poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Stosik kwietniowy

Skromne zdobycze z kończącego się właśnie miesiąca:


Od dołu:
- "Drapieżca" - Terri Blackstock - wygrana w konkursie recenzenckim organizowanym przez Syndykat Zbrodni w Bibliotece. Recenzja TUTAJ;
- "Kontrakt Paganiniego" - Lars Kepler - jak wyżej;
- "Nieugięty" - Sam Millar - jak wyżej; recenzja TUTAJ.

Jak widać, jeszcze tylko "Kontrakt Paganiniego" z tego stosiku czeka na przeczytanie, ale zastanawiam się, czy nie zdobyć najpierw pierwszej części autorstwa Keplera, czyli "Hipnotyzera". Ze względu na stan finansowy, w jakim aktualnie się znajduję, udaje mi się powstrzymywać od książkowych zakupów, ale mam nadzieję, że w najbliższych miesiącach się to zmieni ;).
A tak przy okazji, życzę wszystkim wspaniałej majówki, zarówno pod względem pogodowym, jak i rozrywkowym :). Pozdrawiam z gorących okolic Poznania!

czwartek, 26 kwietnia 2012

"Zabójcze umysły" ("Criminal Minds")

"Zabójcze umysły" to jeden z amerykańskich seriali kryminalnych, które cieszą się dużą popularnością na całym świecie. Jeśli o mnie chodzi, uważam, że oglądam mnóstwo seriali zagranicznych, ale praktycznie żadnego kryminalnego, choć jestem wielką fanką tego gatunku, zarówno jeśli chodzi o film, jak i książkę. Zachęcona przez portal Zbrodnia w Bibliotece, który od jakiegoś czasu promuje i patronuje książce Maxa Allana Collinsa, "Zabójcze umysły: Ostre cięcie", postanowiłam zapoznać się z serialem, na którym została ona oparta. Parę dni temu zaplanowałam sobie, że na razie obejrzę pierwszy odcinek pierwszego sezonu. Dzisiaj jestem po emisji odcinka szesnastego. I ciągle czuję niedosyt. "Zabójcze umysły" to serial, który wciąga ogromnie. Jestem wręcz zrozpaczona - to przecież kolejny tytuł, który w najbliższych tygodniach zabierze mi mnóstwo czasu...

Każdy jego odcinek przedstawia inną historię. Historię morderstwa, gwałtu, porwania, podpalenia, zamachu i innych podobnych sytuacji, rozwiązanie których leży w rękach grupy agentów FBI. Nie jest to jednak zwykła grupa dochodzeniowa, kryminalna. Jej członkowie bowiem należą do Jednostki Analizy Behawioralnej, czyli zajmują się profilowaniem nawet najgroźniejszych przestępców. Sięgając w głąb behawiorystyki i wiktymologii, wczuwają się w ich role, by zrozumieć ich postępowanie i przewidzieć ich następny krok. Profilerzy FBI odznaczają się fantastyczną współpracą, rozległą wiedzą i dużą sprawnością fizyczną. Aż chciałoby się dołączyć do ich grupy i być tak dobrym jak oni.


Każdy z tych agentów FBI jest inny, ale nie ma wśród nich takiego, którego nie dałoby się nie lubić. Dla przykładu, Jason Gideon zaskakuje swoimi doświadczeniami i logicznym myśleniem, Aaron Hotchner imponuje umiejętnością zachowania zimnej krwi i niewzruszoną postawą, a Spencer Reid zachwyca swoją niemającą końca wiedzą, co niejednokrotnie prowadzi do zabawnych dialogów i sytuacji.

W "Zabójczych umysłach" jest wszystko, czego potrzeba dobremu kryminałowi. Jest napięcie, szybka akcja, tajemnica i mnóstwo istotnych i ciekawych informacji z zakresu kryminologii i nie tylko. Jest strach, przerażenie, niedowierzanie, ale tę wzruszenie i szczypta dobrego humoru. Czy cykl powieści opartych na serialu okaże się równie dobry i zaskakujący? Mam wielką nadzieję, że tak. 18 kwietnia 2012 roku miała miejsce premiera pierwszej części tej serii. Więcej na ten temat można przeczytać TUTAJ.

Jestem ogromnie ciekawa książkowej wersji "Zabójczych umysłów", a Wy? Mieliście może okazję przeczytać powyższą powieść? A może oglądacie serial, którego emisja trwa po dziś dzień? Jeśli tak, jakie są Wasze wrażenia i przemyślenia na ten temat?


środa, 25 kwietnia 2012

"Pretty Little Liars. Kłamczuchy" - Sara Shepard

Wydawnictwo: Otwarte, 2011.
Liczba stron: 288.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 22.04.2012.
Zakończenie lektury: 24.04.2012.
Moja ocena: 8/10.

Sara Shepard to amerykańska pisarka, która zyskała popularność dzięki książkom z serii "Pretty Little Liars", inspirowanej własnymi przeżyciami szkolnymi. Zanim poświęciła się pisarstwu, chciała zostać gwiazdą opery mydlanej, filmowcem, genetykiem i redaktorem magazynu o modzie. Jej powieści należą do obyczajowych i przygodowych z domieszką thrillera. Chętnie sięgają po nie nie tylko czytelnicy, ale i twórcy filmowi.

Na podstawie serii "Pretty Little Liars" powstał serial, który cieszy się ogromną popularnością w wielu krajach, przede wszystkim wśród tej młodszej części odbiorców. Od razu zaznaczam więc, że i ja należę do fanów tego serialu, w Polsce od niedawna znanego pod tytułem "Słodkie kłamstewka". Jestem z nim praktycznie na bieżąco, więc treść książek nie będzie dla mnie obca, a i nie zaskoczy tak bardzo, jak bym tego chciała. Dlatego nie lubię w pierwszej kolejności oglądać filmu czy serialu, a dopiero potem czytać książkę. Ale gdy zaznajomiłam się ze "Słodkimi kłamstewkami", nie miałam pojęcia, że w naszym kraju zostanie wydana seria powieści, na podstawie której zostały nakręcone...

"Pretty Little Liars. Kłamczuchy" to pierwsza część przygód Arii Montgomery, Spencer Hastings, Emily Fields i Hanny Marin, które mają miejsce w Rosewood, niewielkim miasteczku amerykańskim. Kiedyś było idealnie. No, może prawie idealnie. Aria, Spencer, Emily i Hanna przyjaźniły się z Alison DiLaurentis, osobą, którą znali wszyscy. Którą chciała być każda dziewczyna. Z którą chciał być każdy chłopak. Wydawać by się mogło, że Ali była pod każdym względem perfekcyjna, ale nie była to prawda. Między przyjaciółkami zdarzały się sprzeczki, wzajemne złośliwości, ale mimo to ufały sobie i powierzały największe sekrety. W ten sposób przyjaźń trwała wiele lat. Do dnia, w którym po niezbyt udanym wieczorku Alison zniknęła bez śladu. Nikt nie miał pojęcia, co się z nią stało. Trzy lata później większość mieszkańców Rosewood uważa dziewczynę za zmarłą, choć nigdy nie znaleziono jej ciała. Już nic nie jest takie samo. A chyba najbardziej zmieniły się Aria, Spencer, Emily i Hanna, których przyjaźń nie zdołała przetrwać. Każda z nich poszła w inną stronę, nie spodziewając się, że po tych trzech latach wydarzy się coś, co znów zbliży je do siebie, może nawet bardziej niż kiedyś.

Sara Shepard pisze bardzo lekkim i prostym jeżykiem. W książce jest dużo dialogów i opisów, które mają za zadanie jak najdokładniejsze przedstawienie czytelnikowi postaci i fabuły. Poszczególne niedługie rozdziały ukazują naprzemiennie historie każdej z czterech bohaterek. Czytelnik dowiaduje się, jak te postaci wyglądają, jakie mają charaktery, jak spędzają wolny czas, w jakie kłopoty się pakują, o jakich wydarzeniach z przeszłości nie potrafią zapomnieć, kim są ich rodziny i znajomi. Dziewczyny diametralnie różnią się od siebie, więc z utworu można wyciągnąć naprawdę wiele ciekawych wniosków i informacji na ich temat.

Po trzech latach od tajemniczego zaginięcia Alison nastaje czas wielkich zmian w życiu Arii, Spencer, Emily i Hanny. Czas, w którym pojawiają się nowe twarze zarówno przyjaciół, jak i wrogów. Czas niedalekiej dorosłości. Czas, w którym sekrety z przeszłości zaczynają coraz bardziej się uwidaczniać. I to w sposób mrożący krew w żyłach. Bohaterki bowiem otrzymują różne sms-y i maile o treściach, które znać mogła tylko Ali. Albo nawet nikt. Jak na ironię, każda z tych wiadomości zawiera podpis "A.", co kojarzy się jednoznacznie.

Nie chcę zdradzać zbyt wiele szczegółów, tym bardziej, że pierwsza część serii "Pretty Little Liars" skupia się na codzienności bohaterów, a więc raczej zwyczajnych rzeczach i czynnościach. Przedstawia dokładnie to, co zaledwie jeden - pierwszy - odcinek "Słodkich kłamstewek". Jest napięcie, są intrygujące zwroty akcji, czytelnik z każdą stroną książki dowiaduje się czegoś nowego. Co bardzo ważne - nie ma szans na to, aby podczas lektury choć przez chwilę się nudzić. Wszystko dzieje się szybko i sprawnie, więc niecałe trzysta stron utworu mija w mgnieniu oka.

Dla mnie wielkim minusem była moja własna strata przyjemności czytania książki Shepard, wynikająca, jak już wcześniej wspomniałam, ze znajomości serialu. Moim zdaniem serial jest świetny. Jestem pewna, że gdyby nie on, to samo powiedziałabym o wersji książkowej, którą i tak odebrałam jako dobrą. Starałam się skupić tylko na niej, ale nie było to łatwe, gdy różnice pomiędzy nią a serialem były czasami dość duże, a przed oczami ciągle miałam aktorów wcielających się w postaci stworzone przez pisarkę. Mam jednak nadzieję, że kolejne części "Pretty Little Liars" zaskoczą mnie bardziej. Jestem świadoma tego, że nie pamiętam wszystkiego, o czym traktowały pierwsze odcinki serialu. Może w pozostałych książkach pojawią się znacznie bardziej odbiegające od nich fragmenty?

Ogólnie rzecz biorąc, uważam, że Sara Shepard stworzyła coś bardzo oryginalnego. I bardzo fajnego. "Pretty Little Liars" to pomieszane z poplątanym. Jest przygoda, jest komedia, jest dramat i sensacja. A przy tym mnóstwo zagadek i ciekawych sytuacji związanych z perypetiami nastolatek, którym niewiele brakuje do tego, by wkroczyć w dorosłość. "Pretty Little Liars. Kłamczuchy" to lekka, niewymagająca, ale z dreszczykiem emocji powieść. Doskonała na nudę i ucieczkę od rzeczywistości. Dla młodzieży, tej "młodszej" i "starszej". Polecam.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

"Noce w Rodanthe" - Nicholas Sparks

Wydawnictwo: Albatros, 2008.
Liczba stron: 208.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 21.04.2012.
Zakończenie lektury: 22.04.2012.
Moja ocena: 7/10.

Nicholas Sparks to jeden z najbardziej znanych współczesnych pisarzy. Swą popularność zawdzięcza powieściom obyczajowym, które cieszą się dużym uznaniem wśród żeńskiego grona czytelników. Zadebiutował w 1997 roku "Pamiętnikiem", który kilka lat później został przeniesiony na wielki ekran. Od tamtej pory filmowcy chętnie współpracują z pisarzem, ekranizując kolejne jego książki - "List w butelce", "Jesienną miłość", "Szczęściarza" i inne.

