środa, 29 sierpnia 2012

"Dziewczyna z sąsiedztwa" - Jack Ketchum

Wydawnictwo: Papierowy Księżyc, 2009.
Liczba stron: 301.
Rozpoczęcie lektury: 24.08.2012.
Zakończenie lektury: 26.08.2012.
Moja ocena: 8/10.

Jack Ketchum to amerykański pisarz słynący przede wszystkim z powieści grozy. Zanim na dobre poświęcił się pisarstwu, podejmował się prac w różnych dziedzinach. W 1980 roku napisał pierwszą książkę, "Poza sezonem", która otwiera cykl traktujący o kanibalach, składający się z czterech pozycji. Ketchum jest też autorem innych powieści mrożących krew w żyłach, a także kilku nowel i zbiorów opowiadań. Część jego utworów została przeniesiona na wielki ekran.

Dość długo nie mogłam się przekonać do tego, by sięgnąć po prozę tego pisarza. Zwyczajnie przerażała mnie perspektywa czytania jego książek. Książek, które są horrorami nie dlatego, że straszą w nich duchy czy inne zjawy, ale dlatego, iż przedstawiają najgorsze zakamarki ludzkiej psychiki i okrucieństwa, jakich mogą dokonać ludzie pozbawieni, no cóż, człowieczeństwa. "Dziewczyna z sąsiedztwa" to doskonały przykład takiego utworu. To co autor ukazał w tej pozycji, jest wstrząsająco realistyczne, a to dlatego, że podobne wydarzenia miały miejsce naprawdę. Jakimś cudem udało mi się przebrnąć przez tę pozycję. A nie było łatwo ze względu na jednoczesne zaintrygowanie nią i chęć odłożenia jej z powrotem na półkę. Ponadto zapadła ona w moją pamięć bardzo głęboko. Niewątpliwe, że jeszcze nie raz sięgnę po jakąś powieść Ketchuma.

Lato, rok 1958. Nastoletnie siostry, Susan i Meg, trafiają pod opiekę ciotki Ruth Chandler po tym, jak w wypadku samochodowym giną ich rodzice. Ruth sama wychowuje trójkę chłopców, wiekiem zbliżonych do ich kuzynek. Cała rodzina cieszy się ogólną sympatią wśród mieszkańców małego amerykańskiego miasteczka, w którym nikt nie czuje się obco, a życie płynie w zgodzie i spokoju. Łagodna natura Ruth jednak to tylko pozory. Wraz z upływem kolejnych dni zamieszkiwanie u Chandlerów staje się męczarnią dla Meg, która z byle powodu jest szykanowana i gnębiona przez ciotkę. Aż nadchodzi taki dzień, w którym dziewczyna zostaje zamknięta w piwnicy. Naga, głodna i bezbronna. Postępowanie Ruth względem Meg z dnia na dzień staje się coraz bardziej wyrafinowane, jeśli chodzi o upór, zawziętość i brutalność. Na domiar złego bezproblemowo rozprzestrzenia się ono także u jej synów, dla których znęcanie się nad dziewczyną to coś niesamowicie intrygującego, szalonego, a zarazem pięknego.

Wydarzeniom rozgrywającym się w piwnicy i nie tylko przygląda się sąsiad Chandlerów, dwunastoletni David, przyjaciel synów Ruth. To właśnie z jego perspektywy, za pośrednictwem jego wspomnień z dzieciństwa, opowiedziana została cała ta historia. Osoba Davida może tutaj być smakowitym kąskiem w dyskusji na temat jego postępowania. Bo choć chłopiec był tylko obserwatorem, nie brał udziału w torturach Meg, chciał pomóc jej wydostać się z piekła, w jakim się znalazła, to jednak nie zrealizował swoich planów, a co najważniejsze, nie zrobił nic, by pomóc tej dziewczynie w łatwiejszy sposób, powiadamiając na przykład mieszkańców miasteczka, swoich rodziców czy policję. Dorosły już David próbuje tłumaczyć sam siebie, ale ma świadomość tego, że tak naprawdę nic nie jest w stanie wytłumaczyć jego zachowanie, w którym prym wiodło zaciekawienie, zauroczenie i chore pożądanie. Dla mnie ten bohater jest tak samo winny jak pozostali, którzy, choć znęcali się fizycznie nad Bogu ducha winną Meg, to jednak sprawiali wrażenie chorych psychicznie, jakby pustych, czasem obojętnych i nieświadomych tego, do czego mogły doprowadzić ich uczynki.

A były one po prostu przesiąknięte złem i okrucieństwem. Wstrząsające. Niewiarygodne. Brutalne. Okropne. Przerażające. Nieludzkie. Wulgarne. Bestialskie. Tego typu określenia można wymieniać bez końca. I to jest smutne. Czytając "Dziewczynę z sąsiedztwa", odczuwa się wiele emocji, niestety w większości tych negatywnych; taką mieszankę wściekłości i bezsilności, zabarwioną nadzieją na to, że Meg okaże się silniejszą i wytrwalszą osobą od nas samych. Pytanie "dlaczego?" ciśnie się do naszych myśli wraz z każdą stroną powieści. Czytelnik nie jest w stanie jednak uzyskać na nie odpowiedzi. Ludzie-potwory istnieją naprawdę. Są tacy, którzy mordują w barbarzyński sposób nawet kilkadziesiąt osób, są też tacy, którzy przetrzymują własne dzieci w piwnicach, by gwałcić je fizycznie i psychicznie. Dla własnej przyjemności? Satysfakcji? Dla jakichś wymyślonych przez siebie zasad? Przyglądanie się bliżej umysłom takich psychopatów jest stratą czasu. Albo niemożliwe.

Jack Ketchum w doskonały w swej prostocie sposób uwiecznił w swym utworze jeden z takich wstrząsających przypadków, który zdarzył się niegdyś w rzeczywistości. To dlatego fabuła "Dziewczyny z sąsiedztwa" jest tak realna i niesamowicie wciągająca. Nieważne, że autor dokonał paru zmian w opisie faktu, co zaznacza w zakończeniu książki. Ważne, jest to, że uczula nas na to, do czego jest zdolny człowiek pozbawiony skrupułów, moralności, mający własne widzimisię w pewnych sprawach, przesłaniające mu cały świat. To bardzo dobra powieść, choć z całą pewnością dla czytelników o stalowych nerwach i niewrażliwych żołądkach. Teraz, po jej lekturze, zastanawiam się, czy będę w stanie kiedyś obejrzeć film, który powstał na jej podstawie. Wyobraźnia to jedno, a ujrzenie na własne oczy okrutnych obrazów z udziałem tytułowej dziewczyny to drugie, prawda? Chyba jeszcze to przemyślę...

niedziela, 26 sierpnia 2012

Stosik sierpniowy

Poniżej przedstawiam moje zdobycze książkowe z powoli kończącego się miesiąca sierpnia. Kilka z nich zostało już przeze mnie przeczytanych, reszta czeka na swoją kolej ;).


Od dołu:
- "Trzy boginie" - Nora Roberts - recenzencka, otrzymana od wydawnictwa Świat Książki. Recenzja TUTAJ;
- "Chłopiec z sąsiedztwa" - Irene Sabatini - jak wyżej. Recenzja TUTAJ;
- "Dajcie mi jednego z was" - Jacek Getner - recenzencka, otrzymana od autora;
- "Kiedy Atena odwraca wzrok" - Jakub Szamałek - wygrana w jednym z konkursów organizowanych przez Syndykat Zbrodni w Bibliotece;
- "Wokini" - Billy Mills, Nicholas Sparks - zakup własny;
- "W niebie na agrafce" - Iwona Grodzka-Górnik - recenzencka, otrzymana od wydawnictwa Świat Książki. Recenzja TUTAJ;
- "Chińska opowieść" - Lucy Gordon - wygrana w facebookowym konkursie organizowanym przez wydawnictwo Harlequin;
- "Lekarz znikąd" - Marion Lennox - jak wyżej;
- "Podwójne śledztwo" - Diana Palmer - jak wyżej;
- "Przyjęcie w Londynie" - Kim Lawrence - jak wyżej;
- "Powrót do Sewilli" - Melanie Milburne, "Ślub w Nowym Jorku" - Maisey Yates - jak wyżej.

Harlequiny zostawię sobie pewnie na później, na wolną chwilę, natomiast wkrótce sięgnę po powieść Jacka Getnera. Ciekawa też jestem "Wokini", choć nie nastawiam się na jakieś powalające dzieło. Tak czy inaczej, mam nadzieję, że lektura pozostałych pozycji będzie przyjemna :). Pozdrawiam Was serdecznie!

piątek, 24 sierpnia 2012

"Bunkier" - Guy Burt

Wydawnictwo: Książnica, 2004.
Liczba stron: 188.
Rozpoczęcie lektury: 21.08.2012.
Zakończenie lektury: 22.08.2012.
Moja ocena: 7/10.

Guy Burt to angielski autor kilku powieści. Zainteresowany ojczystą literaturą, stał się nauczycielem, ale po pięciu latach porzucił pracę, by całkowicie poświęcić się pisaniu książek. Swoją pierwszą powieść, czyli "Bunkier", napisał w wieku zaledwie osiemnastu lat. A mimo to utwór został pozytywnie przyjęty przez krytyków i odbiorców, ostatecznie zgarniając Betty Trask Award. Ponadto w 2001 roku doczekał się ekranizacji z Thorą Birch i Danielem Brocklebankiem w rolach głównych.

Popełniłam mały błąd, oglądając najpierw ten film. Ale było to kilka lat temu i nawet nie miałam pojęcia, że powstał on na podstawie książki. Od razu zaznaczam więc, że mimo tego, iż obie formy "Bunkra" są godne uwagi, warto skupić się najpierw na powieści. Z kolei film można potraktować jako jej uzupełnienie, bowiem nie jest identyczny z fabułą wersji drukowanej. Czytając ją, mniej więcej wiedziałam, czego się spodziewać, pamiętając co nieco z ekranizacji. Nie przeszkadzało mi to jednak w odbiorze książki, która potrafi zaskoczyć czytelnika i wstrząsnąć nim niejednokrotnie. Mocne nerwy w jej przypadku przydają się jak najbardziej. Nie jest bowiem łatwo i przyjemnie czytać o "eksperymencie z rzeczywistością", w którym biorą udział młode osoby, i w którym stawką jest ludzkie życie.

Ów "eksperyment z rzeczywistością" to wymysł jednego z uczniów pewnej angielskiej szkoły elitarnej. Trzeba dodać, że niezwykle inteligentnego i szalonego, który ma już na swoim koncie kilka poważnych wybryków. W okresie ferii wielkanocnych zamyka on w dawno zapomnianej piwnicy pod budynkiem starej części szkoły Mike'a, Geoffa, Frankie, Alex i Liz, którzy chętnie rezygnują ze szkolnej wycieczki, oddając się labie. Nikt o tym nie wie. Ich rodzice są przekonani, że dzieciaki są na wycieczce, a nauczyciele - że w domu. Proste. Beztroski pobyt nastolatków w Bunkrze miał trwać trzy dni, ale... się przedłuża. Nie tego się spodziewali bohaterowie. Pozbawieni odpowiednich warunków do życia, stopniowo popadają w obłęd, nie wierząc w to, co się dzieje. Wszystko wskazuje na to, że znaleźli się w sytuacji bez wyjścia, a jednak w końcu nadejdzie taki dzień, w którym Bunkier ponownie ujrzy światło dzienne...

