Liczba stron: 304.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 01.04.2012.
Zakończenie lektury: 02.04.2012.
Moja ocena: 7/10.
Maureen Lee to angielska pisarka urodzona w czasach II wojny światowej. Swoje szkolne i młodzieńcze lata wiązała przede wszystkim z kinem i teatrem. Po wyjściu za mąż zaczęła pisać, głównie opowiadania. Ze względu na trójkę dzieci na dobre poświęciła się pisarstwu dopiero w 1990 roku. Jest autorką ponad dwudziestu powieści obyczajowych, często poruszających tematykę wojenną, rodzinną i dziecięcą.
Również "Wędrówka Marty" jest taką książką. Jej fabuła otoczona jest I wojną światową, która choć nie wpłynęła na Wielką Brytanię w jakiś bardzo dotkliwy sposób, miała ogromne znaczenie dla bohaterów utworu. To prosta opowieść o losach pewnej bardzo ubogiej rodziny. O radzeniu sobie w trudnych sytuacjach życiowych, poświęceniu i bezgranicznej miłości. Ale także o walce z niesprawiedliwością związaną z funkcjonowaniem systemów wojskowo-politycznych kraju, okrucieństwem i obojętnością władz wobec toczącej się wojny i ludzi w niej uczestniczących.
Rodzina Marty Rossi przedstawia sobą opłakany wręcz widok. Ona pracuje w małej fabryczce, w której za nędzne grosze szyje worki; jej mąż, który niegdyś prawie stracił rękę, obecnie jest bezrobotny, całymi dniami śpi albo pije, unikając kontaktu z rodziną; najstarsza córka Joyce obraca się w lepszym towarzystwie, prowadząc lepsze życie, nie przyznając się publicznie do swych krewnych; syn Frank znika z domu na całe dnie, nawet noce, by pogrążyć się w kolejnych długach i przespać za każdym razem z inną kobietą; czternastoletni syn Joe to porządny i niesprawiający problemów chłopiec, dopóki nie ogłasza matce, że wstępuje do wojska, by walczyć za ojczyznę; najmłodsze dzieci, dziesięcioletni Lily i Georgie, to grzeczne, inteligentne i ciekawe życia istoty. Rodzina ta ledwo wiąże koniec z końcem, żyjąc w okropnych warunkach mieszkaniowych, żywieniowych i higienicznych. Na domiar złego Joe zgłasza się do wojska. Mimo tak młodego wieku zostaje zwerbowany i opuszcza rodzinny dom. Jego matka pragnie za wszelką cenę sprowadzić do z powrotem, ale zarówno policja, jak i parlament, nie traktują kobiety poważnie, tak jak też nie przestrzegają praw związanych z naborem wojskowym. Ale wstąpienie Joego do armii, jak na ironię, ma też swoje dobre strony. Marta zawiera nowe znajomości i przyjaźnie, zyskuje szacunek i bezinteresowną pomoc. To wszystko razem wzięte sprawia, że bohaterka decyduje się na najważniejszy krok swego życia, mozolną wędrówkę z Liverpoolu aż do Londynu, by przedstawić swój punkt widzenia odnośnie wojny samemu premierowi. Nikt nie spodziewa się tego, jakie zmiany przyniesie ta wędrówka.
Maureen Lee pisze zrozumiałym i przyjemnym w odbiorze językiem. W jej powieści nie ma nic niejasnego, zbędnych opisów czy mało interesujących historii. "Wędrówka Marty" wciągnęła mnie jako całość, zauroczyła swoją prostotą i opisywanymi w niej losami niemalże wszystkich bohaterów. Pomimo tematyki, jaką porusza, książka jest na swój sposób pełna ciepła. Ciepła kojarzącego się z ciepłem rodzinnym i ludzką życzliwością.
Marta Rossi musi borykać się nie tylko z ubóstwem, mężem-nierobem i niełatwą pracą, ale przede wszystkim z wojną, która odebrała jej jednego z synów. To kobieta silna i twarda, jakich mało. Z pomocą młodej przyjaciółki, Kate Kellaway, a później też reportera, Clive'a Dextera, poznaje bliżej otaczające ją realia, a także robi wszystko, by nagłośnić sprawę niewłaściwego postępowania władz wyższych, dotyczącego poboru małoletnich chłopców do wojska. Wyobraź sobie czternastolatka na polu bitwy. Toż to jeszcze dziecko! Co może zrobić w celu walki za ojczyznę? Poświęcić swoje jakże krótkie życie? Zostać trwale poszkodowanym? Okrutne, smutne, ale niestety prawdziwe. Bo tego typu praktyki stosowano podczas wojny naprawdę i niełatwo było je zwalczyć.
