poniedziałek, 31 grudnia 2012

"Schodząc ze ścieżki" - Tomasz Jamroziński

Wydawnictwo: Oficynka, 2012.
Liczba stron: 488.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 18.12.2012.
Zakończenie lektury: 26.12.2012.
Moja ocena: 6/10.

Tomasz Jamroziński to urodzony w 1978 roku absolwent filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Poeta, autor takich tomów wierszy, jak "stenogramy", "Przylądek do skrócenia" i "Mężczyźni są z Warsa". Publikował m.in. w "Twórczości", "Czasie Kultury", "Ha!arcie", "Kresach", "Odrze". "Pograniczach" i "Gazecie Wyborczej". Laureat kilkunastu ogólnopolskich konkursów poetyckich. W 2012 roku zadebiutował jako prozaik, powołując do życia kryminał "Schodząc ze ścieżki", którego akcja została osadzona w Częstochowie, jego rodzinnym mieście.

Jest rok 2008. Aspirant z częstochowskiej policji, Bartosz Zdaniewicz, przez przypadek znajduje się w posiadaniu dokumentów pewnej sprawy sprzed jedenastu lat. Nad glinianką Michalina popełniono wtedy okrutne morderstwo - zginęło dwóch nastolatków, z kolei trzeci ledwo uszedł z życiem. Śledztwo bardzo szybko zakończyło się sukcesem, kiedy to za przestępcę uznano miejscowego menela, który przebywał wówczas nad glinianką i rzekomo przyznał się do popełnienia zbrodni. Akta znalezione przez Zdaniewicza mówią co innego, siejąc w głowie młodego policjanta mnóstwo podejrzeń co do przebiegu tej sprawy zabójstwa oraz nadzieję na wznowienie dochodzenia i wykazanie się w policyjnych obowiązkach. Z odkryciem dzieli się z kolegą z pracy, komisarzem Andrzejem Wołoszynowem, który, oczywiście nieoficjalnie, decyduje się mu pomóc, zerkając na dawną sprawę świeżym okiem. Szybko jednak wychodzi na jaw, że komuś bardzo nie podobają się poczynania policjantów. A tego, że grzebanie w przeszłości wywoła wiele niepożądanych skutków w postaci różnego rodzaju zagrożeń i niebezpieczeństw, Zdaniewicz i Wołoszynow się nie spodziewali...

Omawiając debiut Jamrozińskiego, zacznę może od jego pisarskiego stylu. Bez wątpienia bowiem jest on dość oryginalny, taki bardzo określony, przez co kilkakrotnie nie mogłam się nadziwić, że utwór "Schodząc ze ścieżki" to dopiero początek przygody pisarza z prozą. Na samym początku byłam zachwycona niezwykle swobodnym i pikantnym językiem, później jednak liczba ochujalców, pierdolonych skurwieli i nieco dziwacznych powiedzonek starego Wołoszynowa zaczęła mnie przerastać i czytanie książki stało się trochę mniej przyjemne. Chcąc nie chcąc, wypatrzyłam też mały błąd w wyrażeniu "ot tak" pisanym przez autora "od tak", który pojawił się w tekście bodajże dwukrotnie.

Inna sprawa to realizm, który w powieści został zaakcentowany z niemal namacalnym skutkiem. Jamroziński przytacza obraz raczej nieznanej, bo mrocznej, Częstochowy, a ponadto bez ogródek pisze o polskiej policji i prokuraturze, ukazując je w niezbyt dobrym świetle. Bohaterowie są do bólu prawdziwi - szczerzy, cwani, wredni, irytujący, liczący na określone korzyści albo leniwi. Klimat tego kryminału jest raczej surowy, a humor pojawiający się na jego stronach nosi ślady czarnego humoru i ironii.

Na koniec parę słów na temat nietuzinkowego duetu postaci pierwszoplanowych, czyli Bartosza Zdaniewicza i Andrzeja Wołoszynowa. Pierwszy z nich - jeszcze niedoświadczony, ale pełen zapału aspirant, borykający się - oprócz problemów związanych z wykonywanym zawodem - także z problemami sercowymi i kłopotami w dogadywaniu się z wybuchowym Wołoszynowem. Ów komisarz bowiem to nieprzebierający w słowach osobliwy, acz inteligentny pijaczyna po przejściach, którego przeszłość nieustannie kładzie się cieniem na teraźniejszości. Już po samym opisie obu bohaterów łatwo stwierdzić, że z nimi nudno być nie może. I rzeczywiście, ich przygody, choć do godnych pozazdroszczenia nie należą, są ciekawe i niebanalne. Od czasu do czasu jednak miałam wrażenie, że w książce było za dużo gadania, a mało działania, przez co fabuła zdawała się nie mieć końca. Zamknięta sprawa sprzed jedenastu lat okazała się bombą z opóźnionym zapłonem i to rzeczywiście bardzo mnie zaintrygowało. Ale już sam finał utworu nie zrobił na mnie większego wrażenia - Jamroziński jakby stopniował napięcie i powoli wydzielał ważne fakty i szczegóły, które były w stanie doprowadzić mnie do rozwiązania głównej zagadki morderstwa wcześniej aniżeli dopiero wraz z ostatnią stroną powieści.

"Schodząc ze ścieżki" to spora dawka sensacji, typowo męskiego kryminału z charakterem, która z pewnością zdobędzie uznanie miłośników gatunku. Mnie on wprawdzie nie zafascynował jakość dobitnie, ale czas spędzony na jego lekturze wspominam całkiem miło. Jestem ciekawa, czy duet Zdaniewicz-Wołoszynow pojawi się jeszcze kiedyś w literackim świecie. To samo mogę napisać o prozie Tomasza Jamrozińskiego - byłoby przecież szkoda, gdyby autor, po tak udanym debiucie powieściowym, zaprzestał pisania książek. Trzymam kciuki za jego dalszą twórczość.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Oficynka.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.

Podsumowanie grudniowej i zapowiedź styczniowej edycji Wyzwania Rocznikowego

Witajcie w to sylwestrowe popołudnie!
Zgodnie z zasadami, spieszę podsumować trzecią - grudniową - edycję zaproponowanego przeze mnie Wyzwania Rocznikowego (WR), którego zasady można znaleźć TUTAJ.
W grudniowej edycji WR osoby, które wyraziły chęć udziału w zabawie, miały za zadanie sięgnąć po choć jedną książkę, której pierwsze wydanie miało miejsce w roku... 1980. Przebieg losowania rocznika zamieściłam TUTAJ.
Tym razem w zabawie wzięła tylko jedna osoba - nawet mnie nie udało się spełnić wymogów wyzwania, nad czym okropnie ubolewam :(.
Statystyki mówią zatem:
1) Liczba osób, które wzięły udział w grudniowej edycji WR - 1:
Gosia B.
2) Liczba przeczytanych książek w grudniowej edycji WR - 1:

Z racji tego, iż roczniki 1988, 1983 i 1980 nie mogą być brane pod uwagę przez kolejny rok trwania WR (jeśli WR faktycznie utrzyma się przez tyle czasu), a w zanadrzu mam jeszcze dwa roczniki, mogłam przeprowadzić minilosowanie na miesiąc styczeń. Rocznikom przypisałam odpowiednio cyfry:
1 - 1972
2 - 1982
i pewna przydatna stronka zarządziła, iż:

zatem wylosowany rok to...
1972
Zgodnie z zasadami WR, w czasie od 1 do 30 stycznia każdy uczestnik poszukuje książki lub książek wydanych po raz pierwszy na świecie lub w Polsce w roku 1972. Ów rok to rok powstania książki i to się liczy, nieważne więc, po które wydanie sięgniecie Wy (dla przykładu: "Jutro" Johna Marsdena - oryginał - 1993r. / Polska - 2011r.) :). Wybraną książkę (lub książki) należy przeczytać, zopiniować/zrecenzować, a następnie linka do opinii/recenzji podać w komentarzu pod TYM postem. Podsumowanie miesiąca nastąpi 31 stycznia, kiedy to jednocześnie wylosuję rok na kolejny miesiąc.
Chęć udziału w WR należy zgłaszać w komentarzu TUTAJ, podając swój rok urodzenia. Mile widziane "rozpowszechnianie" WR - im więcej uczestników, tym lepiej!
Życzę Wam powodzenia i przyjemnej lektury! :)

niedziela, 30 grudnia 2012

"Twardziel" - Sandra Brown

Wydawnictwo: Świat Książki, 2012.
Liczba stron: 528.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 15.12.2012.
Zakończenie lektury: 18.12.2012.
Moja ocena: 7/10.

Sandra Brown to popularna amerykańska autorka romansów przeznaczonych dla kobiet, a także powieści kryminalnych i historycznych. Ukończyła anglistykę na Texas Christian University. Pierwsze kroki zawodowe stawiała jako modelka i prezenterka telewizyjna. Swoją przygodę z pisarstwem natomiast rozpoczęła w 1981 roku, tworząc książki pod pseudonimem Rachel Ryan, później też jako Laura Jordan, Erin St. Claire, no i pod własnym nazwiskiem. Do tej pory napisała około siedemdziesięciu powieści, z czego zdecydowana większość znalazła się na listach bestsellerów New York Timesa. Łączny nakład jej utworów w trzydziestu trzech językach świata przekroczył siedemdziesiąt milionów egzemplarzy.