Niewiarygodne jest to, że ta książka została napisana przez osiemnastolatka. Język może i nie należy do wyszukanych, ale za to fabuła sprawia wrażenie skomplikowanej, w której można nieźle się pogubić. Narracja bowiem prowadzona jest naprzemiennie w trzeciej i pierwszej osobie. Ten drugi typ to relacja osoby, której udało się przeżyć pobyt w Bunkrze, ale całe to wydarzenie pozostawiło na niej głęboki ślad. Czytając tę opowieść, czytelnik nie jest w stanie na bieżąco łączyć wszelkich faktów i zrozumieć tego, co tak naprawdę wynikło z "eksperymentu z rzeczywistością". Dopiero epilog "Bunkra" wyjaśnia wszystko, choć może niekoniecznie wszystko. I tutaj można pozwolić na działanie własnej wyobraźni. Albo też obejrzeć ekranizację, dzięki której książka może osiągnąć bardziej przerażający i krwawy wymiar. Podejrzewam jednak, że dla niektórych czytelników nie będzie to konieczne.

Inteligencja i szaleństwo to cechy o ogromnej mocy, które bezproblemowa mogą zawładnąć umysłem człowieka. Jego osobowością. Po prostu nim samym. A gdyby tak je połączyć, no cóż, zaistniała sytuacja nie byłaby godna pozazdroszczenia, bo niezwykle przerażająca i niebezpieczna. "Bunkier" doskonale ukazuje, jak bardzo niebezpieczny potrafi być człowiek posiadający obie te cechy. I jak bardzo niebezpieczni mogą być ludzie znajdujący się w obliczu zagrożenia spowodowanego działaniami takiego człowieka. Czy jednak będąc zamkniętym od kilku dni w okropnej piwnicy, bez wody, jedzenia i prądu, można zachowywać się radośnie i spokojnie? Burt bez zbędnych ceregieli rysuje dynamiczny obraz przedstawiający przemiany nastoletnich bohaterów, którym przyszło walczyć o życie w okrutnych okolicznościach. Autor uświadamia czytelnikowi, do czego jest zdolny człowiek, by przetrwać. Jak powoli traci swoje człowieczeństwo, jak zaczyna postrzegać to, co go otacza. Zarówno Mike, jak i Geoff, Frankie, Alex i Liz, mają jakieś cele, które pragną osiągnąć. Po pierwsze wyjście na wolność. Ale są też inne. Dlatego każdy z uczniów robi wszystko, by do nich dotrzeć. Czy im się uda? Jeśli nawet, to jakie będą tego skutki?

"Bunkier" to niebanalna, porywająca i wstrząsająca opowieść o tym, co czasami potrafi zagnieździć się w ludzkiej psychice, a także o przeobrażeniach, jakim może ona być poddawana. Nie jest to horror, którego krwawa natura wywoływałaby u odbiorcy dreszcze od stóp do głów, ale mimo to książka jest w stanie zamrozić krew w żyłach, a napięcie ani przez moment lektury nie zanika. Niewinne wygłupy i zabawy nastolatków nie zawsze muszą kończyć się błahymi rozróbami czy pijaństwem. Czasem mogę przybierać dużo gorsze formy, przypominające walkę o przetrwanie, która jednocześnie uświadamia im ich własną głupotę i naiwność. To co spotkało bohaterów utworu Guy'a Burta, daje do myślenia. To niewielki objętościowo dobry thriller psychologiczny, choć wydaje mi się, że twórcy filmu na jego podstawie wykazali się trochę większą pomysłowością, przez co spodobał mi się bardziej. A może wynikło to z tego, iż najpierw obejrzałam właśnie ekranizację? Dlatego warto mieć na uwadze to, co napisałam na początku tej recenzji. Tak czy inaczej jednak, zachęcam do zapoznania się z "Bunkrem" w jakiejkolwiek postaci.

czwartek, 23 sierpnia 2012

"Jeśli zostanę" - Gayle Forman

Wydawnictwo: Nasza Księgarnia, 2010.
Liczba stron: 248.
Rozpoczęcia lektury: 21.08.2012.
Zakończenia lektury: 21.08.2012.
Moja ocena: 8/10.

Gayle Forman jest amerykańską autorką książek dla młodzieży, choć nie tylko. Karierę pisarską rozpoczęła od publikowania z magazynie "Seventeen" artykułów dotyczących problemów społecznych młodych ludzi. Później stała się niezależną dziennikarką takich czasopism, jak "Details", "Jane", "Glamour", "Elle" i "Cosmopolitan". Spróbowała nawet swych sił w tworzeniu książek podróżniczych. Ale dopiero powieść "Jeśli zostanę" przyniosła jej międzynarodowy sukces i kilka nagród literackich.

Historia ukazana w "Jeśli zostanę" należy do dość oryginalnych i niebanalnych. Jest niedługa, acz chwytająca za serce. Przeczytać ją może każdy, mimo iż główną bohaterką jest kilkunastoletnia dziewczyna. To, co ją spotkało bowiem, mogłoby tak naprawdę dotyczyć każdego, niezależnie od wieku. To nie opowieść o jakichś zagmatwanych perypetiach nastolatki. O zagmatwanych owszem, ale wyborach. Niezwykle trudnych wyborach, od których zależy życie człowieka. O decydowaniu o własnym losie w obliczu najbardziej beznadziejnej sytuacji życiowej.

Siedemnastoletnia Mia jest pełną wigoru wiolonczelistką. Ma chłopaka, zabawną rodzinę, a na dodatek wybiera się na studia do jednej z najlepszych szkół muzycznych w kraju. Ale jeden, pozornie najzwyklejszy w świecie poranek odbiera jej całe szczęście, jakiego do tej pory doświadczyła. W wypadku samochodowym giną jej rodzice i młodszy brat, natomiast ona sama, będąc w stanie krytycznym, zaczyna tkwić w nie do końca określonym, wcale godnym pozazdroszczenia stanie - między życiem a śmiercią. Przybiera niewidoczną dla innych postać, która wszystko widzi i słyszy. Stopniowo dociera do niej fakt, iż w ten sposób zyskała pewne prawo. Prawo do podjęcia własnej decyzji, czy pozostać na świecie żywą jako sierota, która będzie musiała pogodzić się z okrutną stratą, czy po prostu umrzeć. Obserwując lekarzy walczących o jej życie, krewnych i przyjaciół, którzy odwiedzają ją w szpitalu, Mia przywołuje w myślach wiele wspomnień z przeszłości, które w mniejszym lub większym stopniu mogą pomóc jej w dokonaniu właściwego wyboru.

Akcja "Jeśli zostanę" toczy się w ciągu bodajże dwóch dni. Wydarzenia związane z pobytem Mii w szpitalu Forman przeplata z licznymi wspomnieniami bohaterki, która jednocześnie jest narratorką powieści. Autorka pisze niezwykle przystępnymi i prostym jeżykiem, ale tematycznie utwór potrafi czytelnika przytłoczyć i zmusić do do rozważań na temat ludzkiego żywota i tego, co nieuniknione, czyli jego kresu.

Nie wiadomo, co dzieje się z człowiekiem po śmierci. A może raczej tuż przed nią. Ale wejście w stan zawieszenia, w którym należałoby samemu zdecydować, czy żyć dalej, czy umrzeć, z całą pewnością nie byłoby dobrym rozwiązaniem. Szczególnie w sytuacjach podobnych do tej, w jakiej znalazła się główna bohaterka książki Forman. To przecież nic radosnego widzieć, jak umarły, jak umierają osoby należące do najbliższej rodziny, by potem zmagać się z niewyobrażalnie trudnym wyborem związanym z chęcią pozostania na tym niesprawiedliwym świecie. Czy tę możliwość wyboru można nazwać drugą szansą? Myślę, że tak, ale zrozumienie właściwego znaczenia tej szansy wymaga niezwykłej dojrzałości i siły woli, które pozwolą człowiekowi spojrzeć na zaistniałą sytuację pod innym, lepszym kątem. Które pozwolą jemu i jego bliskim otworzyć oczy na to, co jest w stanie zapewnić mu dalszą egzystencję, co jest na tyle ważne, by z niego po prostu nie rezygnować. A czy Mia poradzi sobie z otrzymanym "darem", czy się podda? Jej duchowe spotkania z krewnymi i znajomymi to ogromna dawka emocji i wzruszeń. Wątpliwości głównej bohaterki będą na przemian pojawiać się i znikać.

"Jeśli zostanę" to powieść, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Jest genialna w swej prostocie i przerażająco smutna, niesie jednak ze sobą jakiś cień nadziei, który podnosi na duchu. W dodatku przepełniona muzyką, którą niemalże słychać, kiedy czyta się ten utwór. Uzmysławia nam wszystko to, czym powinniśmy kierować się w życiu, wszystkie wartości, jakie są dla nas najważniejsze, i choć na ogół jesteśmy tego świadomi, czytać na ten temat można zawsze i bez końca, a to nie szkodzi. Gayle Forman, poruszając kwestie bliskie naszym sercom, wie, jak nas zainteresować, jak skłonić do refleksji i wzruszyć do głębi. Cudowna książka. Jeśli tylko ukaże się polskie wydanie jej kontynuacji, bo takowa powstała, natychmiast się w nią zaopatrzę. Polecam gorąco.

wtorek, 21 sierpnia 2012

"Trzy boginie" - Nora Roberts

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA.
Wydawnictwo: Świat Książki, 2012.
Liczba stron: 512.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcia lektury: 18.08.2012.
Zakończenie lektury: 20.08.2012.
Moja ocena: 7/10.

Nora Roberts to amerykańska pisarka, która swoją twórczość rozpoczęła w 1981 roku. Słynie przede wszystkim z romansów, powieści przygodowych i sensacyjnych. Romanse pisze nie tylko jako Nora Roberts, ale też Sarah Hardesty i Jill March, natomiast kryminały z serii In Death pod pseudonimem J.D. Robb. Należy ona do wielu stowarzyszeń pisarzy, jest też laureatką wielu nagród i wyróżnień literackich.

Mimo iż Roberts jest niezwykle płodną autorką książek, z jej twórczością zetknęłam się po raz pierwszy dopiero teraz - czytając jedną z jej nowszych powieści, czyli "Trzy boginie". Tak naprawdę nie mam pojęcia, do jakiego gatunku literackiego zakwalifikować ten utwór. Jest on bowiem istną mieszanką wybuchową, w której niemalże każdy czytelnik może znaleźć coś dla siebie. Jest niesamowita przygoda zbliżona do poszukiwania skarbów, jest pełna sprytnych zwrotów akcji sensacja, no i romans, którego dowodem są liczne sceny ociekające erotyzmem. Wszystkie te elementy razem wzięte dają naprawdę świetną rozrywkę, przynajmniej na bardzo miło spędziłam czas na lekturze tej książki.

Jest rok 1915. U wybrzeży Irlandii dochodzi do olbrzymiej katastrofy, kiedy w luksusowy transatlantyk uderza niemiecka torpeda, powodując śmierć ponad półtorej tysiąca pasażerów. Tylko nielicznym udaje się ujść z życiem. Wśród nich jest drobny złodziejaszek, Felix Greenfield, który tuż przed tragedią ukradł pewnemu człowiekowi srebrny posążek przedstawiający grecką boginię. Nie wie, że jest ona jedną z trzech figurek, które razem stanowią bezcenny skarb. Mijają lata, a statuetka przekazywana jest w rodzinie Felixa z pokolenia na pokolenie. Kiedy w 2002 roku zostaje ponownie skradzione, rozpoczyna się walka na śmierć i życie nie tylko o nią, lecz także pozostałe dwa posążki, które pozostawiły ślad po sobie gdzieś w świecie. Początkowa żądza pieniądza dość szybko ustępuje miejsca wymiarze sprawiedliwości. A gdy do tego dochodzi jeszcze miłość, poczynania głównych bohaterów ulegają jeszcze większym przeobrażeniom.

