środa, 27 czerwca 2012

"Napisz do mnie" - Daniel Glattauer

Wydawnictwo: Książnica, 2010.
Liczba stron: 248.
Rozpoczęcie lektury: 24.06.2012.
Zakończenie lektury: 25.06.2012.
Moja ocena: 7/10.

Daniel Glattauer to austriacki pisarz, którego dorobek literacki obejmuje kilkanaście utworów. Na przełomie lat 70. i 80. studiował pedagogikę oraz historię sztuki. Zanim na dobre poświęcił się pisaniu książek, pisywał dla prasy, m.in. dla "Die Presse" i "Der Standard". Największą popularność zyskał dzięki powieściom "Napisz do mnie" i "Wróć do mnie", opowiadającym o niecodziennej miłości między dwojgiem ludzi, która rozkwitła w świecie wirtualnym.

Sięgając po "Napisz do mnie" nie spodziewałam się tego, że ten utwór cały, ale to cały, jest przedstawiony w bardzo nietypowej formie, a mianowicie w postaci dialogu za pośrednictwem maili. Czytelnik ma okazję wcielić się w rolę ciekawskiego podglądacza, w którego niepowołane ręce dostaje się czyjaś prywatna korespondencja. Niekończąca się wręcz wymiana maili między głównymi bohaterami książki jest zabawnym, czasem zaskakującym odzwierciedleniem obrazów z ich dotychczasowego życia i sytuacji, w jakich aktualnie się znajdują. Pozornie niewinne, pełne humorystycznych zwrotów i ciętych ripost wypowiedzi kobiety i mężczyzny stopniowo przeradzają się w prawie że obsesyjną przyjaźń. Przyjaźń w cyberświecie, a może coś więcej? Czy jest to w ogóle możliwe? Czy dwie osoby, które nigdy wcześniej nie spotkały się w rzeczywistości, mogą przyzwyczaić się do siebie na tyle, by "obcowanie" ze sobą uznać za radość i szczęście? Tylko dzięki słowu pisanemu? Glattauer udowadnia, że można. I to niezależnie od wieku.

Bo Emmi Rothner i Leo Leike to nie nastolatkowie. To ludzie po trzydziestce, którym niedoskonałości życiowe w mniejszym czy większym stopniu dały się we znaki. Ona to na ogół szczęśliwa mężatka i grafik komputerowy. On z kolei, uniwersytecki psycholog języka, musi pozbierać się po nieudanym związku. Literówka w adresie mailowym sprawia, że wirtualne drogi obojga bohaterów krzyżują się ze sobą. Emmi przez pomyłkę kilkakrotnie wysyła wiadomość do Leo, chcąc... zrezygnować z prenumeraty pewnego czasopisma. On kilkakrotnie uprzejmie jej odpowiada. Dochodzi do wymiany kilku maili, które wzbudzają w obojgu ciekawość dotyczącą ich osobowości i stylu życia. Cięty, acz żartobliwy język tylko podsyca w nich chęć utrzymywania dalszej znajomości - z nikim nie dogadują się tak dobrze, jak ze sobą. Mimo że zarówno Emmi, jak i Leo na co dzień muszą zmagać się z codziennymi obowiązkami związanymi z pracą albo rodziną, korespondują ze sobą przez wiele miesięcy. Ich "rozmowy" stają się coraz bardziej otwarte, szczere, intymne. Pojawia się upór, zniecierpliwienie, zazdrość, obsesja. No i przede wszystkim perspektywa spotkania się ze sobą na realnym gruncie... Czy do niego dojdzie?

Na początku lektury "Napisz do mnie" myślałam, że nie zdołam przebrnąć przez ten utwór ze względu na formę, w jakiej został napisany. Myliłam się jednak, bo owo czytanie "cudzych" maili okazało się bardzo interesujące i wciągające. Autor przytacza zgrabne wypowiedzi bohaterów, pełne uprzejmości i zwrotów grzecznościowych, nie czyniąc z nich jednak poważnych i suchych kwestii. Stroni też od chaotycznych wyrażeń, błędów czy literówek. Niektóre wiadomości, owszem, wyglądają tak, jakby pisał je nastolatek, ale dzięki temu fabuła powieści staje się jeszcze bardziej zabawna, a przede wszystkim wiarygodna.

