Liczba stron: 208.
Rozpoczęcie lektury: 23.07.2012.
Zakończenie lektury: 24.07.2012.
Moja ocena: 6/10.
Stephen King. Czy którykolwiek miłośnik książek nie słyszał o tym człowieku? Nie sądzę. Ten amerykański pisarz, specjalizujący się w literaturze grozy, jest jednym z najpoczytniejszych twórców na świecie. Część jego utworów, jak np. "Lśnienie", "Miasteczko Salem" czy "Podpalaczka", przeszła do klasyki gatunku, jakim jest horror. Powstało mnóstwo ekranizacji jego powieści i opowiadań. Ze względu na warsztat literacki dla wielu czytelników King jest po prostu mistrzem, którego nikt nie jest w stanie zastąpić.
Mnie, jak na razie, nie było dane zaznać tych mistrzowskich poczynań pisarza. Po nieudanym spotkaniu z "Historią Lisey" musiałam dać szansę jej autorowi, bo przecież jego twórczość na jednym utworze się nie kończy. Poza tym już dość dawno postanowiłam sobie, że prędzej cz później przeczytam chociaż te najbardziej znane książki Kinga, takie jak "Carrie", "Miasteczko Salem", "Lśnienie", "Christine" czy "Misery", by potem porównać je z odpowiednikami filmowymi. Kiedy więc tylko nadarzyła się okazja, sięgnęłam po debiut literacki pisarza, czyli wymienioną wyżej "Carrie". Jest to krótka powieść, która w pierwotnych zamiarach autora miała przybrać formę opowiadania. Przedstawia historię nastoletniej dziewczyny, która, wychowana wśród religijnego fanatyzmu jej matki, nie jest tak zwyczajna jak jej rówieśnicy, a ponadto posiada zdolności telekinetyczne. To swoistego rodzaju horror, ale też dramat skupiający się na różnych rodzajach ludzkiej psychiki.
Carrietta White jest uczennicą szkoły średniej, a przy tym typowym kozłem ofiarnym już od wielu lat. Wychowywana tylko przez matkę będącą religijną fanatyczką, przewrażliwioną na punkcie czystości duszy i ciała, nie ma szans być normalną, pełną wigoru dziewczyną. Z powodu wyobcowania, dziwnego zachowania, a także wyglądu jest szykanowana i wyśmiewana przez rówieśników. Ze strony matki nie może liczyć na pomoc ani wsparcie, więc zdana jest tylko i wyłącznie na siebie, skazana wręcz na trudny i beznadziejny byt. Sytuacja ma jednak szansę zmienić się na lepsze, kiedy Carrie zostaje zaproszona na bal maturalny w swojej szkole. Dla nastolatki jest to duże zaskoczenie, ale i jeszcze większa radość. Nie wie jednak, że wielu osobom jej pójście na imprezę nie przypadnie do gustu. I to nawet bardzo...
Muszę przyznać, że w dalszym ciągu King nie zachwyca mnie jakoś szczególnie swoją twórczością. Być może na początek wybrałam nie najlepsze jego utwory, choć z drugiej strony lepiej rozczarować się teraz aniżeli dużo później, prawda? Ale nie czuję się zniechęcona. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że "Carrie" jest debiutem literackim pisarza, więc jak na debiut, jest to całkiem dobra książka, która zapewne w początkowych latach po jej powstaniu robiła wielką furorę, natomiast w czasach dzisiejszych nie będzie zbytnio szokować. I przerażać. Bo to powieść nie jest przerażająca. Może troszeczkę, jeśli wziąć pod uwagę samą postać głównej bohaterki i jej postępowanie. Chyba że je kompletnie nie znam się na horrorach albo, co jest całkiem prawdopodobne, nigdy nie przekonam się do tego gatunku.
King posługuje się sprawnym, swobodnym i zrozumiałym językiem. Niby to jego pierwsza książka, a już widać upodobanie go ukazywania chaotycznych myśli bohaterów i tworzenia nowych, bo jego własnych, słów czy wyrażeń. Czy mi się to podoba? Chyba nie do końca. Za to muszę zaznaczyć, że całość opowiedziana jest dość zgrabnie i interesująco, w dodatku w lekkim napięciu, które nie pozwala czytelnikowi na oderwanie się od lektury. "Carrie" byłaby jeszcze lepszym i ciekawszym utworem, gdyby nie wszelkie wstawki tekstowe, imitujące fragmenty książek, przesłuchań czy wywiadów, które, oczywiście zgodnie z fabułą, powstały na temat tej wyjątkowej dziewczyny o nazwisku White. Poprzez tego typu wstawki często miałam wrażenie, że czytam jakieś raporty, reportaże i wycinki z encyklopedii biologiczno-medycznej. Trochę psuły one klimat opowieści.