Na twórczość Brown miałam ochotę już od dłuższego czasu. Po licznych pochlebnych opiniach dotyczących jej thrillerów, na które natknęłam się w sieci, nie mogło być inaczej, dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja, sięgnęłam po "Twardziela" - typowy kryminał, w którym przewija się wątek romansu, czyli to, co chyba większość czytelniczek lubi. Sama nie mam nic przeciwko takiemu połączeniu gatunków. Utwory tego typu bowiem czyta się lekko, a ponadto nie nudzą. I dokładnie to samo mogę napisać o "Twardzielu", zagadkowej historii z obsesją, prześladowaniem i zabijaniem w rolach głównych.

Dodge Hanley to ponadpięćdziesięcioletni prywatny detektyw, raczej samotny i oschły w stosunku do innych ludzi. Na prośbę ukochanej sprzed lat, Caroline, decyduje się jednak pomóc ich dorosłej już córce, Berry, której grozi niebezpieczeństwo ze strony jej byłego kolegi z pracy, obsesyjnie w niej zakochanego. Przed Dodge'em nie lada wyzwanie - próby złapania niemalże nieuchwytnego przestępcy, odbudowanie dobrych stosunków z Caroline, poznanie córki i przyglądanie się temu, jak podrywa ją przystojny zastępca szeryfa, Ski Nyland. Tymczasem prześladowca Berry w dalszym ciągu jest na wolności. Co gorsza, staje się coraz bardziej nieobliczalny i niebezpieczny. Kim jest ów Oren Starks i dlaczego tak naprawdę obrał sobie za swój cel zamordowanie Berry?

Mimo że za mną dopiero jedna powieść Brown, jestem w stanie stwierdzić, iż posiada ona cechy dobrej pisarki kryminałów - posługuje się prostym językiem, sprawnie i sensownie prowadzi akcję, urozmaicając ją podróżami w przeszłość bohaterów, potrafi utrzymać czytelnika w niepewności i zaskoczyć go. Owo zaskoczenie przypisałabym przede wszystkim zakończeniu "Twardziela", które, niestety, nie do końca mnie przekonało z tego względu, iż wcześniej poszczególne wątki fabuły nie dawały nawet mało wyraźnych wskazówek na to, iż utwór zakończy się w taki sposób, w jaki właśnie się zakończył. Odniosłam wrażenie, że przebieg finału został wymyślony przez autorkę jakby w ostatniej chwili.

Pozytywnym punktem książki są natomiast jej bohaterowie. Na początek - Dodge Hanley, wydawać by się mogło, że nieprzyjemny i irytujący człowiek, ale jeśli go poznać bliżej, można wywnioskować, że to dość fajny, acz trochę w gorącej wodzie kąpany, o specyficznym poczuciu humoru gość. I nie miałabym nic przeciwko, gdyby pojawił się w jeszcze jakimś thrillerze Brown. Kolejna ciekawa postać to Berry, młoda, pozornie niczemu winna kobieta, skrywająca interesujące sekrety dotyczące jej sfery uczuciowej i zawodowej. Podobały mi się jej relacje z matkę, choć od czasu do czasu zdawały się one bardzo komplikować. Podobnie do miłosnych przygód zarówno Dodge'a i Caroline, jak i Berry oraz Ski, nie mogę się przyczepić. I cieszę się, że pod względem uczuciowym perypetie tych bohaterów zyskały taki obraz, jaki sobie wyobrażałam. Na koniec nie można nie wspomnieć o Orenie Starksie, który jest chyba najbardziej zagadkową i szaloną postacią w powieści. Jego działania budzą strach i przerażenie, a jednocześnie potęgują ciekawość wyrażaną w pytaniach typu "jak daleko posunie się ten człowiek?" i "czy w końcu uda się policji go złapać?".

"Twardziel" to niezaprzeczalnie dobry kryminał, ale też nie rewelacyjny. Pomijając kwestię zakończenia, o której wspomniałam już wcześniej, uważam, że temu utworowi zabrakło jakby jeszcze większej siły oddziaływania na czytelnika, jakichś komplikacji, jeszcze większego, szokującego "bum!", po którym odbiorca mógłby powiedzieć "wow, to było to!". Niemniej jednak powieść czyta się szybko i przyjemnie, jest więc doskonałym "zabijaczem" czasu, a co za tym idzie, sposobem na nudę i dobrą rozrywkę. Inne książki Sandry Brown z całą pewnością będę miała w przyszłości na oku.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Świat Książki.

sobota, 29 grudnia 2012

Sprzedam książki!

Rok 2012 dobiega końca, to i porządki w biblioteczce czas zrobić ;).
Sprzedam zatem tanio poniższe książki (ceny od 4zł do 15zł):
Wszystkie książki wysyłam za pośrednictwem Poczty Polskiej, tylko i wyłącznie w formie listów poleconych ekonomicznych i paczek pocztowych ekonomicznych (po przedpłacie, nie za pobraniem)! Koszt wysyłki jest uzależniony od wagi książek, zatem przed zakupem większej ilości książek proszę o kontakt w celu ustalenia tego kosztu!
Jeśli chcecie zobaczyć jakąś książkę "z bliska", również czekam na wiadomość, wówczas zdjęcia podeślę na maila.
Kontakt ze mną - tajus88(at)gmail.com

Catherine Spencer - "Zaczęło się w Portofino", Christina Hollis - "Willa w Prowansji" (Harlequin) - stan: UŻYWANY BDB+; 5zł + 4,50zł przesyłka.
David Morrell - "Łowca" - stan: UŻYWANY DB+; 8,50zł + 7zł przesyłka.
Diana Palmer - "Podwójne śledztwo" (Harlequin); stan: NOWY IDEALNY; 6zł + 4,50zł przesyłka.
Ellen Byerrum - "Zabójcze cięcie" - stan: NOWY IDEALNY/BDB+; 14,50zł + 7zł przesyłka.
Fern Michaels - "Okrutne oskarżenie" - stan: UŻYWANY IDEALNY; 15zł + 5,50zł przesyłka.
Hakan Nesser - "Nieszczelna sieć" - stan: UŻYWANY IDEALNY; 15zł + 5,50zł przesyłka.
India Grey - "Hiszpański arystokrata" (Harlequin) - stan: UŻYWANY BDB+; 4zł + 4,50zł przesyłka.
Irena Matuszkiewicz - "Dziewczyny do wynajęcia" - stan: UŻYWANY BDB+; 15zł + 7zł przesyłka.
Jacek Getner - "Dajcie mi jednego z was" - stan: UŻYWANY BDB; 9zł + 6zł przesyłka.
Jacek Krakowski - "Nikomu nic nie mów" - stan: UŻYWANY BDB+; 5zł + 4,50zł przesyłka.
James Patterson - "Szybki numer" - stan: UŻYWANY BDB+; 14zł + 7zł przesyłka.
James Patterson - "Bikini" - stan: UŻYWANY BDB-; 10zł + 70zł przesyłka.
Jill Barnett - "Nowy początek" - stan: UŻYWANY IDEALNY; 15zł + 5,50zł przesyłka.
Karolina Kubilus - "Serce nie słucha" - stan: UŻYWANY IDEALNY; 10zł + 6zł przesyłka.
Karolina Kubilus - "Zobaczyć tęczę" - stan: UŻYWANY BDB+ (z pieczątką dot. egz. recenzenckiego); 12zł + 5zł przesyłka.
Kim Lawrence - "Przyjęcie w Londynie" (Harlequin) - stan: NOWY IDEALNY; 5zł + 4,50zł przesyłka.
Lisa Jewell - "Po imprezie" - stan: UŻYWANY BDB+ (pieczątka egzemplarza okazowego nieprzeznaczonego do sprzedaży); ODDAM za darmo + 7,50zł przesyłka.
Louise Allen - "Kochanek Lady Felsham" (Harlequin) - stan: UŻYWANY BDB+; 4zł + 4,50zł przesyłka.
Lucy Gordon - "Chińska opowieść" (Harlequin) - stan: NOWY IDEALNY; 5zł + 4,50zł przesyłka.
Marc Levy - "W następnym życiu" - stan: UŻYWANY BDB+; 5zł + 6zł przesyłka.
Marion Lennox - "Lekarz znikąd" (Harlequin) - stan: NOWY IDEALNY; 5zł + 4,50zł przesyłka.
Melanie Milburne - "Powrót do Sewilli", Maisey Yates - "Ślub w Nowym Jorku" (Harlequin) - stan: NOWY BDB+; 6zł + 4,50zł przesyłka.
Ramsey Campbell - "Zły wpływ" - stan: UŻYWANY BDB+; 15zł + 7zł przesyłka.
Robert Harris - "Ghostwriter" - stan: UŻYWANY BDB-; 8,50zł + 7zł przesyłka.
Sandra Brown - "Twardziel" - stan: UŻYWANY IDEALNY; 15zł + 5,50zł przesyłka.
Stephen Coonts - "Zdrajca" - stan: NOWY BDB (zagięty narożnik tylnej okładki); 10zł + 7zł przesyłka.
Tomasz Jamroziński - "Schodząc ze ścieżki" - stan: UZYWANY BDB+; 15zł + 7zł przesyłka.
Urszula Jaksik - "Zaułek szczęścia" - stan: UŻYWANY BDB+; 12zł + 5zł przesyłka.
William Brodrick - "Dzień kłamstwa" - stan: NOWY IDEALNY; 15zł + 7zł przesyłka.
Wojciech Chmielarz - "Podpalacz" - stan: UŻYWANY BDB+; 15zł + 5,50zł przesyłka.