"Trzy boginie" czyta się lekko i przyjemnie. Autorka nie oszczędza na dialogach i ciekawych opisach dotyczących mitologii starożytnej Grecji. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie, ale co jakiś czas zmienia się obiekt jej obserwacji. W powieści nie brakuje zabawnych i ironicznych ripost i sytuacji. Ponadto łatwo zauważyć, że obfituje ona w niezwykle liczne zbiegi okoliczności, no ale to dzięki nim fabuła jest przejrzysta, trzyma się kupy, w wyniku czego odbiorca otrzymuje zgrabnie sformułowaną historię z happy endem.

Tytułowe trzy boginie to trzy Mojry, greckie boginie losu, wśród których można wyróżnić Kloto przędącą nić żywota, Lachesis strzegącą tej nici i przydzielającą los, a także Atropos, która tę nić przecina. Nasuwa się więc jedno skojarzenie z nimi związane, a mianowicie przeznaczenie. I o kwestii przeznaczenia właśnie bohaterowie utworu Roberts niejednokrotnie dyskutują. Czy ono istnieje? Czy warto w nie wierzyć? Wszystko wskazuje na to, że "nie możemy uciec przed przeznaczeniem. Ale możemy uczynić wiele, by pozostawić na nim nasz ślad, by obrócić je na naszą korzyść lub niekorzyść"*. Czy to właśnie w taki sposób losy Malachiego, Gideona, Rebeki Sullivanów, Tii Marsh, Cleo Toliver i Jacka Burdetta się skrzyżują? Czy połączą ich poszukiwania srebrnych figurek? A może jedno i drugie? Pewne jest jednak to, że wydarzenia opisane w "Trzech boginiach" połączą ich już na zawsze. Wydarzenia pełne miłości, przyjemności, ale też zdrad, kłamstw, intryg i morderstw. Droga do zdobycia wszystkich posążków przedstawiających Mojry nie jest usłana różami, ale jak najbardziej warta osiągnięcia zamierzonego celu.

Nie tylko ogólny zarys fabuły sprawia, że książkę dobrze się czyta. Jest to także zasługa postaci, jakie wykreowała Roberts. Są one bowiem zarówno razem, jak i osobno ciekawym elementem, pełnym intrygujących historii z przeszłości, charakterów i zachowań. Każda z tych kreacji ma w sobie coś, co szczególnie przypada do gustu czytelnikowi - może to być nieśmiałość i przewrażliwienie na punkcie zdrowia Tii, niepozbawiona erotyzmu przeszłość Cleo albo cechy, jakie powinien posiadać idealny mężczyzna, a jakimi została obdarzona męska część bohaterów. Aż chciałoby się przyłączyć do ich zgranej paczki i wraz z nimi zanurzyć się w niesamowitej, choć niebezpiecznej przygodzie, jaka może się zdarzyć tylko raz w życiu.

"Trzy boginie" Nory Roberts to sympatyczna, niepozbawiona napięcia i namiętności powieść o przeznaczeniu, dążeniu do szczęścia i spełnianiu marzeń. O miłości, zazdrości, nienawiści i zdradzie. Do tego nasączona krwią niewinnych, chciwością i pogonią za sławą. Czytając ten utwór, w prosty sposób można się przekonać, że przeznaczeniu można pomóc, ale niekoniecznie da się radę zrobić to samemu. Los człowieka bowiem bardzo często zależy też od drugiego człowieka, może nawet kilku osób. Książkę polecam wszystkim bez wyjątku, aczkolwiek podejrzewam, że przychylniej zostanie odebrana ona przez żeńską część czytelników. Lektura w sam raz na kilka nudnych wieczorów. Warto po nią sięgnąć w celu zapewnienia sobie doskonałej rozrywki.

*s.40

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Świat Książki.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Blogowa zabawa dla oTAGowanych

Jak można zauważyć, szał związany z tą zabawą dość dawno minął, ale ja o niej nie zapomniałam ;). Tym bardziej, że obiecałam odpowiedzieć na pytania blogerek, które otagowały mnie jeszcze w czerwcu i lipcu. Zatem... do dzieła!

Pytania od finkii:
1) Czy masz w domu jakiegoś zwierzaka? Jak układają się Wasze stosunki?
Tak, chomika. O stosunkach trudno w tej chwili mówić - jestem posiadaczką tego gryzonia od 11 sierpnia, więc przede mną długi etap jego oswajania ;).
2) Czy cieszy Cię perspektywa Euro w naszym kraju?
Wprawdzie Euro było-minęło, ale jeśli cofnąć się do czerwca, mogę stwierdzić, że początkowo sceptycznie podchodziłam do tego piłkarskiego święta. Wyobrażałam sobie zakorkowane i zatłoczone ulice Poznania, w pobliżu którego przecież mieszkam i w którym studiuję. Ale nie było źle. Zajęcia na studiach nam skrócono, a drugim plusem była po prostu całkiem fajna rozrywka w postaci oglądania rozgrywek piłki nożnej, za którą wcześniej nie przepadałam, a jednak zdołałam ją polubić :).
3) Jeśli mogłabyś/mógłbyś napisać biografię do kogo i dlaczego?
Myślę, że byłaby to biografia jednej z moich kuzynek, której dzieciństwo nie było i nadal nie należy do lekkich. Pisząc taką książkę, a potem publikując ją z dobrym rezultatem, może zdołałabym w ten sposób jej jakoś pomóc, sprawić, że jej życie stałoby się trochę lepsze.
4) Jeśli mógłbyś/mogłabyś poznać jedną znaną osobę osobiście, kogo i dlaczego?
Byłby to Jackie Chan - jeden z ulubionych aktorów moich i mojej rodziny. Zobaczenie jego samego na żywo  odebrałabym za ogromne przeżycie, nie mówiąc już o jego poznaniu. Chętnie pogratulowałabym mu wówczas umiejętności i uchyliła czoła przed jego odwagą, jaką wielokrotnie wykazywał się i wykazuje nadal na planie filmowym ;).
5) Czy czytałeś/czytałaś sumiennie lektury szkolne?
Niestety nie, choć przez całą podstawówkę i prawie całe gimnazjum byłam sumienna w tej kwestii. Gorzej w liceum. Przebrnęłam nawet przez "Krzyżaków", "Potop" (podobał mi się!) i "Lalkę", ale poddałam się przy "Panu Tadeuszu", "Dziadach", "Chłopach" i innych. Im bliżej końca trzeciej klasy liceum, tym mniej po prostu chciało mi się czytać. Chciałabym jednak kiedyś nadrobić te zaległości. Myślę, że treść nieznanych albo nielubianych wcześniej utworów odebrałabym zupełnie inaczej, takim świeższym okiem.
6) Dlaczego jesteś blogerem/blogerką?
Robię coś dla siebie, ale też dla innych i dzięki innym. Coś, co jest mi bardzo bliskie i co po prostu lubię. Blog to dla mnie doskonałe miejsce na swobodne wyrażanie myśli, a przy okazji głębsze wdrażanie się w świat literatury.
7) Jakie znasz języki obce? Który język podoba Ci się najbardziej?
W stopniu w miarę komunikatywnym znam angielski, a poza nim trochę niemiecki. Ten drugi ciekawi mnie pod względem wymowy i gramatyki, natomiast pierwszy chciałabym mieć tak dobrze opanowany, by bezproblemowo dogadać się z każdym i gdziekolwiek.
8) Jakie jest Twoje ogólne zdanie na temat nauczycieli w polskich szkołach? Jak ich wspominasz?
Trudno jest mieć ogólne zdanie na temat nauczycieli w polskich szkołach, tym bardziej, że tych szkół i nauczycieli już sporo przeżyłam ;). I bywało naprawdę różnie. To, co jednak nasuwa mi się od razu na myśl, to niskie kompetencje, małe zaangażowanie i niesprawiedliwość. Z całych moich trzynastu lat nauki mogłabym wymienić zaledwie kilku nauczycieli, którzy naprawdę wiedzieli, czego uczą, i dobrze wykonywali swoją pracę, umiejąc zapanować nad klasą. Pod względem całokształtu edukacji najmilej wspominam gimnazjum, choć były to początki istnienia tego etapu szkolnictwa. Może właśnie dlatego.
9) Morze czy góry i dlaczego?
Morze - wspaniały klimat, szum i widok bezkresnych wód za każdym razem działają na mnie rewelacyjnie, zapierając dech w piersiach.
10) Na pewno brałeś/brałaś udział w jakimś konkursie. Jaką największą nagrodę zgarnąłeś/zgarnęłaś?
Nagroda w postaci wyboru książek o wartości do 100 złotych :).
11) Wyobraź sobie, że pewien autor chce napisać o Tobie książkę, a Ty masz wybrać rolę, w której wystąpisz. Kim będziesz?
Bystra, inteligentna i niezmordowana pani detektyw i profilerka :D.

Pytania od Kasi:
1) Czy lubisz oglądać ekranizacje powieści?
Tak, jak najbardziej.
2) Jaki jest Twój ulubiony film nakręcony na podstawie książki?
"Pamiętnik".
3) Czy jakaś ekranizacja skłoniła Cię do sięgnięcia po książkowy pierwowzór?
Owszem, były takie, np. "Pamiętnik", "Rzeka tajemnic", "Charlie St. Cloud", "Lektor" czy "Kolekcjoner". Są też takie, które obejrzałam, a nie znam pierwowzoru książkowego, dlatego w najbliższym czasie bardzo chciałabym to zmienić.
4) Czy interesują Cię biografie pisarzy, których książki czytasz?
Muszę przyznać, że średnio, aczkolwiek nie pogardziłabym takowymi.
5) Od jak dawna prowadzisz bloga i co skłoniło Cię do jego założenia?
Bloga prowadzę od listopada 2011 roku. Do jego założenia skłonił mnie fakt posiadania swego przytulnego, swobodnego miejsca w sieci; miejsca związanego z czymś, co uwielbiam, czyli książkami. Ponadto możliwość szerszego poznania świata literatury dzięki innym blogom i portalom mu poświęconym.
6) Czy publikujesz swoje teksty na innych portalach?
Tak, na Lubimy Czytać i stronach niektórych księgarń internetowych.
7) Czy poza taką działalnością internetową jesteś w jakiś sposób związana/y z przemysłem książkowym?
Nie. Może kiedyś... uda mi się napisać coś, co nadawałoby się do publikacji ;). Byłoby super :).
8) Jakie są Twoje czytelnicze plany na najbliższe dni?
Nadrobienie niewielkich zaległości recenzenckich ("Dajcie mi jednego z was"), no i zagłębienie się w wybrane przeze mnie utwory - na pewno jakiś kryminał i powieść obyczajową :).
9) Czy jest książka, na którą od dawna "polujesz"?
Tak, "Prestiż" Christophera Priesta.
10) Jaki jest Twój ulubiony gatunek literacki?
Zdecydowanie kryminał/thriller.
11) Jakiego gatunku książek nie lubisz czytać?
Fantasy, szczególnie science-fiction i podobnych.

Dziękuję za uwagę :D. Pozdrawiam serdecznie!

sobota, 18 sierpnia 2012

"Chłopiec z sąsiedztwa" - Irene Sabatini

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA.
Wydawnictwo: Świat Książki, 2012.
Liczba stron: 448.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 15.08.2012.
Zakończenie lektury: 17.08.2012.
Moja ocena: 5/10.

Pokuszę się o stwierdzenie, że Irene Sabatini stworzyła powieść niezwykle bliską swemu sercu. Część wydarzeń w niej przedstawionych zapewne miała miejsce naprawdę. Dorastanie autorki w Bulawayo i studiowanie w Harare uczyniło ją podobną do głównej bohaterki "Chłopca z sąsiedztwa". Myślę, że w pewnym sensie się z nią utożsamiła, przez co historia Lindiwe Bishop stała się realistyczna. To opowieść zamknięta na problemie rasizmu, licznych wojnach i zamieszkach toczących się w Zimbabwe i okolicznych krajach na przełomie lat 80. i 90. To właśnie im pisarka poświęciła najwięcej czasu. Gdybym się uparła, mogłabym stwierdzić, że opisy losów Lindiwe i jej najbliższych nie zajęły nawet połowy stron utworu. Stały się jakby tłem dla pozostałych wątków.

