Liczba stron: 324.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 08.02.2013.
Zakończenie lektury: 10.02.2013.
Moja ocena: 6/10.
Joanna Kruszewska to urodzona w 1976 roku młoda stażem pisarka. Ukończyła studia pedagogiczne w Warszawie, a pisanie - swoją pasję - na dobre zaczęła realizować od 2009 roku, kiedy to wydała pierwszą książkę, "Aby do mety". Jej kolejne powieści to "Awaria uczuć", "Na trzy sposoby" oraz najnowsza, czyli "Szczęście spod igły".
Gapa ze mnie straszna. Kiedy byłam już w okolicach połowy "Szczęścia spod igły", zorientowałam się, że ów tytuł jest kontynuacją wymienionego wyżej utworu "Na trzy sposoby". Należę do osób, które przywiązują wagę do zachowywania kolejności przy czytaniu serii książek, ale ostatecznie stwierdziłam, że przecież nie będę przerywać aktualnej lektury i w popłochu szukać po księgarniach wcześniejszej części opowiadającej o przygodach trzech przyjaciółek. Ponadto udało mi się dojść do wniosku, że nieznajomość poprzedniczki absolutnie w niczym mi nie przeszkodziła. Zatem brnęłam dalej w białostockie klimaty i perypetie jakże sympatycznych współczesnych kobiet - matek, żon i kochanek.
Iwona, Anita i Martyna znają się od lat i, choć nie łączą je więzy krwi, są dla siebie niczym siostry, wspierające i uzupełniające się wzajemnie. Iwona i Anita wspólnie prowadzą niewielką działalność gospodarczą pod postacią pracowni krawieckiej, w której wykonywane są różnego rodzaju kostiumy dla dzieci. Nie podoba się to Danielowi, mężowi tej pierwszej, który, pracując w dobrze prosperującej firmie, uważa, że tylko on trzyma w finansowych ryzach całą rodzinę. Stosunki między nim a Iwoną stają się coraz bardziej napięte. Nic więc dziwnego, że kobieta zaczyna szukać wsparcia w przyjacielu rodziny, Jacku. Z kolei Martyna, fryzjerka, która od dłuższego czasu stara się o dziecko, wreszcie może nacieszyć się rolą przyszłej matki, bo badania lekarskie potwierdzają jej ciążę. Radosną nowinę przygłusza jednak nieco niespodziewany przyjazd do matki Martyny upiornych ciotek-trojaczek. Co przyczyniło się do podjęcia przez nie tego właśnie kroku? Czy bohaterka będzie mogła liczyć na choć odrobinę spokoju, będąc w stanie błogosławionym?
Książki obyczajowe polskich autorów traktuję zazwyczaj jako doskonały sposób na miłe i relaksujące spędzenie wolnego czasu. Zwłaszcza, gdy należą one do literatury kobiecej. Tak też było w przypadku "Szczęścia spod igły". Mimo iż wszystko to, o czym jest mowa w fabule tego utworu, czyli rozmaite problemy rodzinne, wychowawcze, romanse, kłopoty z jakimiś członkami rodziny, kłopoty w pracy czy choroby, gdzieś już było, gdzieś się pojawiało - czy to w książkach, czy w filmach i serialach - to i tak zawsze z przyjemnością zagłębiam się w tę tematykę. W końcu każdy autor, każda autorka ma inne widzimisię, inne zdanie odnośnie konkretnych aspektów, jakie przejawiają się we współczesnych rodzinach polskich, prawda? Może zaskoczyć mnie nie tylko ciekawą koncepcją i jej interpretacją, ale też indywidualnie wypracowanym stylem pisarskim. A styl Kruszewskiej bardzo przypadł mi do gustu. Autorka posługuje się lekkim, takim, że tak to ujmę, po prostu normalnym językiem, obfitującym w zabawne i beztroskie zwroty i dialogi. Co rzuciło mi się w oczy, to fakt, iż pisarka ma skłonności do nadużywania słowa "właśnie", które dość często pojawiało się w tekście. Ale ponadto - pisze zrozumiale, nie owija w bawełnę, serwując czytelnikowi najistotniejsze fakty z życia poszczególnych bohaterów, no i ich obecne perypetie.