czwartek, 27 grudnia 2012

Stosik grudniowy

Grudzień to miesiąc skromniejszy aniżeli jego poprzednicy, jeśli wziąć pod uwagę ilość premier książkowych, a także moje zdobycze. Nie zmienia to jednak faktu, iż spośród nich da się wyłowić interesujące tytuły, które po lekturze, kto wie, może okażą się zacnymi perełkami? Czas pokaże ;).
Od dołu:
- "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet. Księga I" - Denise Mina, Leonardo Manco, Andrea Mutti - gwiazdkowo-noworoczny prezent od portalu IRKA; ja chwilowo powstrzymam się od lektury tego komiksu, gdyż najpierw chciałabym poznać oryginał historii napisany przez Larssona; a teraz, póki co, postaram się namówić młodszego brata, by sięgnął po ów komiks - być może w ten sposób uda mi się namówić go na częstsze, choć właściwie powinnam napisać w ogóle, sięganie po książki? ;)
- "Złudzenie" - Thomas Erikson - prezent, jak wyżej;
- "Na złym tropie" - Leena Lehtolainen - jak wyżej;
- "Miłość? Bardzo proszę" - Aurelia Es - recenzencka, otrzymana od wydawnictwa Replika;
- "Schodząc ze ścieżki" - Tomasz Jamroziński - recenzencka, otrzymana od wydawnictwa Oficynka;
- "Groza" - Michael Robotham - recenzencka, otrzymana od wydawnictwa Świat Książki;
- "Dom nad morzem" - Santa Montefiore - jak wyżej.

Z powyższego stosu przeczytałam zaledwie jeden tytuł, ten autorstwa Jamrozińskiego. Jak tylko uporam się z zaległą recenzją "Twardziela" Sandry Brown, napiszę i opinię utworu "Schodząc ze ścieżki", po którym, no cóż, spodziewałam się czegoś więcej, i który przerósł mnie, jeśli mogę to tak ująć, swym typowo męskim charakterem. Nie mogę się doczekać lektury "Złudzenia" i pozycji Świata Książki. Jednak czy uda mi się po którąś z nich sięgnąć jeszcze w tym miesiącu? Bardzo w to wątpię. W porównaniu do listopada grudzień był/jest dla mnie miesiącem bardzo kiepskim pod względem ilości wolnego czasu, a spowodowane to było/jest oczywiście okresem przedświątecznym, świątecznym i przedsesyjnym, z czego ten ostatni trochę mnie przeraża ;). No ale nic, nie ma co za dużo narzekać. Wkrótce na moim blogu kolejne recenzje książek, a potem podsumowania, po których będzie można wkroczyć w Nowy Rok ;). Pozdrawiam Was serdecznie i poświątecznie :).

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Świąteczne życzenia

Wokół tak bardzo przyjemny klimat świąteczny, na blogach coraz więcej życzeń, w których można by zaczytywać się bez końca, w związku z tym z tego oto miejsca pragnę podziękować Wam za te wszystkie miłe słowa, które miałam i mam okazję przeczytać, no i Wam również życzyć wszystkiego dobrego! Aby ten świąteczny czas przyniósł Wam mnóstwo radości i przyjemności :). W tym tych książkowych przyjemności od Gwiazdora :D. A Nowy Rok okazał się być bardzo szczęśliwy i pomyślny :).
Do posłuchania jedna z moich ulubionych świątecznych piosenek - Bryan Adams - "Christmas Time".
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!

niedziela, 23 grudnia 2012

"Po imprezie" - Lisa Jewell

Wydawnictwo: Zysk i S-ka, 2012.
Liczba stron: 480.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 14.12.2012.
Zakończenie lektury: 15.12.2012.
Moja ocena: 6/10.

Lisa Jewell to urodzona w 1968 roku popularna pisarka brytyjska, specjalizująca się w lekkiej literaturze kobiecej. Jej nauka i praca po ukończeniu szkoły katolickiej wiązały się przede wszystkim z modą. Gdy pracę straciła, spróbowała swych sił w pisaniu i w 1999 roku zadebiutowała powieścią "Impreza u Ralpha", która szybko stała się bestsellerem. W 2008 roku otrzymała nagrodę Melissy Nathan za "Ulicę Marzeń 31". Do dziś napisała dziewięć książek, a obecnie pracuje nad kolejną.

Po niedawnej lekturze "Imprezy u Ralpha" stwierdziłam, że tak szybko za jej kontynuację się nie zabiorę. Myliłam się jednak. Jakby tego było mało, utwór "Po imprezie", mimo liczących sobie czterystu osiemdziesięciu stron, zajął mi zaledwie dwa dni. Obawiałam się tej książki. Miałam wielką nadzieję, iż okaże się być ciekawsza od swej poprzedniczki, przede wszystkim nie gorsza. I całe szczęście, moje "modły" zostały wysłuchane. Fabuła "Po imprezie" jest już dojrzalsza. Z każdą kolejną stroną robi się coraz bardziej poważnie. Nic dziwnego, w końcu mija jedenaście lat od wydarzeń, w których uczestniczyli młodzi i luzaccy bohaterowie "Imprezy u Ralpha". Przed nimi etap osiągnięcia maksymalnej życiowej dojrzałości, na którą składa się założenie rodziny i odpowiedzialność. Jak się okazuje, dobrnięcie do tego etapu nie jest wcale takie proste - ludzkie losy obfitują przecież w różnego rodzaju pokusy, nudę, niepewność i potrafią płatać niezłe figle.

Jem Catterick i Ralph McLeary poznali się ponad dziesięć lat temu, zakochali się w sobie i stworzyli nieformalny związek oparty na wzajemnej miłości, wzajemnym szczęściu i dwójce dzieci. W ciągu kilku lat ich młodość gdzieś się ulotniła. Przyszła kolej na coś poważniejszego - obowiązki nie tylko w pracy, ale i w domu, obowiązki względem małych dzieci. Dużo gorzej radzi sobie z tym wszystkim Ralph, artysta malarz, który woli ukryć się w swojej pracowni z papierosem w ręku niż uczestniczyć w życiu rodzinnym. Nadmiar obowiązków spada więc na Jem, okrutnie przytłaczając ją zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Kobieta jest świadoma tego, iż jej partner coraz bardziej się od niej oddala, zaczyna się więc gubić i bać o przyszłość ich związku. Oboje zdają sobie sprawę z tego, iż coś między nimi musi się zmienić, nie wiedzą jednak, co dokładnie. Aby spróbować odkryć istotę tego czegoś, Ralph postanawia na tydzień opuścić Londyn i polecieć do Kalifornii, by odwiedzić starego przyjaciela. Zrozpaczona Jem szybko dochodzi do wniosku, że nieobecność chłopaka ma również swoje plusy - nikt przecież nie stanie jej na przeszkodzie, by lepiej poznać tajemniczego Joela, ojca jednej z dziewczynek z przedszkolnej grupy jej córki.

"Po imprezie" to powieść bez wątpienia wciągająca, ale i działająca na nerwy, przynajmniej raz na jakiś czas. Wszystko to za sprawą skomplikowanych losów głównych bohaterów, które wcale nie musiałyby takie być, gdyby nie pełne emocjonalnych zachwiań osobowości postaci. Dla Jem i Ralpha stały związek partnerski z dwójką własnych dzieci, oparty na wzajemnym zaufaniu, na miłości i wierności to nic łatwego i pewnego. Odniosłam wrażenie, że oboje bardzo szybko ulegali emocjom i szukali rozwiązań odbudowania związku dokładnie nie tam, gdzie trzeba. Na przykładzie Ralpha można dostrzec znudzenie partnerką i dziećmi, nawet niechęć wobec jednego z nich, z czym ostatecznie mężczyzna walczy, nawet z pozytywnym skutkiem. "...dziwnie byłoby dojść do końca dni bez zrobienia czegoś tak fundamentalnego, podstawowego i czysto ludzkiego jak prokreacja. Równie dobrze można by umrzeć i nie przeczytać żadnej książki, nie przepłynąć się i nie skosztować świeżych pomarańczy, nie przyciąć paznokci u nóg, nie pokłócić się i nie zakochać. Właściwie to byłoby tak, jakby w ogóle się nie żyło"*. Brak seksu jest niemalże równoznaczny z końcem świata. Gdy w związku źle się dzieje, to co jest najlepsze? Oczywiście romans! Chrapka na kogoś innego, chęć przeżycia jakiejś nowej, ekscytującej przygody miłosnej, oderwanie się od pozornie ponurej rzeczywistości. Jednym zdaniem - pójście na łatwiznę, a przecież obranie tej drogi wiąże się z jeszcze większymi problemami;, są one wręcz nieuniknione.

