Wydawnictwo: Świat Książki, 2012.
Liczba stron: 272.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 17.11.2012.
Zakończenie lektury: 18.11.2012.
Moja ocena: 7/10.
Fern Michaels to pseudonim urodzonej w 1933 roku Mary Ruth Kuczkir, amerykańskiej pisarki romansów i thrillerów. Jej pierwsze próby pisarskie skończyły się niepowodzeniem, a także separacją z mężem. Dziś ma na swoim koncie ponad siedemdziesiąt książek wydanych w kilkudziesięciu milionach egzemplarzy, z czego większość z nich była bestsellerami "New York Timesa". Szczególnie bliska jest jej tematyka rodzinna i dotycząca problemów, z jakimi na co dzień lub w zależności od okoliczności boryka się płeć piękna. Jest założycielką Fundacji Fern Michaels i miłośniczką psów. Mieszka w Karolinie Południowej w dość starym domu wraz z czterema psami i... duchem o imieniu Mary Margaret.
"Okrutne oskarżenie". Już sam tytuł wskazuje na to, iż wydarzenia przedstawione w książce nie należą do sympatycznych, lekkich i radosnych. Przynajmniej w większości. To jedna z najnowszych powieści Michaels, która została napisana w 2011 roku. Ukazuje historię dwóch amerykańskich rodzin, z których jedna z dnia na dzień zostaje przygnieciona straszliwym ciężarem niesprawiedliwości. To opowieść o mniej lub bardziej udanym pożyciu małżeńskim, o problemach wychowawczych, zemście, nienawiści i szeroko rozumianej miłości, począwszy od uczucia żywionego do zwierząt, aż po żądzę pieniądza.
Kate i Alex Rocketowie nie mogą mieć dzieci, ale są udanym i bardzo szczęśliwym małżeństwem. W szczególnych okolicznościach goszczą u siebie dwie dziewczynki, Sarę i Emily Winter, córki Dana, przyjaciela Alexa, i jego żony, Debbie. Kiedy Winterowie wybierają się na dwutygodniowy rejs wycieczkowy, siostry po raz kolejny mają okazję spędzić miło czas z ulubionym "wujostwem". Ale tym razem ich odwiedziny wyglądają zupełnie inaczej. Dziwne zachowanie dwunastoletniej Sary niepokoi Kate i Emily. Po powrocie dziewczynek do domu wszystko się "wyjaśnia". Sara bowiem decyduje się ujawnić wstrząsającą prawdę, oskarżając Alexa o molestowanie seksualne. Rocketowie są w szoku. Dosłownie czują, jak ich życie zaczyna rozpadać się na maleńkie kawałeczki. Przecież Alex nigdy nie tknął dziewczynki w ten sposób! Sprawa trafia do sądu. Ale proces kończy się niekorzystnie dla Alexa. Bardzo niekorzystnie. Zrozpaczona Kate zachowuje jednak resztkę zimnej krwi i zatrudnia dobrego adwokata, by walczyć z niesprawiedliwym wyrokiem, jaki zapadł w sprawie jej ukochanego męża. Głęboko wierzy w to, że uda jej się wydostać go z więzienia, a zarazem uzyskać odpowiedź na pytanie, dlaczego Sara postanowiła zrobić to, co zrobiła.
Po przeczytaniu "Okrutnego oskarżenia" miałam mętlik w głowie. I nie chodziło tutaj o skomplikowaną treść lub cokolwiek w tym rodzaju, lecz wrażenie, jakie wywołała na mnie ta książka. Przede wszystkim wybuchową mieszankę emocji, zwłaszcza tych negatywnych, no ale czego mogłam się spodziewać po tak dramatycznej i przygnębiającej tematyce utworu? To rzeczywiście rozdzierający serce dramat, choć opisany trochę zbyt prostym i banalnym językiem. Przymknęłam jednak oko na styl pisarski autorki - w trakcie tworzenia tej powieści Michaels miała przecież siedemdziesiąt osiem lat! W tekście zdarzały się powtórzenia dotyczące odczuć bohaterów czy ich charakterystyk. Dla przykładu, czytelnik kilkakrotnie ma okazję dowiedzieć się, że Alex Rocket uwielbia twórczość Stephena Kinga. Tego typu szczegóły oraz to, w jaki sposób potoczyły się losy rodziny Rocketów i Winterów, wzbudzało we mnie irytację, złość i smutek na przemian.