Wirtualne związki przecież w dzisiejszych czasach nie są czymś dziwnym. To zjawisko dość powszechne, szczególnie w kręgach młodszej społeczności internautów. Część z nas na pewno się z nim spotkała, może nawet doświadczyła go na własnej skórze. Dlaczego zawieramy tego typu znajomości? Dla rozrywki? By oderwać się od rzeczywistości i skupić na wyimaginowanym przyjacielu, bo tak naprawdę nie wiemy, kto jest po tej "drugiej stronie"? Dla miłości? Cyberświat wciąga. Wciąga na tyle, że wymiana wiadomości pomiędzy dwojgiem nieznajomych może w zupełności wystarczyć albo też nie. I wówczas może pojawić się niecierpliwość towarzysząca oczekiwaniu na wiadomość, obsesyjne korespondowanie o każdej porze dnia i nocy, upust emocjom, zwierzanie się komuś obcemu, bo przecież dużo łatwiej jest na trudne tematy rozmawiać z kimś, kto nas tak naprawdę nie zna, prawda? A co zrobić, jeśli w przypadku doskonałego wzajemnego zrozumienia pojawi się chęć na spotkanie w świecie realnym? Spotkanie, które może nasz zwyczajnie rozczarować i tym samym zakończyć tak dobrą wirtualną przyjaźń? Czy warto?

Dla Emmi i Leo nie jest to łatwa decyzja. Tym bardziej, że oboje nie potrafią zostawić za sobą całego dotychczasowego życia. Emmi jest oddana swojej rodzinie, a mimo to jakaś niewidzialna i nie całkiem zrozumiała siła przyciąga ją do Leo. Bo nikt inny nie rozumie jej tak dobrze jak on. Leo wie, kiedy ją pocieszyć, kiedy rozbawić, zainteresować, a nawet wzbudzić zazdrość. I vice versa. Dzięki tym nietypowym konwersacjom oboje spoglądają na swoje życie trochę innym, bardziej krytycznym okiem. Są coraz bliżsi uświadomienia sobie tego, czego chcą od życia, a zarazem pełni obaw i wątpliwości. Na nowo uczą się odpowiedzialności i szacunku do drugiej osoby. Są gotowi do tego, by chwytać szczęście w każdej postaci.

Tematyka "Napisz do mnie" niektórym może wydać się banalna albo nawet dziecinna. Ale jedno jest pewne - nie jest ona nierealna. Wirtualne znajomości jak najbardziej istnieją, choć ich przebieg i efekty końcowe są zróżnicowane. Daniel Glattauer w swej powieści w ciekawy i zabawny sposób przedstawia historię właśnie jednej z takich znajomości, która życie dwojga ludzi wywraca wręcz do góry nogami. A wszystko po to, by odnaleźć szczęście, może także i miłość. Oryginalna i intrygująca książka z bardzo zaskakującym zakończeniem, po którym nie ma innej opcji, jak tylko sięgnąć po drugą część traktującą o przygodach Emmi i Leo, czyli "Wróć do mnie". Polecam na poprawę humoru i nie tylko.

11 komentarzy:

  1. wydaje się być interesującą książką, nie znam autora, więc tymbardziej skłonna jestem dać mu szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo słyszałam o tej książce. Może pora po nią sięgnąć? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama nie wiem. Trochę obawiam się tej mailowej formy, nie wiem czy przebrnę przez historię opowiedzianą w ten sposób. Z drugiej strony ciekawi mnie ta książka, bo nie czytałam nic podobnego. Jak nadarzy się okazja to chyba dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Glattauer zawojował serca Niemek, bez dwóch zdań... Podobno i inne jego książki są niczego sobie, chwalą sobie ludziska, ja sama nie znam, ale cieszę się, że się przebił i w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
  5. "(...)bo owo czytanie "cudzych" maili okazało się być bardzo interesujące i wciągające." - to tak jakby śledzić czyjeś życie i emocje, prawda? :) Nie znam autora i chyba nawet o nim nie słyszałam do tej pory.

    OdpowiedzUsuń
  6. Forma mnie nie do końca przekonuje, ale może się skuszę, bo skoro Ty miałaś podobne odczucia i jednak książka przypadła Ci do gustu, to możliwe, że i w moim przypadku tak będzie. :) Zastanowię się jeszcze nad przeczytaniem. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Idealnie lekka na wakacje ;) Poluję na nią wytrwale ;p

    OdpowiedzUsuń
  8. Podobną formę ma książka "Skrzynka mejlowa Holly"- też bardzo lekka i przyjemna :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawet nie wiedziałam, że książka została przetłumaczona na j.polski. Zakochałam się w oryginale i właśnie czytam po raz kolejny :) Niby prosta historia, a jednak... Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...