Liczba stron: 296.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 05.10.2012.
Zakończenie lektury: 06.10.2012.
Moja ocena: 7/10.
Karolina Kubilus to urodzona w Trzciance absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Podyplomowo ukończyła pedagogikę specjalną oraz organizację i zarządzanie oświatą. Od ponad dwudziestu lat pracuje w szkole wiejskiej w Łomnicy, z kolei od ubiegłego roku skutecznie rozwija swoją pasję, jaką jest pisanie. Do tej pory na rynku czytelniczym ukazały się jej trzy książki: "Serce nie słucha", "Jak zjeść słonia" i "Zobaczyć tęczę".
"Serce nie słucha" to debiut literacki Kubilus. Gatunkowo można zaliczyć go do powieści obyczajowej, której akcja osadzona jest w realiach współczesnej Polski. Nie jest to utwór, który w jakiś szczególny sposób wyróżnia się wśród innych, gdyż pod względem tematycznym nie kłuje w oczy swoją oryginalnością, za to bardziej przewidywalnością. Z lekka zagmatwanych historii miłosnych bowiem powstało już mnóstwo. Autorka główną bohaterką uczyniła kobietę przed czterdziestką, rozwódkę samotnie wychowującą syna, posiadającą przyjaciółki nie do zastąpienia i spotykającą na swej drodze nową miłość. Brzmi znajomo? Na pewno, bo wszystko to już gdzieś było - w literaturze czy filmie - a mimo to bardzo miło spędziłam czas na lekturze tej książki. Ba, z powodu wyrazistego realizmu, z którego jednak wyłączyłabym wątek spontanicznego romantyzmu jednej pary, nie mogłam się od niej oderwać.
Anita Chmielnik, zodiakalny Strzelec, a więc zupełnie jak ja, ma prawie trzydzieści siedem lat - już nie jak ja. Dziesięć lat temu rozwiodła się z Rafałem, który zostawił ją i syna Michała dla pewnej Niemki, pryskając za granicę. Od tamtej pory kobieta czuje niechęć do mężczyzn i nie w głowie jej nowe romanse. Na co dzień spełnia obowiązki nauczycielskie w szkole podstawowej, znosząc przy okazji okropną dyrektorkę, wychowuje syna, użera się z byłą teściową i spotyka się z trzema najbliższymi przyjaciółkami, którym problemy rodzinne i towarzyskie nie są obce. Razem więc próbują je likwidować, brnąc przez kłopoty z dorastającymi dziećmi, zdrady mężów oraz ciężkie obowiązki w pracy. Niespodziewanie do tych problemów dochodzą kolejne - były mąż Anity, który nagle przypomina sobie o rodzinie, oraz tajemniczy Jacek, mężczyzna zauroczony bohaterką, o którego uczuciach i wybrykach nie wiadomo, co tak naprawdę sądzić. Jako tako uporządkowane życie Anity wywraca się do góry nogami, w wyniku czego ona sama zmienia się nie do poznania. Ale czy te zmiany wszystkim przypadną do gustu?
"Serce nie słucha" to powieść napisana bardzo przyjemnym, zręcznym i przyzwoitym językiem, w którym nie ma miejsca na żadne błędy stylistyczne czy chociażby interpunkcyjne. Kubilus posługuje się niezwykle lekkim i swobodnym stylem, operując krótkimi zdaniami i prostymi, ciekawymi dialogami. Być może przypadł mi on do gustu, ponieważ narodził się w Wielkopolsce, która jest mi przecież bliska? Gdzieniegdzie w tekście można odnaleźć ślady poznańskiej gwary, ale nie rzucają się one drastycznie w oczy, przynajmniej tak mnie się wydaje. Co mnie trochę drażniło, to upodobanie pisarki do wtrącania zbędnych wyrażeń typu "hi! hi!" w nawiasach, a także powtarzanie krótkich charakterystyk dotyczących konkretnych postaci czy opisów danych sytuacji, dla przykładu - mniej więcej na początku utworu dowiadujemy się, że Ewka założyła niegdyś działalność artystyczną, i gdzieś tak w połowie książki autorka nam o tym przypomina, choć zupełnie niepotrzebnie.
