sobota, 15 września 2012

"Fanaberie" - Jolanta Wrońska

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA.
Wydawnictwo: Świat Książki, 2012.
Liczba stron: 304.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 11.09.2012.
Zakończenie lektury: 15.09.2012.
Moja ocena: 6/10.

Niech okładka tejże książki Cię nie zmyli, drogi czytelniku! Słodka, cukierkowa, aż by się ją zjadło. Mnie troszeczkę bowiem "oszukała". Rozpoczynając lekturę "Fanaberii" Jolanty Wrońskiej, utworu, który jest jej debiutem powieściowym, spodziewałam się, no niekoniecznie zaraz ckliwego romansidła z happy endem, ale ciepłej powieści obyczajowej, której akcja w dużej mierze toczyłaby się w środowisku kulinarnym, cukierni głównej bohaterki przeżywającej rozterki zawodowe, rodzinne i miłosne. Rozterki, owszem, były, ale nie na tym cukierkowym tle, o którym tak myślałam. Owo tło bowiem przybrało niecodzienną i zaskakującą formę, bo czysto biznesową. Czytanie o zaciętych i sprytnych walkach rekinów biznesu, a także o tym, jak funkcjonuje giełda, było dla mnie czymś nowym w literaturze, ale, muszę przyznać, że niekoniecznie wciągającym i do końca zrozumiałym.

Klara Werner to urodziwa kobieta z czterdziestką na karku, rozwódka, matka trójki dzieci, mieszkanka Bytomia. Jako właścicielka ogólnopolskiej sieci cukierni przeżywa właśnie kryzys zawodowy, gdyż pewien rekin finansowy, Arnold Lejman, robi wszystko, by przejąć jej firmę, mszcząc się za wydarzenia z przeszłości. Jednocześnie jedna z córek Wernerowej, szesnastoletnia Zuzanna, musi przygotować projekt objaśniający zasady gry na giełdzie, by zaliczyć jeden ze szkolnych przedmiotów. Wraz z rodzeństwem i przyjaciółmi wpada na genialny pomysł, który zagwarantuje jej nie tylko pozytywną ocenę nauczyciela, ale też otworzy drzwi do kariery w świecie rozrywki i biznesu. Co najważniejsze jednak, pomoże tracącej nadzieję Klarze, która w życiu nie podejrzewała, że ma tak zdolne i sprytne pociechy...

Ten familijny obrazek byłby o wiele bardziej familijny, gdyby nie tematyka nawiązująca do giełdy, kupna i sprzedaży akcji, oprocentowania, strat i zysków, która pojawiała się na niemalże każdej stronie "Fanaberii". Autorka całkiem rzeczowo i fachowo przedstawiła prawa rządzące szeroko rozumianym biznesem, ale mnie to trochę przytłoczyło. Były takie fragmenty, z których nie zajarzyłam nic a nic, a także takie, które zwyczajnie mnie nudziły. Stąd też moje rozłożenie lektury na kilka dni, choć w przypadku większego stopnia wciągnięcia przeczytanie książki o takich gabarytach jak ta, zajęłoby mi parę godzin. Również język Wrońskiej nie należy do banalnych - pisarka bowiem posługuje się gwarą śląską, niezbyt intensywną, ale za to obfitującą w ciekawe wyrażenia i słownictwo, które z kolei są czytelnikowi objaśniane.

Najbardziej poruszyły mnie w "Fanaberiach" wątki związane z rodziną Klary Werner, nie tylko jej teraźniejszością, ale i przeszłością okołowojenną, o której wspomina autorka, przedstawiając bliżej bohaterów powieści. To dzięki dokładnemu scharakteryzowaniu niemalże każdej postaci Wrońska czyni je wyrazistymi i zapadającymi w pamięć na dłużej. Jest wśród nich nie tylko Klara, są też jej dzieci: dziewięcioletnia Matylda z wadą wzroku, szukająca miłości Zuzanna, trochę starszy od niej Jonatan, chłopak po przejściach, adoptowany przez Wernerów, jest też przyjaciółka Klary, Agata, i jej partner Alan, którzy wspierają Wernerową ze wszystkich sił, jest Jakub, wiceprezes samego NIK-u, który, chcąc, nie chcąc, zostaje wplątany w podejrzane interesy zaślepionego pieniędzmi Arnolda Lejmana, a co za tym idzie, także w interesy Klary, która od ich pierwszego spotkania nie pozostaje mu obojętna.