Najbardziej wyrazistą żeńską postacią ukazaną w "Szczęściu spod igły" jest Iwona, zaraz po niej Martyna, natomiast najmniej informacji można uzyskać na temat Anity. Być może więcej uwagi poświęciła jej Kruszewska w powieści "Na trzy sposoby?" Nie wiem, mogę tylko snuć podejrzenia, być może kiedyś się o tym przekonam. Ciekawym zabiegiem było wprowadzenie do książki akcentu artystycznego w postaci krawieckiej działalności Iwony i Anity, dzięki któremu, poprzez własne zainteresowania, zdolności manualne i plany dotyczące pracy zawodowej, mogłam utożsamić się z tymi bohaterkami, a zwłaszcza ich wielkimi sercami, jakie wkładały w wykonywane przez siebie czynności. Co do wątku Iwony i jej życia prywatnego, to uważam, że autorka w interesujący sposób poprowadziła akcję - na tyle dobrze, abym mogła zniechęcić się do egoistycznego Daniela, a polubić Jacka i bystre dzieciaki Iwony. Pozostaje jeszcze Martyna. Kwestia jej ciąży była raczej do przewidzenia, natomiast całkiem miło zaskoczyły mnie jej ciotki-trojaczki, po których spodziewałam się naprawdę upierdliwych i zwariowanych kreatur, przeszkadzających dosłownie wszystkim we wszystkim, a tymczasem pisarka sympatycznie i z humorem wybrnęła z sytuacji wprowadzenia ich postaci w akcję powieści. Jak? Trzeba przeczytać.
"Szczęście spod igły" to niewymagająca opowieść o miłości, która zwykle jest uczuciem skomplikowanym, o przyjaźni kobiecej godnej pozazdroszczenia, o rodzinnych problemach, dokonywaniu trudnych wyborów, rozważaniu na temat tego, co w życiu jest najlepsze, o tęsknocie za kimś, za oderwaniem się od rutyny, o życiowych zmianach, wątpliwościach, uczuciach, no i wierze we własne możliwości, talenty i marzenia. Na przykładach bardzo różnych postaci Joanna Kruszewska przedstawiła współczesną, bliską nam rzeczywistość, poddając ją trochę koloryzacji i optymizmowi. Ale to dobrze. Warto wierzyć w lepsze jutro, nawet jeśli dziś spadają na nasze głowy problemy, które wydają się wręcz niemożliwe do rozwiązania. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby w przyszłości ukazała się kolejna książka traktująca o losach Iwony, Anity, Martyny, ich bliskich i znajomych. W ich życiu może się przecież jeszcze tyle wydarzyć! Czas pokaże. A tymczasem nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić "Szczęście spod igły" przede wszystkim kobietom w różnym wieku, miłośniczkom żywej i lekkiej literatury dla pań - a nuż niejedna z nich odnajdzie w tym utworze cząstkę siebie lub własnego życia.
Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Replika.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.
Również od czasu do czasu lubię takie obyczajowe, lekkie powieści, więc będę się rozglądać za książkami Joanny Kruszewskiej :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się chwilę na wyborem tej książki, może się jeszcze skuszę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Fajnie, podoba mi się, że bohaterki mają taką pasję, nie czytałam nigdy podobnej książki. Na pewno interesująca.
OdpowiedzUsuńNie sądzę, by ta książka spodobałaby mi się, akurat teraz nie mam ochoty na tego typu powieści :)
OdpowiedzUsuńAle jeśli kiedyś sięgnę, to pewnie zacznę od pierwszej części - "Na trzy sposoby" ;)