środa, 18 lipca 2012

"To co moje" - Anne Holt

Wydawnictwo: Santorski & Co, 2008.
Liczba stron: 456.
Rozpoczęcie lektury: 07.07.2012.
Zakończenie lektury: 12.07.2012.
Moja ocena: 7/10.

Anne Holt jest norweską prawniczką i pisarką, szczególnie znaną z kryminałów. W 1986 roku ukończyła prawo na Uniwersytecie w Bergen. Zanim w 1994 roku rozpoczęła własną praktykę prawniczą, pracowała w telewizji i policji. Obecnie jest autorką kilkunastu książek z gatunku thrillera i kryminału. Ostatnią z nich, "Arytmię", napisała ze swoim bratem lekarzem Evenem Holtem.

"To co moje" to powieść z 2001 roku, która jest pierwszą częścią cyklu o policyjnej profilerce Inger Johanne Vik i komisarzu Yngvarze Stubø. Tematyka tego utworu krąży wokół porwań dzieci i morderstw na nich dokonywanych. Brutalność sytuacji i zaskakujące działania tajemniczego psychopaty ścierają się tutaj z burzą emocji, rozpaczą i bezradnością rodzin zaginionych dzieci, a także samej policji. W czasie lektury tej powieści nie ma miejsca na śmiech. Fabuła jest przerażająco smutna i poważna, ale nie przygnębiająca i nudna. Wręcz przeciwnie, na brak napięcia nie można narzekać, do samego końca mając nadzieję, że tragediom wreszcie stanie się zadość.

Pierwsza znika bez śladu dziewięcioletnia Emilia. Nie zdołała dotrzeć z domu do szkoły. O porwaniu świadczy fakt, iż znaleziono jej plecak i bukiet zerwanych przez nią kwiatów na drodze, którą dziewczynka czasami uczęszczała do szkoły. Kilka dni później z własnego domu zostaje uprowadzony pięcioletni Kim. Zaskakujące działania sprytnego porywacza sieją postrach i panikę wśród mieszkańców całej Norwegii. Sytuacja zaostrza się, gdy wkrótce ciało nieżywego Kima znajduje jego własna matka. Wraz z chłopcem dostarczono do niej kartkę z informacją "Dostajesz to, na co zasługujesz". Nikt nie rozumie, co chodzi bezwzględnemu mordercy. Kim jest ten człowiek? Zwykłym obywatelem czy chorym umysłowo psychopatą? Komisarz Yngvar Stubø, zaintrygowany brawurowym występem w telewizji prawniczki i psycholog Inger Johanne Vik, prosi ją o pomoc w śledztwie. Vik jednak odmawia, gdyż ma na głowie sporo problemów związanych nie tylko z życiem zawodowym. Ale seria porwań dzieci się nie kończy i kobieta nie będzie miała siły dalej być obojętną wobec ich losów...

Jeszcze bardziej zagadkową książką czyni "To co moje" narracja prowadzona naprzemiennie z perspektywy różnych bohaterów - i Stubø, i Vik, i porwanych dzieci, a nawet porywacza. Holt posługuje się zrozumiałym językiem, ale czasami pisze tak rzeczowo i konkretnie, że aż trochę za poważnie i ozięble. Odczułam to przede wszystkim w relacjach między głównymi bohaterami, które nie układały się najlepiej. Dominowały w nich nerwowość, powaga i niezdecydowanie. Przez to też postaci Inger Johanne i Yngvara nie należą do typowych bohaterów kryminałów, którzy zazwyczaj poprzez zgodną współpracę, często nawet romans, szybko rozwiązują sprawę i cieszą się szczęśliwym zakończeniem. W powieści Holt czegoś takiego nie ma. Z jednej strony trochę mnie ten fakt irytował, ale z drugiej, no cóż, był dla mnie czymś nowym, do czego musiałam się przyzwyczaić, i całkiem nieźle mi to wyszło.

Napięcie jest. Głównie dlatego, iż przestępca działa szybko i zdecydowanie, a śledztwo toczy się wolno. Równolegle ze sprawą porwań dzieci poruszane są wątki przestępstw popełnianych na terenie kraju w przeszłości, co potęguje zaciekawienie czytelnika. Warto też zwrócić uwagę, że autorka, pisząc tę książkę, czerpała inspirację z prawdziwych wydarzeń, ale, jak sama zaznaczyła, nie odzwierciedliła dokładnej rzeczywistości, lecz dodała sporo od siebie. Czy umiejętnie? Myślę, że z kryminałem "To co moje" poradziła sobie dobrze, choć na pewno mogło być lepiej, zwłaszcza jeśli chodzi o zakończenie i banalne zbiegi okoliczności, jakie w powieści się pojawiały. Mało brakowało, a śledztwo zakończyłoby się samo, bez szczególnego udziału Stubø i Vik, dlatego koniec fabuły trochę mnie zarówno zaskoczył, jak i rozczarował.

"To co moje" to opowieść o trudach ludzkiego życia, o ludzkiej bezradności i rozpaczy, o kłamstwach, intrygach, zemście i poszukiwaniu prawdy. Rodzinne tajemnice i zakamarki ludzkich umysłów nie mają granic, przez co często innym wyrządzana jest krzywda i na świecie szerzy się zło. Jestem ciekawa dalszych losów Inger Johanne i Yngvara. Ich znajomość nie miała szansy rozwinąć się bardziej i przekroczyć bariery koleżeńsko-zawodowej, podobnie też ich problemy rodzinne stanęły w miejscu, nie dając o sobie zapomnieć. Anne Holt stworzyła utwór na tyle udany, że bardzo chętnie sięgnę po jej inne książki, kiedy tylko nadarzy się taka okazja.

Z powyższą recenzją biorę udział w konkursie organizowanym przez Syndykat Zbrodni w Bibliotece. Szczegóły konkursu TUTAJ. Weź udział i Ty! :)

Baza recenzji

6 komentarzy:

  1. Okładka iście wakacyjna fabuła też ciekawie się zapowiada.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam kilka książek autorki i nie rozczarowałam się :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Porwania dzieci to jest coś, co przeraża mnie chyba najbardziej. Ale i tak chętnie przeczytam, miałam już do czynienia z prozą Holt i jestem przekonana, że kolejne spotkanie również będzie udane:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. brzmi ciekawie, lubię podobne klimaty, jednakoż usilnie szukać książki nie będę - jeśli sama wpadnie mi w ręce, to przeczytam ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem przekonana do książek tej autorki. W wielu recenzjach czytałam, że akcja się wlecze, Ty napisałaś, że pod koniec jest sporo nienaturalnych rozwiązań. Odpuszczę sobie tę powieść.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chyba mi się podoba, muszę gdzieś ją zdobyć...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...