Oprócz zaznajomienia odbiorcy z niespotykanymi i niebezpiecznymi zdolnościami Carrie, zwanych telekinezą, i jej burzliwą przeszłością, które czynią książkę dreszczowcem, King skupia się na ukazaniu ludzkiej psychiki, która, w zależności od człowieka, nie zna granic, może być równie łagodna, jak przerażająco okrutna. Po pierwsze Carrie. Czy ta dziewczyna ma szansę na normalne funkcjonowania, mając za plecami matkę, dla której popełnienie najmniejszego grzechu jest czymś niewybaczalnym? Dla której obcowanie ze sobą kobiety i mężczyzny nie jest właściwe? Carrie nie rozumie, dlaczego jej matka uważa tak, a nie inaczej. I dlaczego nazywa córkę bezbożnicą i czarownicą. Kto by to rozumiał? Po drugie rówieśnicy Carrie. To, czego dopuszczają się oni względem głównej bohaterki, nie jest nikomu obce po dziś dzień. W każdej szkole czy pracy znajdzie się ktoś, kto będzie poniżał, drwił i śmiał się z gorszego, słabszego i mniejszego od siebie, niszcząc w ten sposób psychikę swoją i tej drugiej osoby. Ale w jakim celu? Dla zabawy? Dla satysfakcji? Właściwie chorej satysfakcji, bo inaczej chyba nie da się tego określić. W książce Kinga można doszukać się wielu przyczyn takiego zachowania, począwszy od chęci zaimponowania innym, aż po zemstę. Nikt jednak nie spodziewa się tego, iż do zemsty będzie zdolny nikt inny, jak tylko tytułowa bohaterka.
Losy Carrie White są, może nie tyle straszne, co po prostu smutne. Nie wiadomo, kiedy tu się bać, a kiedy płakać. Kiedy żałować, a kiedy się cieszyć z zdanej sytuacji. Stephen King daje do myślenia, a jednocześnie zaskakuje niewielką dawką nadprzyrodzonych zjawisk i niezwykłym portretem głównej bohaterki. Tak jak już wspomniałam wcześniej, "Carrie" nie jest pozycją, która będzie spędzać mi sen z powiek w ciągu najbliższych miesięcy, ale chcąc głębiej zapoznać się z twórczością jej autora, warto po nią sięgnąć, by albo pokochać ją od pierwszej strony, albo utwierdzić się w poczuciu niedosytu, który zachęci do przeczytania kolejnej książki mistrza. W moim przypadku oczywiście padło na to drugie.
Wstyd się przyznać, ale do tej pory przeczytałam tylko jedną książkę Kinga. Obawiam się, że mając tak wielkie oczekiwania, po prostu się zawiodę. Na razie szukam książki, która mnie do niego zachęci i "Carrie" pewnie nią nie będzie.
OdpowiedzUsuńW sumie czytałam dwie książki autora. "Carrie" i "Miasteczko Salem". Tą pierwszą pozycję czytałam dość dawno temu, chyba jeszcze w czasach liceum i w sumie byłam nią poruszona. "Miasteczko..." jest zdecydowanie lepsze. W drugiej połowie książki cały czas miałam wrażenie grozy.
OdpowiedzUsuńMimo to nie jest to autor, którego lubię. Może dlatego że horror nie jest "moim" gatunkiem.
Z biegiem czasu coraz intensywniej odnoszę wrażenie, że w moim przypadku jest tak samo, jeśli chodzi o gatunek zwany horrorem... Ale Kingowi jeszcze nie raz dam szansę - zobaczymy, co z tego wyniknie ;).
UsuńUwielbiam "Carrie". Ekranizacja tej książki wypadła niezwykle blado...
OdpowiedzUsuń"Carrie", co zdarza mi się rzadko, wolę w wersji filmowej; niezapomniana rola Sissy Spacek bije na głowę książkowy pierwowzór:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mam wielką nadzieję, że i mnie spodoba się ekranizacja - muszę to nadrobić :).
UsuńJa moje dwa spotkania z twórczością Kinga uważam za udane. Nie czytałam wprawdzie ani "Carrie" ani "Historii Lisey", więc trudno wypowiedzieć mi się na ich temat, ale "Lśnienie" i "Zielona mila" podobały mi się bardzo :)
OdpowiedzUsuńWymienione przez Ciebie perełki chętnie zostawię sobie na trochę później - bardzo jestem ich ciekawa :).
UsuńTroszkę mnie zniechęciłaś do "Carrie", która już od jakiegoś czasu czeka w mojej książkowej kolejce, ale mimo wszystko ją przeczytam (kiedyś tam), bo też obiecałam sobie zapoznać się z najsłynniejszymi książkami Kinga :) Swoją drogą, polecam Ci "Skazanych na Shawshank" i dziwię się, że ani razu o niej nie wspomniałaś. Wydawało mi się, że obok "Zielonej mili" i "Lśnienia" to jedna z najbardziej znanych książek Kinga i najbardziej oczywista pozycja na półce każdego czytelnika :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :)
Nie wspominałam, gdyż nie chciałam przesadzać z wymienianiem zbyt dużej ilości utworów ;). "Skazani na Shawshank" to wprawdzie opowiadanie, ale muszę je koniecznie przeczytać, gdyż film na jego podstawie jest jednym z moich ulubionych :). Podobnie też jestem ciekawa "1408" - na podstawie tego opowiadania również powstała ekranizacja, która całkiem mi się podobała. Z "Zielonej mili" natomiast kiedyś widziałam tylko końcówkę filmu, na której ryczałam jak bóbr, więc to też jest pozycja, którą muszę poznać :).
