Liczba stron: 448.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 03.08.2012.
Zakończenia lektury: 06.08.2012.
Moja ocena: 8/10.
Opis tejże książki wskazujący na dobrą rozrywkę mogącą porwać czytelnika w świat pełen rodzinnych tajemnic sprawił, że od razu zapragnęłam przeczytać tę powieść. W dodatku kwestia malarstwa i przestępstw związanych z dziełami sztuki - utwory o tym traktujące chyba od zawsze trafiają w mój gust. Kradzież obrazów, ukryte w nich sekrety i wskazówki - to jest to! Nie mogę też nie wspomnieć o oryginalnym, a jakże, tytule utworu - "W niebie na agrafce" - obok którego trudno jest przejść obojętnie. Ponadto książka jest debiutem literackim. I to polskiej autorki, Iwony Grodzkiej-Górnik. Jak na razie, same plusy. Czy fabuła również na nie zasługuje? Owszem.
Zuzanna Kostecka prowadzi całkiem zwyczajne życie samotnej matki wychowującej małego Łukaszka, oddanej córki, sąsiadki i pracowniczki banku. Jej hobby to malarstwo - kiedyś chciałaby otworzyć własną galerię sztuki. Na brak znajomych i adoratorów nie narzeka. Raczej wszystko idzie po jej myśli. Do czasu, gdy umiera jej najbliższa przyjaciółka, Basia. W dniu pogrzebu Zuzanna poznaje pewnego człowieka, podającego się za dawnego kolegę jej ojca. Fakt, iż jej ojciec nikogo takiego nie kojarzy, składnia bohaterkę do wyjaśnienia tej sytuacji przy pomocy innych członków rodziny. Rezultat jest wstrząsający - ojciec Zuzanny nie jest jej biologicznym ojcem! Ten drugi natomiast jest jedną wielką zagadką. Zniknął wiele lat temu i słuch po nim zaginął. Jest jednak coś, co łączy z nim Zuzannę - zamiłowanie do malowania obrazów. Trzymając się tego tropu, kobieta postanawia na własną rękę dowiedzieć się czegoś więcej na temat ojca, być może nawet odnaleźć go. Wszystko wskazuje na to, że wyprawa do Włoch będzie dobrym rozwiązaniem...
Dzięki lekkiemu i niewiarygodnie przystępnemu językowi autorki w ogóle nie odczułam tego, iż "W niebie na agrafce" to jej debiutancka powieść. Grodzka-Górnik ma tendencję do opowiadania historii krótkimi zdaniami i licznymi dialogami, przez co utwór czyta się niezwykle szybko. W dodatku wciąga. I to bardzo. Pisarka ciągle zaskakuje ciekawymi zwrotami akcji, krążąc nie tylko wokół tematyki rodzinnej, ale też zahaczającej o romans i sensację. Cały czas coś się dzieje. I choć w dużej mierze czytelnik jest w stanie przewidzieć przebieg fabuły, domyślić się tego i owego, gdzieniegdzie i tak czekają go miłe niespodzianki, ale przede wszystkim mile spędzony na lekturze czas.
Życie potrafi czasem dać człowiekowi mocno w kość. Ale żeby dowiedzieć się o istnieniu biologicznego ojca, będąc dwudziestokilkuletnią kobietą? Wszystko wskazuje na to, iż Zuzanna nigdy nie miała poznać prawdy na ten temat. Dlaczego? By nie czuć się zranioną, oszukaną? A jak czuje się teraz? Żal do rodziców spowodowany decydowaniem przez nich o losie ich córki sprawia, że bohaterka chce za wszelką cenę dowiedzieć się czegoś więcej o prawdziwym ojcu. Nie wierzy w to, że z własnej woli opuścił on kiedyś swoją rodzinę, swoją malutką córeczkę. Nie wierzy w to, że o niej zapomniał. Ale czy nadal żyje? Jeśli tak, to czy nadal jest mu bliskie malarstwo? Czyniąc poszukiwania na terenie Polski, Zuzanna stara się odnaleźć nie tylko ojca i jego bliskich, ale też samą siebie. Po tak szokującym odkryciu bowiem nie do końca czuje się sobą. Ma świadomość, że kiedyś należała do innych ludzi. Kochali ją inni ludzie. Być może w dalszym ciągu ją kochają. Jeden dzień prawdy sprawił, że już nic nie jest takie samo. Nawet malarska wena Zuzanny nagle gdzieś się ulotniła. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, gdy tylko nadarza się okazja, wraz z przyjaciółmi wyjeżdża do Włoch, kraju, z którym być może był lub jest związany jej ojciec. Ta wycieczka jednak raz jeszcze nieźle namiesza Kosteckiej w głowie - będzie musiała uważać nie tylko na zaloty przystojnych adoratorów, ale też przestępczą działalność pewnej szajki, która za cel obrała sobie fałszowanie obrazów.
