Liczba stron: 224.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 14.03.2012.
Zakończenie lektury: 20.03.2012.
Moja ocena: 6/10.
fragment świadectwa zawierzonego wiatrowi
Ciii...
Oryginalna, niebanalna, na swój sposób urzekająca i wciągająca. Taka jest ta książka. I to nie tylko pod względem nietypowej tematyki utworu, ale też dzięki językowi i stylowi, za pomocą których "Ostatnia Kobieta-Wyrocznia" jest ukazana. Kompletnie nie wiedziałam, czego się spodziewać, sięgając po tę lekturę. Opis z tylnej okładki powieści bowiem to tylko maleńka cząsteczka historii, którą pochodzący z Jamajki pisarz Kei Miller prezentuje czytelnikowi. Historii przedstawionej z perspektyw różnych bohaterów, niejednokrotnie zaskakujących i łączących się w zgrabną całość. To magiczna opowieść, która zawiera w sobie mnóstwo uczuć związanych z ważniejszymi aspektami życia człowieka, takich jak miłość, szczęście, smutek, gniew czy ból. A wszystko to przeplatane jest niezbadanymi wyrokami boskimi oraz wyrokami tytułowej Kobiety-Wyroczni. Czy można w jednej książce połączyć ze sobą klimat jamajski, angielski, klimat życia religijnego, szpitala psychiatrycznego i ten towarzyszący pisarzowi podczas tworzenia dzieła? Kei Miller udowadnia, że można.
Ciii...
Z przyczyn niewiadomych Pan Pisarz robi wszystko, by napisać książkę o niejakiej Pearline Portious, której życia początki sięgają kolonii trędowatych w Spanish Town na Jamajce. Pearline nie zna swoich rodziców i jest wychowywana przez wiekową Agathę Lazarus. Do piętnastego roku życia pomaga mieszkańcom kolonii w poprawie warunków ich bytu, by następnie opuścić ich i przystąpić do grupy tak zwanych Odrodzeńców po tym, jak po raz pierwszy słyszy Boga. Wówczas staje się jasne, że dziewczyna odznacza się potężnym i niezwykle trudnym darem - darem wyroczni, objawiającym się wyczuwaniem nadchodzących klęsk żywiołowych czy innych tragedii ludzkich. Początkowo wyroki Pearline przyjmowane są przez innych z dużym dystansem, ale gdy zaczynają się sprawdzać, nikt już nie ma wątpliwości, że bohaterka to prawdziwa Kobieta-Wyrocznia. Jej życie jednak nigdy nie było usłane różami. Po przylocie do Anglii jej cierpieniom nie ma końca. Dlaczego? Jak potoczą się dalsze losy Pearline? Dlaczego ukrywający swą tożsamość Pan Pisarz interesuje się jej historią? Odpowiedzi na te i na wiele innych pytań można znaleźć w "Ostatniej Kobiecie-Wyroczni". Nieraz okażą się one bardzo zaskakujące, zapewniam.
Ciii...
Jak już wspomniałam wcześniej, utwór Millera ukazuje historię głównej bohaterki z perspektywy zarówno Pearline, jak i Pana Pisarza. Zanim zdałam sobie z tego sprawę i przywykłam do narracji kierowanej bezpośrednio do czytelnika, początek powieści sprawił, że mały włos się nie pogubiłam. Z drugiej jednak strony taki zabieg bardzo mnie zaintrygował. Wiedziałam już bowiem, że dzięki temu odkrywanie sekretów z życia Kobiety-Wyroczni będzie o wiele bardziej złożone i interesujące. Język autora należy do tych dość swobodnych i umiarkowanie skomplikowanych. Miller ma w zwyczaju drobiazgowo opisywać niektóre sytuacje, a także przytaczać różnego rodzaju metafory, fragmenty pieśni czy przypowieści, które czasami mogą wydać się ciekawe, a czasami wręcz zbędne. W książce nie brakuje delikatnego humoru, bezpośredniości oraz wulgaryzmów, poniekąd związanych ze sprawami seksu.
Ciii...