Bulawayo. Lindiwe Bishop ma czternaście lat. Jest czarna. A właściwie, jak sama siebie określa, kolorowa. Niedługo po jej urodzinach u białych sąsiadów ma miejsce tragedia - siedemnastoletni Ian McKenzie podpala swoją macochę, w wyniku czego kobieta umiera, a chłopak trafia do więzienia. Po roku jednak odzyskuje wolność. Zaintrygowana nim Lindiwe nawiązuje z sąsiadem znajomość, która stopniowo przeradza się w fascynację i przyjaźń. Dzięki niemu dziewczyna poznaje miejsca, w których nigdy nie była, historie, o których nigdy nie słyszała, czuje się doroślejsza i nie taka grzeczna, jak wcześniej. Kiedy w jej domu wybucha rodzinny skandal, pragnie wyjechać do RPA. Wraz z Ianem, który ma tam zamiar znaleźć jakąś pracę. Wspólny wyjazd nie dochodzi jednak do skutku, ale drogi obojga nastolatków rozchodzą się na kilka lat, by potem ponownie się skrzyżować. Wówczas już nigdy nie będzie takie, jak przedtem.

Muszę przyznać, że "Chłopca z sąsiedztwa" nie czytało mi się zbyt przyjemnie. Wynikało to stąd, iż Sabatini posługuje się wprawdzie prostym, ale mało emocjonującym stylem pisarskim. Całość została opowiedziana w sposób monotonny, a wszelkie fragmenty dotyczące działań wojennych i politycznych wydawały mi się nużące, a szkoda, bo historia Zimbabwe dotąd była mi po prostu obca.

Kwestia rasizmu natomiast miała w powieści pozytywny, bo interesujący, wydźwięk, wywołujący mnóstwo emocji i przykrych sytuacji. Czy wzajemna fascynacja Lindiwe i Iana miała szansę przetrwać w świecie, w którym między białymi i czarnymi bezustannie toczyły się spory i walki? Zmiana ustroju Zimbabwe na prezydencki i objęcie prezydentury przez Roberta Mugabe, który sprawuje ten urząd do dziś, nie przyniosła poprawy, jeśli chodzi o rasizm i spokój w państwie. Widok Iana i Lindiwe razem kojarzył się wszystkim jednoznacznie - pan i służąca. Ich związek nie miał racji bytu, zwłaszcza dla rodziny Bishopów. Ale czasami uczucie przywiązania i miłości bywa silniejsza ponad wszystko. Dlatego główni bohaterowie nie poddawali się i walczyli o to, by je zatrzymać. Nie było to łatwe. Oboje stali się ludźmi dorosłymi. Ich obowiązkami były nauka, praca, opieka nad bliskimi, śledzenie losów Afrykańskiego Ludowego Związku Zimbabwe (ZAPU) i Afrykańskiego Narodowego Związku Zimbabwe (ZANU), które w 1987 roku połączyły się w jednolitą partię ZANU-PF.

"(...) wojna, busz wykrzywiają obraz rzeczywistości, (...) to, w co się wierzy, jest dobre albo złe, a każdy mężczyzna biorący udział w wojnie jest jej ofiarą"*. Różnego rodzaju walki i zamieszki nie opuszczały stronic "Chłopca z sąsiedztwa" ani na krok. Sabatini opisywała nie tylko bieżące wydarzenia wojenno-polityczne, ale też te wcześniejsze, wtrącając je w wypowiedzi bohaterów, miejscowe plotki i legendy. Dla mnie było tego po prostu za dużo. Gubiłam się w licznych nazwach partii, związków, miejscowości i nazwiskach polityków, zbrodniarzy czy ofiar. Bardzo często odnosiłam wrażenie, że czytam reportaż, a nie powieść. Dużo samego Zimbabwe, za to mało wyraziści bohaterowie. Szczególnie nie mogłam przekonać się do Lindiwe, która bardzo rzadko mówiła i wydawała się przesadnie nieśmiałą i niezdecydowaną dziewczyną, a później kobietą. O wiele bardziej zapadł mi w pamięć Ian, choć u niego z kolei czasami nie potrafiłam znieść jego gadatliwości - to właśnie w jego usta autorka włożyła najwięcej opowieści o ustroju kraju i wojennych zbrodniach.

Książka "Chłopiec z sąsiedztwa" nie do końca przekonała mnie swoją fabułą. Przed jej lekturą nastawiałam się na intrygującą i poruszającą sagę rodzinną, a tymczasem otrzymałam utwór traktujący o historii jednego z afrykańskich państewek. Gdzieniegdzie pojawiało się trochę uczuć. Przyjaźni, miłości, smutku, żalu, strachu. Widać było też zmiany, jakie dokonywały się w ludziach, którym przyszło mieszkać, funkcjonować, po prostu żyć na południu Afryki w określonych przez autorkę czasach. To właśnie takim aspektom Irene Sabatini mogła poświęcić więcej uwagi. Jeszcze więcej. Ale niestety. Co jednak wcale nie znaczy, że tworząc swój debiut literacki, nie wykonała przyzwoitej i dobrej pracy.

*s.438

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Świat Książki.

czwartek, 16 sierpnia 2012

"Ślubna suknia" - Pierre Lemaitre

Wydawnictwo: Muza, 2012.
Liczba stron: 280.
Rozpoczęcie lektury: 14.08.2012.
Zakończenie lektury: 15.08.2012.
Moja ocena: 9/10.

Pierre Lemaitre to urodzony w 1956 roku francuski pisarz i scenarzysta, autor kilku powieści z gatunku thrillera i kryminału. Po zdobyciu wykształcenia w takich dziedzinach naukowych, jak psychologia i edukacja dorosłych - literatura, kultura, komunikacja - w 2006 roku rozpoczął karierę pisarską. Jednym z jego większych dzieł literackich jest "Ślubna suknia", która doczekała się kilku nagród i wyróżnień.

"Ślubna suknia" to książka określana mianem doskonałego thrillera z suspensem i całkowicie się z tym zgadzam. Trzyma w napięciu do samego końca, szokuje i przeraża, zagłębiając czytelnika w najstraszniejsze zakamarki psychiki bohaterów. To opowieść o niecodziennej, wręcz chorej miłości, walce z przeciwnościami losu, popadaniu w obłęd, szaleństwie i manipulacji. Im bardziej zanurzałam się w lekturze tej powieści, tym częściej mnie ona zaskakiwała, przerażała i budziła we mnie niedowierzanie. Niedowierzanie wymieszane z odrazą i bezsilnością. Z taką historią jeszcze się nie spotkałam.

Utwór rozpoczyna się jedną z kilku części, na które jest podzielony, zatytułowaną "Sophie". Dowiadujemy się z niej o istnieniu młodej Paryżanki, Sophie Duguet, borykającej się z problemami o podłożu psychologicznym, wiążącymi się z zanikami pamięci, które przybierają coraz większy i częstszy wymiar. Kobieta jest przekonana, że staje się wariatką, ale nie ma zamiaru pozwolić na to, by wylądować w szpitalu psychiatrycznym. Wiążąc jakoś koniec z końcem, podejmuje pracę w charakterze opiekunki kilkuletniego Léo. Zarówno chłopiec, jak i jego rodzice, są zadowoleni z niani. Ale oczywiście do czasu. Pewnego ranka Sophie odkrywa, że dziecko... nie żyje - po tym, jak nocną porą zostało uduszone sznurówką z jej własnego buta. A najgorsze jest to, że kobieta nie pamięta, co robiła w nocy. Czy ktoś zakradł się do domu i zabił Léo? Sprzątaczka? Któryś z rodziców? A może jednak zrobiła to ona? Nie wiedząc, co z sobą począć, ostatecznie decyduje się na ucieczkę, przyjmując do swej wiadomości, że od tej chwili staje się główną podejrzaną o morderstwo.

Okładkowy opis "Ślubnej sukni" zdradza zdecydowanie zbyt wiele. Dlatego radzę nie czytać całego. Sama miałam to szczęście, że nie zagłębiałam się w niego zbyt szczegółowo, dzięki czemu utwór był dla mnie jedną wielką zagadką od początku do końca. Jest on podzielony na kilka głównych części, których treść jest przedstawiona z perspektywy dwóch postaci - Sophie i Frantza. Lemaitre pisze zrozumiałym i barwnym językiem, doskonale wiedząc, jak wzbudzić u odbiorcy napięcie i grozę. Poszczególne rozdziały są raczej krótkie, dlatego powieść czyta się szybko. Potęguje to także wielki znak zapytania, jaki rodzi się na początku fabuły. Odpowiedź na dręczące nas pytanie odnośnie stanu, w jakim przyszło funkcjonować głównej bohaterce, znajdujemy oczywiście dopiero pod koniec "Ślubnej sukni".

Część poświęcona Sophie Duguet obfituje w zagadkowe, ale zarazem smutne, przykre i wstrząsające wydarzenia. Kobieta przypomina wrak człowieka, jest nieszczęściem sama w sobie, żyje na skraju depresji i załamania nerwowego, które pogłębia się od czasu zabójstwa małego Léo. Bo wcześniejsze życie Sophie nie należało do sielankowych i łatwych. Był mąż, była ciąża, był wypadek i zmiana dotychczasowego stylu bycia. Dopiero w części ukazanej z perspektywy tajemniczego Frantza mamy okazję przyjrzeć się z bliska temu, co działo się wcześniej, w niedalekiej przeszłości. Dowiedzieć się, co tak naprawdę sprawiło, że kobieta zaczęła wątpić w swoją "normalność", swoją pamięć, swój umysł. W samą siebie. Z kolei jeszcze późniejsze wydarzenia, jakie zostały przytoczone w książce, zaskakują jeszcze bardziej, wywracając całą fabułę do góry nogami.

Fantastyczna lektura. Już od pierwszej strony wiedziałam, że "Ślubna suknia" stanie się jedną z moich ulubionych powieści. Powieści psychologicznych, powieści-thrillerów. To utwór, z którego groza wypływa brzegami kartek, choć nie jest to horror. Zdolność ludzi do przestępczych czynów jest czasami niewiarygodnie bulwersująca, przyprawiająca wręcz o mdłości. A jeśli mamy do czynienia z ludźmi chorymi? Dla których przetrwanie i osiągnięcie zamierzonego celu jest celem najwyższym w życiu i nic nie jest w stanie im przeszkodzić w dążeniu do niego? Wtedy żywot nawet najbliższych im osób może przybrać formę koszmaru, z którego nie da się uciec. W "Ślubnej sukni" aż roi się od tego typu koszmarów.

Nie chcę zdradzać zbyt wiele, jeśli chodzi o fabułę tej książki Pierre'a Lemaitre'a, a jednocześnie zachęcam bardzo gorąco do zapoznania się z nią. Nie jest to typowy kryminał z morderstwami i detektywem w roli głównej, lecz napisana w interesujący sposób historia o usilnym dążeniu do celu po trupach - i to dosłownie! Wybuchowa mieszanka w postaci nietypowych uczuć, dziwnych zabójstw, amnezji i ludzkich problemów na tle psychologicznym wywołuje burzę emocji i sprawia, że nie można oderwać się od lektury. Miłośnicy kryminałów i thrillerów psychologicznych - to pozycja w sam raz dla Was. Polecam w stu procentach.

środa, 15 sierpnia 2012

"Oskar i pani Róża" - Éric-Emmanuel Schmitt

Wydawnictwo: Znak, 2004.
Liczba stron: 80.
Rozpoczęcie lektury: 14.08.2012.
Zakończenie lektury: 14.08.2012.
Moja ocena: 8/10.

