środa, 13 sierpnia 2014

"Szept cyprysów" - Yvette Manessis Corporon

Tytuł oryginału: "When the Cypress Whispers".
Tłumacz: Agnieszka Jacewicz.
Wydawnictwo: Rebis, 2014.
Liczba stron: 352.
Oprawa: półtwarda.
Rozpoczęcie lektury: 05.08.2014.
Zakończenie lektury: 08.08.2014.
Moja ocena: 7/10.

Do sięgnięcia po "Szept cyprysów" w pierwszej kolejności zachęciła mnie okładka powieści, która, co tu dużo pisać, jest po prostu cudowna, natychmiast bowiem przenosi czytelnika do świata wakacyjnych marzeń dotyczących upragnionych wojaży i słodkiego ciepła kojarzonego z pełnią lata. Po raz kolejny muszę pochwalić wydawnictwo Rebis za wspaniałe wydanie książki, które tym razem zachwyca przyjemną w dotyku półtwardą oprawą i dopracowaniem szczegółów bezpośrednio związanych z redakcją i korektą tekstu.

Utwór Yvette Manessis Corporon to proza lekka, niewymagająca, na urlop jak znalazł. W tym roku nie mogłam sobie pozwolić na żaden wakacyjny wyjazd, ale za to wraz z "Szeptem cyprysów" odbyłam literacką podróż do Grecji, kraju, którego odwiedzenie jest moim wielkim marzeniem od dobrych kilku lat. Książka wręcz kipi od opisów greckich krajobrazów (głównie wysp Erikusa i Korfu), tradycji i potraw, na "widok" których za każdym razem robiłam się głodna. Nie brakuje też w niej zwrotów i słówek z języka greckiego, których tłumaczenia można znaleźć w słowniczku zamieszczonym na ostatnich stronach powieści. Myślę, że Grecję wraz z jej naturalnym pięknem można potraktować jako bohaterkę, pod względem ważności stojącą na równi z postaciami pierwszoplanowymi, takimi jak Daphne czy Evangelia. Być może kogoś innego cała ta "greckość" zamęczy bądź zepsuje mu odbiór lektury, dla mnie jednak czytanie o niej było urzekającym doświadczeniem, po prostu ucztą dla moich oczu. Ale dość już o tym! Czas najwyższy przecież przybliżyć zarys fabuły i ustosunkować się zarówno do jej istoty, jak i bohaterów wykreowanych przez Corporon.

Daphne to kobieta po trzydziestce, matka pięcioletniej Evie i narzeczona zamożnego bankiera, Stephena. Córka nieżyjących już greckich imigrantów i wiecznie zapracowana właścicielka restauracji w Nowym Jorku, gdzie przyszło jej mieszkać. Wiedziona tęsknotą za europejską wysepką, na której spędzała cudowne miesiące swego dzieciństwa, i słusznego wieku babcią, której nie widziała już od sześciu lat, postanawia wziąć ślub właśnie na Erikusie. Do Grecji - w towarzystwie córki - przybywa na tydzień przed zaplanowaną uroczystością, by poczynić stosowne do niej przygotowania, a także spędzić czas z ukochaną rodziną - wspomnianą już babcią, Evangelią, i kuzynką, Popi. Stephen ma dołączyć do niej kilka dni później. Daphne nie spodziewa się jednak, że dni poprzedzające jej zaślubiny zasieją w jej umyśle ziarno melancholii i niepewności oraz pozwolą odkryć parę tajemnic, tak skrzętnie skrywanych do tej pory przez Evangelię.