Perypetie tych bohaterów zatem to, na szczęście, nie tylko giełdowe szaleństwo, ale i wiele innych, takich, można by rzec, zwyczajnych i codziennych spraw, które mogą doprowadzić człowieka do osiągnięcia stanu spokoju ducha czy po prostu szczęścia. Czytelnik znajdzie w "Fanaberiach" nie tylko sporą dawkę wykładów na temat przedsiębiorczości, ale także romans, a nawet kryminał, nie pomijając wątków społeczno-obyczajowych dotyczących ogólnego bytowania i zwyczajów panujących na niewielkim wycinku współczesnego Śląska. Powieść Jolanty Wrońskiej jest na przemian ciepła i chłodna, bo profesjonalna dzięki wstawkom o tematyce finansowo-akcyjnej, a nie każdemu czytelnikowi ten zabieg przypadnie do gustu. Pomijając jednak wszelkie minusy utworu, na które zwróciłam uwagę, myślę, że autorka wykonała przyzwoitą pracę, tworząc "Fanaberie", które są przecież jej debiutem literackim. Jak dla mnie, żaden moment w książce nie wskazuje na to, że jest to debiut, bo pod względem pomysłowości i języka jest ona naprawdę dobrze napisana.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Świat Książki.

13 komentarzy:

  1. Czytałam kilka recenzji "Fanaberii" i mniej więcej wiem czego się spodziewać, więc mam nadzieję, że mnie ta książka nie oszuka :) Bardziej od biznesowych stawek przeraża mnie gwara śląska, ale i tak spróbuję zmierzyć się z debiutem Jolanty Wrońskiej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka miała chyba zachęcać i sugerować "cukierkową" tematykę, ale mnie nie zachęciła (choć okładka jest śliczna), Twoja recenzja już znacznie bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  3. póki co mam co czytać, więc się wstrzymam z lekturą :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety książka nie dla mnie. Czytanie to przyjemność, a nie po recenzji kojarzy się mi to z studiowaniem podręcznika z gry na giełdzie. Z pewnością znajdą się osoby, którym poruszana w powieści tematyka nie jest obca. W każdym razie miło wiedzieć o tego typu powieści. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja lekturę mam przed sobą, wiec tylko zapisałam sobie w zakladkach twoja recenzję i po napisaniu własnej zajrzę, porównam wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też się dałam zwięść okładce, jednak ja całość książki zaliczam na duży plus. Dzięki rozmowom o giełdzie miałam wycieczkę w przeszłość gdy o spółkach uczyłam się na prawie handlowym. Handlowka to trudna kobyła dlatego rozumiem, że kogoś te informacje mogą przytłoczyć czy nawet znudzić :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Może w przyszłości skuszę się na tę książkę, ale nie jest to mój priorytet ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Podręczników o giełdzie mam dosyć więc za książkę na razie podziękuję. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Słyszałam wiele dobrego o tej książce, ale widzę, że Tobie nie do końca się ona spodobała. Ja w dalszym ciągu jestem do niej zachęcona :) Może uda mi się ją przeczytać w najbliższych dniach.

    P.S. Chyba źle przeczytałaś regulamin tego konkursu, bo wyraźnie jest podane, że "20 wyróżnień - Książka z aktualnej listy bestsellerów Prószyński i S-ka – do wyboru przez wyróżnionych." - także nie jest to ta sama, którą trzeba recenzować :)

    OdpowiedzUsuń
  10. A no widzisz, ja tego nie widziałam, ale skoro było napisane tak jak mówisz, to też by mnie skutecznie zniechęciło :P

    OdpowiedzUsuń
  11. I mnie zwiodła okładka, spodziewałam się czego innego. Cieszę się, że Twoja recenzja pojawiła się zanim kupiłam książkę :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...