Poszczególne części "Ostatniej Kobiety-Wyroczni", a jest ich cztery, to pewnego rodzaju etapy tworzenia powieści przez Pana Pisarza. Można z nich się dowiedzieć, w jaki sposób Pan Pisarz zdobywa informacje, postrzega poszczególne wydarzenia z przeszłości Pearline Portious, a także jak ona sama odbiera to jego postrzeganie. Współpraca tych dwojga ludzi nie należy do łatwych. Oboje toczą między sobą swoistą walkę na słowa, walkę z przeszłością i teraźniejszością, by ostatecznie doprowadzić sprawę do finału. Przyznam, że nawet troszkę wzruszającego finału. "Jak widzicie, każda opowieść ciągnie się w dwóch kierunkach: pełznie ku przeszłości i galopuje ku przyszłości, a każdy pisarz czegoś poszukuje - siebie, matki, prawdy"*.
Ciii...
"Może czasami trzeba opowiedzieć historię zygzakiem, bo jak się ją opowie wprost, to przeleci obok uszu osoby, do której jest adresowana"**. Utwór Millera z całą pewnością można zaliczyć do historii pisanych zygzakiem. Ma to jednak swoje dobre strony, gdyż wydaje się przez to bardziej intrygujący. Czasami nieźle pokręcony, jak określiłby autor niektórych bohaterów książki, ale też magiczny, liryczny, kojący ból, niosący nadzieję, mający swoje wyjaśnienie i uzasadnienie. "Ostatnia Kobieta-Wyrocznia" to opowieść o miłości do drugiego człowieka, szukaniu wsparcia u Boga, kreowaniu własnych poglądów i kierowaniu się nimi. O nadziei, cierpieniu i poszukiwaniu prawdy. To też pewnego rodzaju rozliczanie się z przeszłością, zwłaszcza źle wykorzystanymi, zmarnowanymi latami życia.
Ciii...
Kei Miller napisał bardzo nietypową książkę, która na pewno nie zdoła trafić w gust większości czytelników. Z jednej strony mamy do czynienia z opisami życia mieszkańców Jamajki, a z drugiej - przenosimy się do chłodnej Anglii, by wraz z Panem Pisarzem uzupełnić biografię Pearline Portious o dodatkowe fakty z jej życia właśnie w tym kraju. Wbrew opisowi z okładki "Ostatniej Kobiety-Wyroczni", nie należy spodziewać się nawału magii i przepowiedni tytułowej bohaterki. To jej dar, który wprawdzie ma wpływ na jej dorosłe życie, ale powieść nie skupia się tylko i wyłącznie na nim, lecz na całym życiu Pearline. A obfituje ono w wiele ciekawych i szokujących historii z udziałem równie ciekawych postaci, bardziej lub mniej związanych z bohaterką. Książkę czyta się dość szybko ze względu na krótkie rozdziały, ale nie bardzo szybko ze względu na niebanalny język. Pozycja całkiem dobra, ale nie z tych, z którymi wręcz trzeba się zapoznać. Polecam w celu rozluźnienia się i zanurzenia w refleksjach.
*s.149
**s.204
Zapowiada się intrygująco, koniecznie muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Chyba nic nie stracę, jeśli po nią nie sięgnę, prawda? Zwłaszcza, że ocena aż tak wysoka nie jest ;)
OdpowiedzUsuńTo tylko moja ocena, więc lepiej będzie, jeśli z czasem zapoznasz się z opiniami innych na temat tej książki - wtedy o wiele łatwiej będzie Ci określić stopień Twej chęci jej przeczytania ;).
UsuńNie jestem do końca przekonana czy książka przypadłaby mi do gustu. Tak więc z czystym sumieniem sobie ją odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńKsiążka faktycznie jest dość nietypowa. Miałam podobne odczucia po jej przeczytaniu. Ogólnie zaliczam ją do lektur dobrych, potrafiących zaciekawić.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się okładka, jednak do książki po przeczytaniu Twojej recenzji nie jestem przekonana. Chyba ją sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPiszesz zaskakujące i ciekawe recenzję mnie zaciekawiłaś książką i postaram się ją przeczytać. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTematycznie książka całkowicie odpowiada moim upodobaniom literackim. :) Słyszałam już o niej, ale opinie bardzo różne. Niemniej jednak Ty mnie przekonałaś definitywnie. Na pewno przeczytam. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńOkładka zapowiada właśnie coś oryginalnego i niebanalnego i widzę, że tym razem słusznie :) Chociaż nie jestem pewna, czy koniecznie chcę tę książkę przeczytać. Chyba że sama wpadnie mi w ręce :)
OdpowiedzUsuń