Kiedy poznałam początkowy tok rozumowania Ralpha, straciłam do niego zaufanie, mając nadzieję, iż Jem okaże się bardziej przytomna i mądrzejsza pod wieloma względami. Nic z tych rzeczy. W końcu zaraz po wylocie chłopaka do Stanów wdała się w niby-romans z niejakim Joelem, który podobno intrygował ją już od jakiegoś czasu. I to jej myślenie typu "ale jestem głupia", "co ja, do cholery, robię?!", wszelkie nic nieznaczące tłumaczenia odnośnie jej osoby, którym wręcz nie mogłam się nadziwić... Po co było to wszystko, skoro Jem i tak musiała się upewnić, czy postępuje właściwie, zapominając na chwilę o partnerze?

Tego rodzaju zawirowania w postępowaniu głównych bohaterów, będące jednocześnie dość obszernym początkiem, prawie pierwszą połową książki "Po imprezie", działały na mnie negatywnie. Wraz z powrotem Ralpha z Kalifornii, która okazała się dla niego niemalże zbawiennym krokiem, nastał taki okres w jego związku z Jem, który, strona po stronie, pochłaniałam bez reszty z wielkim zainteresowaniem. Dopiero samo zakończenie znów trochę mnie zniesmaczyło. Jewell namieszała wokół Jem i Ralpha tak, że chyba bardziej się nie dało. Nie do końca spodobały mi się kreacje tych postaci, ale mimo tego, jacy byli albo nie byli, kibicowałam im, życząc pomyślnego zakończenia związanego oczywiście z odbudową związku na dobre i na złe.

"Po imprezie" to pozycja, która odsłania kulisy związku dwojga ludzi, który w pewnym momencie swego istnienia przeżywa kryzys i traci urok słynnego powiedzenia "I żyli długo i szczęśliwie". Niby to komedia, niby powieść obyczajowa, ale może też zostać odebrana jako swoisty poradnik typu "Czego nie należy robić, ratując swój związek". Borykając się z różnego rodzaju problemami miłosnymi i rodzinnymi, nie można bezczynnie czekać, aż wszystko się wyjaśni i ułoży. Trzeba ingerować w te problemy, najlepiej przemyślanymi krokami, pozwalając jednocześnie, by najbliższe osoby również się do tego przyłączyły. Ucieczka w samotność albo, co gorsze, w towarzystwo obcych, spontanicznie poznanych ludzi, którzy w jakiś sposób nas zauroczyły, nie jest dobrym rozwiązaniem. Podobnie jak poszukiwanie dawnego siebie, co jest w określonych przypadkach wręcz niemożliwe - będąc po czterdziestce, z prawie małżonką i dwójką dzieci na karku, człowiek nie jest w stanie powrócić do beztroskich lat młodości, kojarzących się z conocnymi imprezami na mieście i szaloną, jeszcze niedojrzałą miłością, prawda? Jem i Ralph okrężną drogą stopniowo zaczynają zdawać sobie z tego wszystkiego sprawę, poszukując innego złotego środka mającego uratować ich wspólne szczęście, ale czy aby nie za późno? Jedno jest pewne - ich perypetie do nudnych nie należą. A surowe oko Lisy Jewell, jej swobodny, czasem ironiczny i pikantny jeżyk tylko potęgują fakt, iż od książki trudno jest się oderwać, choć z drugiej strony - arcydzieło to to żadne nie jest.

*s.85

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwo Zysk i S-ka.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

"Zaułek szczęścia" - Urszula Jaksik

Wydawnictwo: Replika, 2012.
Liczba stron: 324.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 08.12.2012.
Zakończenie lektury: 08.12.2012.
Moja ocena: 6/10.

Urszula Jaksik pochodzi z Górnego Śląska. Niegdyś ukończyła bibliotekoznawstwo na Uniwersytecie Śląskim. Zadebiutowała w 1981 roku w czasopiśmie "Płomyk" opowiadaniem dla nastolatków, "Z zapisków młodszego brata". Do roku 2004 zdobyła kilka nagród i wyróżnień, pisząc głównie opowiadania. Jej pierwsza książka natomiast to "Sobotnie popołudnie", która powstała w okolicach 2008 roku. Pasjami autorki są pisanie i fotografowanie. Bardzo lubi też podróżować.

"Zaułek szczęścia" to najmłodsze "dziecko" Jaksik, na dodatek wyróżnione w drugiej edycji Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego "Świat Kobiety" organizowanego przez wydawnictwo Replika. To pierwsza powieść zauważona przez jurorów tego konkursu, po którą miałam okazję sięgnąć. Zwróciła moją uwagę przede wszystkim niesamowicie ciepłą i barwną okładką, no i oczywiście ciekawym opisem, z którego wywnioskowałam, że fabuła utworu nudna być nie może. Na ogół rzadko czytam książki polskich autorów, a te, które już poznałam - w mniejszym lub większym stopniu - trafiły w mój gust. Z "Zaułkiem szczęścia" nie było inaczej.

Julia to starsza pani z dobrego domu, niezwykle dobra i serdeczna, skazana jednak na cierpienie poprzez wyniszczającą ciało chorobę. Ma dorosłego syna, Pawła, który lada moment ukończy studia i wyfrunie z rodzinnego gniazda wraz ze swoją dziewczyną prosto do Stanów Zjednoczonych. Julia czuje się samotna, ale zdaje sobie sprawę z tego, że swoją schorowaną osobą nie może uprzykrzać życia innym ludziom. Aby umożliwić synowi dalszy rozwój zawodowy, decyduje się na zatrudnienie dla siebie opiekunki. Kandydatka przedstawiona przez zaufaną fryzjerkę od razu przypada jej do gustu. Rita to niemłoda już kobieta po przejściach, ledwo wiążąca koniec z końcem, trochę niezdarna, ale za to bardzo pracowita i uczciwa. Zarówno Julia, jak i Rita, nie spodziewają się tego, iż wkrótce obie nie będą potrafiły bez siebie żyć. Ich przyjaźń pozwoli starszej pani pogodzić się z przeszłością, której wspomnienia do najprzyjemniejszych nie należą, a jej opiekunce uporządkować nędzne życie na gruncie nie tylko finansowym, ale i uczuciowym.

Mimo tego, iż książka porusza niełatwe tematy, ma swoisty urok, dzięki któremu przyciąga czytelnika. Czyta się ją bardzo szybko ze względu na niedługie rozdziały, wartką akcję i przyjemny, miły język autorki, choć czasami odniosłam wrażenie, że przybierał on zbyt grzeczną formę, zwłaszcza jeśli chodzi o wypowiedzi bohaterów. Jaksik konkretnie i zwięźle pisze o tym i o tamtym, nie zanudzając odbiorcy rozległymi opisami odbiegającymi od tematu. W Replikowym wydaniu "Zaułka szczęścia" dopatrzyłam się jednak paru literówek, jednego błędu ortograficznego - w słowie "zakrztusiła" - a także odnotowałam brak przecinków w niektórych zdaniach, w których powinny były się one pojawić.

Historia opowiedziana przez Jaksik do banalnych się nie kwalifikuje. O ile wątek niespodziewanej przyjaźni dwóch kobiet dość często pojawia się w literaturze, tak pozostałe wątki związane z głównymi bohaterkami "Zaułka szczęścia" odbiegają od utartych schematów i zaskakują. Szczególnie dwa momenty powieści zapadły mi głęboko w pamięć - pierwszy, dotyczący owianej tajemnicami przeszłości Julii, a drugi, będący praktycznie zakończeniem utworu. Zakończeniem, nie da się ukryć, dość oryginalnym, którego w ogóle się nie spodziewałam, które pozostawiło po sobie pewien niedosyt, ale z drugiej strony też możliwość snucia własnych domysłów.

Postaci wykreowane przez autorkę są barwne i niezwykle rzeczywiste. Podoba mi się sposób, w jaki Jaksik przedstawia relacje panujące między Julią a Ritą, to, jak obie wzajemnie się uzupełniają i pomagają sobie w różnych aspektach codziennego życia. Rita to bez wątpienia osoba bardzo interesująca. Wokół niej tyle się dzieje, że aż nie ma się ochoty przerywać lektury traktującej o jej losach. Co nie do końca mnie przekonało, to to, iż wątek z nią i Natalką rozwinął się zdecydowanie za szybko, w wyniku czego dalsze wydarzenia również minęły w mgnieniu oka. Uważam też, że szerzej mogły zostać opisane perypetie innej bohaterki, niezbyt przeze mnie lubianej, a mianowicie Karoliny, dziewczyny Pawła, która oprócz rozterek miłosnych i zawodowych, boryka się z problemami rodzinnymi.

Tak, grono bohaterów "Zaułka szczęścia" to wielkie wysypisko zarówno problemów, jak i przyjemnych, wartościowych chwil. Czytelnik błądzi pomiędzy miłością, przyjaźnią, dążeniem do celu, cierpieniem i niepewnością przed dniem jutrzejszym. Urszula Jaksik uświadamia nam, że owszem, życie jest niezwykle kruche i pełne niespodzianek, także tych przykrych, ale ważne jest, aby mimo wszelkich przeciwności losu umieć odnaleźć jego dobrą stronę. Dobrą stronę tych niedogodności. Kiedy trzeba, zachować zimną krew i potrafić wybaczyć. Co najważniejsze, pogodzić się z tym, co się stało, lub co się może stać. Kiedy jest okazja, wpuścić do swego serca choć odrobinę ciepła i radości. "Zaułek szczęścia" na przemian smuci, wzrusza i napawa optymizmem. Jest to książka dla każdego ze względu na urozmaiconych wiekowo bohaterów, z którymi odbiorca może się utożsamić, w których może odnaleźć cząstkę siebie lub cząstkę kogoś bliskiego. Zachęcam do jej przeczytania.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję portalowi IRKA.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.

piątek, 14 grudnia 2012

Christmas TAG

A podpatrzyłam na kilku blogach kolejną fajną zabawę i postanowiłam podzielić się z Wami swoimi przemyśleniami na temat zbliżających się świąt Bożego Narodzenia ;). Pozwoliłam sobie jednak na uporządkowanie pytań i dodanie jednego od siebie :).