Również "Noce w Rodanthe" doczekały się swego odpowiednika filmowego. Tak jak nie miałam okazji go obejrzeć, tak utwór o tym tytule przeczytałam już dwukrotnie. Za pierwszym razem było to moje pierwsze podejście do twórczości Sparksa. Za drugim - potraktowałam go jako "odświeżacz" pamięci, a także krótką rozrywkę pomiędzy innymi lekturami. Ta książka bowiem nie należy do obszernych, licząc sobie trochę ponad dwieście stron. Opowiada zwięźle i konkretnie o miłości dwojga ludzi w średnim wieku, których bagaże doświadczeń do lekkich nie należą. Dzięki wzajemnej bliskości i wsparciu oboje uświadamiają sobie, że życie jednak potrafi być piękne. Ratują siebie nawzajem, zmieniając się już na zawsze.

Adrienne Willis ma prawie sześćdziesiąt lat. Przeżyła już wiele - prawdziwą miłość, ślub, rozwód, doczekała się dzieci i wnuków. Widząc, jak jej córka Amanda rozpacza i zaniedbuje własnych synów, nie mogąc pozbierać się po zbyt wczesnej śmierci męża, Adrienne postanawia opowiedzieć jej najważniejszą historię swojego życia, historię, której nie znał nikt prócz niej samej i jej zmarłego ojca. Kilkanaście lat wcześniej, kiedy główna bohaterka nie najlepiej radziła sobie z trudami codzienności po tym, jak odszedł od niej mąż, zostawiając ją z trójką nastoletnich dzieci, poznała Paula Flannera, który wywrócił jej życie o sto osiemdziesiąt stopni. Do ich spotkania doszło w niewielkiej wiosce rybackiej Rodanthe, kiedy to Paul zawitał w Gospodzie, ośrodku wypoczynkowym nad oceanem, nad którym pieczę sprawowała akurat Adrienne, zastępując przyjaciółkę. W ciągu zaledwie kilku dni tych dwoje ludzi zdołało się przed sobą otworzyć, zaprzyjaźnić i zakochać. Wzbogaceni o nowe doświadczenie i prawdziwą miłość, obiecują sobie spotkanie za rok i pozostanie ze sobą do końca życia. Los jednak nie był dla nich łaskawy. Dlaczego? Jak Amanda zareaguje na opowieść matki? Czy zdoła w końcu pozbierać się po śmierci męża?

Jak to zazwyczaj bywa z książkami Sparksa, "Noce w Rodanthe" czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Aczkolwiek odnoszę wrażenie, że ta pozycja zahacza o bardziej melancholijny klimat. Być może przez chłodną porę roku, podczas której toczy się zdecydowana większość akcji, być może też przez postać Paula Flannera, do której nie mogę się przekonać, mimo że przeczytałam tę powieść po raz drugi. Owszem, nie wszyscy bohaterowie literackiego świata muszą cechować się kolorowym charakterem i stylem bycia. Paul należy do tych, których życie nie jest łatwe, ale też jego cechy przyczyniają się do tego, że toczy się ono w taki, a nie inny sposób. Bohater ten sprawia wrażenie człowieka, do którego ciężko dotrzeć, milczącego, trochę sztywnego i zbyt grzecznego. Za mało w Paulu... samego Paula, jego osobowości, energii, emocji. W przeciwieństwie do Adrienne, której postać da się lubić o wiele bardziej, która wnosi do powieści odrobinę słońca i świeżości.

"Noce w Rodanthe" to utwór, który nie należy do skomplikowanych, bo w dużej mierze składa się ze wzajemnych opowieści głównych bohaterów, ale zaskakuje, a pod koniec także wzrusza. Sparks koncentruje się tutaj na przedstawieniu pewnego etapu ludzkiego istnienia, który zapewne dotyka niejednego z nas w prawdziwym życiu. Chodzi o zmianę. Gotowość do zmiany na bycie kimś lepszym po tym, jak dochodzi się do wnioski, że dotychczasowy byt nie był bytem szczęśliwym, zarówno dla samego siebie, jak i bliskich. Taka zmiana to pewnego rodzaju przełom w życiu, na który duży wpływ ma coś ważnego, istotnego, coś, z czego człowiek wcześniej nie zdawał sobie sprawy. Może to być przeprowadzka, zmiana pracy albo, jak w przypadku Adrienne i Paula, po prostu nowa znajomość. Rozmowa. Dzielenie się własnymi problemami z osobą, która nas przypomina, która nas rozumie. Być może brzmi to dość banalnie, ale ubrane przez Sparksa we właściwe słowa, nie jest już banalne, lecz potrafi zaintrygować i dać do myślenia.

"Noce w Rodanthe" to dobra, że tak to ujmę, "spokojna" książka. Króciutka, ale konkretna. Tematycznie - no cóż, typowy Nicholas Sparks. Miłość dwojga ludzi, trudna przeszłość, mnóstwo przemyśleń, poszukiwanie własnego ja. Dla fanów autora pozycja jak najbardziej obowiązkowa, literatury kobiecej - myślę, że odpowiednia. Mnie nie pozostaje teraz nic innego, jak tylko zapoznać się z filmem, który powstał na podstawie tej powieści. Zrobię to na pewno, przede wszystkim ze względu na postać Paula Flannera - być może Richard Gere przekona mnie do niej dużo lepiej.

Blogowa zabawa dla zaczytanych

Podpatrzona na innych blogach ;).

1) O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Zdecydowanie wieczorami i nocami (sny mam potem takieeeeeee... ;)).

2) Gdzie czytasz?
W domu. Na łóżku. W innych miejscach jakoś nie potrafię skupić się na czytaniu - zbyt dużo się wtedy dzieje, za dużo rozmyślam, np. na wakacjach. A w autobusie, którym i tak za wiele nie podróżuję, dają się we znaki zawroty głowy, gdy próbuję czytać.

3) W jakiej pozycji czytasz najchętniej?
Na łóżku, na leżąco, cierpnąc co chwilę i zmieniając pozycje - lewy bok, prawy, na plecach, na brzuchu, na stosach poduszek...

4) Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?
Thrillery i kryminały.

5) Jaką książkę ostatnio kupiłeś/aś albo dostałeś/aś?
Nie była to jedna, lecz równocześnie trzy: "Nieugięty" Sama Millara, "Kontrakt Paganiniego" Larsa Keplera oraz "Drapieżca" Terri Blackstock - nagrody konkursowe od portalu Zbrodnia w Bibliotece :).

6) Co czytałeś/aś ostatnio?
"Noce w Rodanthe" Nicholasa Sparksa. A, sięgnęłam sobie po raz drugi po ponad roku czasu ;).

7) Co czytasz obecnie?
"Pretty Little Liars. Kłamczuchy" Sary Shepard. Pierwsza i jedyna część tej serii, jaką posiadam. Przyzwyczajona do serialu, już zaczynają drażnić mnie różnice pomiędzy nim a książką ;).

8) Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi? Jeśli używasz zakładek, jakie one są?
Żadnych rogów, Boże broń! Używam zakładek, ale nie jakichś wyszukanych. Są to tekturowe zakładki reklamujące powieści, które są czasami dodawane do nowych książek.

9) Ebook czy audiobook?
Nie miałam styczności z żadną z nich. Uwielbiając książki papierowe, nie zamierzam przerzucać się na inne wersje - nie przekonują mnie.

10) Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
"Martusia i Gufi" tom 3 (Brigitte Yerna, Myriam Mommaerts). Nie mam pojęcia, ile razy ją przeczytałam. A te piękne ilustracje...ach! :)

11) Którą z postaci literackich cenisz najbardziej?
Przychodzi mi na myśl Janeczka Chabrowicz (z książek Joanny Chmielewskiej), moja idolka późnego dzieciństwa, dzięki której, czytając "Nawiedzony dom" czy "Skarby", przeżyłam niesamowite przygody. Swoim sprytem, swoją odwagą i ciekawością zaimponowała mi na tyle, że wręcz chciałam być taka jak ona. Pod koniec podstawówki pisałam nawet opowiadania kryminalno-przygodowe, w których główne role grałam ja i mój młodszy brat - tak jak Janeczka i jej brat Pawełek ;). Teraz, jak sobie o tym pomyślę, chce mi się śmiać, ale z drugiej strony bardzo, bardzo miło wspominam tamte czasy :).

Zachęcam wszystkich do zabawy - nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam czytać Wasze wypowiedzi; sporo można się dowiedzieć, czasami się uśmiechnąć, co nieco porównać... Być może niedługo sama stworzę krótką listę pytań, żeby co nieco od Was wyciągnąć ;). Pozdrawiam ciepło!

sobota, 21 kwietnia 2012

"Ponieważ cię kocham" - Guillaume Musso

Wydawnictwo: Albatros, 2009.
Liczba stron: 304.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 20.04.2012.
Zakończenie lektury: 21.04.2012.
Moja ocena: 9/10.

Guillaume Musso to współczesny pisarz francuski. Z wykształcenia ekonomista, z zawodu nauczyciel. Jest autorem dziewięciu powieści obyczajowych z nutką romantyzmu i niespotykanej magii. Zadebiutował w 2001 roku utworem "Skidamarink", ale to druga książka, "Potem...", przyniosła mu popularność w wielu krajach. Doczekała się nawet ekranizacji w Johnem Malkovichem w jednej z ról głównych.

"Ponieważ cię kocham" to żadne - jak może sugerować opis fabuły ze skrzydełka okładki - ckliwe romansidło, lecz wspaniała powieść psychologiczna z domieszką, rzekłabym nawet, kryminalnych intryg i odrobiną magii. Utwór koncentruje się przede wszystkim na przeżyciach i psychikach głównych bohaterów, silnie związanych z panowaniem nad własnymi losami, z walką z przeszłością, z przezwyciężaniem bólu, z chęcią zemsty, z możliwością przebaczania, z pragnieniem kochania i bycia kochanym. Najogólniej rzecz biorąc, lepiej, jeśli czytelnik nie będzie zaglądał do streszczenia książki, wówczas zostanie zaskoczony jeszcze bardziej.

Losy Marka Hathawaya, Evie Harper i Alyson Harrison krzyżują się pewnego dnia, ale żadne z nich nie wie, że ich spotkanie na zawsze zmieni ich życie. Z biegiem czasu ta trójka bohaterów zaczyna zdawać sobie sprawę z tego, że więcej ich łączy aniżeli dzieli. Każdy z nich bowiem boryka się z problemami osobistymi i rodzinnymi. Mark nie może się otrząsnąć po zaginięciu pięcioletniej córeczki, zrywając kontakty z żoną i przyjacielem, rzucając dobrą pracę i stając się bezdomnym włóczęgą. Evie, w biedzie wychowana nastolatka, dźwiga ze sobą ciężar śmierci matki, z którą nie może się pogodzić. Z kolei Alyson, rozpuszczona gwiazda telewizyjna, nie stroni os alkoholu i narkotyków, żałując, że jeszcze żyje na tym świecie i skrywając potężny sekret. Praktycznie wszyscy bohaterowie książki pełni są tajemnic, które stopniowo wychodzą na jaw, układając się w logiczną, acz szokującą całość.

Musso posługuje się bardzo prostym językiem. Można by nawet pomyśleć, że banalnym i niezbyt rozwiniętym warsztatowo, ale mnie to kompletnie nie przeszkadza. No, może pod jednym względem - poszczególne wątki powieści "Ponieważ cię kocham" mogłyby być szerzej rozbudowane, dzięki czemu powieść zyskałaby na objętości. Bo trzeba przyznać, że trzy godziny spędzone na jej lekturze to zdecydowanie za mało, a tempa czytania zmniejszyć się nie da, gdyż wciąga niesamowicie.