Éric-Emmanuel Schmitt to francuski eseista i powieściopisarz, z wykształcenia filozof. Na świecie jest znany głównie jako dramaturg, który zyskał sławę dzięki takim sztukom, jak "La Nuit de Valognes" i "Le Visiteur". W ciągu zaledwie dziesięciu lat stał się jednym z najpoczytniejszych francuskojęzycznych autorów. Jego powieści są tłumaczone na ponad trzydzieści języków. Do najważniejszych dzieł książkowych można zaliczyć takie utwory, jak "Pan Ibrahim i kwiaty Koranu" oraz "Oskar i pani Róża". Oba zostały przeniesione na wielki ekran. Najnowsza powieść to "Kobieta w lustrze" z 2011 roku.

Jak na chętną poznania nowych autorów czytelniczkę przystało, sięgnęłam i po utwór Schmitta. Chyba najgłośniejszy i zarazem jeden z najkrótszych utworów w jego dorobku literackim, czyli "Oskar i pani Róża". Przez wielu czytelników ta książeczka jest uważana za pozycję, którą każdy miłośnik literatury powinien znać. Cieszy się ona licznymi pozytywnymi opiniami, ale zdarzają się też wyjątki. Przed lekturą postanowiłam nie zagłębiać się w opis tej powieści, by nie popsuć sobie przyjemności czytania, tym bardziej, że jest ona naprawdę króciutka. I ze względu na smutną tematykę umierania, przeplataną radością czerpaną z życia śmiertelnie chorego chłopca, czyta się ją jednym tchem, połykając dosłownie w pół godziny.

Oskar ma dziesięć lat. Ale dzięki tajemniczej pani Róży, która często odwiedza go w szpitalu i opowiada ciekawe anegdotki z czasów jej kariery zapaśniczej, ma szansę przeżyć jeszcze... sto dwadzieścia lat. Chłopiec choruje na białaczkę i jest świadomy tego, że zostało mu dwanaście dni życia, które przypadają na ostatnie dwanaście dni grudnia. Żeby okazać silną wolę i nie obawiać się śmierci, Oskar idzie za radą pani Róży i przeżywa każdy kolejny dzień w taki sposób, jakby było to dziesięć lat jego życia. A wszystkie swoje przemyślenia opisuje w listach do samego Boga, który staje się nieodłącznym duchowym towarzyszem bohatera.

Niesamowita historia. Oryginalna. Niebanalna. Czegoś takiego jeszcze nie czytałam i bardzo się cieszę, że wcześniej nie zaglądałam w żadne streszczenia tej książki Schmitta. Dzięki temu opowieść obfitowała w niespodzianki i niejeden raz mnie zaskoczyła. Pisarz w niewiarygodnie przystępny sposób nakreślił najważniejsze etapy ludzkiego życia, począwszy od dzieciństwa, aż do starości, zręcznie upychając je w zaledwie dwanaście dni egzystencji małego chłopa. Zadanie, jakiego podejmuje się nieuleczalnie chory Oskar, sprawia, że jego misją nie jest czekanie na śmierć. Jego misją jest korzystanie z życia wszelkimi siłami, jakie mu pozostały. Bohater otrzymuje pewnego rodzaju dar przebrnięcia przez całe swoje życie, o którym może pomarzyć niejeden zdrowy człowiek.

Historia ta jest niewątpliwie jedyna w swoim rodzaju, skłania do refleksji i wzrusza. Nie do końca jednak podoba mi się forma, w jakiej została przedstawiona. Narratorem bowiem jest Oskar, który codziennie pisze listy do Boga, opisując w nich każdy przeżyty dzień. Te listy są odpowiednio rozdziałami "Oskara i pani Róży". Po sposobie ich formułowania i zasobie słownictwa nie widać jednak, że pisze je zaledwie dziesięcioletni chłopiec. Być może Schmitt chciał, ażeby jego utwór czytało się swobodnie i zrozumiale, dlatego nie narzekam na brak błędów stylistycznych czy ortograficznych, jakie mogłoby popełnić dziecko w wieku tytułowego bohatera. Razi mnie natomiast fakt, iż Oskar wypowiada się bardzo profesjonalnie i wie o rzeczach, o których mają pojęcie tylko dorośli, nie dzieci. Nazywanie własnych rodziców kretynami i tchórzami czy głowienie się nad kwestią całowania z języczkiem i ciąży u kobiet wydało mi się po prostu nie na miejscu. Pisarz wykreował mądrego, może zbyt inteligentnego małego bohatera, przez co opowieść stała się dla mnie trochę mniej realna. Taka, do której trzeba podejść z lekkim dystansem.

Pomijając jednak tę całą otoczkę słowną i filozoficzną Oskara, uważam, że Éric-Emmanuel Schmitt stworzył przyzwoitą, zapadającą w pamięć książkę, traktującą o tym, że nawet w najgorszych momentach ludzkiego życia nie należy się poddawać, a cieszyć się chwilą obecną. Historia opisana w "Oskarze i pani Róży" z całą pewnością jest wyjątkowa i nie dziwię się, że ma wielu zwolenników wśród odbiorców. Dziwię się natomiast samej sobie, że dopiero teraz zajrzałam do tej powieści. A może to i dobrze? Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak obejrzenie ekranizacji, jaka powstała na jej podstawie. A wersję papierową polecam wszystkim bez wyjątku, naprawdę warto po nią sięgnąć.

wtorek, 14 sierpnia 2012

"Wypijmy, nim zacznie się wojna" - Dennis Lehane

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2010.
Liczba stron: 256.
Rozpoczęcie lektury: 11.08.2012.
Zakończenie lektury: 13.08.2012.
Moja ocena: 6/10.

Dennis Lehane jest amerykańskim pisarzem, który popularność zyskał głównie dzięki znanej już na całym świecie powieści "Rzeka tajemnic". Do dziś napisał ponad dziesięć utworów z gatunku thrillera. Na początku kariery literackiej był też nauczycielem pisarstwa. W czasach obecnych nadal pisze, a także próbuje swych sił jako scenarzysta.

Jak dotąd, z twórczością Lehane'e zetknęłam się tylko raz, czytając właśnie "Rzekę tajemnic", która zrobiła na mnie ogromne wrażenie, stając się jedną z moich ulubionych książek. Później wielokrotnie dochodziłam do wniosku, że musi on być dobrym pisarzem, w końcu nie bez powodu część jego dorobku literackiego doczekała się ekranizacji. I to bardzo przyzwoitych, jeśli wziąć pod uwagę wspomnianą wyżej "Rzekę tajemnic", a także "Wyspę tajemnic" czy "Gdzie jesteś, Amando?". Byłam też pewna, że prędzej czy później sięgnę po jego inne powieści. I całkiem niedawno mój wybór padł na jego debiut literacki, czyli "Wypijmy, nim zacznie się wojna". To bez wątpienia utwór sensacyjny z wątkiem detektywistycznym, przyprószony ironią i dobrym humorem. Jego tematyka związana jest przede wszystkim z kwestią rasizmu na tle polityki i wojen gangów. To właśnie rasizmowi i związanej z nim niesprawiedliwością na świecie przygląda się bliżej Lehane, próbując znaleźć dla tego wszystkiego racjonalne wyjaśnienia, które, jak się okazuje, po prostu nie istnieje.

"Wypijmy, nim zacznie się wojna" to także pierwsza książka, której głównymi bohaterami są Patrick Kenzie i Angela Gennaro, para detektywów, którą szybko da się polubić. Otrzymują oni zlecenie od wpływowych ludzi kierujących bostońską polityką, polegające na odnalezieniu Jenny Angeline, sprzątaczki pracującej w biurze jednego z nich. Wygląda na to, że kobieta nagle zniknęła bez śladu i to w dodatku z ważnymi dokumentami, skradzionymi oczywiście z biura. Kenzie nie wie, co to za dokumenty. Może tylko podejrzewać, że są one związane z ustawami mającymi wejść niebawem w życie. Ale czy rzeczywiście? Wkrótce zaczynają ginąć ludzie. Jest też nagonka na samego Patricka, dla którego cała ta sprawa przybiera dziwny i nieoczekiwany obrót. Na domiar złego on i jego wspólniczka trafiają w sam środek wojny, która wybucha między dwoma potężnymi gangami. Wojny, w której słowo "człowieczeństwo" wszystkim jest całkowicie obce.

Thriller ten nie jest jakoś specjalnie powalający na kolana, ale ma coś w sobie. Coś, dzięki czemu nie zasługuje na skreślenie przez odbiorcę i niską notę. Akcja toczy się dość wolno, w ciągu kilku dni i opiera się na śledztwie prowadzonym przez głównych bohaterów. Postaci na ogół zapadają w pamięć, gdyż Lehane wyposażył je w całkiem interesujące charaktery i wydarzenia z przeszłości. Ale to, co najbardziej zasługuje na plus, jest żartobliwy język, jakim posługuje się pisarz. Żartobliwy, czasami ironiczny, pełen wyszukanych i naprawdę zabawnych metafor i porównań. Szczególnie Patrick Kenzie może poszczycić się tymże niespotykanym humorem. Dzięki temu powieść staje się o wiele mniej nużąca i czyta się ją przyjemniej.

W "Wypijmy, nim zacznie się wojna" są takie momenty, które może nie tyle zaskakują, co szokują i przerażają, choć problemy, jakich się tyczą, są czytelnikom raczej znane. Świat bostońskiej przestępczości, w którym na zaciekły rasizm można się natknąć na każdym kroku, jest okrutny i pozbawiony skrupułów. Wojny gangów sprawiają wrażenie beztroskich, acz brutalnych i krwawych zabaw. Policja jest bezradna. Nikt tak naprawdę nie może czuć się bezpiecznie w żadnym miejscu, bo napad, strzelanina lub morderstwo może zdarzyć się dosłownie wszędzie i w każdej chwili. Nienawiść wręcz wypływa ze wszystkich stron książki. Kenzie i Gennaro również mają powody do nienawiści. Ale jednocześnie zastanawiają się, jakie są jej źródła, jeśli chodzi o inne osoby, i czy zawsze są one uzasadnione. Zarówno te rozmyślania, jak i próby zrozumienia, do łatwych niestety nie należą.

Dennis Lehane w swej debiutanckiej powieści zwraca uwagę przede wszystkim na ogrom zła panującego we współczesnym świecie. Zła, które potrafi zrodzić się nawet z błahych powodów. Zła, które wyrządza kolejne zło ludzkości. Zła, które pozbawia człowieka tego, co świadczy, że nim jest, a mianowicie człowieczeństwa. Na ogół więc może się wydawać, że "Wypijmy, nim zacznie się wojna" to utwór ponury, smutny i wstrząsający pod względem tematyki, ale dzięki kontrastowemu, świeżemu i niezwykle przystępnemu językowi przybiera charakter nieco łagodniejszy. To dobra książka, ale nie zaliczyłabym jej do tych, które trzeba przeczytać, nawet jeśli chodzi o twórczość samego Lehane'e, choć podejrzewam, że dla jego fanów będzie to nie lada gratka.

niedziela, 12 sierpnia 2012

"Co się wydarzyło w Madison County" - Robert James Waller

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 1994.
Liczba stron: 160.
Rozpoczęcie lektury: 10.08.2012.
Zakończenie lektury: 10.08.2012.
Moja ocena: 7/10.

Robert James Waller to urodzony w 1939 roku amerykański pisarz. Wykształcenie w zakresie zarządzania, ekonomii i biznesu zdobywał na uniwersytetach w Iowie i Indianie, w 1977 roku stając się profesorem zwyczajnym. Jest autorem kilku powieści, z których dwie zostały zekranizowane. Największy rozgłos przyniósł mu utwór "Co się wydarzyło w Madison County". Oprócz pisania Waller zajmował się też muzyką i fotografią.

