Liczba stron: 233.
Rozpoczęcie lektury: 20.06.2012.
Zakończenie lektury: 20.06.2012.
Moja ocena: 6/10.
Erica Spindler to urodzona w 1957 roku amerykańska pisarka i zdobywczyni kilku nagród literackich. Z wykształcenia artystka, z zamiłowania autorka romansów i thrillerów zawierających wątki romantyczne, które zyskały popularność w wielu krajach na całym świecie.
"Gry miłosne" to klasyczny, acz łagodny romans z nutą dobrego humoru. Opowiada o miłości dwojga ludzi, których oparty na grze i zabawie związek stopniowo przekształca się w prawdziwe uczucie. Ale jak to często w romantycznych opowieściach bywa, nic nie dzieje się w sposób idealny, dlatego też bohaterowie tego utworu Spindler będą musieli zmierzyć się z przeciwnościami losu pod postacią niewyjaśnionych spraw z przeszłości ich przodków.
Ona, Veronique Delacroix, to intrygująca, bezpośrednia i szalona młoda kobieta. On, Brandon Rhodes, to bogaty biznesmen, dla którego interesy są sprawą pierwszorzędną. Choć Veronique pracuje już od jakiegoś czasu w jednym ze sklepów Brandona, a więc jest on jej szefem, ich drogi na dobre krzyżują się dopiero po pogrzebie jego ojca. Wspólnie spędzona na szaleństwach i pijaństwie noc sprawia, że w obojgu zaczyna rodzić się uczucie miłości i przywiązania, choć trudno im się do tego przyznać. W ramach drobnych złośliwości i utrzymania jak najdłużej znajomości, Veronique i Brandon wpadają w wir miłosnych, pełnych podstępów gierek, w których nic nie jest jasne i pewne. Ich nietypowy związek zostaje jednak wkrótce wystawiony na ciężką próbę, kiedy to do akcji wkraczają demony z przeszłości ich własnych rodzin. Jak bardzo poważne się one okażą? Czy miłosne gry głównych bohaterów będą miały okazję przemienić się w coś więcej niż tylko niewinne zabawy? Czy ich uczucie zdoła przetrwać wszystkich i wszystko wokół?
Lekkość stylu pisarskiego autorki i niepozbawiona dobrego humoru fabuła sprawiają, że "Gry miłosne" czyta się całkiem przyjemnie, no i przede wszystkim w mgnieniu oka, jak to zresztą z niedługimi romansami bywa. Jakiś tam niedosyt po lekturze jest, rzeczywiście zbyt szybko wszystko się działo; uważam, że Spindler mogła trochę więcej miejsca poświęcić owianej tajemnicą przeszłości bohaterów lub szerzej opisać ich podstępne, poczynania względem siebie. Zakończenie jest dość pozytywne, trochę intrygujące, ale też sympatyczne, a to przecież jeden z ważniejszych elementów każdej książki, więc należy się za to plus.
Historia ukazana w tej powieści pokazuje nam, jak szybko można zakochać się do szaleństwa w drugiej osobie, a także jak dziwne i śmieszne mogą być okoliczności narodzin miłości. Człowiek nie jest w stanie przed nią uciec, choćby nie wiadomo jak bardzo się starał i zaprzeczał samemu sobie. Wygląda też na to, że miłość może przetrwać wiele smutnych i gorzkich chwil ludzkiego życia, ale ważne jest, by dać jej szansę i w odpowiedni, przemyślany sposób postąpić tak, by wszelkie problemy ominąć.
"Gry miłosne" Eriki Spindler to całkiem przyjemna rozrywka na dwie godzinki nudnego popołudnia lub wieczoru. Tego typu lektury traktuję też jako miłe przerywniki między obszerniejszymi i odmiennymi tematycznie książkami, więc i ten romans swoje zadanie wykonał w stu procentach.
Szkoda, że okładka taka nijaka, ale po książkę sięgnę, jeśli będę miała okazje - lubię takie powieści ;)
OdpowiedzUsuńNie czytam raczej takich książek, więc sobię odpuszczę. :)
OdpowiedzUsuńraczej nie dla mnie.. niestety nie przepadam za tego typu romansami :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie mam na tapecie dwa romanse, a to już zbyt wiele w krótkim czasie, więc mówię "nie"...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Wolę bardziej kryminalne powieści Spindler :)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie mój typ książek...
OdpowiedzUsuńCzytałam tej autorki "Zabić Jane" bodajże i średnio mi się podobała na początku, ale w ogólnej ocenie była fajnym czytadłem :D
OdpowiedzUsuń