Historia Marka, Evie i Alyson podzielona jest na ponad trzydzieści krótkich rozdziałów, opatrzonych tytułami, z których niemal każdy rozpoczyna się mniej lub bardziej znanym cytatem z ważnym przesłaniem odnoszącym się do treści utworu, a także określeniem miejsca i czasu akcji. Wśród tych rozdziałów jest kilka zwanych flashbackami, przywołujących czytelnikowi na myśl scenariusz i kadry filmowe, a będących po prostu retrospekcjami ukazującymi wydarzenia z przeszłości bohaterów. Fantastyczny zabieg, który uwielbiam, gdyż dzięki niemu można uzyskać odpowiedzi na pytania, jakie zadaje sobie czytelnik w czasie lektury książki, lub po prostu zapoznać się z interesującymi faktami, które miały jakiś wpływ na dalsze losy postaci. Najogólniej rzecz biorąc, utwór "Ponieważ cię kocham" jest napisany w tak przystępny sposób, że bardzo łatwo jest sobie wyobrazić różne fragmenty akcji, wytwarzając w głowie pewnego rodzaju całkiem wyraźny film, który przyjemnie się ogląda.

"Czy można uciec przed przeznaczeniem?" - głosi tylna okładka książki Musso. Czy można pogodzić się ze swoim losem, gdy ten nieźle daje człowiekowi w kość? Czy można przezwyciężyć ból? A chęć zemsty? Czy człowiek jest w stanie wybaczyć drugiej osobie dosłownie wszystko? "Wybaczyć nie znaczy zapomnieć ani usprawiedliwić, ani też odpuścić winę (...) W przeciwieństwie do zemsty, która jest pożywką dla nienawiści, przebaczenie uwalnia nas od niej (...) Przebaczenie to najtrudniejsza rzecz na świecie (...) A w każdym razie wymagająca wielkiej siły"*. Przed powyższymi wyzwaniami stają Mark, Evie i Alyson. Ich bagaże doświadczeń nie są ani trochę godne pozazdroszczenia. Ta trójka ludzi wierzy w to, że ich życie już nigdy nie ulegnie zmianie, nie polepszy się. Górę nad rozsądkiem bierze strach i desperacja.

"Nie rób głupstw. Jeśli stracisz grunt pod nogami, trudno ci będzie powrócić do brzegu"**. Tak naprawdę każda z tych osób odpłynęła już od brzegu, choć niezbyt daleko. W dalszym ciągu istnieje cień szansy, nadziei na powrót, który rozrasta się od momentu spotkanie tych troje. Jakimś cudem zaginiona córeczka Marka zostaje odnaleziona. Mężczyzna, jako były psycholog, próbuje odwieść nastoletnią Evie od okrutnego planu, jaki dziewczyna próbuje zrealizować od czasu śmierci matki. Najtrudniej natomiast jest porozumieć się z Alyson, której przeszłość nie pozwala na powstanie i rozpoczęcie nowego życia. Bohaterowie robią wszystko, by się nie poddać. Walczą z samymi sobą, ale w tej walce zyskuję wsparcie osób, z którymi przeznaczenie związało na zawsze.

Pisarz w ciekawy sposób tworzy psychologiczne portrety poszczególnych postaci. Także tych drugoplanowych, które pojawiają się w "Ponieważ cię kocham". Ubiera je w tak nieoczekiwane tło wydarzeń, że czytelnikowi aż zapiera dech w piersiach. Wszystko ze sobą się zgadza, zaskakując, przerażając i wzruszając. Przyprószone odrobiną magii, staje się po prostu piękne.

Książkę "Ponieważ cię kocham" przeczytałam po raz drugi, a spodobała mi się jeszcze bardziej. Sięgając po nią ponownie, chciałam odświeżyć sobie pamięć, gdyż większość fabuły po ponad roku zwyczajnie opuściła jej zakamarki. A tymczasem nie tylko co nieco sobie przypomniałam, ale też po raz kolejny utwór mną wstrząsnął, mile mnie zaskoczył i bardzo wzruszył. Rewelacja po prostu. Mam nadzieję, że Guillaume Musso jeszcze niejeden raz mnie zachwyci.

*s.228
**s.225

"Niewidzialni" - Michael Marshall

Wydawnictwo: Albatros, 2004.
Liczba stron: 400.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 19.04.2012.
Zakończenie lektury: 20.04.2012.
Moja ocena: 7/10.

Michael Marshall jest popularnym pisarzem i scenarzystą angielskim. Studiował nauki polityczne i społeczne na Cambridge. Jego opowiadania i powieści krążą wokół gatunku science-fiction, sensacji i thrillera spiskowego. Jest czterokrotnym zdobywcą British Fantasy Award. Jego utwory często przyciągają uwagę filmowców.

Po lekturze "Niewidzialnych" śmiem twierdzić, że zbyt długo ta książka spoczywała na półce mej domowej biblioteczki, czekając na swoją kolej, na przeczytanie. Odpychała mnie chyba świadomość, iż thriller ten został określony mianem spiskowego. A jak spiski, to od razu na myśl nasuwają mi się tematy polityczne, do których nie ciągnie mnie zbyt mocno, choć powieści sensacyjne o takim zabarwieniu zdarzało już mi się czytać. W dodatku ta amerykańska flaga na okładce... Jedna wielka zmyłka, ale za to miłe zaskoczenie, które towarzyszyło mi w czasie lektury tego utworu.

"Niewidzialni" to opowieść o bardzo dziwnej, acz groźnej zakonspirowanej organizacji zwanej właśnie... Niewidzialnymi. Nikt nie ma pojęcia, kto wchodzi w skład tej grupy, jakie są jej cele, dlaczego zabija. A zabija brutalnie. Często. I sprytnie - jak jej nazwa wskazuje - w taki sposób, by nikt nie domyślił się ani zauważył, kto, jak i dlaczego dopuszcza się zbrodni. Powieść Marshalla rozpoczyna się opisem jednej z takich zbrodni - masakry w McDonald'sie, w której ginie mnóstwo niewinnych, przypadkowych ludzi. Dziesięć lat później mają miejsce inne zdarzenia - porwania małych chłopców, nastoletnich dziewcząt oraz śmiertelny wypadek samochodowy starszego małżeństwa. Ich syn, były pracownik CIA, Ward Hopkins, próbuje rozwikłać zagadkę śmierci rodziców po tym, jak w ich domu znajduje dziwną wiadomość od ojca i kasetę video z kawałkami nagrań z przeszłości. W tym samym czasie, ale w innym mieście były policjant, John Zandt, pragnie odnaleźć porywacza nastolatek, który konsekwentnie działa już od kilku lat. John i Ward nie znają się, ale pozornie niezwiązane ze sobą sprawy, jakie oboje chcą wyjaśnić, sprawiają, że ich drogi wkrótce się skrzyżują.

O sposobie pisania Marshalla z całą pewnością da się stwierdzić, że jest wyczerpujący. Bardzo. Czasami nawet za bardzo. Absolutnie nie można przyczepić się do profesjonalizmu autora, jego operowania słownictwem i zgranego, przyjemnego w odbiorze konstruowania zdań i wypowiedzi. Na duży plus zasługuje tutaj przede wszystkim jego poczucie humory, ocierające się o zabawną ironię, które towarzyszy czytelnikowi niemal na każdej stronie "Niewidzialnych". Przeszkadzają natomiast liczne długie i drobiazgowe opisy związane zazwyczaj z wyglądem i historią jakichś miejsc albo bohaterów. Nie są one tragicznie nudne, nie, ponadto część z nich bezpośrednio wiąże się z fabułą utworu, ale niektóre mogłyby spokojnie zostać pominięte.

Najważniejsze jednak jest to, że pisarz zachowuje w powieści doskonały klimat charakterystyczny dla dobrego thrillera, na który składają się niekończące się napięcie oraz pełna wyszukanych zwrotów akcja. Przeszłość bohaterów, stare fotografie, filmy i sekrety - to jest to! Nic bowiem nie może się równać podekscytowaniu czytelnika, kiedy zostaje odkryty kolejny pasujący albo niepasujący kawałek układanki dotyczącej życia lub tajemniczych działań jakiejś postaci.

Książka Marshalla jest dobra nie tylko ze względu na swój charakter, ale i kreacje bohaterów, jakie się w niej pojawiają. Opowiada o walce z przeszłością i walce i prawdę, choć ta nie zawsze i nie dla wszystkich okazuje się darem z niebios. Świat pełen jest okrucieństwa, które tkwi w ludziach. "Seryjni mordercy nie są przerażający jako seryjni mordercy. Przerażające jest uświadomienie sobie, że można być człowiekiem, nie czując tego, co czują inni ludzie"*. Pozornie niewinna i zabawna wyobraźnia ludzka może znaleźć swe odzwierciedlenie w rzeczywistości. "(...) stworzyli postać pana Odpuka Niemalowanego, złego ducha, pochodzącego prawdopodobnie ze Skandynawii, którego jedynym celem było słuchanie ludzi rzucających wyzwanie losowi przez wygłaszanie pochopnych stwierdzeń. Usłyszawszy nieostrożne słowa, pan Niemalowany wlatywał do domu tego, kto je wypowiedział i obrzydzał mu życie. Lepiej nie przyznawać się do szczęścia, gdy pan Niemalowany jest w pobliżu, bo dowie się i surowo nas ukarze"**. Można by pomyśleć, że na podobnej zasadzie działają Niewidzialni. "Odpuk Niemalowany znikał. Został na schodach. Oszukiwał ich (...) Chciał, żeby pomyśleli, że się wydostaną, a potem po nich przyjdzie. Nie musiał chodzić na nogach. Potrafił wyskoczyć przez dach i szybować po niebie. Potrafił latać nad domami, nurkować i zabijać z góry. Nie był zwyczajny. Nie był taki jak wszyscy inni ludzie"***.

"Niewidzialni" to pierwszy tom trylogii o tej przerażającej grupie spiskowców. Pod żadnym pozorem nie należy zaglądać do opisu z okładki drugiego tomu, czyli "Pierwotnego instynktu", jeśli nie czytało się pierwszego - najbardziej zaskakująca niespodzianka bowiem straci swój urok. W moim przypadku na szczęście to nie groziło, dlatego książkę odebrałam bardzo pozytywnie. Zaintrygowała i przeraziła mnie niejednokrotnie. Michael Marshall wie, jak zyskać przychylność czytelnika. Już nie mogę się doczekać, kiedy dostanę w swoje ręce "Pierwotny instynkt", a w dalszej kolejności "Krew aniołów". Tę trylogię muszę poznać od początku do końca, nie ma innej opcji. Polecam, jak na razie, część pierwszą miłośnikom thrillerów z dużą dawką emocji, intryg i zbrodni.

*s.119
**s.174
***s.385

Baza recenzji

czwartek, 19 kwietnia 2012

"Na ratunek" - Nicholas Sparks

Wydawnictwo: Albatros, 2011.
Liczba stron: 400.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 18.04.2012.
Zakończenie lektury: 18.04.2012.
Moja ocena: 9/10.

Nicholas Sparks to amerykański pisarz specjalizujący się w literaturze społeczno-obyczajowej, po którą zazwyczaj sięga żeńskie grono czytelników. Zadebiutował w 1997 roku "Pamiętnikiem" i od tamtego czasu jego książki zyskują miano bestsellerów, sprzedając się w milionowych nakładach na całym świecie. Większość z nich została zekranizowana. Ich odpowiedniki filmowe również cieszą się dużą popularnością wśród fanów Sparksa.

"Na ratunek" jest czwartym utworem tego pisarza, powstałym w 2000 roku. Tematyką nie różni się od pozostałych jego powieści, opowiadając o ludziach borykających się z trudami życia codziennego, rodzinnego, trudami uczucia, jakim jest miłość. To wspaniała historia o walce z przeszłością, poprzez którą teraźniejszość może być skazana na klęskę. O przyjaźni, poświęceniu i chęci niesienia pomocy innym. Mimo że Sparks pisze raczej w sposób schematyczny, koncentrując się na doli czy niedoli poszczególnych bohaterów, ich uczuciach i radzeniu sobie z problemami, co zazwyczaj kończy się szczęśliwie, a przynajmniej pozytywnie, w książce "Na ratunek" tak czy inaczej można odnaleźć jej wyjątkowość, dzięki której powyższa schematyczność odchodzi w zapomnienie.

