czwartek, 20 lutego 2014

"Zniewolony. 12 Years a Slave" - Solomon Northup

Tytuł oryginału: "Twelve Years a Slave".
Tłumacz: Martyna Plisenko.
Wydawnictwo: Replika, 2014.
Liczba stron: 320.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 12.02.2014.
Zakończenie lektury: 13.02.2014.
Moja ocena: 7/10.

Niewolnictwo to okrutne i karygodne zjawisko społeczne. Niepojęte wręcz - zarówno dla mnie, jak i (zapewne) wielu innych osób. Zapoczątkowane jeszcze w starożytności istnieje po dziś dzień, przyjmując różne formy, takie jak handel dziećmi i kobietami. Do Stanów Zjednoczonych niewolnictwo dotarło w XVII wieku i utrzymało przez długi czas, szczególnie w stanach południowych. Zostało zniesione w 1865 roku po wojnie secesyjnej. Książka "Zniewolony. 12 Years a Slave", oparta na wspomnieniach Solomona Northupa, który w latach 1841-1853 miał to nieszczęście pracować jako niewolnik w Luizjanie, jest jednym ze świadectw bestialskiego traktowania ludności czarnej przez białą w tamtym właśnie okresie. Choć istnieje ich wiele, w tym bardzo znana "Chata wuja Toma", po raz pierwszy miałam okazję zagłębić się w tematykę niewolnictwa, która będzie we mnie wzbudzać niedowierzanie i przerażenie już chyba zawsze.

Solomon Northup przyszedł na świat w roku 1808. Kilkanaście lat później poślubił Annę Hampton, z którą miał trójkę dzieci. Był człowiekiem wykształconym, a co najważniejsze, wolnym. Zwabiony ofertą pracy związanej z grą na skrzypcach, którą uwielbiał, w towarzystwie dwóch mężczyzn udał się do Waszyngtonu, po czym został porwany i uwięziony w ciemnym lochu. "Musiało zajść jakieś nieporozumienie, jakaś nieszczęśliwa pomyłka. Nie mogło być tak, że wolny obywatel Nowego Jorku, który nikomu się nie naraził, który nie pogwałcił żadnego prawa, został potraktowany w tak nieludzki sposób! Jednakże im dłużej zastanawiałem się nad swoją sytuacją, tym bardziej utwierdzałem się w żywionych podejrzeniach. To była jednak okropna myśl! (...) Polecając się Bogu uciśnionych, złożyłem głowę na zakutych dłoniach i gorzko zapłakałem"*. Wraz z pierwszym przypływem niezrozumienia zaistniałej sytuacji i sprzeciwem Northup poznał gorzki smak bicza. Podróżując na Południe jako żywy towar na tanią siłę roboczą, coraz częściej natykał się na innych niewolników i ludzi wolnych, których spotkał podobny los. Do jego oczu cisnęły się cierpienie Murzynów i nieograniczona moc ich panów, którzy pozwalali sobie dosłownie na wszystko, zwłaszcza na nieludzkie postępowanie wobec swych pracowników.

Autor na dwanaście lat utknął w okolicach Bayou Boeuf, pracując dla kilku - lepszych i gorszych - panów. Sporządził krótkie, ale rzeczowe charakterystyki każdego z nich, dzięki którym czytelnik jest w stanie uświadomić sobie, kiedy i w czyim towarzystwie Northup doświadczał relatywnego szczęścia, a kiedy cierpiał katusze. Dziesięcioletnia praca na plantacjach bawełny, kukurydzy i trzciny cukrowej niejakiego Eppsa wiązała się z nieustanną chłostą, bardzo skromnym wyżywieniem i niekończącym się wysiłkiem, a co za tym idzie, zmęczeniem. Tylko raz w roku niewolnicy mieli okazję odpocząć, a było to w święta Bożego Narodzenia. "W czasie wolnych dni po Bożym Narodzeniu niewolnicy dostają przepustki i pozwala im się chodzić, gdzie chcą, w ramach określonej odległości; mogą też zostać i pracować na plantacji, za co otrzymują wynagrodzenie. Jednak bardzo rzadko zdarza się, by ktoś skorzystał z tej drugiej możliwości. W tym czasie można zobaczyć, jak niewolnicy spieszą we wszystkich kierunkach, a równie szczęśliwych śmiertelników nie znajdziesz na całej ziemi! To zupełnie inni ludzie niż ci, którzy pracują w polu; chwilowy odpoczynek, krótka ulga od strachu i od bata, skutkuje całkowitą metamorfozą ich wyglądu i zachowania. Spędzają czas na składaniu wizyt, przejażdżkach, odnawianiu starych przyjaźni albo, przy odrobinie szczęścia, dawnych uczuć, bądź zażywaniu wszelkich przyjemności. To jest <<życie na Południu>> przez trzy dni w roku tak, jak je widziałem - a po przeciwnej stronie trzysta sześćdziesiąt dwa dni zmęczenia, strachu, cierpienia i nieustannej pracy"**.