"Co się wydarzyło w Madison County" to niewielka objętościowo książka, powstała w 1992 roku. Jest ona uznawana przez wielu czytelników za jedną z najlepszych i najpiękniejszych historii miłosnych świata literatury. Przedstawiona w niej miłość tyczy się dwójki ludzi w średnim wieku. Otoczona realiami Iowy z 1965 roku, poetyckim i magicznym wręcz podejściem do życia głównego bohatera, rzeczywiście sprawia wrażenie wyjątkowej. Ale czy realnej? Biorąc pod uwagę ludzką wiarę w przeznaczenie, można pokusić się o stwierdzenie, że tak, taka miłość jest możliwa. Nawet w najmniej oczekiwanych momentach naszego istnienia.

Narratorem jest pisarz, który pewnego dnia otrzymuje zlecenie na napisanie książki na temat pewnych wydarzeń sprzed laty. Mając do dyspozycji trochę materiałów w postaci listów, pamiętników i wywiadów, tworzy opowieść, która następnie staje się głównym punktem fabuły "Co się wydarzyło w Madison County". Robert Kincaid jest fotografikiem. Cholernie dobrym fotografikiem, pracującym na zlecenia dla czasopisma "National Geographic". Jego najnowszym zadaniem jest sfotografowanie i napisanie artykułu na temat kilku mostów znajdujących się w hrabstwie Madison w stanie Iowa. Będąc już na miejscu, poznaje Franceskę Johnson, kobietę prowadzącą żywot niespełnionej żony i matki. Pod nieobecność jej rodziny między obojgiem rodzi się nić wzajemnej fascynacji, która szybko doprowadza ich do kłębka najprawdziwszej, głębokiej miłości. Zarówno Robert, jak i Francesca, zdają sobie sprawę z tego, że są sobie przeznaczeni. Ale czy to wystarczy, aby być razem już na zawsze?

Czytając tę książkę Wallera, wielokrotnie przychodziły mi na myśl sceny z "Nocy w Rodanthe" Nicholasa Sparksa, które również opowiadają o uczuciach łączących kobietę i mężczyznę w średnim wieku. Osamotnionych. Z intrygującą przeszłością. Na odludziu. I mimo że utwór Sparksa powstał później aniżeli "Co się wydarzyło w Madison County", treść tej drugiej pozycji nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia, bo gdzieś, kiedyś coś podobnego już po prostu czytałam. Nie zmienia to jednak faktu, iż Wallera czyta się całkiem przyjemnie. Spodziewałam się, choć nie wiem, dlaczego, jakiegoś staroświeckiego języka i nieciekawych sformułowań, a tymczasem, pomijając niektóre filozoficzne wywody na temat ludzkiego istnienia, autor pozytywnie mnie zaskoczył. Szkoda, że opowieść jest tak krótka. Tak jak dla jednych odbiorców będzie ona w sam raz, tak dla mnie już nie. Myślę, że lepszym rozwiązaniem dla wydarzeń w Madison County byłaby forma opowiadania albo obszerniejsza książka, dłużej, szerzej i głębiej opisująca istotę miłości głównych bohaterów i trudnych wyborów, jakich musieli dokonać.

Ich wybory do godnych pozazdroszczenia z całą pewnością nie należą. Miłość łącząca Roberta i Franceskę może i jest nadzwyczajna i przepełniona pięknem, ale co dalej? Jak poradzić sobie z tak silnym uczuciem, by nie cierpieć? By nie cierpieli inni? Dla samotnego Kincaida okazuje się ona gromem z jasnego nieba, ale jego ukochana nie może o niej powiedzieć tego samego. Ma przecież rodzinę. Męża i dwójkę nastoletnich dzieci. Może i nie czuje się idealną matką i żoną, może jej życie nie wygląda tak beztrosko, jak mogłoby wyglądać to dzielone z fascynującym fotografikiem, ale czy jest w stanie porzucić to wszystko właśnie dla niego? Dla wygodniejszego, lepszego życia? Czy to nowe życie rzeczywiście byłoby lepsze? Zgodne z jej sumieniem? Autor "Co się wydarzyło w Madison County" zwraca szczególną uwagę na ludzkie dylematy, dokładnie objaśniając ich pozytywne i negatywne strony. Radosne, smutne, wzruszające i niosące nadzieję. A co ważne, można je zrozumieć na wiele sposobów. Każdy czytelnik bowiem ma prawo do własnej oceny bohaterów, a dzięki temu może oddać się refleksjom i przemyśleniom dotyczącym własnego postępowania w danej sytuacji.

Ta książka może się podobać lub wręcz przeciwnie. Moim zdaniem na swój inteligentny sposób jest urzekająca, ale, tak jak już wspomniałam wcześniej, chętnie dowiedziałabym się z jej fabuły czegoś więcej, chętnie poczułabym bijącą od niej siłę. Dlatego jestem niezmiernie ciekawa filmu, który powstał na jej podstawie, z Clintem Eastwoodem i Meryl Streep w rolach głównych. Czy reżyser wiernie zekranizował utwór Roberta Jamesa Wallera? A może ukazał historię Kincaida i Johnson dużo lepiej? Mam nadzieję, że wkrótce się o tym przekonam.

czwartek, 9 sierpnia 2012

"W niebie na agrafce" - Iwona Grodzka-Górnik

Wydawnictwo: Świat Książki, 2012.
Liczba stron: 448.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 03.08.2012.
Zakończenia lektury: 06.08.2012.
Moja ocena: 8/10.

Opis tejże książki wskazujący na dobrą rozrywkę mogącą porwać czytelnika w świat pełen rodzinnych tajemnic sprawił, że od razu zapragnęłam przeczytać tę powieść. W dodatku kwestia malarstwa i przestępstw związanych z dziełami sztuki - utwory o tym traktujące chyba od zawsze trafiają w mój gust. Kradzież obrazów, ukryte w nich sekrety i wskazówki - to jest to! Nie mogę też nie wspomnieć o oryginalnym, a jakże, tytule utworu - "W niebie na agrafce" - obok którego trudno jest przejść obojętnie. Ponadto książka jest debiutem literackim. I to polskiej autorki, Iwony Grodzkiej-Górnik. Jak na razie, same plusy. Czy fabuła również na nie zasługuje? Owszem.

Zuzanna Kostecka prowadzi całkiem zwyczajne życie samotnej matki wychowującej małego Łukaszka, oddanej córki, sąsiadki i pracowniczki banku. Jej hobby to malarstwo - kiedyś chciałaby otworzyć własną galerię sztuki. Na brak znajomych i adoratorów nie narzeka. Raczej wszystko idzie po jej myśli. Do czasu, gdy umiera jej najbliższa przyjaciółka, Basia. W dniu pogrzebu Zuzanna poznaje pewnego człowieka, podającego się za dawnego kolegę jej ojca. Fakt, iż jej ojciec nikogo takiego nie kojarzy, składnia bohaterkę do wyjaśnienia tej sytuacji przy pomocy innych członków rodziny. Rezultat jest wstrząsający - ojciec Zuzanny nie jest jej biologicznym ojcem! Ten drugi natomiast jest jedną wielką zagadką. Zniknął wiele lat temu i słuch po nim zaginął. Jest jednak coś, co łączy z nim Zuzannę - zamiłowanie do malowania obrazów. Trzymając się tego tropu, kobieta postanawia na własną rękę dowiedzieć się czegoś więcej na temat ojca, być może nawet odnaleźć go. Wszystko wskazuje na to, że wyprawa do Włoch będzie dobrym rozwiązaniem...

Dzięki lekkiemu i niewiarygodnie przystępnemu językowi autorki w ogóle nie odczułam tego, iż "W niebie na agrafce" to jej debiutancka powieść. Grodzka-Górnik ma tendencję do opowiadania historii krótkimi zdaniami i licznymi dialogami, przez co utwór czyta się niezwykle szybko. W dodatku wciąga. I to bardzo. Pisarka ciągle zaskakuje ciekawymi zwrotami akcji, krążąc nie tylko wokół tematyki rodzinnej, ale też zahaczającej o romans i sensację. Cały czas coś się dzieje. I choć w dużej mierze czytelnik jest w stanie przewidzieć przebieg fabuły, domyślić się tego i owego, gdzieniegdzie i tak czekają go miłe niespodzianki, ale przede wszystkim mile spędzony na lekturze czas.

Życie potrafi czasem dać człowiekowi mocno w kość. Ale żeby dowiedzieć się o istnieniu biologicznego ojca, będąc dwudziestokilkuletnią kobietą? Wszystko wskazuje na to, iż Zuzanna nigdy nie miała poznać prawdy na ten temat. Dlaczego? By nie czuć się zranioną, oszukaną? A jak czuje się teraz? Żal do rodziców spowodowany decydowaniem przez nich o losie ich córki sprawia, że bohaterka chce za wszelką cenę dowiedzieć się czegoś więcej o prawdziwym ojcu. Nie wierzy w to, że z własnej woli opuścił on kiedyś swoją rodzinę, swoją malutką córeczkę. Nie wierzy w to, że o niej zapomniał. Ale czy nadal żyje? Jeśli tak, to czy nadal jest mu bliskie malarstwo? Czyniąc poszukiwania na terenie Polski, Zuzanna stara się odnaleźć nie tylko ojca i jego bliskich, ale też samą siebie. Po tak szokującym odkryciu bowiem nie do końca czuje się sobą. Ma świadomość, że kiedyś należała do innych ludzi. Kochali ją inni ludzie. Być może w dalszym ciągu ją kochają. Jeden dzień prawdy sprawił, że już nic nie jest takie samo. Nawet malarska wena Zuzanny nagle gdzieś się ulotniła. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, gdy tylko nadarza się okazja, wraz z przyjaciółmi wyjeżdża do Włoch, kraju, z którym być może był lub jest związany jej ojciec. Ta wycieczka jednak raz jeszcze nieźle namiesza Kosteckiej w głowie - będzie musiała uważać nie tylko na zaloty przystojnych adoratorów, ale też przestępczą działalność pewnej szajki, która za cel obrała sobie fałszowanie obrazów.

Wydawać by się mogło, że "W niebie na agrafce" to literatura raczej kobieca, ale tak nie jest. Każdy bowiem może w tej książce znaleźć coś dla siebie, począwszy od opisów stosunków rodzinnych, potyczek w pracy, przez sceny miłosne, aż po akcję rodem z kryminału. Bohaterowie zapadają w pamięć dzięki swym charakterom i tajemnicom, jakie skrywają. Na ogół da się ich lubić, ale czasami niektóre ich zachowania wprawiały mnie w stan lekkiej irytacji - dla przykładu usilne opieranie się mężczyznom, a przy tym nieprzyjemny język i oziębłość Zuzanny, a także upodobanie jej najbliższej przyjaciółki Olgi do słowa "kochaniutka", które pojawia się w tekście dość często. Sama historia ukazana w powieści Grodzkiej-Górnik raczej nie do końca znalazłaby swoje odzwierciedlenie w świecie rzeczywistym, ale przecież nie trzeba oczekiwać tego po każdej książce, prawda? Grunt, że jest lekka, przyjemna i zabawna. Jak na debiut literacki - bardzo udana.

To opowieść o tym, jak los czasami potrafi płatać mniejsze lub większe figle, wywracając nasze życie do góry nogami albo chociaż uczulając nas na pewne sprawy. Sprawy, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia, którym należy dać szansę rozwoju, które trzeba raz jeszcze odkryć, przemyśleć, zrozumieć. Iwona Grodzka-Górnik w swym utworze przytacza kilka rodzajów miłości, którym warto przyjrzeć się bliżej. Otoczone dobrym humorem i dawką napięcia powoduję, że zainteresowanie czytelnika wzrasta, trudno jest mu się oderwać od lektury, bo przecież pytanie "jak skończy się ta książka?" nie daje mu spokoju przez długi czas. "W niebie na agrafce" polecam wszystkim bez wyjątku. To powieść w sam raz na nudne wieczory, wartka i niewymagająca. Mam nadzieję, że jej autorka jeszcze nie raz zaskoczy mnie swoim pisarskim talentem.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Świat Książki.

piątek, 3 sierpnia 2012

"Lektor" - Bernhard Schlink

Wydawnictwo: Polsko-Niemieckie, 2001.
Liczba stron: 208.
Rozpoczęcie lektury: 30.07.2012.
Zakończenie lektury: 01.08.2012.
Moja ocena: 6/10.