Denise Holton jest samotną matką. Wychowuje czteroletniego syna Kyle'a, który cierpi na zaburzenia mowy z niewyjaśnionych powodów. Oboje prowadzą raczej skromny tryb życia w małym miasteczku Edenton w Karolinie Północnej. Pewnego dnia w czasie groźnej nawałnicy Denise i jej syn ulegają wypadkowi samochodowemu, po którym kobieta traci przytomność, a chłopiec opuszcza auto i znika bez śladu. Mocno poturbowaną główną bohaterkę znajduje Taylor McAden, członek ochotniczej straży pożarnej. To także dzięki niemu udaje się odszukać Kyle'a, który schronił się przed burzą w lesie. Niebezpieczeństwo, strach i przerażenie, jakie dotyka matkę i jej dziecko, na zawsze zmienia ich losy. A wszystko to za sprawą Taylora, który zaczyna pojawiać się w ich życiu coraz częściej. Jak łatwo się domyślić, on i Denise staną się dla siebie kimś więcej aniżeli przyjaciółmi. Najważniejszy jednak fakt stanowi przyjaźń między Taylorem a Kyle'em. Wygląda na to, że wszystko układa się po myśli bohaterów, ale czy na pewno? Już wkrótce okaże się, że życie jest pełne okrutnych niespodzianek. Czy Denise i Taylor będą potrafili zmierzyć się z przeciwnościami losu? A mający problemy z mówieniem mały Kyle?

W powieści "Na ratunek" została poruszona kwestia związana z dziecięcymi zaburzeniami mowy. Jeśli ktoś czytał utwór "Trzy tygodnie z moim bratem", który jest pewnego rodzaju autobiografią pisarza, doskonale wie, że Sparks podczas pisania książek czerpie inspiracje z własnych doświadczeń życiowych. Jedna z nich znalazła swoje odzwierciedlenie właśnie w postaci kilkuletniego Kyle'a. Tworząc tę postać bowiem, autor miał na myśli jednego ze swoich synów, cierpiącego na niezdiagnozowane zaburzenia mowy. Trud, z jakim borykała się Denise Holton, wychowując i ucząc swego synka, został opisany w książce bardzo dokładnie, dosadnie, w sposób wzruszający. Nic dziwnego - wszystko to na pewno płynęło z głębi serca Sparksa, on sam przecież doświadczył tego na własnej skórze, robiąc wszystko, by pomóc własnemu dziecku. Postać Kyle'a to postać wspaniała, wywołująca na twarzy zarówno uśmiech, jak i smutek. Tak naprawdę wokół niej i dzięki niej toczy się historia matki chłopca i Taylora McAdena.

Życie Denise nigdy nie było usłane różami. Po wczesnej utracie dziadków i rodziców kobieta zachodzi w ciążę z przypadkowym mężczyzną, a na domiar złego dziecko okazuje się mieć poważną wadę rozwojową. Sprawy przybierają jednak łagodniejszy obrót i bohaterka staje się supermatką z krwi i kości, której miłość do syna nie pozwala jej się załamać w żadnej sytuacji. Przeprowadzka do Edenton jeszcze bardziej to potwierdza.

"Ludzie przychodzą i odchodzą... pojawiają się i znikają z twojego życia prawie tak jak bohaterowie ulubionej książki. Kiedy ją w końcu zamykasz, postaci opowiedziały swoją historię i zaczynasz czytać nową książkę z całkiem nowymi bohaterami, ich perypetiami. I po jakimś czasie koncentrujesz się na nich, a nie na tych z przeszłości"*. Denis na pewno nie spodziewa się tego, że bohaterem jej kolejnej książki będzie mężczyzna, w którym się zakocha. Mężczyzna, który zawróci jej w głowie swoim stylem bycia i dobrocią. "W życiu trafisz nieraz na ludzi, którzy mówią zawsze odpowiednie słowa w odpowiedniej chwili. Ale w ostatecznym rozrachunku musisz ich sądzić po czynach. Liczą się czyny, nie słowa"**. Przez jakiś czas wszystko układa się jak w pięknej bajce. Związek Denise i Taylora rozkwita, a mały Kyle wydaje się dużo bardziej szczęśliwym chłopcem. Demony z przeszłości, które ścigają McAdena nie pozwalają jednak na dalsze trwanie tej sielanki. Żadna bliska mu osoba nie jest w stanie go rozgryźć, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę go dręczy i leży mu na sercu. Czy mężczyzna będzie potrafił dalej być człowiekiem, dla którego czyny, a nie słowa są najważniejsze?

W powieści "Na ratunek" zdarzały się takie momenty, których kompletnie się nie spodziewałam. Były też takie, które przepłukały moje oczy łzami. Do samego końca byłam ciekawa rozwoju akcji i jej finału, bo tak naprawdę wszystko mogło się zdarzyć, przez co moja wyobraźnia działała na wysokich obrotach. Utwór zachwycił mnie swoją prostotą, romantyzmem i zgrabnie skonstruowaną fabułą, choć niektórym może się ona wydać banalna i ckliwa. Wszystko tutaj się zgadza i współgra ze sobą. Nicholas Sparks po raz kolejny wzruszył mnie do głębi i sprawił, że nie mogłam oderwać się od jego książki ani na chwilę. "Na ratunek" stał się bez wątpienia jednym z moich ulubionych utworów jego twórczości - zaraz po "Ostatniej piosence", na równi ze "Szczęściarzem".

*s.135
**s.131

środa, 18 kwietnia 2012

"Nieugięty" - Sam Millar

Wydawnictwo: Replika, 2012.
Liczba stron: 360.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 14.04.2012.
Zakończenie lektury: 17.04.2012.
Moja ocena: 7/10.

Sam Millar to irlandzki pisarz urodzony w Belfaście. Jest autorem kryminałów i zdobywcą kilku prestiżowych nagród, m.in. Aisling Award oraz Brian Moore Award. Największą popularność przyniósł mu "Nieugięty", jedyna jak dotąd książka wydana w Polsce. Opowiada ona o jednym z największych rabunków w historii Stanów Zjednoczonych, w którym autor osobiście... brał udział.

"Nieugięty" dzieli się na dwie części. Pierwsza, zatytułowana "Belfast, ten cholerny Belfast" przedstawia pokrótce niełatwe dzieciństwo Millara, a potem jeszcze trudniejszą młodość. Ze względu na represje polityczne i buntowniczą postawę mężczyzna trafia do północnoirlandzkiego więzienia Maze (Long Kesh), w którym panują nieludzkie warunki. Tortury stosowane wobec więźniów nie mają granic, łamią niejednego człowieka, ale Millar przez całe osiem lat pobytu w więzieniu pozostaje nieugięty i znosi dosłownie wszystko, począwszy od zanieczyszczonych cel, przez fizyczne obrażenia i kąpiele w detergentach, aż po poniżające sondowanie analne. Wraz z opuszczeniem przez pisarza tego piekła, kończy się część pierwsza powieści, a rozpoczyna druga, zatytułowana "Nowy Jork". Millar jest nielegalnym imigrantem, zakłada rodzinę i podejmuje się różnych prac w również nielegalnych kasynach, a gdy interesy nie przynoszą zbyt wiele korzyści, w jego głowie rodzi się pozornie doskonały plan rabunku w jednej z najbardziej bezpiecznych firm w Rochester, Brink's Security. Napad się udaje. Z firmy znika 7,4 miliona dolarów i natychmiast rozpoczynają się poszukiwania przestępcy.

Obie części "Nieugiętego" składają się z krótkich rozdziałów, również opatrzonych tytułami, a także cytatami z rozmaitych źródeł pisanych, które w inteligentny sposób nawiązują do treści utworu. Przyznam, że ten zabieg bardzo przypadł mi do gustu. Kolejna rzecz, jaka rzuca się w oczy podczas lektury powieści, to niesamowicie profesjonalny, a zarazem lekki, niepozbawiony czarnego humoru język, jakim posługuje się Millar. Niewiarygodne jest po prostu to, że po tym wszystkim, co przeżył ten facet, został pisarzem o wielkiej odwadze i dużym dystansie do samego siebie i swej przeszłości.

A przeżył naprawdę wiele. Wiele przede wszystkim okrucieństw. Już dzieciństwo Millara nie należało do łatwych ze względu na surowe stosunki z rodzicami. Ale i tak nic nie przebije czasów wojny, w której IRA walczyła z ulsterską policją RUC i brytyjską armią. Zw względu na swoje przekonania Sam trafił do więzienia Maze, w którym przeżył piekło, a nawet coś gorszego od piekła, jak sam twierdził. To, co działo się w słynnych "Skazanych na Shawshank", to mały pryszcz w porównaniu do reżimu panującego w Maze. A najbardziej wstrząsające jest to, że to wszystko miało miejsce naprawdę. Więźniowie byli poddawani najgłupszym, a jednocześnie najbardziej okrutnym torturom, jakie widział świat. W czasie lektury "Nieugiętego" niejednokrotnie odzywały się we mnie dreszcze przerażenia i obrzydzenia. Część osadzonych w Maze poddała się. Część zmarła. A część pozostała do samego końca - do dnia uzyskania wolności. Do tej ostatniej grupy należał Millar. Siebie i tych najbardziej wytrwałych nazywał Ludźmi w Kocach, bo jedynie marne koce stanowiły ich odzienie. Nic nie było w stanie ich złamać. "Zmieniliśmy się. Całkowicie i na zawsze. Już nigdy nie będziemy tacy sami. Nasze umysły na zawsze pozostaną spierdolone. Klawisze mogli łamać nam kości i rwać ciało - i robili to. Nasza egzystencja była ekstremalnie minimalistyczna. Byliśmy nadzy jak dopiero co narodzeni. Jedyne, czego nie mogli, to kolonizować naszych myśli. Nigdy nie potrafili zrozumieć naszej siły z tej prostej przyczyny, że byliśmy ponad miarę tego, co było przed nami, i nikt nie mógł nam nigdy dorównać. Byliśmy Spartanami (...) byliśmy lepsi niż Spartanie. Byliśmy Ludźmi w Kocach"*.

Myślałam, że ta powyższa, wywołująca mnóstwo emocji historii będzie najważniejszym punktem "Nieugiętego". Że w swe dalszej części utwór już niczym mnie nie zaskoczy. Ale myliłam się. Millar do samego końca nie traci swego rezonu i wie, jak zainteresować czytelnika. Życie, jakiego doświadczył w Nowym Jorku, nie było już nasączone wydarzeniami przypominającymi terror w Maze, ale jak najbardziej charakteryzowało się dużym ryzykiem, strachem i niewiedzą, co przyniesie jutro. A co za tym idzie, w dalszym ciągu było pełne napięcia i to napięcie wręcz wylewało się z kart "Nieugiętego". Niesamowita opowieść dotycząca napadu na Brink's Security i zdarzeń następujących zaraz po nim zaskakuje, a zarazem budzi niedowierzanie, doprawione szczyptą humorystycznej ironii Millara.

To świetna książka. Świetna sensacja budząca lekką grozę objawiającą się tym, że opisane w niej sytuacje miały miejsce naprawdę. Fantastyczna biografia jakże barwnej postaci. Mimo że Sam Millar nie był człowiekiem świętym i idealnym, jego postępowanie, determinacja i siła budziły i budzą respekt nadal. Czytanie "Nieugiętego" to doskonała rozrywka. Polecam miłośnikom sensacji, ale nie tylko.

*s.101-102

Za książkę dziękuję portalowi Zbrodnia w Bibliotece.
Baza recenzji

piątek, 13 kwietnia 2012

"Zaklęci" - Graham Masterton

Wydawnictwo: Albatros, 2010.
Liczba stron: 416.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 11.04.2012.
Zakończenie lektury: 11.04.2012.
Moja ocena: 6/10.