Wydawać by się mogło, że "W niebie na agrafce" to literatura raczej kobieca, ale tak nie jest. Każdy bowiem może w tej książce znaleźć coś dla siebie, począwszy od opisów stosunków rodzinnych, potyczek w pracy, przez sceny miłosne, aż po akcję rodem z kryminału. Bohaterowie zapadają w pamięć dzięki swym charakterom i tajemnicom, jakie skrywają. Na ogół da się ich lubić, ale czasami niektóre ich zachowania wprawiały mnie w stan lekkiej irytacji - dla przykładu usilne opieranie się mężczyznom, a przy tym nieprzyjemny język i oziębłość Zuzanny, a także upodobanie jej najbliższej przyjaciółki Olgi do słowa "kochaniutka", które pojawia się w tekście dość często. Sama historia ukazana w powieści Grodzkiej-Górnik raczej nie do końca znalazłaby swoje odzwierciedlenie w świecie rzeczywistym, ale przecież nie trzeba oczekiwać tego po każdej książce, prawda? Grunt, że jest lekka, przyjemna i zabawna. Jak na debiut literacki - bardzo udana.
To opowieść o tym, jak los czasami potrafi płatać mniejsze lub większe figle, wywracając nasze życie do góry nogami albo chociaż uczulając nas na pewne sprawy. Sprawy, o których wcześniej nie mieliśmy pojęcia, którym należy dać szansę rozwoju, które trzeba raz jeszcze odkryć, przemyśleć, zrozumieć. Iwona Grodzka-Górnik w swym utworze przytacza kilka rodzajów miłości, którym warto przyjrzeć się bliżej. Otoczone dobrym humorem i dawką napięcia powoduję, że zainteresowanie czytelnika wzrasta, trudno jest mu się oderwać od lektury, bo przecież pytanie "jak skończy się ta książka?" nie daje mu spokoju przez długi czas. "W niebie na agrafce" polecam wszystkim bez wyjątku. To powieść w sam raz na nudne wieczory, wartka i niewymagająca. Mam nadzieję, że jej autorka jeszcze nie raz zaskoczy mnie swoim pisarskim talentem.
Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Świat Książki.
książka może być całkiem ciekawa, pomyślę nad nią :)
OdpowiedzUsuńCiekawiła mnie ze względu na okładkę, ale teraz wiem, że treść równie warta uwagi.
OdpowiedzUsuńZapisuję na listę poszukać.
OdpowiedzUsuńMoją uwagę zwróciła ładna okładka i intrygujący tytuł, a skoro książkę przyjemnie się czyta to nie pozostaje nic innego jak przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMam słabość do tematyki rodzinnej, ale w przeciwieństwie do Ciebie nie lubię wstawek dotyczących sztuki, a w szczególności malarstwa. Na dodatek kiepsko u mnie z wiarą w polskich autorów, więc na razie odpuszczę sobie tę książkę. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńLubię taką tematykę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka, która moim zdaniem albo się spodoba albo nie odpowiada gustowi. Mimo świetnej recenzji nie jestem przekonany. Pass Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa razie mam sporo książek do przeczytania, ale będę miała ją na uwadze :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Brzmi ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię wstawki dotyczące sztuki, albo filmów, książek czy w ogóle szeroko pojętej kultury. :)