1) Kiedy zaczynasz przygotowania do Bożego Narodzenia?
Tak ze 2-3 tygodnie wcześniej, kiedy to wpadam w pourodzinowy i przedświąteczny nastrój i szał objawiający się głównie pod postacią świątecznych zakupów, a ściślej rzecz biorąc, pierwszych prezentów dla bliskich. Uwielbiam robić komuś niespodzianki! :) Tydzień przed świętami ogarniam z mamą cały dom, tata zawiesza rozmaite lampki i ozdoby w rozmaitych miejscach domowych i przydomowych, a tuż przed wigilią trwają prace typowo kulinarne, w których prym wiedzie oczywiście mama, bo ja w kuchni na razie kiepsko sobie radzę... ;).

2) Odliczasz dni do świąt?
Prawdę pisząc, to czasami. Trudno jest o nich nie myśleć, ale też nie zaprzątam sobie nimi głowy w każdej sekundzie. Z jednej strony fajnie byłoby mieć już święta, ale z drugiej - wcale mi się do nich nie spieszy, bo szkoda, aby czas uciekł jeszcze szybciej ;).

3) Posiadasz kalendarz adwentowy?
Niestety nie! To już któryś z kolei rok, w którym zapomniałam zaopatrzyć się w taki kalendarz, nad czym strasznie ubolewam... Tak bardzo chciałam przypomnieć sobie frajdę z dzieciństwa, kiedy to rodzice - przeważnie na mikołajki - kupowali mnie i mojemu bratu po kalendarzu z czekoladowymi słodkościami w środku. Kolejne otwieranie okienek było ściśle przez wszystkich przestrzegane. W ciągu jednego dnia mogliśmy zjeść po jednej czekoladce, choć czasami kusiło nas, żeby podglądnąć, jaką figurkę kryje w sobie następne okienko ;). Pamiętam, że najbardziej oczekiwana była zawartość okienka wigilijnego - podwójnego - które mogło skrywać dużą czekoladkę w kształcie Świętego Mikołaja w saniach zaprzężonych w renifery albo taką "oszukaną", bo ukrytą tylko pod jednym skrzydełkiem okienka, głowę Świętego Mikołaja z czekolady, co spotykało się z naszym dużym rozczarowaniem ;).

4) Co najbardziej lubisz w świętach Bożego Narodzenia?
Chyba sam fakt, że są. Nie potrafię nie lubić niczego, co się z nimi wiąże, nawet samych przygotowań. Kolorowe lampki, ozdoby, świąteczny klimat w domu, na ulicach, w radiu, telewizji, Internecie, rodzinne tradycje podczas obchodzenia świąt, dzięki którym uśmiech nie schodzi z twarzy, to tylko niektóre z wielu składników wyjątkowej magii Bożego Narodzenia, którą po prostu uwielbiam :).

5) Jak wygląda Boże Narodzenie w Twoim domu?
24 grudzień: ubieranie choinki z samego rana (ewentualnie dzień wcześniej), ostatnie kuchenne rewolucje, by późnym popołudniem (po wypatrzeniu pierwszej gwiazdki na niebie, jeśli to możliwe) zasiąść do wigilijnej wieczerzy. Potem, przy rozbrzmiewających dźwiękach kolęd i świątecznych piosenek, nadchodzi czas na rozpakowywanie prezentów, no i odpoczywanie. 25 i 26 grudzień: odwiedziny rodzin i znajomych lub u rodzin i znajomych, oglądanie świątecznych filmów, spacerowanie, jeśli pogoda dopisuje, ewentualnie granie w jakieś ciekawe gry w rodzinnym gronie, odpoczywanie, no i jedzenie, jedzenie i jeszcze raz jedzenie ;).

6) Czy masz jakieś tradycje świąteczne?
Tak: ubieranie choinki, ozdabianie domu zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, słuchanie kolęd, rodzinna modlitwa i dzielenie się opłatkiem, późnopopołudniowa wigilijna wieczerza z karpiem na stole, siankiem pod obrusem i pustym miejscem dla wędrowca, "szukanie" prezentów pod choinką" i ich rozpakowywanie, odwiedzanie bliskich.

7) Czy masz jakieś wesołe wspomnienia świąteczne?
Poza beztroskim dzieciństwem i przebierankami za Gwiazdora wujów i dziadków, nie jestem w stanie sobie przypomnieć jakichś konkretnych z tego względu, iż całokształt świąt to dla mnie czas wesoły i wyjątkowy. Ale najweselej jest chyba podczas rozpakowywania prezentów i rodzinnych spotkań :).

8) Jaką będziesz mieć choinkę w tym roku?
Tradycyjnie, od kilku lat, będzie to wysoka i dość grubaśna żywa jodła kaukaska ozdobiona barwami czerwono-złotymi, natomiast na toaletce w moim pokoju zagości sztuczna minichoinka z ozdobami fioletowo-srebrnymi, tak pod kolor pokoju ;).

9) Jaki kolor lampeczek choinkowych lubisz najbardziej?
Lubię, gdy są kolorowe - najlepiej takie drobne, delikatne, no i niemrugające w ekspresowym tempie.

10) Jak wygląda Twój pokój podczas okresu świątecznego?
Oczywiście jest posprzątany na cacy (bo ogólnie to taka bałaganiara trochę ze mnie jest ;)), na toaletce stoi mała choinka, o której pisałam już wcześniej, ewentualnie nad lustrem wisi sznur złotawych ozdób świątecznych, a w oknie fioletowe serwetkowe choineczki.

11) Jaki jest Twój ulubiony zapach świąteczny?
Zdecydowanie mieszanka zapachów wigilijnej wieczerzy.

12) Ulubiony zimowy napój?
Nie ma takiego - zimą pijam zazwyczaj to, co w pozostałe pory roku.

13) Ulubiony zimowy lakier do paznokci?
Nie ma takiego.

14) Jakie są Twoje ulubione filmy świąteczne?
"Kevin sam w domu", "Kevin sam w Nowym Jorku", "W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju", "Świąteczna gorączka" i "Śnięty Mikołaj". Ponadto, może nie świąteczne, ale "zimowe": "Jack Frost" oraz "Psim tropem do domu".

15) Jakie są Twoje ulubione piosenki świąteczne?
Oczywiście polskie kolędy - najlepiej śpiewane przez pojedyncze osoby, nie chóry. Szczególnym sentymentem darzę kolędy w wykonaniu zespołu Kolor - "Gdy się rodziłeś, Panie" to po prostu cudo! :) Ponadto: Wham! - "Last Christmas", Melanie Thornton - "Wonderful dream", Bryan Adams - "Christmas time", Boney M. - "Feliz Navidad", Shakin' Stevens - "Merry Christmas everyone", Boys & Classic - "Świąteczne dni", Skaner - "Gwiazdkowa noc" (ach, to disco polo ;)), no i słynne "Jingle bells" oraz "We wish you a Merry Christmas".

Na koniec pytanie ode mnie:

16) Jakie są Twoje ulubione książki świąteczne lub takie, które z jakiegoś powodu czytasz właśnie w okresie świątecznym?
W moim przypadku takowych nie ma. Mogę napisać tylko tyle, że gdy znajdę jakąś książkę pod choinką, jeszcze tego samego dnia lub następnego zaczynam ją czytać, kończąc, no cóż, w pierwszy albo drugi dzień świąt ;). W dzieciństwie natomiast bardzo lubiłam sięgać po bogato ilustrowane "Cudowne Boże Narodzenie".

Do zabawy zachęcam wszystkich obserwujących i zaglądających na mój blog - naprawdę bardzo przyjemnie czyta się tego rodzaju wypowiedzi :). Pozdrawiam Was bardzo serdecznie!

"Impreza u Ralpha" - Lisa Jewell

Wydawnictwo: Zysk i S-ka, 2001.
Liczba stron: 296.
Rozpoczęcie lektury: 04.12.2012.
Zakończenie lektury: 05.12.2012.
Moja ocena: 5/10.

Lisa Jewell to urodzona w 1968 roku popularna pisarka brytyjska, specjalizująca się w lekkiej literaturze kobiecej. Jej nauka i praca po ukończeniu szkoły katolickiej wiązały się przede wszystkim z modą. Gdy pracę straciła, spróbowała swych sił w pisaniu i w 1999 roku zadebiutowała powieścią "Impreza u Ralpha", która szybko stała się bestsellerem. W 2008 roku otrzymała nagrodę Melissy Nathan za "Ulicę Marzeń 31". Do dziś napisała dziewięć książek, a obecnie pracuje nad kolejną.