Graham Masterton to niezwykle płodny pisarz szkockiej narodowości. Jest autorem wielu horrorów, thrillerów, opowiadań, a także poradników seksualnych. Przede wszystkim jednak kojarzony jest z powieściami grozy. Część z nich znalazła się na listach bestsellerów, a całkowity nakład jego książek przekroczył już dwadzieścia milionów egzemplarzy, z czego ponad dwa miliony kupili polscy czytelnicy.

"Zaklęci" to doskonały przykład horroru. Horroru dość brutalnego, krwawego, z udziałem nietypowych postaci i nadprzyrodzonych zjawisk. Czytelnik ma tutaj do czynienia z dosłownie nawiedzonym domem, klątwami i starodawną magią. To dopiero druga powieść grozy Mastertona i któraś już z kolei ogólnie, jeśli chodzi o ten gatunek literacki, a ja nadal nie mogę przekonać się do tego typu książek. Jakieś tam napięcie, ciekawe postaci, elementy fabuły zawsze są, ale najbardziej przytłacza mnie w takich utworach fantastyka. Fantastyka, która sprawia, że myślę o przesadzie, a horror zamiast przerażać staje się śmieszny. Podobne wrażenie mam i po lekturze "Zaklętych".

Niegroźna kolizja drogowa prowadzi do tego, iż w lesie, niedaleko miejsca zdarzenia Jack Reed odkrywa stary i ogromny budynek w gotyckim stylu. Zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia, mimo iż opuszczone wnętrze budowli przyprawia człowieka o dreszcze. Bohater decyduje się na kupno domostwa, by przekształcić je w dobrze prosperujące centrum rekreacyjne. Nie podoba się to jego żonie, która jeszcze bardziej oddala się od męża. Podczas jednej z wizyt w opuszczonym budynku dziewięcioletni syn Jacka znika bez śladu. Bohater wraz z przyjaciółką z pracy rozpoczyna gorączkowe poszukiwania chłopca, zasięgając informacji o budowli u różnych osób. Dowiaduje się w ten sposób, że przed sześćdziesięcioma laty była ona ośrodkiem dla psychicznie chorych przestępców, który nosił nazwę Dęby. Pewnego dnia ponad stu niebezpiecznych pacjentów dosłownie zniknęło i ośrodek został zamknięty. Przestępcy ci jednak nigdy nie opuścili Dębów, po dziś dzień krążąc w ścianach, podłogach i sufitach budynku. Teraz i syn Jacka został porwany do ich świata. Zaklęci szaleńcy zmuszają głównego bohatera do tego, by uwolnił ich z Dębów. Ale to nie wszystko. Odzyskanie syna wymaga kolejnych ofiar - ośmiuset istnień ludzkich za każdego chorego psychicznie przestępcę. Tylko wtedy mały Randy wróci do ojca, a wszyscy psychopaci będą wolni na zawsze. Rozpoczyna się walka na śmierć i życie. W okolicznych miasteczkach coraz więcej ludzi dosłownie zapada się pod ziemię. Jack Reed nie ma wyjście - musi powstrzymać tę plagę morderstw. Wie jednak, że w każdej chwili i on może paść ofiarą którejś z tych szalonych istot.

Masterton posługuje się prostym, zrozumiałym i dość obrazowym językiem. Nie jest trudno wyobrazić sobie, jak wyglądają poszczególne postaci czy jak przebiega akcja utworu. Trochę gorzej ma się rzecz z wyrazami dźwiękonaśladowczymi, które zazwyczaj odbiegają od rzeczywistych dźwięków, jakie miał na myśli autor. Napięcie jest. Pisarz wie, jak zainteresować czytelnika i zachęcić go do dalszej lektury powieści. Szkoda jednak, że im bliżej końca, książka jest mniej ciekawa niż na początku.

Bo tak na pewno jest w przypadku "Zaklętych". Masterton oczarował mnie wizją nawiedzonego domu. Każdy krok Jacka Reeda w kierunku tego budynku wywoływał ciarki na mej skórze, ale gdy nastała akcja właściwa, odkrywając niebezpieczne istoty żyjące w ścianach, zrobiło się już mniej kolorowo. Co nie znaczy, że powieść całkowicie mnie rozczarowała. Wręcz przeciwnie, jakiś tam pierwiastek przerażającego horroru w sobie ma. Na moje nieszczęście lekturę tej książki rozpoczęłam po północy. Po dwóch godzinach czytania zasnęłam snem bardzo niestabilnym, przypominającym koszmary rodem z "Zaklętych". Słowo daję, kilkakrotnie budziłam się nad ranem, widząc na ścianach pokoju jakieś dziwne kształty i cienie, szybko zapalając lampkę, by przekonać się, że to tylko sen. Moje postanowienie - nigdy więcej horrorów na noc.

Ogólnie jednak rzecz biorąc, nie zachwyciły mnie jakoś szczególnie przygody Jacka Reeda z tego względu, iż, jak już wspomniałam wcześniej, cała ta historia z życiem w ścianach i mordowaniem przez wciąganie ludzi pod ziemię jest za bardzo fantastyczna, magiczna i bajkowa. O wiele lepiej czytałoby się też "Zaklętych", gdyby główny bohater charakteryzował się ciekawszą osobowością i wyrazistością. Moim zdaniem jego postać jest zbyt oschła i obojętna. W jego walce o syna nie widać wielkiej miłości rodzicielskiej, choć determinacji nie można mu odmówić. Także samo zakończenie utworu do najlepszych nie należy.

"Zaklęci" to i tak bez wątpienia horror. Został napisany w 1989 roku, więc na niektóre niedociągnięcia można przymknąć oko. Mimo że ta powieść dała się we znaki w moim koszmarze sennym, potraktowałam ją jako lekką rozrywkę, pochłaniając w parę godzin. Bo czyta się ją rzeczywiście szybko. Pomijając nudnawe fragmenty utworu, czytelnik i tak jest ciekawy tego, jak zakończy się historia Jacka Reeda, więc nie da się przerwać i odrzucić lektury w połowie.

Dla miłośników Grahama Mastertona "Zaklęci" to na pewno gratka. Ja w dalszym ciągu będę próbować swych sił w czytaniu horrorów chociażby dlatego, by trochę się rozerwać. A przy okazji może i przestraszyć lub bardziej polubić ten gatunek literacki. Mam nadzieję, że kolejne książki tego autora zaskoczą mnie o wiele bardziej.

środa, 11 kwietnia 2012

"Kochanek Lady Felsham" - Louise Allen

Wydawnictwo: Harlequin, 2010.
Liczba stron: 272.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 10.04.2012.
Zakończenie lektury: 10.04.2012.
Moja ocena: 6/10.

"Kochanek Lady Felsham" to opowieść autorstwa angielskiej pisarki, Louise Allen, należąca do romansów historycznych. Akcja tej książki bowiem toczy się w XIX-wiecznej Anglii, przybliżając czytelnikowi historię tytułowej lady Felsham, czyli Belindy Cambourn, kobiety niespełnionej w małżeństwie i miłości.

Belinda to dwudziestosześcioletnia wdowa. Jej zmarły mąż, choć traktował ją przyzwoicie, był człowiekiem nudnym, który nie wniósł do ich małżeństwa ani krzty świeżości i szaleństwa, w wyniku czego główna bohaterka nie zaznała prawdziwego życia w małżeństwie i prawdziwej miłości. Spragniona powyższego uczucia, a zwłaszcza miłości fizycznej, po półtorarocznym okresie żałoby postanawia zmienić swój ponury los i znaleźć sobie kochanka. Okazja nadarza się bardzo szybko, kiedy to do jej domu nieświadomie, bo po pijaku, wprasza się pewien urodziwy mężczyzna, lord Ashe Reynard, były żołnierz. Ta nietypowo rozpoczęta znajomość stopniowo przekształca się w przyjaźń, a następnie romans. Pełen namiętności, ale jakże burzliwy. Czy kochankowie poradzą sobie z utrzymaniem sekretu dotyczącego ich relacji? Jak potoczą się ich dalsze losy?

Jak to w romantycznych powieściach bywa, nie potoczą się one gładko. Na drodze Belindy i Ashe'a stanie wiele osób, zarówno znajomych, przyjaciół, jak i tych z rodziny, które będą miały duży udział w rozwoju związku głównych bohaterów. Nie obejdzie się bez szaleńczych przygód, kłótni i rywalizacji między mężczyznami. A wszystko to na tle historycznej Anglii zatopionej w upale słonecznego lata. Wśród starodawnych dobrych manier ludzkości, kolorowych, wyszukanych sukien dam oraz męskich fraków. Klimat XIX wieku sprawia, że utwór Allen przybiera formę przyjemnej opowiastki przygodowej, gdzieniegdzie zabarwionej bardziej lub mniej rzucającymi się w oczy akcentami charakterystycznymi dla romansu.

Historia Bel i Ashe'a jest raczej przewidywalna, ale dzięki wyżej wymienionym elementom zyskuje na wartości. Autorka przywołuje dość ciekawe wątki postaci drugoplanowych, czasem też zabawne opisy sytuacji i to jest fajne. Moim zdaniem w "Kochanku Lady Felsham" nie ma ani jednego irytującego bohatera. Każdy z nich związany jest z jakimś intrygującym wydarzeniem lub opatrzony osobliwym charakterem. Jedyne, co odrobinę mnie rozczarowało, to to, iż Louise Allen poświęciła zbyt mało uwagi wojennej przeszłości Reynarda. Przez niemal całą książkę myślałam, że bohater skrywa jakieś nieprzyjemne, a zarazem szokujące sekrety, które zaważyły albo zaważą na jego dalszym życiu, ale nic takiego się nie wydarzyło.

Ogólnie rzecz biorąc, uważam, że powyższa pozycja tej angielskiej pisarki jest całkiem udana i interesująca. Dzięki słonecznemu klimatowi w sam raz nadaje się na ponure i nudne popołudnie. Polecam żeńskiej społeczności czytelników, zwłaszcza miłośniczkom romansów. To lekka, niewymagająca lektura, pozwalająca oderwać się choć na chwilę od nie zawsze przyjemnej rzeczywistości.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Harlequin.

wtorek, 10 kwietnia 2012

"Drapieżca" - Terri Blackstock

Wydawnictwo: Vocatio, 2012.
Liczba stron: 312.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 09.04.2012.
Zakończenie lektury: 09.04.2012.
Moja ocena: 7/10.

Terri Blackstock to amerykańska pisarka, której powieści nawiązują do chrześcijaństwa i tradycji z nim związanych. Jej książki zahaczają o różne gatunki literackie, począwszy od chrześcijańskich romansów aż po thrillery. Laureatka kilku nagród, autorka książkowych bestsellerów New York Timesa i ponad sześciu milionów sprzedanych egzemplarzy na całym świecie.

"Drapieżca" jest jednym z nowszych utworów Blackstock. Porusza tematykę dobrze wszystkim znaną w dzisiejszych czasach, a mianowicie dotyczącą niebezpieczeństw czyhających na ludzi w internetowym świecie. Konkretniej rzecz ujmując, chodzi tutaj przede wszystkim o potężną siłę portali społecznościowych, które dla wielu młodocianych użytkowników stają się wręcz drugim domem i kłębowiskiem własnych myśli. Powieść ukazuje historię pewnej rodziny, którą dotyka straszna tragedia powiązana z powyższym problemem. Rodziny, która musi radzić sobie z przeciwnościami losu, szukając oparcia w Bogu i nie tylko. Rodziny, która potrafi walczyć, by nie dopuścić do kolejnych tragicznych zdarzeń zasianych w wirtualnym świecie, a wyrastających w rzeczywistości.