Bernhard Schlink to niemiecki pisarz i profesor nauk prawnych. Po ukończeniu studiów prawniczych wykładał prawo i pokrewne dziedziny naukowe na kilku uniwersytetach w Niemczech. W latach 1987-2005 był sędzią trybunału konstytucyjnego okręgu Nadrenii Północnej-Westfalii w Münster. Jeśli chodzi zaś o pisarstwo, to zainteresowanie nim przejawiał już w dzieciństwie. Jest autorem ponad dziesięciu książek, w tym kilku prawniczych. Największą popularność zyskał "Lektor", dzięki któremu pisarz zdobył sporo nagród literackich.

Ten niepozorny sześcioliterowy tytuł już chyba zawsze będzie mi się kojarzył z niesamowitym obrazem, jaki stworzył... nie, nie Schlink, choć tak naprawdę i to dosłownie on go stworzył, lecz Stephen Daldry, który wyreżyserował film z fenomenalną Kate Winslet w roli głównej. Tak fenomenalnej, że aż wartą Oscara. "Lektor" bez wątpienia jest jednym z moich ulubionych filmów. I kolejnym, choć nielicznym, dowodem na to, że ekranizacja ma szansę być lepszą od pierwowzoru książkowego. Wielokrotnie w czasie lektury tej krótkiej opowieści zastanawiałam się, czy inaczej odebrałabym ją, gdybym wcześniej nie obejrzała filmu. Doszłam do wniosku, że jednak nie. Oryginalny pomysł autora na fabułę jak najbardziej ciekawi i intryguje. Gorzej jednak z jego wykonaniem.

Rzecz dzieje się w powojennych Niemczech. Piętnastoletni Michael Berg zakochuje się bez pamięci w przypadkowo poznanej, sporo od niego starszej kobiecie, Hannie Schmitz. Znajomość obojga bardzo szybko przeradza się w pełen namiętności i przyjemności romans. Dla dojrzewającego nastolatka jest to wielka szansa na stanie się prawdziwym mężczyzną, poznanie świata dorosłości, w którym miłość, pożądanie i przygoda są na porządku dziennym. Z kolei stosunek Hanny do powyższego związki jest wielką niewiadomą. Tak naprawdę Michael najlepiej czuje się w towarzystwie tej kobiety w czasie miłosnych uniesień, wypadów poza miasto oraz podczas głośnego czytania książek specjalnie dla niej. Dla Hanny słuchanie głosu swego kochanka, swego osobistego lektora, jest niczym łagodząca terapia po ciężkim dniu pracy, wstąpienie do krainy wyobraźni i marzeń. Ale ta sielanka nie może trwać wiecznie. Tak szybko jak się zaczęła, się i kończy, kiedy pewnego dnia Hanna nagle wyprowadza się z miasta i znika bez śladu. Okres kolejnych kilku lat jest dla Michaela okresem dalszej nauki, pełnym żalu, goryczy i niewyjaśnionych myśli krążących wokół ukochanej. Losy obojga krzyżują się raz jeszcze, gdy chłopak jest już studentem prawa. Nie spodziewa się jednak ujrzeć Hanny na sali sądowej, w dodatku w roli oskarżonej...

Schlink pisze dość prostym językiem, czasami rozprawiając się na tematy i rozwijając myśli, które niekoniecznie są potrzebne przebiegowi fabuły "Lektora". Ponadto pisze w mało interesujący, pozbawiony emocji sposób, jakby po prostu stwierdzał pewne fakty i przelewał je na papier. Narratorem jest Michael Berg, zagubiony chłopiec, a później mężczyzna, który nie do końca radzi sobie z tym, co w danej chwili odczuwa, co go otacza, co się wokół niego dzieje. Pisarz raczej nijako przedstawia historię skandalicznego romansu otoczonego realiami wojennymi. Żeby poczuć jej klimat, klimat II wojny światowej i działalności obozów koncentracyjnych, trzeba po prostu zobaczyć ekranizację tego utworu.

Hanna Schmitz to bez wątpienia postać, która wyróżnia się w "Lektorze" ponad wszystko. Jest ona niezwykle tajemniczą osobą. Osobą, która potrafi wywołać w czytelniku całą gamę emocji, począwszy od ciekawości, przez współczucie, aż po oburzenie. To, jak należy ją postrzegać, zależy tylko i wyłącznie od upodobań odbiorcy. Ale tak naprawdę jej historia ukazana w powieści zachęca do dalszych rozważań i dalszego stawiania pytań nawet po zakończeniu lektury. Michael natomiast nie jest już tak bardzo wyrazistą postacią, choć dzięki niemu Hanna nie byłaby, przynajmniej częściowo, osobą, jaką się stała w trakcie trwania ich znajomości.

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze wojna. Staje się jasnym fakt, że ukochana Berga podejmowała pracę w charakterze strażniczki SS. A do tego dopuściła się niecnych czynów względem więźniów jednego z obozów koncentracyjnych. Co takiego zrobiła? Czy wojna rzeczywiście była w stanie przeobrazić ją w złą albo pełną obojętności kobietę? Jak ostatecznie potoczą się jej losy jako oskarżonej? Jak potoczą się losy Michaela, który z coraz większym żalem i niedowierzaniem łączy w swych myślach obrazy Hanny z przeszłości i teraźniejszości? To naprawdę jedyna w swoim rodzaju, piękna, a zarazem smutna, wzruszająca opowieść.

Miłość to cudowne uczucie. Ale co zrobić, jeśli ta druga osoba ukrywa swoje prawdziwe oblicze za potężnymi sekretami, których nikt nie powinien, wręcz nie ma prawa odkryć? Autor "Lektora" snuje refleksje na temat przebiegłości ludzkiego życia, tych radosnych, jak i przykrych niespodzianek, jakie może zgotować człowiekowi los, a przede wszystkim na temat poświęcenia, nie tylko dla innych, ale i samego siebie, co nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem. Zagłębiając się w lekturę książki Schlinka, czytelnik wraz z każdą kolejną stroną może zadawać sobie pytanie typu "dlaczego", bo tak naprawdę każdy wątek jej fabuły budzi jakieś wątpliwości i swoistego rodzaju ciekawość.

"Lektor" to dobry utwór, aczkolwiek pozbawiony barwnego języka, dzięki któremu jeszcze bardziej zyskałby w moich oczach na wartości. Faktem jest, iż ukazanej w nim historii nie znajdzie się w żadnej innej książce, gdyż jest ona oryginalna, zaskakująca i przejmująca. A już na pewno zapada w pamięć na bardzo długo. Myślę, że tę pozycję warto znać. I mam tu na myśli niekoniecznie jej wersję drukowaną - filmową bowiem polecam jeszcze bardziej.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Na co polować w sierpniu...

...czyli wybrane NOWOŚCI  i  WZNOWIENIA książkowe sierpnia:

"Czwarty kąt trójkąta" - Ewa Siarkiewicz.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 02.08.2012.

Rodzinna tajemnica. Wzbierająca i skrywana uraza. Zemsta, która pojawia się niespodziewanie, wywracając do góry nogami zwyczajne życie pewnej rodziny. 
Pięćdziesiąte urodziny Katarzyny są dla jej córek początkiem serii zaskakujących wydarzeń. Jedna odkryje wstrząsającą prawdę o swoim małżeństwie, druga – prawdę o sobie. Opowieść o wielkich emocjach, rodzinie i poszukiwaniu prawdziwych przyczyn zadziwiających ludzkich zachowań – ze szczyptą białej magii.

"W blasku słońca" - Diana Palmer.
Wydawnictwo: Mira.
Data wydania: 03.08.2012.

"Pod niebem Arizony"
Jennifer, cenionej i doświadczonej geolożce, powierzono przeprowadzenie bardzo ważnych badań na pustyni w Arizonie. Chodzi o odszukanie złóż cennego pierwiastka o strategicznym znaczeniu, którym jest zainteresowana również konkurencja. Jennifer jest podekscytowana nowym wyzwaniem, ale też zła, że za jej bezpieczeństwo podczas wyprawy ma odpowiadać Hunter. Nigdy nie mogła dogadać się z tym sarkastycznym szefem ochrony. A przecież po przylocie do Arizony muszą nie tylko zgodnie współpracować, ale w dodatku, dla zmylenia konkurencji, udawać zakochane w sobie małżeństwo…
"Skrywane marzenia"
Po śmierci rodziców Jodie została zupełnie sama. Studia skończyła tylko dzięki pomocy Aleksandra, wieloletniego przyjaciela. Często jawnie okazywała mu wdzięczność, natomiast starannie ukrywała, że od lat jest w nim zakochana. Niestety pewnego dnia jej marzenia o wspólnej przyszłości legły w gruzach. Przypadkowo podsłuchana rozmowa uświadomiła jej, że nie ma żadnych szans na związek z Aleksandrem. Zrozpaczona postanowiła zerwać z nim wszystkie kontakty. Okazało się to trudniejsze, niż przypuszczała…

"Ulubione rzeczy" - S.J. Bolton.
Wydawnictwo: Amber.
Data wydania: 07.08.2012.

Lacey Flint, młoda londyńska policjantka z ponurą, głęboko skrywaną przeszłością, jest zafascynowana postaciami seryjnych morderców, zwłaszcza najsłynniejszego: Kuby Rozpruwacza, nigdy nieschwytanego rzeźnika wiktoriańskiego Londynu.
Ale jako detektyw nigdy jeszcze nie prowadziła sprawy zabójstwa, nie widziała z bliska zwłok. Aż do pewnego wieczoru, gdy na parkingu obok jej samochodu osuwa się na ziemię straszliwie poraniona kobieta, która umiera na jej rękach...
Lace zostaje przewieziona na przesłuchania. Uczestniczy w śledztwie, ale wie, ze jest obserwowana. A potem dostaje list – przerażająco znajomy, przypominający jej coś, co – jak sądziła – pogrzebała głęboko w przeszłości. Naśladujący listy Rozpruwacza do Scotland Yardu. A kolejne zabójstwa są wierną repliką bestialskich zbrodni sprzed stu lat. Tyle że ich sceną są miejsca dobrze znane Lacey...
Co łączy policjantkę z zabójcą… Kolejne tropy prowadzą do niej samej. A najważniejszą zagadką w tej makabrycznej szaradzie może okazać się odpowiedź na pytanie: kim naprawdę jest Lacey Flint…

"Na rozstaju dróg" - Richard Paul Evans.Wydawnictwo: Znak.
Data wydania: 08.08.2012.

Kiedy po śmierci żony Alan postanowił sprzedać wszystko, co miał, i rozpoczął swoją przedziwną pieszą wędrówkę przez kontynent, nie wiedział, co może spotkać go po drodze. Szukał nadziei i ukojenia, pytał o sens cierpienia. Był skupiony na sobie. A jednak podczas wędrówki okazało się, że to on może pomóc innym i dzięki temu zapomnieć o własnej stracie i smutku. Zrozumiał to dzięki kilku wspaniałym kobietom, z którymi zetknął go los.
Czego nauczy go spotkanie z tajemniczą Angel, która także próbuje zapomnieć o zdarzeniach z przeszłości? W jaki sposób zakończy się historia Kailamai, doświadczonej przez życie dziewczynki? I kim jest nieznajoma, siwowłosa kobieta, która poszukuje go od wielu tygodni?