Tak naprawdę, już prawie zabierałam się za lekturę utworu "Po imprezie" tejże autorki, ale w ostatniej chwili zorientowałam się, że jest on w pewnym sensie kontynuacją "Imprezy u Ralpha" - najogólniej rzecz biorąc, jedna z par głównych bohaterów z tej powieści pochodzi. Podejrzewam, że świat by się nie zawalił, gdybym po ten debiut literacki Jewell nie sięgnęła. Ba, po jego przeczytaniu jestem wręcz przekonana, że nie miałabym czego żałować. Ale cóż, stało się, przebrnęłam przez niego w miarę szybko, bo do obszernych on nie należy. I co mogę napisać? Mianowicie to, że do lektury "Po imprezie" wcale mi się nie spieszy. Wiem jednak, że prędzej czy później kontynuację "Imprezy u Ralpha" przeczytam, i mam ogromną nadzieję na to, że spodoba mi się ona dużo bardziej.

Fabuła "Imprezy u Ralpha" krąży wokół pewnego londyńskiego domu, a co za tym idzie, jego mieszkańców. Są wśród nich Ralph i Smith - najlepsi przyjaciele po trzydziestce, którzy usilnie pragną znaleźć współlokatora, są też Karl i Siobhan - para, wydawać by się mogło, szczęśliwie żyjąca w nieformalnym związku od piętnastu lat, no i jest też Cheri z ostatniego piętra - piękna i podstępna kobieta, dla której wszyscy mężczyźni tracą głowę. Do Ralpha i Smitha w końcu wprowadza się ktoś nowy - dwudziestosiedmioletnia Jem, która szybko zyskuje sympatię, a nawet coś więcej, obu współlokatorów. Czytelnik poznaje słodko-gorzkie miłosne perypetie poszczególnych bohaterów. Czy tego oni chcą, czy nie, w pewnym sensie są na siebie skazani i ich losy mają to do siebie, że potrafią krzyżować się ze sobą nawet w najmniej oczekiwanych momentach...

Uważam, że to lekka, ale dość płytka książka, przede wszystkim ze względu na to, iż skupia się ona tylko i wyłącznie na kwestiach związanych z miłością, a więc takich jak miłość z zobowiązaniami i bez zobowiązań, seks i zdrada. Autorka, przyglądając się bliżej tej tematyce, słabo wykreowała poszczególne postaci, w wyniku czego sprawiają one wrażenie mało ciekawych. Na domiar złego, nie ma wśród nich takich, które odznaczałyby się porządnym charakterem. Jeden bowiem zdradza, drugi cechuje się odstraszającą powierzchownością, trzecia niby dorosła, a zachowuje się czasami jak naiwne dziecko, czwarta zapatrzona w siebie, by osiągnąć wyznaczony cel, jest w stanie wykorzystać wszystko i wszystkich dookoła, a na dodatek całe grono bohaterów raczej nieudolnie reprezentuje typ "starszej młodzieży", którym to tak w pełni chciałoby być, zatapiając się w przelotnych romansach, przygodnym seksie i narkotykach.

Myślałam, że "Impreza u Ralpha" okaże się być sympatyczną komedią, takim niezobowiązującym odmóżdżaczem, i po części moje domysły były trafne - ta druga część bowiem zgadza się jak najbardziej. Utwór nie wnosi nic nowego, jego treść jest banalna, przewidywalna, a gdzieniegdzie irytująco głupia i szalona. Całe szczęście, że od czasu do czasu wciąga i pozwala czytelnikowi mieć nadzieję na dobre zakończenie. A wiadomo przecież, że w świecie zdrad, tajemnic, kłamstw i braku umiejętności podejmowania właściwych decyzji trudno o dobre zakończenia. Jewell może i bez ogródek pisze o problemach, jakie pojawiają się w mniej lub bardziej skomplikowanych związkach, ale równie dobitnie ukazuje skutki tych problemów, gdy się im nie zapobiega lub w niewłaściwy sposób je rozwiązuje.

"Impreza u Ralpha" nie jest tragicznie złym czy beznadziejnym utworem. Stwierdziłabym raczej, że jest "taki sobie", a i nieco zwariowany, co może czasem działać na nerwy. Gdyby jego bohaterowie byli bardziej dojrzali i odpowiedzialni, podejrzewam, że książka zyskałaby inny, lepszy i ciekawszy klimat, a co za tym idzie, zainteresowałaby mnie dużo bardziej. Nie twierdzę jednak, że na świecie nie mają prawa żyć i funkcjonować ludzie, którzy nie chcą dorosnąć, nie czują potrzeby zawierania jakichkolwiek związków partnerskich i większość czasu spędzają na różnego rodzaju rozrywkach. Po prostu nie intryguje mnie to dostatecznie mocno - czy coś ważnego i istotnego można o tym napisać? Wątpię. Gdyby debiutancka powieść Lisy Jewell miała zostać zekranizowana, wydaje mi się, że powstałaby na jej podstawie kolejna, bezwartościowa komedia młodzieżowa, jakich wiele, zwłaszcza tych produkcji amerykańskiej. Nie będę zatem ani gorąco polecać, ani absolutnie odradzać przeczytania "Imprezy u Ralpha". Jeśli komuś wpadnie ona w ręce, w celach czysto rozrywkowych, można przyjrzeć się jej bliżej, czemu nie? Natomiast usilnie nie szukałabym jej w bibliotece czy księgarni, choć można kupić ją już za parę złotych. Przede mną jednak ważniejsze wyzwanie, a mianowicie lektura książki "Po imprezie", która jest dość obszerna. Liczę na to, że charakteryzuje się ona wyższym poziomem pod względem treści i wciągnięcia, w końcu została napisana aż jedenaście lat po swojej poprzedniczce.

wtorek, 4 grudnia 2012

"Nowy początek" - Jill Barnett

Wydawnictwo: Świat Książki, 2012.
Liczba stron: 304.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 27.11.2012.
Zakończenie lektury: 03.12.2012.
Moja ocena: 5/10.

Jill Barnett jest jedną z najpoczytniejszych amerykańskich autorek powieści obyczajowych i romansów. Jej pierwsza książka została opublikowana w 1990 roku i natychmiast znalazła się na liście bestsellerów. Pierwsze utwory pisarki były typowymi romansami historycznymi, których akcja toczyła się najczęściej w średniowiecznej Anglii i dziewiętnastowiecznej Ameryce. W 1995 roku zmarł mąż Barnett, ale mimo trudnej sytuacji, w jakiej się ona znalazła, zdołała kontynuować swoją karierę literacką. Do tej pory napisała ponad piętnaście powieści, które zostały przetłumaczone na dziewiętnaście języków i wydane w nakładzie ponad siedmiu milionów egzemplarzy.

Także w Polsce ukazało się kilkanaście utworów tej pisarki. Ale mimo tego i popularności Barnett, nigdy wcześniej o niej nie słyszałam. Dlatego gdy tylko "Nowy początek", z przyciągającą wzrok szatą graficzną, znalazł się wśród pozycji wydawanych przez Świat Książki, od razu się nim zainteresowałam. Opis ze skrzydełka okładki zdradził mi dużo - historia o kobiecie w średnim wieku, która traci męża i musi sobie z tym poradzić, wpuszczając do swego serca innego mężczyznę? Brzmi dość banalnie, prawda? Ale tego samego o treści książki nie można napisać. Czy ta niebanalność przypadła mi do gustu? O tym za chwilę...

March i Mike Cantrellowie to małżeństwo idealne. Miłość, jaka połączyła ich jeszcze w latach sześćdziesiątych, zdołała przetrwać trzydzieści lat. Zapewne przetrwałaby dłużej, gdyby nie fatalny wypadek samochodowy, w którym pewnego dnia ginie Mike. Zrozpaczona i zdezorientowana March zostaje sama, mając na głowie dzieci nie tylko te dorosłe, które założyły już własne rodziny, ale też te dorastające, a oprócz tego dobrze prosperującą firmę, którą zarządzał przede wszystkim mąż bohaterki. Mimo licznej, nadopiekuńczej rodziny, March z dnia na dzień czuje się coraz bardziej samotna. W żaden sposób nie potrafi pogodzić się ze śmiercią ukochanego Mike'a ani o nim zapomnieć. Problemy, z jakimi borykają się jej bliscy, tylko potęgują siłę wspomnień o zmarłym, czyniąc jego postać jeszcze bardziej wyraźną, nawet w błahych momentach codziennego życia March. Czy kobiecie uda się pogodzić z własnym losem, nie popadając w szaleństwo? Czy poradzi sobie z tym ciężarem niesprawiedliwości, który tak nagle spadł na jej barki? A ponadto - czy będzie w stanie wykrzesać z siebie choć odrobinę miłości dla kogoś innego? Kogoś, kto mógłby zająć miejsce u jej boku, miejsce Mike'a?