Akcję właściwą pisarka osadziła w czasach obecnych, ale dzięki kilku rozdziałom czytelnik ma okazję przyjrzeć się bliżej latom dzieciństwa i młodości Daphne, sięgającym końca XX wieku. Dowiaduje się z nich, że mimo okrucieństwa, jakiego doświadczyła, kobiecie jako tako udało się wyjść na prostą. Dostała od losu kolejną szansę na uczynienie swego życia stabilnym i szczęśliwym, ale czy wykorzystanie jej poprzez podjęcie słusznych - zdaniem bohaterki - decyzji, to rzeczywiście droga, na końcu której rysuje się sukces? Nieco inne spojrzenie na otaczającą rzeczywistość dociera do Daphne za sprawą jej wyjątkowej babci. Do postaci Evangelii przywiązałam się niezwykle mocno. Przede wszystkim dlatego, że została ona przedstawiona w bardziej szczegółowy sposób, aniżeli inni bohaterowie, nakreśleni raczej powierzchownie, w dużym skrócie (jak wyglądają, czym się zajmują, co robili w przeszłości). To kobieta odważna, honorowa (o czym świadczą jej opowieści z czasów II wojny światowej) i wytrwała, której pokłady miłości przeznaczonej dla wnuczki i prawnuczki wydają się nie mieć końca. Posiada ona ciekawą osobowość również ze względu na magiczną aurę, jaka ją otacza - staruszka bowiem jest pewnego rodzaju wyrocznią, odznacza się niezawodną intuicją, wyczuwa troski i problemy bliskich i potrafi wsłuchać się w głosy Erikusy, szczególnie tytułowy szept cyprysów, który, jak wynika z powieści, nie jest tylko i wyłącznie miejscową legendą. Nieprzeciętność klimatu, jaki panuje w książce Corporon, potęguje także przeplatanie się rzeczywistości z mitami o greckich bogach. Od czasu do czasu nawet granica między tymi światami staje się naprawdę cieniutka.

Mimo że parę sytuacji, rozwinięcie niektórych wątków można przewidzieć, a część dialogów pomiędzy bohaterami jest niewyszukana, czasami tak naturalna, że aż sztuczna, "Szept cyprysów" czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem i praktycznie w mgnieniu oka. Samo zakończenie utworu nie należy do banalnych, właściwie muszę przyznać, że spotkało się ono z moim zaskoczeniem, co zaliczam na poczet pozytywnych stron powieści. Yvette Manessis Corporon stworzyła historię o kobietach dla, cóż, nie da się ukryć, że raczej dla kobiet, o ich poczuciu spełnienia, uświadamianiu sobie, co tak naprawdę liczy się w życiu najbardziej, niełatwych wyborach, wzruszeniach, tęsknocie i melancholii. O przywiązaniu do tradycji i kultury oraz ponownym odkrywaniu świata, który kiedyś miało się na wyciągnięciu ręki. Wielkomiejskość, przepych, bogactwo i chaos ścierają się tutaj ze skromnością, pięknem, naturą i spokojem. Do których z tych wartości bliżej jest Daphne i Evie? Odpowiedzi na to i wiele innych pytań, które z całą pewnością zrodziły się w Twojej głowie już w trakcie lektury niniejszej opinii, należy szukać w "Szepcie cyprysów", przyjemnej i poruszającej książce obyczajowej z dodatkiem romansu, dramatu i historii, dla której inspiracją były losy rodziny Corporon. Losy, których sama autorka jest częścią i, jak podkreśla, jest dumna z tego powodu.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Rebis.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.

8 komentarzy:

  1. Szczerze powiedziawszy, nie przepadam za tak obszernymi recenzjami, wolę czytać coś krótko i na temat. Trochę mnie nużyło czytanie - czekałam z niecierpliwością na puentę i z niej dowiedziałam się, że książka nie dla mnie,o ironio, książki dla kobiet, raczej do mnie nie trafiają...

    http://dzikie-anioly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie krótkich opinii nie uświadczysz, przykro mi ;).

      Usuń
    2. cóż, wyraziłam tylko swoją opinię ;)

      http://dzikie-anioly.blogspot.com/

      Usuń
  2. Mimo iż nie sięgam często po tego typu literaturę, czasem lubię odpocząć w takich klimatach. Chętnie przeczytam. O Grecji zawsze:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Choruję na tę książkę :) Ma cudowny tytuł i piękną okładkę, no i opinia dobra :) Jestem za!

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, okładka mnie też urzekła, a Ty mocno zachęciłaś do sięgnięcia po tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja już czuję niepowtarzalny klimat tej książki. Zdecydowanie chcę przeczytać!:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...