A wszystko zaczyna się od portalu społecznościowego GrapeVyne, który osiąga popularność na miarę Facebooka, Twittera i MySpace. Dzięki możliwości dzielenia się przeżyciami internautów w każdej chwili, zrzesza codziennie po kilka tysięcy fanów. Głównie tych nastoletnich. Jedna z mieszkanek Houston, czternastoletnia Ella Carmichael, zostaje porwana, zgwałcona i zamordowana po tym, jak na swoim profilu GrapeVyne publikuje wpis o miejscu swojego pobytu. Jej starsza siostra i ojciec z trudem radzą sobie z zaistniałą sytuacją. Oboje chcą za wszelką cenę dopaść zabójcę, więc na własne sposoby podejmują niebezpieczne działania. Krista Carmichael nie zawaha się nawet oskarżyć firmę odpowiedzialną za GrapeVyne. Zyskuje w ten sposób sojusznika - samego dyrektora tego portalu. Ale komuś innemu wcale się to nie podoba. Dochodzi do kolejnych przykrych w skutkach zdarzeń. A do rozwiązania zagadki tożsamości mordercy wciąż jest bardzo daleko...

Styl pisarski, jakim autorka "Drapieżcy" opisuje powyższą historię, jest przejrzysty i zrozumiały. Gdzieniegdzie przytacza cytaty z Biblii lub krótkie fragmenty religijnych pieśni, co absolutnie nie przeszkadza w odbiorze książki. Niektóre zwroty czy wyrażenia powtarzają się tu i ówdzie, jakby Blackstock albo tłumacz zapomniał o synonimach, ale to również nie umniejsza wartości przekazu utworu. Opowieść jest prosta, nieskomplikowana, budząca napięcie, zawierająca odpowiednią strukturę typową dla kryminałów, czyli morderstwo-mnóstwo podejrzanych-rozwiązanie zagadki.

Naiwność nastolatków nie zna granic. Nie twierdzę, że wszystkich, ale na pewno niemal każdy z nas spotkał się już z bezmyślnymi, podekscytowanymi, mającymi kręćka na punkcie dzielenia się swoim życiem w sieci osobami. Różnego rodzaju portale społecznościowe nie służą dziś tylko szukaniu znajomych i komunikowaniu się z nimi. Są bowiem ogromnymi siedliskami informacji dotyczących internautów. Informacji i danych, dzięki którym jest możliwe znalezienie konkretnej osoby tu i teraz. W świecie realnym. Nastoletni użytkownicy tak naprawdę nie mają pojęcia, jaką szkodę mogą wyrządzać sobie i swoim bliskim, dzieląc się także z obcymi danymi, które nie powinny trafić do szerokiego kręgu odbiorców. Zdjęciami, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Robią to, bo czują się dzięki temu fajnie i modnie. Nie znają umiaru. Przesadzają.

Zachowanie takich osób budzi litość, a jednocześnie niedowierzanie i przerażenie. To niestety pewnego rodzaju nałóg dzisiejszych czasów. Autorka "Drapieżcy" uczula nas na niego, szokując naiwnym postępowaniem niektórych bohaterów książki i skutkami ich poczynań. Niejeden raz chciałoby się krzyknąć "Nie!" albo "Stop!", wiedząc jednak, że nie przyniosłoby to oczekiwanych rezultatów. Dopiero gdy stanie się coś złego, ludzie przejrzą na oczy i zrozumieją, jacy dotychczas byli bezmyślni i głupi. Szkoda tylko, że musi dojść do tej tragedii. Jakaś osoba musi stracić życie, aby ocalić inne.

Krista Carmichael robi wszystko, by udowodnić, że śmierć jej młodszej siostry nie była bezsensowna. Pełna bólu i cierpienia, ale będąca ostrzeżeniem dla rówieśników Elli. Krista jest twarda i uparcie dąży do celu, jakim jest złapanie internetowego zabójcy. Gorzej ma się sytuacja z jej ojcem, który kiepsko radzi sobie z obecną sytuacją, stopniowo popadając w obłęd. Żadne z nich nie spodziewa się, z kim i z czym będzie musiało się jeszcze zmierzyć. Czy znajdą na to siłę?

Lubię książki, które traktują o różnego rodzaju przestępczości internetowej. Cieszę się, że takowe powstają, gdyż po ich lekturze ich treść na długo zostaje w pamięci, produkując niekończące się przemyślenia, wzbudzając czujność i ostrożność, choćby na krótką chwilę. "Drapieżca, choć, jak już wspomniałam wcześniej, nie należy do zbyt wymagających utworów, trzyma w napięciu do samego końca i pozwala na łatwe przebrnięcie przez niego w ciągu paru godzin. To doskonała, lekka rozrywka, a zarazem przestroga otwierająca szerzej oczy na to, co dzieje się w Internecie. Całkiem udany thriller. Można się zapoznać, polecam.

Za książkę dziękuję portalowi Zbrodnia w Bibliotece.
Baza recenzji

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

"Nocny Ogrodnik" - George Pelecanos

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2008.
Liczba stron: 296.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 04.04.2012.
Zakończenie lektury: 08.04.2012.
Moja ocena: 4/10.

George Pelecanos to amerykański pisarz, który zanim poświęcił się na dobre pisarstwu, imał się różnych prac. W 1982 roku opublikowano jego pierwszą książkę. Dziś jest autorem kilkunastu kryminałów, których akcja toczy się w Waszyngtonie i jego okolicach. Oprócz tego pracuje w branży filmowej jako producent i scenarzysta. Współpracował przy takich serialach jak "Prawo ulicy", "Pacyfik" czy "Treme".

Jako że po thrillery i kryminały sięgam często, zainteresowałam się także "Nocnym Ogrodnikiem" Pelecanosa. Również dlatego, iż ta powieść w chwili obecnej jest sprzedawana po bardzo niskich cenach. Nie musiałam się więc długo namyślać przed jej zakupem. Powyższy kryminał, osadzony w amerykańskich realiach świata przestępczego i narkotykowego, przedstawia historię trzech mężczyzn, którzy w jakiś sposób są powiązani z pracą w policji, i którzy za wszelką cenę chcą rozwiązać zagadkę dotycząca tajemniczych morderstw zarówno teraźniejszych, jak i tych z przeszłości. To opowieść o życiowych perypetiach tej trójki bohaterów. Na pierwszy rzut oka widać, że nie należą one do lekkich, łatwych i przyjemnych.

Drogi policjantów: Gusa Ramone'a, Dana Holidaya i T.C. Cooka rozchodzą się, by po dwudziestu latach znów się skrzyżować. Zostają znalezione zwłoki nastolatka. Okoliczności śmierci chłopca przypominają zabójstwa sprzed lat, których dokonywał morderca zwany Nocnym Ogrodnikiem. Nigdy nie został schwytany. Dlatego Ramone, Holiday i Cook łączą swe siły, by tym razem doprowadzić sprawy do końca. W międzyczasie dochodzi do innych potyczek i zabójstw na tle narkotykowym. Wygląda na to, że mogą być one powiązane ze śmiercią nastolatka, ale jaki byłby tego sens? Wzrasta liczba podejrzanych i świadków, a Ramone znajduje coraz to więcej śladów i istotnych dla spraw faktów. O co w tym wszystkim chodzi? Czy Nocny Ogrodnik rzeczywiście powrócił? Czy policji uda się zamknąć sprawy obecne, a także tę sprzed dwudziestu lat?

Pomysł na fabułę utworu wydaje się w porządku, prawda? Gorzej jednak z jego realizacją. Książka Pelecanosa ma niestety wiele minusów, które dają się mocno we znaki podczas jej lektury. Po pierwsze, brak napięcia. A wiadomo, że jest to bardzo ważny element, dzięki któremu czytanie książek staje się dużo ciekawsze i przyjemniejsze. W "Nocnym Ogrodniku" akcja dzieje się, bo dzieje. Pelecanos przytacza kolejno suche, beznamiętne fakty. Zero emocji. Wszystko wydaje się takie... bezbarwne, nijakie. Podobnie bohaterowie. Autor próbuje pokazać, jacy to oni nie są fajni, ale kompletnie mu się to nie udaje. Sprośny humor i "luzackie" wypowiedzi, jakimi charakteryzuje postaci, sprawiają, że stają się one niesmaczne i budzące wstręt. W tekście bowiem pełno jest wulgaryzmów i nieprzyjemnych zwrotów związanych z nieprzyzwoitymi myślami bohaterów krążących wokół seksu.

Pierwsza połowa powieści Pelecanosa zwyczajnie nudzi. I przytłacza mnóstwem przytaczanych nazwisk oraz opisów dotyczących historii i wyglądu poszczególnych bohaterów, miejsc czy placówek. Większość z tych opisów jest po prostu niepotrzebna. Wytrąca z równowagi i nie pozwala na skupienie się na najważniejszych rzeczach. Na początku i tak trudno jest wyłapać, co tak naprawdę jest w tej książce najistotniejsze.

O wiele bardziej akcja rozkręca się w drugiej połowie "Nocnego Ogrodnika". Pojawia się coraz więcej przybłysków zainteresowania dzięki śledztwu Ramone'a, które przynosi intrygujące tropy i rezultaty. Autor przywołuje też ciekawe opisy pracy policyjnej - przesłuchań, a także rozmów policji z rodzinami ofiar, podejrzanymi i świadkami. Coś wreszcie zaczyna się dziać, ale to coś nie prowadzi ostatecznie do szokującego, wstrząsającego zakończenia. Do samego końca brakuje tych emocji i znakomitych wrażeń.

Gdyby nie powyższe przejawy plusów książki Pelecanosa, a także przytaczanie przez pisarza sytuacji rodzinnych bohaterów, "Nocny Ogrodnik" zasłużyłby sobie na o wiele niższą ocenę. Tak czy inaczej muszę stwierdzić, że już dawno nie czytałam tak kiepskiego kryminału. Kryminału, który budzi w czytelniku coś w rodzaju obojętności. Punktów wzbudzających zainteresowanie jest bardzo mało, nie ma więc co się dziwić, że brak w nim porządnej dawki adrenaliny i napięcia. Ale nie spisuję tej powieści całkiem na straty. Bo jakiś tam potencjał autora widać. George Pelecanos zna się na rzeczy związanej ze światem kryminalnym, ale nie do końca wie, jak w ciekawy sposób przekazać tę wiedzę czytelnikowi. Nie polecam jakoś szczególnie "Nocnego Ogrodnika". Uważam, że na dzień dzisiejszy jest tyle świetnych kryminałów, że akurat ta powyższa pozycja wydaje się zbędna, nieobowiązkowa na ich tle.

Baza recenzji

czwartek, 5 kwietnia 2012

Moja domowa biblioteczka

Przy okazji, jaka nadarzyła się podczas przedświątecznych porządków, pstryknęłam parę zdjęć mojej najbardziej aktualnej, ma się rozumieć, domowej biblioteczki :). Z powodu braku miejsca na półkach (to znaczy miejsce może jest, ale nie lubię wciskać stosów jeden na drugi, byle gdzie i byle jak ;)) nie układam książek według jakiegoś ściśle określonego sposobu. Ale gdyby tak ogólnie rzucić okiem, idąc z góry: książki z dzieciństwa, starocie, lektury, słowniki, encyklopedie etc., potem szeroka gama thrillerów, kryminałów i horrorów, a na samym dole obyczajówki i inne. A wracając do tych porządków... na same regały z książkami trzeba poświęcić sporo czasu, nieprawdaż? ;)
CAŁOŚĆ:
POSZCZEGÓLNE PÓŁKI (od góry, na przemian lewy i prawy regał):

wtorek, 3 kwietnia 2012

"Wędrówka Marty" - Maureen Lee

Wydawnictwo: Świat Książki, 2012.
Liczba stron: 304.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 01.04.2012.
Zakończenie lektury: 02.04.2012.
Moja ocena: 7/10.

Maureen Lee to angielska pisarka urodzona w czasach II wojny światowej. Swoje szkolne i młodzieńcze lata wiązała przede wszystkim z kinem i teatrem. Po wyjściu za mąż zaczęła pisać, głównie opowiadania. Ze względu na trójkę dzieci na dobre poświęciła się pisarstwu dopiero w 1990 roku. Jest autorką ponad dwudziestu powieści obyczajowych, często poruszających tematykę wojenną, rodzinną i dziecięcą.