Tak na dobrą sprawę, zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu pierwsza połowa "Okrutnego oskarżenia", w której to pisarka przedstawiła rozdzierającą serce sytuację, jaka spotkała Kate i Alexa, a także postać nieszczęsnej Sary Winter, która od najmłodszych lat sprawiała wrażenie dziwnej, chorej, czasami nawet niebezpiecznej, ale jej zapracowani, egoistyczni rodzice nie zwracali na to uwagi, psując w ten sposób jej dzieciństwo do reszty. Późniejsze wydarzenia natomiast, które nastąpiły po osadzeniu Alexa w więzieniu, spodobały mi się nieco mniej z tego względu, iż nie do końca przekonała mnie osoba, jaką stała się Kate, pałająca żądzą zemsty, której pragnęła dokonać na Sarze i jej rodzicach. Zachowanie poszczególnych członków rodziny Winterów doprowadzało mnie wręcz do szału. Ale przyznać trzeba, że ta druga połowa powieści z kolei obfitowała w zaskakujące odkrycia mające związek z przeszłością obu familii, co zasłużyło u mnie na plus.
Sary i jej matki, Debbie, nie mogłam znieść od pierwszej chwili. To wręcz nieludzkie istoty. Bez serca, obojętne na wszystko - prócz pieniędzy, jeśli chodzi o Debbie - zapatrzone w siebie, niezdolne do prawdziwej miłości, które były w stanie zrobić wszystko, by osiągnąć swoje cele. I to dosłownie wszystko. Sara, w porównaniu do swej siostry, Emily, została obdarzona pewnym rodzajem niekompletnej miłości rodzicielskiej i wychowana nie tak jak powinna, w wyniku czego jej psychika zaczęła się buntować. Lekceważona przez otoczenie, dziewczynka stała się osobą opryskliwą, wredną, zdolną do wszystkiego, by tylko zwrócić na siebie uwagę innych. Czy można było jej pomóc? Być może, ale nie w przypadku jej opiekunów, którzy wprawdzie żyli jako małżeństwo, ale każdy z nich własnym życiem. Debbie była kobietą wiecznie niezadowoloną, złą na cały świat, w tym dzieci i męża, dla której najważniejsze były pieniądze. Jej ciemne sekrety, przebiegłość i desperacja niejednokrotnie przyprawiały mnie o dreszcze, ale jak dla mnie, nic nie było w stanie usprawiedliwić jej zachowania, nawet przytoczone przez Michaels obrazy z czasów trudnego dzieciństwa i dorastania Debbie. Ta kobieta chyba urodziła się po to, by być złą. Już dawno nie spotkałam się z tak odpychającą, budzącą nienawiść postacią w literaturze. Z kolei jej mąż, Don, może i niekoniecznie dużo od niej lepszy, został w powieści ukazany, że tak to ujmę, w interesującym świetle, bo stanowił doskonały przykład na to, że w bardzo krótkim czasie można stać się ruiną, wrakiem człowieka, który przez wiele lat żył w głębokiej nieświadomości tego, co wokół niego się działo.