Mimo iż doskonale wiedziałam, jak długa była niewola Northupa zwanego Plattem, z każdą kolejną stroną książki "Zniewolony. 12 Years a Slave" budziła się we mnie nadzieja na to, że mężczyźnie wcześniej uda się z niej wyswobodzić. Że uda mu się wysłać list do rodziny, że spotka na swojej drodze kogoś, kto pomoże mu odzyskać wolność. Że cała ta sprawa z niewolą okaże się jedną wielką pomyłką. Tymczasem wszystko trwało nadal. Handel czarnymi ludźmi, kupowanie ludzi - swoją drogą, jak to w ogóle brzmi?! - było na porządku dziennym. Northup pisał o tym jakby od niechcenia, jakby to było najzupełniej w świecie normalne. Bo w oczach ówczesnych ludzi białych to było normalne. "Czy zgodnie z Deklaracją Niepodległości wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi?
- Tak - powiedział Epps. - Ale wszyscy ludzie, a nie czarnuchy i małpy"***. Dla większości panów Murzyni byli właśnie czarnuchami i zwierzętami. Ludzkim bydłem. Ruchomościami osobistymi, które nawet mimo tego, że przynosiły zysk, były wykańczane fizycznie i psychicznie, pozbawiane sił do dalszej pracy. Biali ludzie może i czuli się wszechmocni, ale też niejednokrotnie odznaczali się w swych działaniach bezmyślnością.

Solomon Northup, choć kilka razy porządnie otarł się o śmierć, dożył dnia, w którym szczęście w postaci wiadomości o uwolnieniu spadło mu pod nogi. Wytrwał dzięki inteligencji, sile, pracowitości, skrzypcom, myślom o ukochanej rodzinie i modlitwom. Jego postać to doskonały przykład człowieka nie tylko dobrego i pomocnego, co wynika z niektórych jego wspomnień zawartych w utworze, ale przede wszystkim niedopuszczającego do siebie myśli o całkowitej utracie wolności, głęboko wierzącego w powrót do normalnego życia u boku bliskich, bez obawy przed zaspaniem do całodniowej pracy fizycznej i świstem bicza.

"Zniewolony. 12 Years a Slave" to wstrząsająca, nieprzesadnie brutalna, ale poruszająca lektura, której treść potrafi na długo zagnieździć się w umyśle czytelnika. Warto przyjrzeć się jej bliżej. Mam nadzieję, że równie warto poznać ekranizację, która powstała na jej podstawie i doczekała się aż dziewięciu nominacji do Oscara. Myślę, że przekonam się o tym już wkrótce.

*s.31
**s.199-200
***s.241

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Replika.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.

5 komentarzy:

  1. Miałem zamiar obejrzeć film, ale po dostrzeżeniu książki stwierdziłem, że wolę te historie przeczytać :) Recenzja jeszcze mocniej do tego zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że poznanie książki, a dopiero potem filmu, to dobre rozwiązanie. Tak czy inaczej wiadomo już, o czym jest ta historia, jak się zaczęła i jak skończyła. Film (tak uważam) będzie świetnym uzupełnieniem książkowego pierwowzoru - widz zobaczy całe to niewolnictwo na własne oczy, a nie tylko w wyobraźni; ponadto liczę na ogrom emocji! Z drugiej jednak strony... trochę się tego obawiam. Mam też nadzieję, że nie obfituje w drastyczne sceny (biczowanie!). Cóż, wkrótce na pewno się przekonam :).

      Usuń
  2. Mam zachować kolejność taką jak Ty, czyli najpierw książka a potem ekranizacja. Nie wyobrażam sobie ile ten człowiek przeszedł i podziwiam, że wytrwał w tak okropnych warunkach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto zajrzeć do tej książki i pewnością się z nią zapoznam. Takie historie, choć przerażające, na pewno trzeba znać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Książka już do mnie wędruje i nie mogę się doczekać, aż zapoznam się z tą historią. :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...