Oprócz powyższych przykrych obrazów, na których "Wędrówka Marty" opiera się przede wszystkim, można w niej znaleźć ślady takich uczuć, jak przyjaźń czy miłość. Przyjaźń pomiędzy Martą Rossi a Kate Kellaway, choć sprawia wrażenie wręcz nierealistycznej, bo zbyt idealnej, jest mimo to godna podziwu i pozazdroszczenia. To samo można stwierdzić na temat wielkiej miłości rodzicielskiej panującej między Martą a jej dziećmi, niezależnie od tego, w jaki kłopoty się one wplątują. Podoba mi się też inny wątek miłosny, wpleciony w historię opisaną przez Lee, a mianowicie związek Kate i Clive'a, przeobrażający się z irytujących podchodów zakochanych w głęboką miłość.
Utwór Lee wciągnął mnie niesamowicie, wywołując najróżniejsze emocje, zarówno te pozytywne, jak i negatywne. Każdy rozdział wnosił coś nowego, przez co byłam niezmiernie ciekawa dalszego rozwoju akcji. Jeśli jednak chodzi o samą tytułową wędrówkę głównej bohaterki, to muszę przyznać, iż wyobrażałam ją sobie trochę inaczej. Żałowałam, że w niektórych momentach przyjmowała taką, a nie inną postać; zdawała sobie z tego sprawę także Marta, ale jak by na to nie spojrzeć, jej wyzwanie przyniosło odpowiednie rezultaty.
"Wędrówka Marty" utwierdziła mnie w przekonaniu, że lubię książki traktujące o losach ludzkich w czasach pierwszej połowy XX wieku. A jeśli pozostałe powieści Maureen Lee są tak przystępne i przyjemne w odbiorze jak ta, o której pisałam powyżej, zdecydowanie po nie sięgnę, gdy nadarzy się taka okazja. Polecam.
Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Świat Książki.
Książkę mam , czeka na przeczytanie.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMnie też strasznie się podobała ta książka. Mam na półce kolejną tej autorki - na święta :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeglądałam strony księgarń internetowych i natknęłam się na tę książkę. Bardzo mnie zaintrygowała. A teraz twoja recenzja zmusiła mnie by "Wędrówkę Marty" włączyć do mojej biblioteczki :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki obyczajowe, a tematyka rodzinna, dziecięca i wojenna to moje ulubione, więc nie musisz mnie zachęcać. Przeczytanie tej książki to dla mnie tylko kwestia czasu. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZapowiada się intrygująca lektura, z chęcią przeczytam!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
świetna recenzja, z chęcią zapoznałabym się z tą pozycją :)
OdpowiedzUsuńO autorce nie słyszałam, ale Twoja recenzja kusi by zawrzeć bliższą znajomość z jej twórczością :)
OdpowiedzUsuńBrzmi bardzo klimatycznie, w sensie czas trwania akcji i w ogóle. Może kiedyś się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się bardzo ciekawie. Ja jednak cały czas się nad nią zastanawiam. Wiem, że to tylko czas akcji, ale troszkę odstrasza mnie ten okres. Jeszcze pomyślę.
OdpowiedzUsuńJakoś ostatnio mam wenę na książki o II wojnie światowej. Bardzo ciekawią mnie losy ludzi z tamtego okresu. Podziwiam ich za to jak sobie radzili, jaką mieli siłę ducha. Takie książki wręcz mnie motywują do tego by inaczej spojrzeć na swoje życie i problemy. Oni mieli gorzej o stokroć, a mimo to większość z nich nie traciła wiary.
OdpowiedzUsuńDodaję do przeczytania. Zaciekawiłaś mnie tą recenzją.
Pozdrawiam:)
Nie lubię czytać o II wojnie Światowej, tamte czasy są dla mnie niearealne i okropne.
OdpowiedzUsuń