Również "Wędrówka Marty" jest taką książką. Jej fabuła otoczona jest I wojną światową, która choć nie wpłynęła na Wielką Brytanię w jakiś bardzo dotkliwy sposób, miała ogromne znaczenie dla bohaterów utworu. To prosta opowieść o losach pewnej bardzo ubogiej rodziny. O radzeniu sobie w trudnych sytuacjach życiowych, poświęceniu i bezgranicznej miłości. Ale także o walce z niesprawiedliwością związaną z funkcjonowaniem systemów wojskowo-politycznych kraju, okrucieństwem i obojętnością władz wobec toczącej się wojny i ludzi w niej uczestniczących.

Rodzina Marty Rossi przedstawia sobą opłakany wręcz widok. Ona pracuje w małej fabryczce, w której za nędzne grosze szyje worki; jej mąż, który niegdyś prawie stracił rękę, obecnie jest bezrobotny, całymi dniami śpi albo pije, unikając kontaktu z rodziną; najstarsza córka Joyce obraca się w lepszym towarzystwie, prowadząc lepsze życie, nie przyznając się publicznie do swych krewnych; syn Frank znika z domu na całe dnie, nawet noce, by pogrążyć się w kolejnych długach i przespać za każdym razem z inną kobietą; czternastoletni syn Joe to porządny i niesprawiający problemów chłopiec, dopóki nie ogłasza matce, że wstępuje do wojska, by walczyć za ojczyznę; najmłodsze dzieci, dziesięcioletni Lily i Georgie, to grzeczne, inteligentne i ciekawe życia istoty. Rodzina ta ledwo wiąże koniec z końcem, żyjąc w okropnych warunkach mieszkaniowych, żywieniowych i higienicznych. Na domiar złego Joe zgłasza się do wojska. Mimo tak młodego wieku zostaje zwerbowany i opuszcza rodzinny dom. Jego matka pragnie za wszelką cenę sprowadzić do z powrotem, ale zarówno policja, jak i parlament, nie traktują kobiety poważnie, tak jak też nie przestrzegają praw związanych z naborem wojskowym. Ale wstąpienie Joego do armii, jak na ironię, ma też swoje dobre strony. Marta zawiera nowe znajomości i przyjaźnie, zyskuje szacunek i bezinteresowną pomoc. To wszystko razem wzięte sprawia, że bohaterka decyduje się na najważniejszy krok swego życia, mozolną wędrówkę z Liverpoolu aż do Londynu, by przedstawić swój punkt widzenia odnośnie wojny samemu premierowi. Nikt nie spodziewa się tego, jakie zmiany przyniesie ta wędrówka.

Maureen Lee pisze zrozumiałym i przyjemnym w odbiorze językiem. W jej powieści nie ma nic niejasnego, zbędnych opisów czy mało interesujących historii. "Wędrówka Marty" wciągnęła mnie jako całość, zauroczyła swoją prostotą i opisywanymi w niej losami niemalże wszystkich bohaterów. Pomimo tematyki, jaką porusza, książka jest na swój sposób pełna ciepła. Ciepła kojarzącego się z ciepłem rodzinnym i ludzką życzliwością.

Marta Rossi musi borykać się nie tylko z ubóstwem, mężem-nierobem i niełatwą pracą, ale przede wszystkim z wojną, która odebrała jej jednego z synów. To kobieta silna i twarda, jakich mało. Z pomocą młodej przyjaciółki, Kate Kellaway, a później też reportera, Clive'a Dextera, poznaje bliżej otaczające ją realia, a także robi wszystko, by nagłośnić sprawę niewłaściwego postępowania władz wyższych, dotyczącego poboru małoletnich chłopców do wojska. Wyobraź sobie czternastolatka na polu bitwy. Toż to jeszcze dziecko! Co może zrobić w celu walki za ojczyznę? Poświęcić swoje jakże krótkie życie? Zostać trwale poszkodowanym? Okrutne, smutne, ale niestety prawdziwe. Bo tego typu praktyki stosowano podczas wojny naprawdę i niełatwo było je zwalczyć.

Oprócz powyższych przykrych obrazów, na których "Wędrówka Marty" opiera się przede wszystkim, można w niej znaleźć ślady takich uczuć, jak przyjaźń czy miłość. Przyjaźń pomiędzy Martą Rossi a Kate Kellaway, choć sprawia wrażenie wręcz nierealistycznej, bo zbyt idealnej, jest mimo to godna podziwu i pozazdroszczenia. To samo można stwierdzić na temat wielkiej miłości rodzicielskiej panującej między Martą a jej dziećmi, niezależnie od tego, w jaki kłopoty się one wplątują. Podoba mi się też inny wątek miłosny, wpleciony w historię opisaną przez Lee, a mianowicie związek Kate i Clive'a, przeobrażający się z irytujących podchodów zakochanych w głęboką miłość.

Utwór Lee wciągnął mnie niesamowicie, wywołując najróżniejsze emocje, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Każdy rozdział wnosił coś nowego, przez co byłam niezmiernie ciekawa dalszego rozwoju akcji. Jeśli jednak chodzi o samą tytułową wędrówkę głównej bohaterki, to muszę przyznać, iż wyobrażałam ją sobie trochę inaczej. Żałowałam, że w niektórych momentach przyjmowała taką, a nie inną postać; zdawała sobie z tego sprawę także Marta, ale jak by na to nie spojrzeć, jej wyzwanie przyniosło odpowiednie rezultaty.

"Wędrówka Marty" utwierdziła mnie w przekonaniu, że lubię książki traktujące o losach ludzkich w czasach pierwszej połowy XX wieku. A jeśli pozostałe powieści Maureen Lee są tak przystępne i przyjemne w odbiorze jak ta, o której pisałam powyżej, zdecydowanie po nie sięgnę, gdy nadarzy się taka okazja. Polecam.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Świat Książki.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Na co polować w kwietniu...

...czyli wybrane NOWOŚCI  i  WZNOWIENIA KSIĄŻKOWE kwietnia:

"100 czystych stron" - Cyril Massarotto.
Wydawnictwo: Albatros.
Data wydania: 02.04.2012.

Jest to opowieść o magicznym zeszycie zostawionym bohaterowi w spadku przez ukochanego dziadka. Po otwarciu testamentu okazuje się, że dziadek jednej siostrze zapisał dom we Włoszech, drugiej mieszkanie w Paryżu, a wnukowi, bohaterowi książki, zostawił jedynie pusty zeszyt w zniszczonej skórzanej oprawie oraz list, w którym wyjaśnił mu, że ten pusty zeszyt to największy skarb, pozostający w rodzinie od wielu pokoleń. Posiada on magiczną moc i dzięki niemu można podróżować w czasie. Wystarczy napisać na którejś ze stron jakieś wspomnienie, aby w tej samej chwili przeżyć je od nowa.

"Potem" - Rosamund Lupton.
Wydawnictwo: Świat Książki.
Data wydania: 04.04.2012.

Mam głowę na karku, jestem przytomna, wszystkie klepki są na swoich miejscach, jestem w pełni władz umysłowych. Jestem tą samą Grace, co wczoraj, tylko że… wyszłam z mojego ciała – opowiada bohaterka tej fascynującej i pięknej powieści. Grace leży właśnie umierająca na oddziale intensywnej terapii po strasznym pożarze szkoły, do której chodzi jej synek Adam. W sali obok walczy o życie jej poparzona córka - siedemnastoletnia Jenny. Zawieszona między życiem a śmiercią, Grace prowadzi własne śledztwo. Szybko okazuje się, że nic nie jest takie, na jakie wyglądało wcześniej. Każda odpowiedź rodzi bowiem kolejne tajemnice. A POTEM sprawy wymykają się spod kontroli...

"Siostra" - Rosamund Lupton.
Wydawnictwo: Świat Książki.
Data wydania: 04.04.2012.

Moja siostra nigdy by się nie zabiła, moja siostra nigdy by się nie zabiła, moja siostra nigdy… - rozpaczliwie powtarza Beatrice, odkąd poznała potworną prawdę. Rzeczywistość jest gorsza od koszmarnego snu. Zaginięcie, dni gorączkowych poszukiwań, wreszcie – ciało znalezione w śniegu. Policja, przyjaciele, nawet matka – wszyscy wierzą w hipotezę „samobójstwo”. Ale nie Beatrice. Nie bacząc na niebezpieczeństwo, na własną rękę szuka przyczyn tragedii. Prawda okazuje się bardziej bulwersująca od najgorszych podejrzeń. A ta powieść – ostra jak brzytwa, zaskakująca nawet dla tych, którzy myśleli, że o thrillerach wiedzą już wszystko.

"Niebo to miejsce na ziemi"Åke Edwardson.
Wydawnictwo: Czarna Owca.
Data wydania: 04.04.2012.

Policja w Göteborgu otrzymuje co jakiś czas zgłoszenia, że nieznajomy mężczyzna zaczepia małe dzieci i proponując słodycze, zwabia je do samochodu. Ponieważ nie dochodzi do przestępstwa, zgłoszenia są ignorowane. Jednak pewnego dnia z placu zabaw zostaje porwany czteroletni chłopczyk. Kiedy się odnajduje, przerażony i poturbowany, wiele wskazuje na to, że wykorzystano go seksualnie. 

W tym samym czasie komisarz Erik Winter prowadzi śledztwo w sprawie serii brutalnych napaści na młodych mężczyzn. Zaczyna podejrzewać, że między obiema sprawami istnieje związek. Tuż przed Wigilią zostaje porwane kolejne dziecko. Tym razem przepada bez wieści. Okres świąteczny zmienia się w prawdziwy koszmar dla komisarza, który wie, że musi działać błyskawicznie, by zapobiec straszliwej tragedii.
Niebo to miejsce na ziemi to piąty tom cieszącego się dużą popularnością cyklu 10 powieści kryminalnych połączonych postacią komisarza Erika Wintera. To pełne napięcia thrillery o mrocznych zakamarkach ludzkiej duszy. Opowiedziane z ironicznym dystansem, zmuszają do refleksji nad sprawami daleko odbiegającymi od sensacyjnej fabuły.


"Herbata z jaśminem" - Agnieszka Gil.
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia.
Data wydania: 11.04.2012.

Rodzinie Martyny daleko do ideału. Dziewczyna nie znajduje w niej oparcia i z zazdrością obserwuje nowych sąsiadów, tak radosnych i szczęśliwych. Ona nie może liczyć na zbyt wiele rodzicielskiej miłości, dlatego akceptacji i ciepła szuka w kontaktach z obcymi. 

Jednak nieufność oraz wrodzony pesymizm utrudniają jej tworzenie bliższych więzi, nawet z ludźmi, na których jej zależy…
Czy komuś wreszcie uda się dotrzeć do serca dziewczyny i nauczyć ją optymizmu? A może nawet ofiarować miłość i zapewnić poczucie bezpieczeństwa, o których tak marzy?
Agnieszka Gil opowiada o dojrzewaniu, trudnej sztuce radzenia sobie z własnymi uczuciami oraz umiejętności dostrzegania jasnych stron w życiu.


"Arabska krew" - Tanya Valko.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 12.04.2012.

Kontynuacja bestsellerowych powieści Tanyi Valko: „Arabska żona” i „Arabska córka”. 

Historia miłosna w czasach współczesnej wojny. Autorka opisuje dalsze niezwykłe losy matki i jej córki. Przedstawia szarpane rewolucją kraje arabskie oczami Europejki, która próbuje zaaklimatyzować się w muzułmańskich realiach. Książka ukazuje okropieństwa wojny, pasje i uczucia, a przede wszystkim podłoże psychiczne ludzkich czynów w ekstremalnych sytuacjach. Obnaża okrucieństwo i bezwzględność tyrana wobec cierpienia zwykłych ludzi. Czy Dorota i Marysia po odnalezieniu się po latach w Arabii Saudyjskiej będą już zawsze razem? Czy ich związki są udane i czują się w nich spełnione? Jak zmieni się ich świat? Jak będzie wyglądała Libia po rewolucji? Czy o taki kraj walczyli powstańcy?


