poniedziałek, 28 listopada 2011

"Charlie St. Cloud" - Ben Sherwood

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2010.
Liczba stron: 232.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Data rozpoczęcia: 10.08.2011.
Data zakończenia: 11.08.2011.
Moja ocena: 6/10.

Mimo że już wcześniej kusiło mnie, by obejrzeć film o tym samym tytule, to jednak najpierw sięgnęłam po książkę. Nastawiłam się na piękną, a przede wszystkim wzruszającą historię miłosną, tym bardziej, że według mojej mamy, film o takowej właśnie opowiadał. Niestety dla mnie ta miłość była po prostu nietypowa i niedostatecznie szczegółowo opisana.

Powieść zaczyna się dość interesująco. Autor dokładnie opisuje sytuację, w jakiej znaleźli się dwaj młodzi chłopcy, dwaj bracia - wypadek samochodowy, w którym ginie młodszy, Sam, a starszy, Charlie, zostaje cudem uratowany. Ten cud zapoczątkował kolejny, a mianowicie dar, jaki zyskał chłopiec, czyli dar widzenia ludzi i zwierząt umarłych. Czytając dalej, przenosimy się w przyszłość - 13 lat później - i raz jeszcze poznajemy Charliego, który już jako młody mężczyzna, zajmuje się pracami związanymi z działaniem cmentarza. A oprócz tego, codziennie widuje się z duchem zmarłego brata i spędza z nim czas.

Duchy w utworze Sherwooda nieznacznie różnią się od swoich pierwotnych postaci, czyli ludzi czy zwierząt. Można ich dotknąć, poczuć, a ponadto potrafią one wykonywać wiele typowo życiowych czynności, a także wybrać miejsce swego istnienia. Chodzi tutaj o "pomiędzy" oraz "drugi brzeg" i to właśnie o tych miejscach w dużej mierze opowiada ta książka. Autor snuje refleksje na temat życia i śmierci człowieka. To od niego zależy, w jakim świecie i po jakim czasie znajdzie się on po śmierci.

Natomiast wracając do kwestii miłości, owszem, nie da się ukryć, że była ona niewiarygodna (zarówno ta między braćmi, jak i ta między Charliem i Tess), ale szkoda, że tak "nie do końca" opisana. Zabrakło mi emocji, ciepła, wzruszeń (a wzruszam się bardzo łatwo); już sam główny bohater nie przypadł mi do gustu - był mało wyrazisty, taki jakby odległy, nie mogłam się do niego przekonać. O wiele bardziej podobała mi się postać Tess - barwna, żywa, energiczna.

Do tych bardziej negatywnych stron powieści zaliczyłabym jeszcze niepotrzebne przydługie opisy w niektórych sytuacjach oraz pewne kwestie związane z miłością i funkcjonowaniem duchów, ale nie będę tutaj przytaczać szczegółów, by nie zepsuć lektury innym czytelnikom. Mam naprawdę mieszane uczucia po przeczytaniu tego utworu - trochę rozczarował, a jednocześnie dał do myślenia. I teraz jestem bardzo ciekawa filmu - być może jakieś jego obrazy wywołają łezkę w moim oku ;).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...