Zupełnym przeciwieństwem Winterów byli Rocketowie, ludzie pełni miłości, dobroci, ludzie szczęśliwi. I to właśnie z tego powodu krzywdy, jakie zostały im wyrządzone, bolały jeszcze bardziej. Uczucie, jakie łączyło Kate i Alexa, utrzymywało ich przy życiu, sprawiało, że wytrwale walczyli z tragiczną rzeczywistością i ciągle żywili nadzieję na to, że kiedyś znów będą razem - kiedy Alex opuści więzienie. Ich postawy budziły podziw. Trzymałam kciuki za to, by tym ludziom udało się wrócić do normalnego życia, odkryć motywy działania Sary i odpłacić się Winterom za to, czego doświadczyli z ich strony. Czy Rocketom się poszczęściło? Jak potoczyły się dalsze losy obu rodzin? Z całą pewnością tego nie zdradzę. Sięgnij po książkę, drogi czytelniku, a wszystkiego się dowiesz w mgnieniu oka, bo tak wciąga.
Niewiarygodne jest to, jak wielką siłę mogą mieć słowa małej dziewczynki. Molestowanie seksualne to okropna sprawa. Dlaczego ktoś miałby nie wierzyć nieletniej "ofierze" tego przestępstwa? Przecież to bulwersujące, nieetyczne i najgorsze, co może spotkać małe dziecko, prawda? Coś takiego jest bardzo poważnie traktowane szczególnie w stanie Floryda, gdzie w dużej mierze toczy się akcja utworu Michaels. Czy to właśnie taki tok myślenia pchnął Sarę do popełnienia okrutnego czynu? Ale jeśli nawet, to dlaczego? By zwrócić na siebie uwagę? A może jednak stało za tym coś więcej? Mogę tylko napisać, że z pewnością coś więcej. "Okrutne oskarżenie" to wstrząsająca i zaskakująca lektura. To opowieść o rodzinnych sekretach, miłości, poświęceniu, rozpaczy i nadziei. Nawet najbardziej bezradny człowiek jest w stanie znaleźć w sobie siłę walki i spróbować podnieść się na nogi, gdy ma świadomość tego, że może to zrobić nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla drugiej osoby. To smutna i przejmująca opowieść. Jestem pewna, że ekranizacja utworu Fern Michaels, gdyby takowa powstała, zdołałaby mnie zainteresować. Polecam.
Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Świat Książki.
Długaaaaa recenzja.
OdpowiedzUsuńTemat książki trudny, ale ciekawy wbrew pozorom. Na pewno ciekawie zbudowane są postaci, to bym chciała sprawdzić.
Rzeczywiście długa na tle pozostałych moich opinii, które i tak są dość długie ;). No ale inaczej się nie dało, tak już mam czasami ;).
UsuńDobrze, że długa. Szczegółowa, konkretna i zwracająca uwagę na wiele aspektów, moim zdaniem każda recenzja powinna taka być.
UsuńCzytałam inne książki autorki, tej również poszukam :)
OdpowiedzUsuńHm... Z ciekawością po nią sięgnę. Lubię trudne tematy i staram się ich nie omijać. :)
OdpowiedzUsuńOstatnio czytałam "Twarz z przeszłości" tej autorki i wywarła na mnie dobre wrażenie. Na pewno sięgnę po inne jej książki :)
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że powieść nie jest idealna, ale zaciekawiła mnie. Swoją drogą zastanawiam się jak mogłam nie słyszeć wcześniej o pisarce, która ma na koncie tyle książek!
OdpowiedzUsuńI w tej chwili zaczynam żałować, że nie wybrałam opisywanej przez ciebie pozycji jako egzemplarza recenzenckiego na ten miesiąc. Książka zapowiada się nad wyraz ciekawie. Lubię pozycje poruszające ważne i niejednokrotnie trudne tematy więc po "Okrutne oskarżenie" z pewnością kiedyś sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJa mam na swoim koncie inną książkę tej autorki - niestety to spotkanie było mocno nieudane, więc chwilowo jestem bardzo sceptycznie nastawiona do dzieł Fern :/
OdpowiedzUsuńKsiążkę mam...Zapowiada się emocjonująca lektura...
OdpowiedzUsuń