Liczba stron: 224.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 17.09.2012.
Zakończenie lektury: 17.09.2012.
Moja ocena: 5/10.
Jacek Krakowski to urodzony w 1950 roku polski pisarz, absolwent chemii na Uniwersytecie Łódzkim. Jest autorem takich powieści, jak "Trans", "Zaraza", "Lato naszej miłości", tomików wierszy "Teatr pamięci" i "Stan tworzenia", książek dla dzieci oraz opowiadań, recenzji i esejów publikowanych w "Gazecie Wyborczej", "Wiadomościach Kulturalnych" czy "Literaturze". Z kolei dzięki współpracy z wydawnictwem Pi napisał kilka kryminałów, wśród nich "M.O.R.D.", "Za ciosem" i "Przerwane śledztwo".
Również "Nikomu nic nie mów" należy do tej ostatniej grupy utworów. W posiadaniu tej niewielkiej książeczki znalazłam się całkiem przypadkowo. A ponieważ w ostatnich dniach wzrosła moja ochota na czytanie kryminałów i thrillerów, sięgnęłam i po nią, domyślając się, że jej lektura dużo czasu mi nie zajmie. Oczywiście miałam rację. Krakowski bowiem ma specyficzny styl pisania, w którym nie zwraca uwagi na zbędne szczegóły i opis, prowadząc akcję błyskawicznie, głównie poprzez liczne i rozbudowane dialogi. No i objętościowo utwór nie przytłacza.
Czasy współczesne. Laura Sawicka, absolwentka Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie, przyjeżdża z Olsztyna do Łodzi na prośbę dawnego kolei, który, prowadząc biuro nieruchomości, już od jakiegoś czasu nie może sobie poradzić w jednym z mieszkań w pewnej kamienicy. Dzieją się w nim rzeczy niesłychane - straszy w nim niczym pierwszorzędne zjawy z horroru, przez co kolejni jego mieszkańcy w popłochu lokal opuszczają. Jest jeszcze gorzej - ostatnia lokatorka, pianistka Idalia Lewant, znika bez śladu. Sawicka, biorąc sprawy w swoje ręce, decyduje się przesłuchać każdego, kto miał jakikolwiek związek z tym feralnym mieszkaniem. Począwszy od jego byłych najemców, a kończąc na pozostałych lokatorach kamienicy, przeprowadza dyskretne wywiady, które z dyskretnych i całkiem niewinnych przeobrażają się w pełne podstępów, kłamliwe rozmowy-gierki. Ich stawką są tajemnicze wydarzenia z przeszłości związane z pewnym wynalazkiem, który odpowiednio opatentowany i wykorzystany uczyniłby życie ludzkie lepszym, a nieodpowiednio - zawładnąłby całym światem w negatywnym znaczeniu tych słów.
Narracja w utworze "Nikomu nic nie mów" prowadzona jest w pierwszej osobie, a odpowiada za nią Laura Sawicka, zwierzająca się ze swych intrygujących i niebezpiecznych przygód wujkowi, autorowi kryminałów. Ich wspólne rozważania ostatecznie doprowadzają do całkowitego wyjaśnienia badanych spraw. Jak już wspomniałam wcześniej, książkę czyta się bardzo szybko, ale gdzieś tak w jej połowie to tempo nieco zwalnia. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Z wielkim zaciekawieniem śledziłam poczynania głównej bohaterki, dzięki którym zagadka dziwnego mieszkania nadal nie pozostawała rozwiązana, za to podejrzanych o to i owo przybywało, podobnie jak zaskakujących związków między nimi. Od czasu do czasu na mej twarzy pojawiał się lekki uśmieszek w wyniku zabawnych zwrotów akcji, dialogów czy upodobania Krakowskiego do oryginalnych i niespotykanych imion i nazwisk, jakimi obdarzył poszczególne postaci. Ale później miarka się przebrała. Efekty przesłuchań prowadzonych przez Laurę po prostu mnie przerosły. Powstał z nich wielki chaos, którego istotą były rozmaite powiązania międzyludzkie - zarówno rodzinne, towarzyskie, jak i zawodowe. Ogólny sens fabuły zrozumiałam, choć nie do końca usatysfakcjonowała mnie ta z lekka futurystyczna historia, ale gdybym chciała dokładnie prześwietlić i przeanalizować każdego bohatera powieści - a trochę ich było - musiałabym w czasie czytania prowadzić szczegółowe notatki typu kogo z kim łączyły więzy krwi, kto kogo udawał, a kto upozorował swoją śmierć, non stop je aktualizując, bo na jaw wychodziły kolejne kłamstwa i fakty. Poważnie! Miało być sprytnie, ale w moim odczuciu ów spryt został stłumiony przez jeden wielki galimatias. Końcówka także niezbyt przemyślana, odniosłam wrażenie, że autor w trakcie jej tworzenia spieszył się jeszcze bardziej, przez co kompletnie zabrakło w niej emocji czy jakiegoś zaskakującego momentu.
A zapowiadało się tak obiecująco... Po lekturze kryminału "Nikomu nic nie mów" nie jestem pewna, czy jeszcze kiedykolwiek sięgnę po inne utwory Jacka Krakowskiego z tego gatunki. Choć jego niezwykle przystępny i swobodny styl pisarski przypadł mi do gustu. Podobnie jak postać Laury Sawickiej, która, jeśli dobrze się orientuję, pojawia się w innych jego książkach. W ostateczności, a ten stan na razie raczej mi nie grozi, może bym przeczytała którąś z nich. Ale to może.
Za książkę uprzejmie dziękuję Syndykatowi Zbrodni w Bibliotece.
Baza recenzji Syndykatu Zbrodni w Bibliotece.
Moze kiedys, jak mi wpadnie w rece... szukac specjalnie tej ksiazki nie bede :-).
OdpowiedzUsuńCzytałam. Ja uwielbiam Laurę Sawicką i czuję do niej sentyment. Może to jej nazwisko (moje panieńskie) tak na mnie działa...
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam. Lubię książki z tej serii.
OdpowiedzUsuńNie wpadła mi w ręce jeszcze żadna książka z tej serii, ale myślę że dałabym szansę tę książce. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńObawiam się trochę tej serii, ciekawi mnie, ale chyba nie jest najwyższych lotów. Na razie się wstrzymam.
OdpowiedzUsuńczytałam "Przerwane śledztwo" tego autora i zupełnie nie przypadło mi do gustu
OdpowiedzUsuńpóki co nie szukam więcej jego książek
Moja mama bardzo lubi kryminały z tej serii, ja tak średnio :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie odpuszczam. Będę wystrzegać się Pana Krakowskiego ;)
OdpowiedzUsuń