"Gdzie jesteś, Amando?" - Dennis Lehane.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 12.04.2012.

Mistrzowsko opowiedziana historia o porwaniu dziecka, skorumpowanych policjantach i bostońskich detektywach wplątanych w mroczną sieć miasta. 

Czteroletnia Amanda McCready zniknęła bez śladu. Bostońska policja, dziennikarze, sąsiedzi i znajomi robią wszystko co w ich mocy, by znaleźć dziewczynkę. Wreszcie w sprawę zostają zaangażowani Patrick Kenzie i Angela Gennaro. Kiedy znika kolejne dziecko, duet detektywów penetruje mroczny świat bostońskich pedofilów, dealerów narkotykowych i podejrzanie się zachowujących policjantów. Będą musieli podjąć tragiczną decyzję, która może na zawsze zniszczyć ich relację, zarówno zawodową, jak i prywatną…


"Z ukrycia" - Erica Spindler.
Wydawnictwo: Mira.
Data wydania: 13.04.2012.

Trzy nastoletnie przyjaciółki, Andie, Julie i Raven, wspólnie podglądają tajemniczą parę kochanków. Niewinna ciekawość dziewcząt przeradza się z czasem w mroczną obsesję. Fascynacja perwersyjną erotyczną grą popycha je do działań, na które nigdy wcześniej nie starczyłoby im odwagi. Pewnego dnia podglądana przez nie kobieta ginie okrutną śmiercią, a jej kochanek znika… Policji nie udaje się ustalić jego tożsamości, a śledztwo w sprawie morderstwa kończy się fiaskiem.

Piętnaście lat później Andie, Julie i Raven otrzymują anonimowy list z pogróżkami. Od kogoś, kto doskonale wie, dlaczego tak bardzo chciałyby zapomnieć o przeszłości. Ich przyjaźń i wzajemne zaufanie zostaną wystawione na najcięższą próbę, a morderca uderzy jeszcze raz…


"Bliżej słońca" - Richard Paul Evans.
Wydawnictwo: Znak.
Data wydania: 18.04.2012.

Najlepszym lekarstwem na złamane serce jest oddać je innym.

„Wszyscy nosimy w głowie obraz tego, jak powinno wyglądać nasze życie, namalowany pędzlem naszych pragnień i celów. Tymczasem w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że ono nigdy nie wygląda tak, jak sobie wyobrażaliśmy”.
Kiedy Christina planowała swój wymarzony ślub, nie miała pojęcia, że wydarzenia potoczą się zupełnie innym torem, niż tego pragnęła. Paul również nie przypuszczał, że pewna zimowa noc w szpitalu okaże się przełomowa w jego życiu. Oboje mieli ułożone plany na przyszłość, wydawało im się, że wiedzą, gdzie i z kim spędzą następne kilka lat.
Spotkali się w Peru, w amazońskiej dżungli, gdzie Paul stworzył dom dla porzuconych dzieci. 
Christina za namową przyjaciółki zdecydowała się pracować tam jako wolontariuszka, by w ten sposób zagoić swoje złamane serce.
Jak spotkanie z mieszkańcami sierocińca - gdzieś na krańcach świata - wpłynie na życie Christiny? Jaką rolę odegra w nim charyzmatyczny opiekun dzieci Paul Cook? Czy w dalekiej dżungli można zmierzyć się ze swoimi lękami i nauczyć się patrzeć na życie inaczej?
"Bliżej słońca" to prawdziwa historia, którą opowiedział Richardowi Paulowi Evansowi jej główny bohater - Paul Cook - podczas misji humanitarnej w Peru. Jest to opowieść o narodzinach nieoczekiwanego uczucia, które zbliżyło do siebie więcej niż dwa serca.


"Zanim zasnę" - S. J. Watson.
Wydawnictwo: Sonia Draga.
Data wydania: 18.04.2012.


Christine budzi się co rano w obcym łóżku u boku obcego mężczyzny. W lustrze widzi twarz nieznajomej kobiety, dużo starszej od niej. I co rano się dowiaduje, że to jej twarz, jej mąż, jej łóżko. Że przed dwudziestu laty na skutek wypadku straciła zdolność zapamiętywania.
Co rano przeżywa wstrząs, co rano musi się z nim godzić. Jej życie wydaje się tragicznie proste. Powoli jednak okazuje się, że ta prostota jest pozorna. Że Christine ma na przykład swojego neurologa, o którym nie wie jej mąż, że prowadzi pamiętnik, dzięki któremu może częściowo zapełnić luki w pamięci. Kobietę zaczyna niepokoić jej całkowita zależność od męża. Okazuje się, że ma jakieś inne wspomnienia niż te, które co rano pieczołowicie mąż odtwarza. Christine zaczyna stawiać nowe pytania – jak wyglądał jej wypadek, dlaczego nie mają dzieci, co się stało z jej przyjaciółką. Im bardziej się zbliża do prawdy, tym bardziej niewiarygodna się ona staje.


"Dożywocie" - Liza Marklund.
Wydawnictwo: Czarna Owca.
Data wydania: 18.04.2012.

Policjantka Nina Hoffman odkrywa zwłoki swojego kolegi ze służby, Davida Lindholma, Obok ciała denata funkcjonariusze odnajdują wstrząśniętą i przerażoną żonę – Julię. Z jej nieskładnych słów można wywnioskować, że do mieszkania wtargnęła jakaś kobieta, zastrzeliła Davida, po czym porwała ich czteroletniego synka i uciekła. Jednak wszystkie dowody zaczynają wskazywać na winę samej Julii. Grozi jej dożywocie. 

Mimo własnych kłopotów Annika angażuje się w sprawę. Odkrywa, że przeszłość zamordowanego policjanta kryje wiele mrocznych tajemnic, a Julia jest niewinna. Rozpoczyna się wyścig z czasem, w trakcie którego dziennikarka musi oczyścić Julię z podejrzeń i odnaleźć jej zaginionego syna.



"Więzień nieba" - Carlos Ruiz Zafón.
Wydawnictwo: Muza.
Data wydania: 19.04.2012.

Rok 1957. Interesy rodzinnej księgarni Sempere i Synowie idą tak marnie jak nigdy dotąd. Daniel Sempere, bohater Cienia wiatru, wiedzie stateczny żywot jako mąż pięknej Bei i ojciec małego Juliana. Następny w kolejce do porzucenia stanu kawalerskiego jest przyjaciel Daniela, Fermín Romero de Torres, osobnik tyleż barwny, co zagadkowy: jego dawne losy wciąż pozostają owiane mgłą tajemnicy. Ni stąd, ni zowąd przeszłość Fermina puka do drzwi księgarni pod postacią pewnego odrażającego starucha. Daniel od dawna podejrzewał, że skoro przyjaciel nie chce mu opowiedzieć swej historii, to musi mieć ważny powód. Ale gdy Fermín wreszcie zdecyduje się wyjawić mroczne fakty, Daniel dowie się "rzeczy, o których Barcelona wolałaby zapomnieć". 

Jednak niepogrzebane upiory przeszłości nie dadzą się tak łatwo wymazać z pamięci. Daniel coraz lepiej rozumie, że będzie musiał się z nimi zmierzyć. I choć zakończenie powieści wydaje się ze wszech miar pomyślne, to Ruiz Zafón mówi nam wprost, że "prawdziwa Historia jeszcze się nie skończyła. Dopiero się zaczęła".


"Dziewczynka z majowymi kwiatkami" - Karin Wahlberg.
Wydawnictwo: Świat Książki.
Data wydania: 21.04.2012.

W mieszczącej się w czynszowej kamienicy pralni ktoś napada na starszą kobietę. Brutalnie pobita ofiara umiera. Przypadek czy też celowe działanie, mające związek z konfliktem toczącym się wokół pralni? Czy morderca zaatakuje ponownie? Odpowiedzi na te pytania nie zna prowadząca dochodzenie Louise Jasiński, która chwilowo zastępuje swego szefa, Claesa Claessona. Nie zna jej sam komisarz Claesson ani też partnerująca mu lekarka Veronika Lundborg. Jedyną osobą, która coś widziała jest jedenastoletnia Viktoria, która sprzedawała majowe kwiatki na klatce schodowej. Jednak dziewczynka nie chce mówić, choć najwyraźniej coś ukrywa. Sprawa staje się poważniejsza, gdy matka zgłasza jej zaginięcie…

"Aż po ciemny las" - Jacek Rębacz.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 24.04.2012.

Chciwość, niewyjaśniona tajemnica sprzed lat i policjantka, która nie chce odpuścić. 

W lubelskim banku dochodzi do makabrycznego mordu. Sposób ułożenia ciał wprawia śledczych w konsternację i stanowi koszmarną zagadkę. Z kasy zniknęły dwa miliony złotych. Mordercy musieli wiedzieć, że tego dnia w banku będzie więcej pieniędzy niż zwykle. A może po prostu mieli szczęście? Młoda podkomisarz Vesna Suszko rozpoczyna śledztwo. Pracuje w asyście starych wyjadaczy, co nie ułatwia zadania. Zabójcy nie pozostawili żadnych śladów i dochodzenie utknęło w martwym punkcie. W pewnym momencie w sprawę włącza się emerytowany policjant. Uważa, że napad może mieć związek z dotąd niewyjaśnionym podwójnym morderstwem, które stało się jego obsesją.


"Oczarowana" - Jill Shalvis.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 16.04.2012.

Opowieść, która angażuje wszystkie zmysły i emocje. 

Maddie traci jednocześnie chłopaka (jej decyzja) i pracę (nie jej decyzja). Lecz zamiast pogrążyć się w smutku nad paczką chipsów, wyjeżdża z Los Angeles, aby przejąć po matce spadek – chylący się ku ruinie hotel w maleńkim nadmorskim miasteczku Lucky Harbor w stanie Waszyngton. Rozpoczynanie wszystkiego od nowa nie będzie łatwe. A jednak Maddie zamierza zaryzykować, jeśli tylko uda jej się przekonać przyrodnie siostry, by do niej dołączyły i zaangażowały się w renowację hotelu. Jax Cullen, zatrudniony przez Maddie do pomocy w przebudowie, jest wysokim, seksownym przystojniakiem. Z powodu jego oczu i ust Maddie nieustannie zapomina, że miała zrezygnować z mężczyzn. Jeszcze trudniej będzie jej pokonać duchy przeszłości, a mimo to wkrótce odkryje, że nie ma lepszego miejsca na ziemi niż Lucky Harbor.


"Biały hotel" - D. M. Thomas.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 26.04.2012.

Przenikliwy obraz chorób naszego wieku i próba zagojenia ran, które przyniósł. 

Początek XX wieku. Zygmunt Freud prowadzi terapię niezbyt znanej śpiewaczki operowej, która na potrzeby kuracji przyjmuje pseudonim Anna G. Frau Anna cierpi na tajemnicze bóle, dręczą ją też wizje – ucieczka przed umundurowanymi mężczyznami, las, szukanie schronienia wraz z małym chłopcem, również ukrywającym się przed żołnierzami. Freud podejrzewa, że wizje oraz bóle psychosomatyczne mają związek z dzieciństwem Frau Anny i traumą, której kobieta nie chce wyjawić. Prawda okazuje się jednak bardziej zaskakująca i skomplikowana niż psychoanalityczne metody słynnego psychiatry…


Mam ogromną chrapkę przede wszystkim na powieści Rosamund Lupton ;). Bardzo chętnie zapoznałabym się też z książkami: "Z ukrycia", "Zanim zasnę", "Dziewczynka z majowymi kwiatkami" oraz "Oczarowana". A Wy? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...