piątek, 28 lutego 2014

"Motylek" - Katarzyna Puzyńska

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2014.
Liczba stron: 608.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 24.02.2014.
Zakończenie lektury: 26.02.2014.
Moja ocena: 7/10.

Do każdej powieści z mojego ulubionego gatunku literackiego zwanego kryminałem podchodzę z dużą dozą zarówno ciekawości, jak i wymagań. Podziwiam każdego pisarza, który ma w sobie tyle odwagi, by móc zmierzyć się właśnie z tym gatunkiem, gdyż nie należy on do łatwych. Jeszcze bardziej podziwiam pisarzy, którym udaje się napisać kryminał rzeczywiście go przypominający. Samo wymyślenie mordercy i motywu jego działań nie wystarczy. Autor swoją pomysłowość musi rozprzestrzenić na wszystkich elementach składowych książki, wśród których można wymienić wyraziste postaci pierwszo- i drugoplanowe, ciągłe napięcie, ciekawe wątki poboczne, no i oczywiście to, co najlepsze i najistotniejsze - zagadkowość związaną z osobą przestępcy, jego przeszłością i niebezpieczną działalnością. W "Motylku" Katarzyny Puzyńskiej czytelnik jest w stanie odnaleźć większość wyżej wymienionych elementów. Z czystym sumieniem mogę więc o nim napisać, że jest dobrym kryminałem. Jak na debiut dwudziestoośmiolatki, nawet bardzo dobrym.

Rok 2013. Zasypane śniegiem Lipowo, niewielka wieś niedaleko Brodnicy w kujawsko-pomorskim. Dzieciaki korzystają z wolnego czasu, jaki nastał wraz z feriami zimowymi, Weronika Nowakowska, rozwiedziona psycholog, doprowadza do ładu dworek, w którym zamieszkała po przeprowadzce z Warszawy, a reszta mieszkańców oddaje się codziennym zajęciom, takim jak praca, opieka nad członkami rodziny, oraz rozrywkom w postaci uprawiania joggingu, spacerowania czy po prostu spotykania się z sąsiadami i plotkowania. Do dnia, w którym miejscowa fryzjerka znajduje zwłoki zakonnicy, Lipowo niczym szczególnym - no, może poza pięknym krajobrazem - się nie wyróżnia. A potem nagle budzi się do życia. Wszyscy mają w głowach tylko jedno - tragiczne potrącenie siostry zakonnej z Warszawy, które dość szybko okazuje się nie wypadkiem, lecz morderstwem. Policyjne śledztwo w tej sprawie może i rozkwita, ale każdy kolejny nowo odkryty trop prowadzi do następnych - jeszcze bardziej tajemniczych, niepokojących i zdumiewających. Wygląda na to, że na jednej ofierze śmiertelnej się nie skończy...

Akcja "Motylka" toczy się przeważnie w Lipowie, miejscowości, w której wszyscy znają wszystkich i wiedzą o sobie wszystko, od czasu do czasu jednak policjanci z młodszym aspirantem Danielem Podgórskim na czele udają się do Brodnicy lub Warszawy. Fabuła właściwa, czyli ta krążąca nad wydarzeniami związanymi z zabójstwem zakonnicy, przeplatana jest z budzącą niemałą ciekawość historią kilku osób, sięgającą lat pięćdziesiątych XX wieku, a także przemyśleniami samego mordercy siejącego postrach wśród lipowskiej społeczności. Owe rozważania są sformułowane tak, by czytelnik nie mógł domyślić się, kto jest ich autorem - mężczyzna czy kobieta. Są nieco dziwne, ale i dają do myślenia. Podobny zabieg zastosowała Agnieszka Pruska w swym utworze "Literat", ale w porównaniu do tego Puzyńskiej, tamten wypada dość blado. A cóż mogę napisać o samym stylu pisarskim, jakim posługuje się Puzyńska? Na pewno to, że wymaga on doszlifowania, gdyż nie wyróżnia się niczym szczególnym, nie jest wyrazisty. Brakuje mi w nim odrobiny szaleństwa, swobody, luzu, kombinowania i zabawy słowem. Jest poprawny - i w przypadku debiutu literackiego to pożądana i pozytywna rzecz - ale liczę na to, że kolejne książki autorki będą bardziej "charakterystyczne".