"Nowy początek" to powieść złożona z trzech części, z których pierwsza ukazana jest z perspektywy osoby trzeciej i opowiada o młodości March i Mike'a, a następnie w skrócie o ich kolejnych latach szczęśliwego małżeństwa. W częściach drugiej i trzeciej wydarzenia przedstawia główna bohaterka - w drugiej przechodzi ona najgorszy etap swojego życia, tkwiąc w żałobie, której końca prawie nie widać, a w trzeciej postanawia wreszcie wziąć się w garść, doprowadzając do ładu nie tylko swoje zaniedbane ciało, ale też duszę i uczucia. Co muszę przyznać Barnett, to to, iż posługuje się ona niezwykle barwnym językiem. Wydaje mi się, że nie jest łatwo pisać o uczuciach, a jednak ta amerykańska pisarka doskonale wie, jak to robić. Czy w czasie tworzenia tej książki kierowała się swoimi przeżyciami, kiedy to - tak jak March - musiała pogodzić się ze śmiercią męża? Być może. Tak, jej styl pisarski nie jest zwyczajny. Dzięki niemu utwór uzyskał charakter jakby długiego opowiadania, w którym przeważają rozległe opisy - opisy przeszłości i myśli bohaterów. Opisy, które, niestety, bardzo często po prostu mnie nudziły.

"Jest taka samotność, która pojawia się wraz ze stratą, osamotnienie, które ogarnia człowieka i sprawia, że ma się wrażenie dryfowania przez nas niczym balonik napełniony helem, bez nikogo, kto trzymałby sznurek"*. Śmierć kogoś bliskiego, kogokolwiek to nie jest temat, o którym można pisać i mówić bezproblemowo czy z uśmiechem od ucha do ucha. Przecież to strata, o której pamięć nigdy nie zaniknie, prawda? Smutek, żal, rozpacz. Miałam nadzieję, że "Nowy początek" nieco bardziej optymistycznie ukaże problem, z którym każdy z nas miał do czynienia lub prędzej czy później będzie musiał mu stawić czoło. Tymczasem było wręcz przeciwnie i z każdą kolejną stroną powieści moje przygnębienie rosło. Nie twierdzę, że March Cantrell nie miała prawa przeżywać żałoby tak, jak to robiła. Nie umiem przecież postawić się na jej miejscu i wyobrazić sobie sytuacji, w jakiej się znalazła. Poza tym śmierć kogoś bliskiego zupełnie inaczej wpływa na różne osoby. Jedni potrafią pogodzić się ze stratą bardzo szybko, a inni potrzebują na to nawet kilku lat. Nie spodobało mi się jednak to, jaki obrót przybrały sprawy w ostatniej części "Nowego początku".

Nie chciałabym zdradzić zbyt wiele, ale wręcz nie mogę się powstrzymać, by nie wspomnieć o tym i owym, dlatego jeśli zależy Ci na dogłębnym poznaniu tego utworu poprzez sięgnięcie po niego, drogi czytelniku, przerwij lekturę tego akapitu recenzji. Tymczasem, wracając do wspomnianej trzeciej części - stwierdzam, iż wszystko potoczyło się zbyt szybko, sprawnie i gładko. Nie przemówił do mnie fakt, iż pogrążona w rocznej rozpaczy March w ciągu zaledwie kilku dni od poznania pewnego mężczyzny, zakochała się w nim i wskoczyła mu do łóżka. Spragniona miłości fizycznej? W porządku, mogę przymknąć na to oko, ale, najogólniej rzecz biorąc, charakter końcowego przebiegu wydarzeń zrzuciłabym na karb braku pomysłowości Barnett. Także epilog książki pozwolił mi pomyśleć, iż wyobraźnia autorki się poddała, dlatego ona sama zapragnęła zakończyć powieść nagle, a na dodatek wręcz cukierkowo i do bólu banalnie.

Jestem osobą bardzo wrażliwą, ale "Nowy początek", choć tematycznie smutny i melancholijny, sprawił, że zdołałam uronić kilka skąpych łez nie dzięki postaci głównej bohaterki, lecz członkom jej rodziny, których wątki, mniej lub bardziej rozbudowane, niosą ze sobą mnóstwo emocji, począwszy od żalu, przez złość i irytację, aż po radość. Rodzina Cantrellów to zbiorowisko kontrastów pod wieloma względami, przede wszystkim w kontekście charakteru i osobowości. Dla przykładu, nie mogłam polubić Molly, poważnej i upartej córki March, ale podobały mi się jej relacje z ojcem i stosunek do niego, nawet po jego śmierci. Co najbardziej utkwiło mi w pamięci, to powiedzenie Mike'a związane z piórkami i dotyczące zmarłych, które zdradził w sekrecie swej córce, a które ona wzięła sobie głęboko do serca. Dla takich, niemalże magicznych, fragmentów warto było przeczytać utwór Barnett. Szkoda jednak, że było ich tak niewiele. No, przynajmniej moim zdaniem.

"Nowy początek" to napisana ładnym językiem opowieść o rodzinie, stracie, miłości i innych uczuciach. O radzeniu sobie z troskami i problemami, które pojawiają się w życiu każdego z nas prawie że bezustannie, bo na różnych płaszczyznach - w domu, w pracy, ale także w sferze uczuciowej. Jill Barnett stara się udowodnić czytelnikowi, że nawet po tak wielkiej zmianie, jaka zachodzi w człowieku po śmierci kogoś, kogo bardzo kochał, "można zakochać się w kimś innym. Jest wtedy inaczej (...) nowa miłość różni się od dawnej miłości (...) Chociaż nie jest wcale słabsza. Ani mniej głęboka. Ale jest też prawdziwa tajemnica, prawdziwy cud, który jej dotyczy: każda miłość jest pierwsza"**. Czy warto wierzyć w przeznaczenie? Chyba tak, tym bardziej, jeśli potrafi ono zgotować nam taką niespodziankę, dzięki której nasze życie raz jeszcze ulegnie zmianie, tym razem tylko i wyłącznie na lepsze.

*s.150
**s.304

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Świat Książki.

niedziela, 2 grudnia 2012

Na co polować w grudniu...

...czyli wybrane NOWOŚCI  i  WZNOWIENIA książkowe grudnia:

"Florystka" - Katarzyna Bonda.
Wydawnictwo: Videograf.
Data wydania: 04.12.2012.

Kolejna powieść z cyklu o Hubercie Meyerze - policyjnym psychologu, który pomaga śledczym, tworząc profile psychologiczne nieznanych sprawców przestępstw.
Hubert Meyer popełnił błąd w profilu i porzucił pracę w policji. Stary przyjaciel prosi go o pomoc w przesłuchaniu młodej kobiety, w związku z zaginięciem jej 9-letniej córki. Policjanci próbują łączyć tę sprawę z bestialskim zabójstwem 11-letniego Amadeusza, którego matka jest szanowaną w mieście florystką. Okazuje się, że była ona ostatnią osobą, która widziała Zosię żywą. Florystka początkowo pomaga w poszukiwaniach, ale gdy ciało dziecka odnajduje się na tym samym cmentarzu, gdzie pochowano Amadeusza, staje się główną podejrzaną.

"Edukacja Kopciuszka" - Gina L. Maxwell.
Wydawnictwo: Amber.
Data wydania: 04.12.2012.

Lucie Miller jest świetna w pracy i do niczego w życiu uczuciowym. Nie wydaje się sobie atrakcyjna. Brak jej tego czegoś, co sprawia, że mężczyźni oglądają się za kobietą. Reid Andrews to bożyszcze ringu, mistrz mieszanych sztuk walki, twardy fighter, a w głębi duszy… wrażliwy artysta. Za dwa miesiące stanie do swojej najważniejszej walki o mistrzostwo Ameryki – pod warunkiem, że wyleczy kontuzję. Jego terapeutką ma być Lucie. Ale ona sama też potrzebuje profesjonalnej pomocy. Rozpaczliwie chce zwrócić na siebie uwagę przystojnego ortopedy, w którym się kocha. Reid proponuje jej układ: ona pomoże mu odzyskać mistrzowską formę, a on nauczy ją sztuki
uwodzenia. Tak rozpoczyna się edukacja Kopciuszka…

"Kobieta" - Jack Ketchum, Lucky McKee.
Wydawnictwo: Replika.
Data wydania: 04.12.2012.

Kobieta, ostatnia z plemienia kanibali, jest dzika. Christopher Cleek jest dobrze sytuowanym prawnikiem z modelową rodziną, który ją schwytał, uwięził i postanowił ucywilizować. Jego cyniczny sadyzm kontra jej pierwotne instynkty. 
I jej prosta filozofia: pożywienie wtedy jest wartościowe, gdy ma świadomość bycia pożywieniem. A któż jest bardziej świadomy niż człowiek… Kto zwycięży w tym starciu?

"Miłość? Bardzo proszę" - Aurelia Es.
Wydawnictwo: Replika.
Data wydania: 04.12.2012.

Szyszka (oficjalnie: Urszula) miała w życiu zdecydowanie więcej pecha niż szczęścia. Zawsze jednak mogła liczyć na współlokatorów kamienicy przy ulicy Krzywej: przyszywaną babcię Julię, emerytowanego księdza Franciszka, Młodego Franka, Marcela i Sebastiana. Dzięki ich wsparciu Szyszka ukończyła studia graficzne i rozpoczęła nowe życie. Los w końcu się do niej uśmiechnął, zsyłając pod jej drzwi Adama – miłość życia. Wspólna sielanka nie trwa jednak długo. Pewnego dnia mężczyzna niespodziewanie znika, a na progu mieszkania Szyszki pojawia się tajemnicza kobieta. Co łączy ją z Adamem? Czy Szyszka znajdzie w sobie siłę, by stawić czoła kolejnym problemom? Czy uda jej się ponownie spotkać ukochanego?