UsuńJa wstrzymuję się z tymi wszystkimi filmami, dopóki nie przeczytam książek, ale wszyscy dookoła mówią, że są świetne, więc już się nie mogę doczekać ;d Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, że "1408" powstało na podstawie książki, a już tym bardziej, że to książka Kinga! Od razu dopisuję ją do mojej listy obowiązkowych książek :)
Usuńo Boże, w poprzednim komentarzu użyłam słowa "książka" odmienionego przez wszystkie możliwe przypadki tyle razy, że aż mi wstyd =.=
UsuńTeż nie miałam pojęcia, że "1408" jest ekranizacją utworu Kinga ;). Ach i nie szkodzi - jakoś nie rzuca się w oczy to "książkowanie" ;).
Usuńprzeczytałam już kilka pozycji Kinga i lubię go... :) Moze nie bezkrytycznie, ale lubię. Na "Carrie" poluję już od jakiegoś czasu, bo mam wielką ochotę przeczytać tę książkę, jednak do dziś nie mogę jej dostać :/ ale kiedyś przeczytam na pewno! :)
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze tej książki, nie wiedziałam, że to debiut Kinga. Polecam za to "Lśnienie" i "Cmętaż zwieżąt" :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam na pewno!:)
Usuńksiążki nie czytałam
OdpowiedzUsuńoglądałam jedynie kilka lat temu ukranizację
"Carrie" była moją pierwszą książką Kinga i również mnie specjalnie nie zachwyciła. Wzięłam jednak pod uwagę fakt, że to jego debiut, jak wspomniałaś i postanowiłam się nie zniechęcać. W gruncie rzeczy "Zielona mila", a zwłaszcza "Misery", które potem czytałam, okazały się dużo lepsze! :)
OdpowiedzUsuńStarsze pozycje Kinga są bardzo specyficzne, w końcu mają swoje lata. :) Może skuś się na którąś z ostatnich? Może "Czarną bezgwiezdną noc"?
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, "Carrie" nie ma w sobie nic ze strachu za to smutek jest niemal namacalny.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem książka nie była ani zła, ani wybitna, ot dobra. Ale to dobrze, że się nie zrażasz. Przeczytaj koniecznie "Cmętarz zwieżąt" (zawsze muszę sprawdzić jak to się pisze ;) ) i "Rękę mistrza"
Przeczytam z całą pewnością :).
UsuńI książka i ekranizacja wspaniałe
OdpowiedzUsuńPrzyznaje - jakoś niespecjalnie mnie ciągnie do tej książki.
OdpowiedzUsuńJa mam za sobą jedno spotkanie z Kingiem i prawdopodobnie było ono pierwszym i ostatnim jednocześnie. Przeczytałam osławioną "Zieloną milę" i dla mnie to gniot jakich mało. Po tym tytule jestem do autora tak zrażona, że omijam wszystkie książki sygnowane jego nazwiskiem niejako z automatu. Mój główny zarzut do "Zielonej mili" jest taki sam, jak twój do "Carrie" - więcej tam nudy i smutku niż rzeczywistej grozy... Fabuła "Carrie" zapowiada się całkiem ciekawie jak dla mnie, ale ze względu na autora nie mam jakoś ochoty sprawdzać, czy przypadnie mi do gustu, czy też nie. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńNo, kochana, to mnie zaskoczyłaś! I to bardzo! Myślę, że jeśli kolejne 2-3 książki Kinga nie przypadną mi do gustu, również dam sobie spokój z jego twórczością. Pożyjemy, zobaczymy ;).
UsuńNawiązując do komentarza Nati - nie wiem, kto Ci wmówił, że
OdpowiedzUsuń"Zielona mila" powinna zawierać w sobie grozę... Trochę mnie to zbulwersowało. To tak, jakbym powiedziała, że jest za mało grozy i napięcia w powieściach N. Sparksa.
Co do samego Kinga - uwielbiam, cenię i zawsze będę. Moimi faworytami zdecydowanie są "Cujo" "Miasteczko Salem" oraz "Misery". Szkoda, że jego książki jak dotąd nie przypadły Ci do gustu, ale życzę Ci jak najlepiej, jesli chodzi o podróż z tym autorem...
Pozdrawiam!
Dziękuję; mam nadzieję, że dalsza przygoda z Kingiem będzie udana :). Pozdrawiam również!
UsuńO, wydaje się ciekawe. Zapraszam do siebie: http://kraina-ksiazek-stelli.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCarrie we mnie wywołała mieszane uczucia. trudno było mi określić jaką postawę wobec głównej bohaterki przybrać- negatywną? pozytywną?
OdpowiedzUsuńBądź co bądź King jest Królem swego gatunku :)
Pozdrawiam