"Nieszczelna sieć" - Hakan Nesser.
Wydawnictwo: Czarna Owca.
Data wydania: 08.08.2012.

Inspektor Van Veeteren i jego zespół usiłują zmierzyć się ze sprawą Janka Mattiasa Mittera – nauczyciela gimnazjalnego, który nie może sobie przypomnieć, czy zamordował swoją świeżo poślubioną żonę Evę Ringmar, czy nie. Mittnera oskażono o zabójstwo i postawiono przed sądem. Van Veeteren nie daje jednak za wygraną. W trakcie żmudnego dochodzenia odkrywa wstrząsające fakty, które doprowadziły do tragedii...

"Śmiertelny chłód" - Camilla Ceder.
Wydawnictwo: Czarna Owca.
Data wydania: 08.08.2012.

W grudniowy poranek dzwonek telefonu wyrywa Seję ze snu. Telefonuje roztrzęsiony sąsiad, Åke, który natrafił na zmasakrowane zwłoki na terenie starego warsztatu samochodowego. Zaalarmował już policję, ale zepsuł mu się samochód i prosi Seję, żeby go tam podwiozła.Po bolesnym rozstaniu z partnerem Seja odzyskała nareszcie spokój i poczucie wolności. Ale kiedy wjeżdżają z Åkem na podjazd do warsztatu, wszystko przewraca się do góry nogami. Seja zauważa zardzewiały szyld z nazwiskiem właściciela. Nagle powracają odległe wspomnienia, które szybko przeradzają się w obsesję. Jej konsekwencje dotkną nie tylko dziewczyny, lecz także kierującego policyjnym dochodzeniem komisarza Christiana Tella...

"W niebie na agrafce" - Iwona Grodzka-Górnik.
Wydawnictwo: Świat Książki.
Data wydania: 08.08.2012.

Napisana wartko, lekko i zabawnie historia młodej kobiety, samotnie wychowującej dziecko, która odkrywa, że ktoś inny jest jej ojcem – miłość matki z czasów studiów, artysta malarz. Wspierana przez zwariowaną przyjaciółkę rusza na poszukiwania prawdziwego ojca (do Włoch) i natrafia na trop fałszerzy obrazów. Oczywiście po drodze spotyka wielka miłość, który potrafi znieść jej wszystkie wybryki i ekscentryzmy.

"Gorycz szczęścia" - Susan Lewis.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 09.08.2012.

Odkąd mąż Susannah Cates trafił do więzienia, samotna matka bezustannie walczy o utrzymanie siebie i swojej córki. Mimo usilnych starań jej życie przypomina pasmo porażek. Trzynastoletnia Neve zadręcza się tym, że jej matka jest wiecznie smutna. W końcu postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i znaleźć dla niej idealnego partnera. Pomaga jej w tym najbliższa przyjaciółka Susannah, Patsy. Z pozoru wszystko idzie zgodnie z planem: na twarzy Susannah znów gości uśmiech. Niestety ktoś będzie musiał zań słono zapłacić. Susannah nigdy nie przypuszczała, że jej szczęście może przysporzyć ukochanej osobie tyle cierpienia.

"Pretty Little Liars. Pożądane" - Sara Shepard.
Wydawnictwo: Otwarte.
Data wydania: 20.08.2012.

CZAS ZACZĄĆ PRZEDSTAWIENIE.
A.

Podejrzany o zabójstwo Ali czeka w areszcie na proces. Wydawać by się mogło, że Emily, Spencer, Aria i Hanna wreszcie odetchną z ulgą. Jednak mama Alison składa publicznie zaskakujące oświadczenie, które rzuca cień na całą sprawę.
Jakie mroczne tajemnice ukrywa rodzina DiLaurentisów?

"Dom na krawędzi" - Maria Nurowska.
Wydawnictwo: Znak.
Data wydania: 20.08.2012.

Daria po wyjściu na wolność ucieka do Zakopanego, nie chce już być pisarką, zmienia imię i uczy się życia od nowa. Jednak wkrótce więzienna przeszłość upomni się o nią w bardzo nietypowy sposób. Za pieniądze odziedziczone w spadku Daria buduje pensjonat, w którym pewnego dnia zjawia się Iza, by bez skrupułów podrzucić jej na wychowanie swoją córkę Olę. Daria, stając się w zasadzie matką dziewczynki, odzyskuje dzięki niej wiarę w siebie i wiarę w drugiego człowieka. Wkrótce też spotyka miłość swojego życia, Pawła, przy którym wreszcie staje się spełnioną kobietą. Z czasem Daria odkrywa, jak trudne jest macierzyństwo, ale dzięki temu postanawia podjąć próbę zbudowania relacji z własną matką. W pensjonacie Darii pojawi się również Agata, Kochanka i Zuzanna. Każda z nich, choć bardzo związana z przeszłością, na swój sposób pomoże Darii w tworzeniu nowej siebie, a Agata stanie się nawet jej oddaną przyjaciółką i powierniczką. Po latach Iza upomni się jednak o względy swojej córki i uczyni to w sposób bezpardonowy. W odpowiedzi na jej słowa Daria postanawia napisać swoje ostatnie dzieło - list, w którym opisze, jak bardzo zasłużyła na miłość Oli. Ale Dom na krawędzi, to nie tylko opowieść o matkach i córkach, to przede wszystkim piękna i przejmująca historia odkrywania i budowania kobiecości.

"Kruche szczęście" - Lisa Tucker.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 21.08.2012.

Kyra i David Winter są małżeństwem z dziesięcioletnim stażem. Mają piękny dom, ustabilizowane życie zawodowe i pięcioletniego syna Michaela. Jednak ze względu na skomplikowane doświadczenia, z czasów gdy nie byli jeszcze małżeństwem, Kyra i David obawiają się o trwałość swego szczęścia. Wszyscy postrzegają Winterów jako nadopiekuńczych rodziców. Oni sami uważają swoje lęki za w pełni uzasadnione. I rzeczywiście, pewnego letniego dnia Michael znika bez śladu. Pytanie brzmi: demony czyjej przeszłości upomniały się o chłopca? 
Chcąc odnaleźć Michaela, Winterowie cofają się pamięcią do zdarzeń, które mogły doprowadzić do rodzinnej tragedii, odsłaniając jeden po drugim skrzętnie skrywane sekrety. Odkrywają też, że nie jest jeszcze za późno na stworzenie wymarzonej rodziny.

"Miejsce w słońcu" - Liza Marklund.
Wydawnictwo: Czarna Owca.
Data wydania: 22.08.2012.

Szwedzka rodzina z dziećmi zostaje zagazowana w swoim domu na hiszpańskiej riwierze. Annika Bengtzon ma z ramienia „Kvällspressen” śledzić dochodzenie na miejscu, w Marbelli. Przyjmuje zlecenie bardzo niechętnie. Jej stosunki z Thomasem, byłym mężem, są napięte, mimo to zostawia dzieci z nim i jego nową partnerką. Tajemnicze morderstwo całkowicie ją pochłania. W Hiszpanii zostaje wciągnięta w niebezpieczną intrygę, gdzie w grę wchodzi pranie brudnych pieniędzy, handel kokainą i chęć zemsty za czyny z przeszłości....
Akcja powieści rozgrywa się na przestrzeni ponad 70 lat − w nazistowskich Niemczech, w szwedzkiej Sörmlandii lat pięćdziesiątych, we współczesnym Sztokholmie, a także w Hiszpanii i w Maroku.

"Złe towarzystwo" - John Verdon.
Wydawnictwo: Otwarte.
Data wydania: 23.08.2012.

Nowojorski detektyw Dave Gurney ma dwa tygodnie na rozwiązanie zagadki brutalnego morderstwa. Żeby to zrobić, musi odkryć pilnie strzeżone sekrety niebotycznie bogatych lekarzy, prawników i kolekcjonerów dzieł sztuki. Wszystkie tropy się jednak urywają. Komuś bardzo zależy, by prawda nie wyszła na jaw. Próbując połączyć elementy układanki, Gurney odkryje mroczny świat i nowe znaczenie słowa „żądza”.

"I zjawiłeś się ty..." - Nora Roberts.
Wydawnictwo: Mira.
Data wydania: 24.08.2012.

"Między Paryżem a Hawajami"
Po rozwodzie rodziców Laine już nigdy nie zobaczyła ojca. Teraz, po śmierci matki, wyrusza z Paryża na Hawaje, by go odszukać i dowiedzieć się, dlaczego zerwał z nią kontakt. Na lotnisku w Honolulu poznaje Dillona, przystojnego i pewnego siebie pilota. Podczas wspólnego lotu na wyspę Kauai Dillon jawnie flirtuje z Laine. Jednak kiedy dowiaduje się, czyją ona jest córką, natychmiast znika jego urok. Pojawia się wrogość i złośliwa ironia…

"Nie bój się życia"
Megan, utalentowana rzeźbiarka, świadomie zrezygnowała z kariery artystycznej. Jest prawą ręką Popsa, dziadka, który ją wychował. Razem prowadzą wesołe miasteczko. Megan jest przekonana, że ten lunapark jest całym życiem Popsa. Dla niej natomiast to bezpieczna przystań i pretekst, by zrezygnować z własnych ambicji. Nie pozwoli, by ich rodzinną firmę przejął David, arogancki i bezwzględny biznesmen. Jednak Pops ma zupełnie inne plany. I wobec wnuczki, i wobec wesołego miasteczka…

"Trzy boginie" - Nora Roberts.
Wydawnictwo: Świat Książki.
Data wydania: 29.08.2012.

Niesamowicie wciągająca historia poszukiwania bezcennych statuetek, pełna niespodziewanych zwrotów akcji, miłosnych przygód i erotycznych uniesień Rok 1915. Niemiecka torpeda uderza w luksusowy transatlantyk „Lusitania", powodując śmierć ponad 1500 osób. Ratuje się garstka ludzi, a wśród nich drobny złodziejaszek, który tuż przed katastrofą zdążył przywłaszczyć sobie srebrną figurkę greckiej bogini. Nie wie, że jest ona jedną z trzech statuetek, które razem stanowią bezcenny skarb. Rok 2002. Statuetka, która przez blisko sto lat pozostawała w rękach rodziny, zostaje ponownie skradziona. Rodzeństwo Sullivanów postanawia odzyskać skarb prapradziadka i zdobyć fortunę. Poszukiwania zawiodą ich do Irlandii, Helsinek, Pragi i Nowego Jorku, gdzie o trzy boginie toczyć się będzie walka na śmierć i życie.

"Chłopiec z sąsiedztwa" - Irene Sabatini.
Wydawnictwo: Świat Książki.
Data wydania: 29.08.2012.

Dwa dni przed moimi czternastymi urodzinami, syn moich sąsiadów podpalił swoją macochę - tak brzmi pierwsze zdanie tej poruszającej powieści. Ów syn sąsiadów, biały siedemnastolatek Ian, bardzo podoba się narratorce - ciemnoskórej Lindiwe. Gdy po roku chłopak wychodzi z więzienia, spędzają razem noc. Jej owocem będzie David. Ian dowie się o istnieniu syna po siedmiu latach, gdy wróci z RPA. Założą z Lindiwe rodzinę, ale na drodze do szczęścia stanie rasizm, różnica kultur i polityka... Autorka z wielką czułością opowiada o uczuciach i przenikliwie opisuje życie w
Zimbabwe za dyktatury Mugabe.

Na półce czekają już na mnie: "W niebie na agrafce", "Trzy boginie" oraz "Chłopiec z sąsiedztwa", z czego bardzo się cieszę :). Z wyżej wymienionych pozycji szczególnie ciekawa jestem jeszcze książek Prószyńskiego i S-ki, no i Czarnej Serii, za którą nie miałam okazji się zabrać. A Wy macie jakieś upatrzone typy książkowe na sierpień? Trzeba przyznać, że jest w czym wybierać! ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...