To typowa literatura kobieca. Kubilus w powieści "Serce nie słucha" ukazuje kilka obrazów współczesnej rodziny polskiej zarówno pełnych, jak i niepełnych, przy czym każdy z nich sporo różni się od pozostałych. Mamy więc uroki i smutki samotnego rodzicielstwa, rozpuszczoną nastolatkę wychowującą się w majętnej rodzinie, niespodziewaną ciążę przed czterdziestką i zdradzającego mężczyznę. Pisarka bierze pod lupę miłość i jej różne aspekty przejawiające się w odczuciach i opiniach poszczególnych bohaterów. Jest miłość idealna, jest zdrada, jest płacz, nienawiść i bezradność. Postaci wykreowane przez Kubilus muszą zmierzyć się z przeciwnościami losu, który zaskakuje je niemal na każdym kroku. A co wspomaga walkę z tymi nieprzyjemnymi niespodziankami? Oczywiście kontakt z drugim człowiekiem - jego bliskość, zaufanie i rozmowa z nim. Samotność przecież należy tępić, prawda?
Jeszcze jedna kwestia, o której muszę wspomnieć, to ta związana z edukacją autorki, czyli tycząca się zawodu nauczyciela i jego pracy. W książce "Serce nie słucha" bowiem główna bohaterka jest nauczycielką języka polskiego w szkole podstawowej i, oprócz jej perypetii rodzinno-miłosnych, mamy okazję przyjrzeć się bliżej jej zmaganiom w pracy, która, choć przez nią lubiana, do łatwych nie należy. Ze względu na moje wykształcenie, owa tematyka jest mi bardzo bliska, dlatego z wielką przyjemnością zagłębiłam się w przyprószone humorystyczną ironią realia polskiego szkolnictwa i jego kadry. Może niekoniecznie z doświadczenia, ale ze słyszenia jest mi wiadomo, iż niektóre sytuacje przytoczone przez pisarkę zdarzały się lub zdarzają naprawdę, co tylko dodaje wartości realizmowi fabuły powieści.
Sięgając po utwór "Serce nie słucha", nie należy nastawiać się na wybitne dzieło literackie. To po prostu niewymagająca, lekka i nieco zabawna opowieść o przyjaźni, miłości i radzeniu sobie w kryzysowych sytuacjach, jakich wiele, ale mimo to można spędzić z nią bardzo miły wieczór. Karolina Kubilus zaraża optymizmem i przekonuje, że nieszczęścia zesłane przez los zawsze częściowo lub całkowicie zanikają i potem na nowo można cieszyć się pozytywnymi stronami życia. W trakcie czytania tej książki zdołałam przywyknąć do sympatycznych bohaterów na tyle, by nie móc doczekać się lektury traktującej o ich dalszych losach. Jestem pewna, że "Zobaczyć tęczę" już wkrótce wpadnie w moje ręce.
Bardzo podoba mi się Twoja recenzja, ale raczej książka nie dla mnie. Ostatnio stwierdziłam, że potrzebuję lżejszych lektur, ale nie mogę się do nich przekonać.
OdpowiedzUsuńSłusznie zauważyłaś, że takich historii było już dużo, więc nie kusi mnie ta książka, mimo że zawiera dużą dawkę realizmu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKsiążka zdecydowanie nie dla mnie. Raz - przewidywalność. Dwa - romans. Trzy - ja dla mnie mdłe. Książkę zamierzam omijać szeroooooookim łukiem.
OdpowiedzUsuńA ja w przeciwieństwie do moich poprzedniczek stwierdzam, że to coś dla mnie i chętnie książkę przeczytam. Zachęcająca recenzja:)
OdpowiedzUsuńmoże w dalszej przyszłości, jeśli sama wpadnie mi w ręce, to przeczytam, jednak na siłę szukać nie będę
OdpowiedzUsuńA ja naprawdę lubię takie książki, uwielbiam uczucie odprężenia, które towarzyszy takim lekturom. Mam za sobie "Jak zjeść słonia" i mimo iż fabuła nie zapada w pamięci to pamiętam fakt, że czytało mi się świetnie.
OdpowiedzUsuńMoze kiedys siegne po tę ksiazke:)
OdpowiedzUsuńRzadko kiedy mam potrzebę sięgnięcia po tego typu lekkie historie. Nie do końca wiem skąd się to bierze, ale od książek oczekuje, że zszargają moje nerwy, wstrząsną mną i na koniec rzucą o ziemię (betonową najlepiej) ;p
OdpowiedzUsuń