Ogromny plus należy się Puzyńskiej za wykreowanie zróżnicowanych, ale zapadających w pamięć bohaterów. A jest ich sporo. Prawdę pisząc, na początku lektury trochę się przeraziłam, śledząc poczynania Weroniki Nowakowskiej, która na każdym kroku poznaje interesujących ludzi, na których pisarka - czasem mniej, a czasem bardziej dobitnie - zwraca uwagę. Postanowiłam, że będę robić notatki - a nuż później się pogubię i zapomnę, kto jest kim? Ale nie pogubiłam się. I notatki okazały się zbędne. Puzyńska udowodniła, że potrafi zapanować nad światem, który sama stworzyła, nie przesadzając z ilością wątków pobocznych i łącząc obecne wydarzenia z Lipowa z tymi sprzed lat w spójną całość. Z mieszkańcami podbrodnickiej wsi można się zżyć, choć niektórych nie da się lubić. Zaliczyć można do nich przede wszystkim niesamowicie oklętego Pawła Kamińskiego, któremu wiecznie nic się nie podoba i który bije własną żonę; Ziętara, nastolatka handlującego narkotykami i lekami, czy Ewę Rosół, niepełnoletnią córkę jednego z policjantów, która, gdyby było to możliwe, żyłaby tylko i wyłącznie dla seksu i sławy. Swoją buntowniczą postawą i nieprzykładnym zachowaniem przypominała mi Danielle Van De Camp z "Gotowych na wszystko". Niektóre postaci mnie irytowały - Radek (Junior) Kojarski czy komisarz Klementyna Kopp (brzydka i niezawodna, jak wszystko, czym lubi się otaczać) wraz ze swoim nieodłącznym zestawem odzywek w stylu "stop", "czekaj", "ale!" i "spoko"; inne z kolei, takie jak pani Barczewska - niczym słynna Hiacynta Bukiet - śmieszyły mnie, a jeszcze inne były całkiem, na szczęście, zwyczajne. Wśród tej ściśle określonej społeczności lipowskiej ukrywa się, rzecz jasna, groźny przestępca, który z powodu znanego tylko jemu poluje na przedstawicielki płci pięknej. Szukając go, próbując odkryć jego tożsamość, przemieszczałam się z jednego podejrzanego na drugiego niczym motyl z kwiatka na kwiatek. Niełatwym zadaniem jest wytypowanie tej właściwej osoby, oj, nie. Ale za to jaka świetna zabawa!

Spodobał mi się sposób, w jaki Puzyńska ukazała pracę policji z Lipowa, która, chcąc nie chcąc, musi współpracować z charakterną komisarz z Brodnicy. Dochodzenia Podgórskiego i jego ekipy prowadzone jest właściwie - mamy tutaj zarówno swobodne rozmowy i wymiany spostrzeżeń policjantów na komisariacie, jak i przesłuchania świadków w terenie. Nikt nie siedzi na tyłku w jednym miejscu i nie marudzi, choć chwile zwątpienia i załamania dopadają niejednego przedstawiciela władzy. Bo są ku temu powody.

Uważam, że na podstawie "Motylka" mógłby powstać bardzo fajny serial. Nie, nie film. Powieść bowiem obfituje w rozmaite wątki typu romans, zdrada, pogoń za pieniędzmi, szantaż, zemsta i problemy rodzinne, a wszystkich nie dałoby się upchnąć w dwugodzinnej adaptacji. Z kolei brak którejkolwiek z nich spowodowałby obniżenie wartości utworu. Kryminał Puzyńskiej ma w sobie po trochu z kryminału, przygody, komedii, a nawet telenoweli (rodzina Kojarskich i jej perypetie) i powieści dla młodzieży (wszechobecny i wszechwiedzący bloger prowadzący blog na temat tego, co dzieje się w Lipowie, kojarzący się z popularną "Plotkarą"). Tak, serial byłby dobrym pomysłem.

Jakby tego było mało, książka pobudza wyobraźnię odbiorcy. Tytułowy motylek, poza głównym znaczeniem, o którym czytelnik dowiaduje się dopiero pod koniec lektury, może mieć też inne - może być po prostu obiektem naukowego zainteresowania, może być pewnego rodzaju metaforą ukochanej osoby (na przykład matki czy dziewczyny), piękna lub zmiany człowieka na lepsze. Rozwinąć kolorowe skrzydła to jak dokonać czegoś dobrego i szlachetnego. Nieco szalona koncepcja zrodziła się w mojej głowie, gdy nurkowałam w opisie drugiego morderstwa popełnionego przez zabójcę z Lipowa - oprawca tak brutalnie okaleczył ofiarę, że ogromna ilość jej krwi dookoła porzuconego w bieli śniegu ciała utworzyła coś na kształt skrzydeł. Anioły śnieżne to już przeszłość. W podbrodnickiej wsi zastąpiły je krwistoczerwone motyle.

Jeśli chodzi o stronę techniczną powieści Katarzyny Puzyńskiej, poza jedną pomyłką w tekście (nazwanie zmarłej zakonnicy siostrą Marią zamiast Moniką) nie mam jej nic do zarzucenia. Objętością utworu nie należy się przejmować, gdyż pochłania się go w zastraszająco szybkim tempie. Tak, "Motylek" wciąga. Jest napięcie, sporo dziwnie zachowujących się i podejrzanych bohaterów, mnóstwo intrygujących zbiegów okoliczności, no i udane zakończenie. Zmyślanie, jak to określiła swoją rolę w pisarstwie autorka, nieźle jej wychodzi, dlatego też z wielką chęcią sięgnę po jej kolejne kryminały. Mam nadzieję, że jest ona zadowolona ze swego debiutu - ja byłabym na pewno.

Za książkę dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.

4 komentarze:

  1. Tyle słyszałam o tej książce, że aż ślinka mi na nią cieknie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna cegiełka, widziałem ostatnio w księgarni. Dobre noty zbiera, z przyjemnością przeczytam, niech mi tylko wpadnie w łapska ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra podstawa dla serialu, to fakt, ale nie jestem pewna czy miałabym ochotę go oglądać :) Czytało się fajnie, ale w innej formie podchodziłabym do "Motylka" ostrożnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wręcz przeciwnie - wyobraźnia podpowiada mi całkiem fajne rzeczy ;).

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...