niedziela, 18 listopada 2012

"Stokrotki w deszczu" - Anna Gratkowska

Wydawnictwo: Replika, 2012.
Liczba stron: 228.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 17.11.2012.
Zakończenie lektury: 17.11.2012.
Moja ocena: 6/10.

Anna Gratkowska to urodzona w 1986 roku absolwentka Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Pisanie było jej marzeniem i jednym z ulubionych zajęć od dziecka. Już jako siedmiolatka zdobyła wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie literackim "Szukamy talentów wsi". Później została laureatką innych konkursów, m.in. na tekst o kulturze studenckiej oraz opowiadanie kryminalne. Uwielbia czytać książki, szczególnie autorstwa Johna Irvinga, słuchać muzyki rockowej i podróżować. "Stokrotki w deszczu" to jej debiutancka powieść. Niezwykle lekka i przystępna, o problemach współczesnych młodych ludzi, ale nie tylko. O problemach osobistych, sercowych, małżeńskich i rodzinnych.

Główna bohaterka to dwudziestokilkuletnia kobieta, która kilka miesięcy wcześniej wyszła za mąż. Kocha Jurka z całego serca i na ogół jest szczęśliwą mężatką. Ma przyjaciółki, na które może liczyć w każdej sytuacji - ciężarną Marikę, wiecznie narzekającą na wady i nieszczęścia współczesnego świata Marlenę oraz usilnie próbującą znaleźć swą drugą połówkę Ankę. Jest jednak coś, co spędza jej sen z powiek, a mianowicie niemożność znalezienia pracy po ukończonych studiach dziennikarskich. Jakby jeszcze mało było kłopotów, do mieszkania, które wynajmuje wraz z Jurkiem, wprowadza się kolega męża, Michał, którego porzuciła dziewczyna. Wskutek nieprzewidzianych okoliczności chłopak zostaje u nich na dłużej aniżeli było to na początku ustalone. Jego pobyt wywróci życie młodych małżonków do góry nogami, niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu tychże słów...

Po pierwsze, pragnę zaznaczyć, iż "Stokrotki w deszczu" czytało mi się bardzo przyjemnie, a to za sprawą prostego i zabawnego języka, jakim posługuje się autorka. Ponadto książka nie należy do obszernych - liczy sobie trochę ponad dwieście stron, więc jej lektura minęła mi w mgnieniu oka, zdecydowanie za szybko. Akcja utworu toczy się w czasach najnowszych i dzięki temu wydarzenia w nim ukazane są niezwykle bliskie czytelnikowi.

Tak naprawdę chyba każdy czytelnik może w powieści Gratkowskiej odnaleźć coś dla siebie. Coś, z czym może się zgodzić, utożsamić, coś, co nie jest mu obce, bo sam tego doświadczył w swym życiu. Pisarka szczerze i bez skrupułów przedstawia problemy i ich źródła, z którym boryka się większość współczesnych polskich rodzin, niezależnie od tego, jaki model one reprezentują. Młode małżeństwa, które pragną znaleźć się "na swoim" zaraz po ślubie, nie mają łatwo. Poszukiwanie odpowiedniego mieszkania, a potem płacenie czynszu czy rachunków to nie lada wyzwania. A jeśli dołożyć do tego brak pracy, bez której w dzisiejszych czasach ani rusz? Tylko cóż począć, jeśli bezrobocie nie spada, a liczba absolwentów uczelni wyższych wzrasta? Kolejny problem - macierzyństwo. Na przykładzie jednej z przyjaciółek głównej bohaterki autorka porusza kwestię bardzo istotną dla zdecydowanej większości kobiet. Nawet zatwardziałe Matki Polski lub kobiety, które pragną właśnie takie być, znajdą powód do narzekania i nieważne, że swoje dzieci kochają najbardziej na świecie. Chęć posiadania dziecka to jedno, ale wraz z porodem i wychowywaniem potomka nadchodzą pierwsze obawy, kłopoty i ważne decyzje dotyczące przyszłości rodziny. No i na koniec - kwestia miłości. Praktycznie na każdej stronie "Stokrotek w deszczu" widać to uczucie. A raczej jego różne odmiany i rodzaje, począwszy od miłości rodzicielskiej, partnerskiej - szczerej i oddanej, a także czysto rozrywkowej, takiej "dla zabawy" i egoistycznej, która może wywołać niepożądane skutki zarówno wśród osób zaangażowanych, jak i niezainteresowanych uczuciem. I w tym przypadku można mówić o postaci Michała, która wprowadza niezły zamęt w spokojne życie swych znajomych. Ów chłopak kompletnie nie przypadł mi do gustu, podobnie zresztą jak cała historia z nim związana, która wydała mi się zbyt banalna i niedopracowana - równie dobrze mogłaby zostać pominięta, a książka nie straciłaby na wartości. Niemniej jednak wprowadzenie Michała do powieści miało też swój cel. Widać bowiem, że Gratkowska jest optymistką i zwolenniczką dobrych, szczęśliwych zakończeń. I po nieco zakręconych perypetiach głównej bohaterki, jej rodziny i znajomych stara się to okazać, zachęcając tym sposobem czytelnika do tego, by mieć zawsze w sobie choć krztę nadziei i uczyć się dostrzegać rzeczy, sytuacje pozytywne, nawet te minimalne, błahe, pozornie bezwartościowe, które w rzeczywistości mogą zmienić bieg jego życia. Nie pozwalajmy im na to, by znikały w gąszczu naszych zmartwień i smutków.

