Liczba stron: 360.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 14.04.2012.
Zakończenie lektury: 17.04.2012.
Moja ocena: 7/10.
Sam Millar to irlandzki pisarz urodzony w Belfaście. Jest autorem kryminałów i zdobywcą kilku prestiżowych nagród, m.in. Aisling Award oraz Brian Moore Award. Największą popularność przyniósł mu "Nieugięty", jedyna jak dotąd książka wydana w Polsce. Opowiada ona o jednym z największych rabunków w historii Stanów Zjednoczonych, w którym autor osobiście... brał udział.
"Nieugięty" dzieli się na dwie części. Pierwsza, zatytułowana "Belfast, ten cholerny Belfast" przedstawia pokrótce niełatwe dzieciństwo Millara, a potem jeszcze trudniejszą młodość. Ze względu na represje polityczne i buntowniczą postawę mężczyzna trafia do północnoirlandzkiego więzienia Maze (Long Kesh), w którym panują nieludzkie warunki. Tortury stosowane wobec więźniów nie mają granic, łamią niejednego człowieka, ale Millar przez całe osiem lat pobytu w więzieniu pozostaje nieugięty i znosi dosłownie wszystko, począwszy od zanieczyszczonych cel, przez fizyczne obrażenia i kąpiele w detergentach, aż po poniżające sondowanie analne. Wraz z opuszczeniem przez pisarza tego piekła, kończy się część pierwsza powieści, a rozpoczyna druga, zatytułowana "Nowy Jork". Millar jest nielegalnym imigrantem, zakłada rodzinę i podejmuje się różnych prac w również nielegalnych kasynach, a gdy interesy nie przynoszą zbyt wiele korzyści, w jego głowie rodzi się pozornie doskonały plan rabunku w jednej z najbardziej bezpiecznych firm w Rochester, Brink's Security. Napad się udaje. Z firmy znika 7,4 miliona dolarów i natychmiast rozpoczynają się poszukiwania przestępcy.
Obie części "Nieugiętego" składają się z krótkich rozdziałów, również opatrzonych tytułami, a także cytatami z rozmaitych źródeł pisanych, które w inteligentny sposób nawiązują do treści utworu. Przyznam, że ten zabieg bardzo przypadł mi do gustu. Kolejna rzecz, jaka rzuca się w oczy podczas lektury powieści, to niesamowicie profesjonalny, a zarazem lekki, niepozbawiony czarnego humoru język, jakim posługuje się Millar. Niewiarygodne jest po prostu to, że po tym wszystkim, co przeżył ten facet, został pisarzem o wielkiej odwadze i dużym dystansie do samego siebie i swej przeszłości.
A przeżył naprawdę wiele. Wiele przede wszystkim okrucieństw. Już dzieciństwo Millara nie należało do łatwych ze względu na surowe stosunki z rodzicami. Ale i tak nic nie przebije czasów wojny, w której IRA walczyła z ulsterską policją RUC i brytyjską armią. Zw względu na swoje przekonania Sam trafił do więzienia Maze, w którym przeżył piekło, a nawet coś gorszego od piekła, jak sam twierdził. To, co działo się w słynnych "Skazanych na Shawshank", to mały pryszcz w porównaniu do reżimu panującego w Maze. A najbardziej wstrząsające jest to, że to wszystko miało miejsce naprawdę. Więźniowie byli poddawani najgłupszym, a jednocześnie najbardziej okrutnym torturom, jakie widział świat. W czasie lektury "Nieugiętego" niejednokrotnie odzywały się we mnie dreszcze przerażenia i obrzydzenia. Część osadzonych w Maze poddała się. Część zmarła. A część pozostała do samego końca - do dnia uzyskania wolności. Do tej ostatniej grupy należał Millar. Siebie i tych najbardziej wytrwałych nazywał Ludźmi w Kocach, bo jedynie marne koce stanowiły ich odzienie. Nic nie było w stanie ich złamać. "Zmieniliśmy się. Całkowicie i na zawsze. Już nigdy nie będziemy tacy sami. Nasze umysły na zawsze pozostaną spierdolone. Klawisze mogli łamać nam kości i rwać ciało - i robili to. Nasza egzystencja była ekstremalnie minimalistyczna. Byliśmy nadzy jak dopiero co narodzeni. Jedyne, czego nie mogli, to kolonizować naszych myśli. Nigdy nie potrafili zrozumieć naszej siły z tej prostej przyczyny, że byliśmy ponad miarę tego, co było przed nami, i nikt nie mógł nam nigdy dorównać. Byliśmy Spartanami (...) byliśmy lepsi niż Spartanie. Byliśmy Ludźmi w Kocach"*.
Myślałam, że ta powyższa, wywołująca mnóstwo emocji historii będzie najważniejszym punktem "Nieugiętego". Że w swe dalszej części utwór już niczym mnie nie zaskoczy. Ale myliłam się. Millar do samego końca nie traci swego rezonu i wie, jak zainteresować czytelnika. Życie, jakiego doświadczył w Nowym Jorku, nie było już nasączone wydarzeniami przypominającymi terror w Maze, ale jak najbardziej charakteryzowało się dużym ryzykiem, strachem i niewiedzą, co przyniesie jutro. A co za tym idzie, w dalszym ciągu było pełne napięcia i to napięcie wręcz wylewało się z kart "Nieugiętego". Niesamowita opowieść dotycząca napadu na Brink's Security i zdarzeń następujących zaraz po nim zaskakuje, a zarazem budzi niedowierzanie, doprawione szczyptą humorystycznej ironii Millara.
To świetna książka. Świetna sensacja budząca lekką grozę objawiającą się tym, że opisane w niej sytuacje miały miejsce naprawdę. Fantastyczna biografia jakże barwnej postaci. Mimo że Sam Millar nie był człowiekiem świętym i idealnym, jego postępowanie, determinacja i siła budziły i budzą respekt nadal. Czytanie "Nieugiętego" to doskonała rozrywka. Polecam miłośnikom sensacji, ale nie tylko.
*s.101-102
Za książkę dziękuję portalowi Zbrodnia w Bibliotece.
Baza recenzji
nie, tym razem to książka nie dla mnie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Książką, którą powinienem przeczytać dziękuję za przybliżenie mi jej i o ile tylko będę miał możliwość z pewnością będę chciał ją przeczytać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZ samej okładki - niesamowicie męska. Z opisu - też. Nie jestem kobietką czytającą o płatkach i motylkach, więc pewnie się skuszę.
OdpowiedzUsuńMęska od pierwszej do ostatniej strony, bez dwóch zdań ;).
UsuńKurczę, bardzo miło wspominam tę lekturę! Było i śmieszno, i straszno, polecam również:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Skoro autor sam brał udział w tym co opisuje, to nie mogę sobie tego odpuścić. :) Chętnie dam szansę tej książce.
OdpowiedzUsuńThank you ( a very belated thank you!) for reviewing my book and for the kind words.
OdpowiedzUsuńSam