"Groza" - Michael Robotham.
Wydawnictwo: Świat Książki.
Data wydania: 05.12.2012.

Samobójstwo czy jednak morderstwo? Naga kobieta w czerwonych pantoflach balansuje na gzymsie mostu. Nie reaguje na argumenty negocjatora, nie odrywa od ucha komórki i skacze w otchłań. Wkrótce w parku zostają odnalezione nagie zwłoki drugiej ofiary, przywiązane do drzewa z komórką przy nogach. Obie zadbane, zamożne, koleżanki z klasy, matki... Zbieg okoliczności? Gdzie jest klucz do rozwiązania tej zagadki? Rozpoczyna się skomplikowane śledztwo, ale nawet gdy zostaje zaatakowana kolejna kobieta, morderca pozostaje niewykryty. Policja, psycholog kliniczny i nieuchwytny psychopata, który zabija przez komórkę.

"Pieśń kolibra" - Ana Veloso.
Wydawnictwo: Świat Książki.
Data wydania: 05.12.2012.

Lua od zawsze była niewolnicą, służącą córki właściciela plantacji trzciny cukrowej. Nigdy nie znała swoich rodziców, nie miała praw, nie mogła decydować o swoim losie, ale miała jedną tajemnicę, której pilnie strzegła - umiała czytać i pisać. Dlatego właśnie ją stara Imaculada poprosiła o spisanie historii swojego życia. Imaculada budziła lęk u wszystkich, bo przybyła do Brazylii z Afryki, bo pielęgnowała odwieczne zwyczaje swoich przodków, bo była inna... Jej opowieść ma zaskakujący wpływ na życie młodej Lui. Dzięki niej dziewczyna decyduje się na ucieczkę, by połączyć się z ukochanym, dzięki niej walczy o swoją wolność, dzięki niej ma szansę pomóc innym podobnym do niej.

"Dom nad morzem" - Santa Montefiore.
Wydawnictwo: Świat Książki.
Data wydania: 05.12.2012.

Co może łączyć dziewczynkę z toskańskiej wioski i dojrzałą kobietę, właścicielkę podupadającego hoteliku, której przeszłość owianą jest mgłą tajemnicy? Florina miała naście lat i wielkie marzenia. Lubiła zaglądać przez rozpadający się mur, otaczający znajdującą się opodal jej wioski rezydencję. Wyobrażała sobie, że kiedyś zamieszka w takim miejscu. Nie udało się, ale z synem właściciela połączył ją krótki i owocny romans. Wiele lat później w Anglii Marina, chcąc ratować swój hotel, zatrudnia młodego malarza, by udzielał gościom lekcji rysunku. Między artystą a jej pasierbicą rodzi się namiętność. Ale pojawienie się malarza zmieni życie całej rodziny Mariny, zwłaszcza jej samej...

"Zamieć śnieżna i woń migdałów" - Camilla Läckberg.
Wydawnictwo: Czarna Owca.
Data wydania: 05.12.2012.

Opowiadanie utrzymane w konwencji najlepszych kryminałów Agathy Christie
Na tydzień przed świętami Bożego Narodzenia młody policjant Martin Mohlin jedzie na wyspę Valön, by poznać rodzinę swojej narzeczonej. Uroczysta kolacja przeradza się jednak w dramat –niespodziewanie na ziemię osuwa się martwy senior rodu i najbogatszy członek rodziny Liljecronas – Ruben. Martin nie ma wątpliwości, że doszło do morderstwa. Sytuacja jest tym bardziej niebezpieczna, że z powodu zamieci śnieżnej nie można wydostać się z wyspy. Uwięzieni w domu goście czują na plecach oddech śmierci…

"Lot nad kukułczym gniazdem" - Ken Kesey.
Wydawnictwo: Albatros.
Data wydania: 07.12.2012.

McMurphy, szuler, dziwkarz i zabijaka, udaje wariata, żeby się wykpić od odsiadywania wyroku. Pobyt w szpitalu psychiatrycznym jawi mu się jako dobry żart do chwili, kiedy się dowiaduje, że nie odzyska wolności, dopóki nie uznają go za 'wyleczonego'. Decyzja należy do Wielkiej Oddziałowej, z pozoru uosobienia słodyczy i dobroci, w rzeczywistości sadystki znęcającej się nad pacjentami. McMurphy, który dotąd buntował przeciwko niej chorych, nagle zaczyna rozumieć, że musi ukorzyć się przed nią, jeśli chce opuścić szpital. Ale czy gotów jest dać się pokonać bezdusznemu Kombinatowi, który złamał tyle istnień ludzkich?

"Zapora" - Hubert Hender.
Wydawnictwo: Oficynka.
Data wydania: 14.12.2012.

Na dolnośląskiej zaporze w Pilchowicach pewien wędkarz nocą znajduje zmasakrowane zwłoki kobiety. Widok jest tak wstrząsający, że nawet najbardziej doświadczeni policjanci z Jeleniej Góry z trudem ukrywają przerażenie. Jak się okazuje, to dopiero początek makabrycznej serii zabójstw, a każde kolejne znalezione ciało budzi coraz większy lęk i panikę mieszkańców okolicznych miejscowości. Co jeszcze może wydarzyć się tej jesieni?

"Kto wiatr sieje" - Virginia C. Andrews.
Wydawnictwo: Świat Książki.
Data wydania: 27.12.2012.

25 urodziny to bardzo ważny moment w życiu Barta. Zgodnie z wolą babki tego dnia stanie się on właścicielem rodzinnej posiadłości. Na jubileuszowe przyjęcie zjeżdża się cała rodzina. Pojawiają się Cathy i Chris, a także rodzeństwo Cindy i Jory z żoną Melodie. W posiadłości jest też dawno uznany za zmarłego wujek Joel. Spotkanie nie przynosi jednak nikomu nic dobrego. Dla rodziców Barta wizyta w Foxwort Hall wiąże się z traumatycznymi przeżyciami, jest wspomnieniem trzech lat, które jako dzieci spędzili uwięzieni na strychu rezydencji. Jory ulega poważnemu wypadkowi, który na zawsze zmieni jego życie, a cienie przeszłości próbują dosięgnąć następnego pokolenia...

Wreszcie nastał miesiąc, w którym dość ubogo prezentują się nowości wydawnicze ;). Każda z powyżej zaprezentowanych książek wydaje się być interesująca i chciałabym poznać ich treść. "Miłość? Bardzo proszę" zawita u mnie już wkrótce, mam nadzieję, że tak samo będzie z "Zaporą", której premiera została przeniesiona na grudzień, a jeszcze w listopadzie wydawnictwo obiecało mi ją podesłać. Tak na marginesie, część z tych nowości wychodzi 5 grudnia, dokładnie w moje urodziny - muszę przyznać, że przyjemne byłyby z nich urodzinowe prezenty :D. Kto wie, może uda mi się którąś z nich jakoś skombinować ;). Widzicie tu coś dla siebie?

sobota, 1 grudnia 2012

Podsumowanie listopada

Listopad to kolejny miesiąc, który minął w mgnieniu oka. Nic dziwnego - myśli krążą już wokół świąt Bożego Narodzenia, mamy tę świadomość, że niedługo nadejdzie Nowy Rok, więc czas pędzi jak oszalały. Jeśli chodzi o miniony miesiąc pod względem czytelniczym, muszę przyznać, że był on miesiącem wyjątkowym. Rezultaty przerosły moje najśmielsze oczekiwania - mogłam sobie pozwolić na częste czytanie książek, gdyż w grudniu będzie to chyba niemożliwe - kłania się sesja, a i pracę magisterską czas rozpocząć pisać (gdy tylko uporam się z problemami dotyczącymi promotorów, które zaatakowały mnie dosłownie z dnia na dzień :(...). Listopad był wyjątkowy także pod jeszcze jednym względem - nie tak dawno przecież mój blog obchodził pierwsze urodziny, co przyjęłam z ogromnym entuzjazmem, rzecz jasna :). Jak dla mnie, reszta roku mogłaby być równie udana jak ten miesiąc ;).
Poniżej w skrócie efekty minionego miesiąca:
1) Liczba przeczytanych książek - 14 (+ 15. rozpoczęta), czyli 4724 strony:
- najlepsza książka - "Krąg" - Mats Strandberg, Sara B. Elfgren (8/10)
- najsłabsza książka - "Pięćdziesiąt twarzy Greya" - E.L. James (2/10)
2) Liczba zrecenzowanych książek - 14.
3) Liczba książek, które zawitały w mojej biblioteczce - 15:
- otrzymane do recenzji - 13;
- sprezentowane - 1;
- kupione - 1.
4) Liczba wyświetleń bloga - 4281.
Co ogromnie mnie zaskoczyło, to fakt, iż blog tajus czyta... był w listopadzie bardzo często przez Was odwiedzany - w porównaniu z październikiem liczba jego wyświetleń wzrosła ogromnie :). Bardzo Wam dziękuję, że ciągle tutaj wpadacie, i że przybywa coraz więcej czytelników! Jutro tradycyjnie zaprezentuję wybrane nowości książkowe grudnia, a tymczasem uciekam na niby-imprezkę andrzejkową - najwyższy czas, aby odstresować się po działającej na nerwy uczelni ;). Pozdrawiam Was serdecznie - do jutra! :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...