Liczba stron: 276.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 01.01.2013.
Zakończenie lektury: 02.01.2013.
Moja ocena: 4/10.
Aurelia Es jest absolwentką filologii angielskiej na Uniwersytecie Warszawskim, autorką miniatur literackich, opowiadań, wierszy i tekstów piosenek. Laureatka kilku nagród i wyróżnień, tłumaczka opery - burleski - "Smok z Wantley" J.F. Lampe'a. Jej debiutancka powieść "Kochanek malutki" ukazała się w 2010 roku.
"Miłość? Bardzo proszę" to jej druga książka. Zachęcona dość ciekawym, lekkim opisem, po którym spodziewałam się sympatycznej powieści komediowo-obyczajowej, zdecydowałam się po nią sięgnąć. Czy spełniła moje oczekiwania? Niestety niezupełnie. Historia o sztuce, miłości, szczęściu i zdradzie okazała się nieco dziwnym dramatem, mogłabym nawet pokusić się o stwierdzenie, że zahaczającym o niezbyt wyszukany thriller i coś w rodzaju bajkowej poświaty.
Szyszka to młoda kobieta z wykształceniem, pracą, którą jako tako lubi, na dodatek artystka, ale zagubiona w miłości. Adam, któremu oddała całe swe serce, znikł pewnego dnia bez śladu, ale ona ciągle ma nadzieję na jego powrót. Tak jak wcześnie, gdy borykała się z innymi problemami, wspierają ją sąsiedzi, a właściwie współlokatorzy kamienicy, w której mieszka: babcia Julcia, która nie jest jej prawdziwą babcią, emerytowany ksiądz Franciszek, który od czasu do czasu pozwala sobie na głośną rozmowę z Wszechmogącym, Młody Franek, wielbiciel Szyszki, a także Marcel i Sebastian, właściciele dobrze prosperującego antykwariatu. Czy bohaterce uda się ponownie zobaczyć ukochanego i wyjaśnić jego zniknięcie? Wiedziona wewnętrznym impulsem, próbuje swych sił w malarstwie. Nie spodziewa się jednak, że jej artystyczne poczynania namieszają w jej życiu jeszcze bardziej...
Książka podzielona jest na trzy części, które odpowiednio przedstawiają wydarzenia z przeszłości i teraźniejszości bohaterów, uchylając przy tym rąbka tajemnic z nimi związanych, co poniekąd jest interesujące. Po raz pierwszy chyba miałam do czynienia z tak nietypowym charakterem językowym, w jakim jest prowadzona owa powieść. Aurelia Es operuje wprawdzie nieskomplikowanym językiem, ale mocno dają się we znaki liczne środki stylistyczne, bardzo krótkie, chaotyczne zdania, a ponadto dialogi, których ilość jest po prostu znikoma, i są one wciśnięte tak jakby przy okazji, dla urozmaicenia tekstu - wnoszą do fabuły bowiem niewiele. Nie potrafiłam przywyknąć do stylu tej pisarki. Nie spodobał mi się sposób, w jaki połączyła ona różne gatunki literackie i kontrastujące ze sobą światy poszczególnych postaci w lekką całość. W jednej chwili mogłam czytać o pechowej przeszłości Szyszki, przewracając kolejną stronę, musiałam poświęcić swoją uwagę rozmowom księdza Franciszka z Bogiem, by potem zagłębić się w licznych wulgaryzmach rzucanych przez Młodego Franka czy Marcela.
Trudno jest mi napisać cokolwiek sensownego na temat samej fabuły utworu "Miłość? Bardzo proszę", która jest dosyć dziwna, no ale cóż, dzięki temu również oryginalna. Część zdarzeń zdaje się pochodzić z "normalności", z kolei druga część jest jakby nie z tego świata. Z jednej strony książka jest mieszanką romansu, powieści obyczajowej i sensacji, której podobne wątki, nie da się ukryć, gdzieś już w literaturze się pojawiały, i raczej nie trzeba po niej nie wiadomo jak zaskakujących momentów się spodziewać, a z drugiej strony przypomina ona coś w rodzaju bajki, baśni, w której ludzkie dobro zawsze zwycięża, a złe uczynki zostają, nieważne, że może nawet w absurdalny sposób, ukarane.
Powieść zrobiła na mnie średnie wrażenie. Na początku okazała się być bardzo absorbująca i choć ogólnie czytało mi się ją szybko, z każdą kolejną stroną stawała się mniej ciekawa. "Miłość? Bardzo proszę" to dla mnie taki mały wybryk literatury. Chętnie przytoczyłabym tutaj kilka strzępów jego treści, by zobaczyć Twoją reakcję, drogi czytelniku, ale wiązałoby się to oczywiście ze zdradzeniem ważnych, jeśli nie najważniejszych, elementów fabuły. Dlatego też to tylko od Ciebie będzie zależało, czy sięgniesz po tę książkę, czy nie. Ja jednak powstrzymam się zarówno od jakiegoś szczególnego zachęcania do jej lektury, jak i dalszego zapoznawania się z twórczością Aurelii Es.
Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Replika.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.
Książka przeczytana w ramach Wyzwania z Półki.
Zachęcająca recenzja.
OdpowiedzUsuńhmm czy zachęcająca, to bym polemizowała :)
UsuńCzytałam Kochanka malutkiego, więc potrafię sobie wyobrazić o czym piszesz. Mi również nie przypadł do gustu styl autorki i choć fabuła tej książki w jakiś sposób mnie zaciekawiła to podziękuję.
Kusisz :)
OdpowiedzUsuńBardzo sielska okładka. :) Ale do zawartości mnie już nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńNajbliżej literatury kobiecej byłam podczas lektury Bridget Jones, zazwyczaj tego typu książek nie tykam ^^ Recenzja też nie zachęca, wygląda trochę tak, jakby autorka sama nie wiedziała do końca, co chce napisać, i napisała wszystko po trochu. Także tej pani już podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńJakoś nie lubie literaturuy kobiecej ;<
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na tę powieść, ale teraz już sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńOkładka zachęca, ale tylko ona. Raczej daruje sobie poznawania twórczości tej pisarki.
OdpowiedzUsuńChyba raczej podziękuję, nie jestem nią zainteresowana.
OdpowiedzUsuńUfam Twojej opinii na tyle, że nie będę się książką interesować :P
OdpowiedzUsuńChciałam przeczytać ale raczej zmienię zdanie.
OdpowiedzUsuń