Nie mogę się powstrzymać, by nie dodać jeszcze paru słów na temat głównej bohaterki. Mogłabym napisać - pani Bezimiennej, bo ta młoda kobieta nie posiada imienia w porównaniu z resztą postaci, jakie pojawiają się w "Stokrotkach w deszczu". Zdziwiło mnie to i to bardziej w negatywnym znaczeniu tego słowa. Pomijając jednak ów zabieg autorki, postać Bezimiennej uznałam za podobną do mnie. Albo siebie za podobną do niej, jak kto woli. Tak samo jak ona bowiem przerwałam swoją "walkę" o prawo jazdy po tym, jak po raz dziewiąty oblałam egzamin praktyczny. I tak jak ona należę do osób niepracujących, które posiadają wykształcenie wyższe, choć niekoniecznie zgodne z własnym powołaniem. Czytanie o tak podobnych i bliskich mi sprawach niejednokrotnie wywołało uśmiech na mej twarzy i pewnego rodzaju nadzieję, takie wewnętrzne ciepło.

"Stokrotki w deszczu" to niewymagająca lektura na dwie, trzy godzinki wolnego czasu, całkiem przyjemna, zabawna i wciągająca. Wszystko to, co zostało w niej opisane, mogło się zdarzyć lub zdarzy się niemal każdemu z nas. Anna Gratkowska postawiła na realizm. Być może przy pisaniu tej powieści kierowała się doświadczeniami własnymi lub jej znajomych? Tak czy inaczej, nie miałabym nic przeciwko, gdyby kontynuowała swoją przygodą z pisarstwem. A jeszcze bardziej ucieszyłabym się, gdyby to właśnie losy Bezimiennej i jej męża stanowiły temat przewodni fabuły jej kolejnego utworu. Zakończenie "Stokrotek w deszczu" przecież, choć sympatyczne, pozostawiło po sobie pewien niedosyt i wysoki stopień zaciekawienia, przynajmniej w moim odczuciu.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Replika.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.

5 komentarzy:

  1. Myślę, że z powodu braku pracy w "zawodzie" też mogłabym się utożsamić z bohaterką, a chociaż mężatką jeszcze nie jestem, to już obawiam się jak utrzymać się samodzielnie w dzisiejszych czasach. Będę miała tę powieść na uwadze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę że chętnie bym ja przeczytała, będę mieć ja na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem zainteresopwana tą lekturą - napisałaś szczerze, co myślisz, a to cenię sobie najbardziej w recenzjach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mogę wybierać, to wolę bardziej angażujące pozycje.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...