niedziela, 29 czerwca 2014

"Troje" - Sarah Lotz

Tytuł oryginału: "The Three".
Tłumacz: Arkadiusz Nakoniecznik.
Wydawnictwo: Akurat, 2014.
Liczba stron: 480.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 06.06.2014.
Zakończenie lektury: 11.06.2014.
Moja ocena: 7/10.

Sarah Lotz to mieszkająca w Kapsztadzie scenarzystka i pisarka. Wraz z Louisem Greenbergiem pisuje pod pseudonimem S.L. Grey powieści grozy (urban horror), z Helen Moffett i Paige Nick jako Helena S. Paige - powieści erotyczne, z kolei z córką, Savannah, współtworzy serię książek o zombie, "Deadlands", należącą do nurtu young adult. Najnowszy utwór, który napisała solo, pochodzi z tego roku i nosi tytuł "Troje".

W okolicach kwietnia i maja ja oraz wielu innych czytelników byliśmy świadkami oryginalnej i niepowtarzalnej akcji promocyjnej związanej właśnie z "Trojgiem". Wydawnictwo Akurat wykonało kawał dobrej roboty, wydając tę książkę, otaczając ją aurą tajemniczości, niepokoju i zwątpienia, które dopadło jej niejednego potencjalnego odbiorcę, w tym i mnie. Kiedy pewnego dnia listonosz dostarczył mi dużą czarną kopertę z nieznaną zawartością, byłam zaskoczona, ale i zaintrygowana. Kiedy wreszcie dowiedziałam się, że na polskim (i nie tylko) rynku wydawniczym ukaże się wkrótce powieść Lotz, o której na razie nie powinno się mówić zbyt głośno (dlaczego?), poziom mego zaintrygowania wzrósł kilkakrotnie. A po zapoznaniu się z pierwszym rozdziałem książki i wbiciu sobie do głowy, że opisana w niej historia nie wydarzyła się naprawdę, wiedziałam już, że "Troje" musi znaleźć się w mojej biblioteczce, że muszę je przeczytać od deski do deski, że muszę na własnej skórze przekonać się, o co to całe halo, czy w tym utworze rzeczywiście jest jakiś potencjał i czy cały ten medialny szum nie był pozbawiony sensu.

Do jakiego doszłam wniosku? Z całą pewnością wszelkie działania promocyjne, a także samo wydanie "Trojga" (utrzymane w kolorystyce czerni przypominałoby czarną skrzynkę, gdyby nie to, że czarne skrzynki są tak naprawdę barwy pomarańczowej), zostały znakomicie dopasowane do klimatu książki, do kwestii, jakie porusza. Odbiorca przygląda się bowiem kilku katastrofom lotniczym, które mają miejsce w różnych miejscach na całym świecie, oraz cierpieniom nie tylko ofiar, lecz ich bliskich, którzy nie dość, że z dnia na dzień stają w obliczu tragedii, a co za tym idzie, nowych sytuacji życiowych, to na dodatek są pożerani żywcem, szykanowani przez żądne krwi media rozdmuchujące smutne wydarzenia do olbrzymich rozmiarów i nadające im charakter naprawdę godny pożałowania. To właśnie wszystko to, co dzieje się po katastrofach w głowach chciwych, głupich i szalonych ludzi, jest głównym punktem, sednem utworu Lotz. Wstrząsającym, niewiarygodnym, a jednak bardzo prawdopodobnym - wystarczy sięgnąć pamięcią do katastrofy smoleńskiej, by uświadomić sobie, co autorka może mieć na myśli.

12 stycznia 2012 roku w ciągu kilku godzin dochodzi na różnych kontynentach do czterech wypadków komunikacyjnych z udziałem samolotów. Od tej pory ów dzień jest określany mianem Czarnego Czwartku. Katastrofy może i przeszłyby bez większego (a raczej dłużej trwającego) echa, gdyby nie fakt, iż troje dzieci - po jednym z trzech samolotów - uszło z życiem bez poważniejszych obrażeń. Jakby tego było mało, Pamela May Donald, pasażerka maszyny lecącej do Osaki, tuż po jej zderzeniu z ziemią i tuż przed śmiercią, zdążyła nagrać nie do końca zrozumiałą wiadomość telefoniczną skierowaną do jej przyjaciela, pastora Lena. Rozpętuje się istne piekło - pewnego rodzaju wyścig mniej lub bardziej wpływowych ludzi z całego świata, chcących udowodnić przeciwnikom i całej ludzkiej społeczności, że to właśnie ich teorie obrazujące to, co było przyczyną wydarzeń z 12 stycznia, i ich następstwa, które, nie da się ukryć, można zaliczyć do co najmniej zastanawiających, są słuszne i prawdziwe.

Do najistotniejszych koncepcji, o jakich jest mowa w powieści, należą: teoria zamachu terrorystycznego, teoria ściśle związana z religią, sugerująca, jakoby czwartą katastrofę przeżyło czwarte dziecko, a cała czwórka była Czterema Jeźdźcami Apokalipsy, oraz teoria zahaczająca o fantastykę i zjawiska paranormalne, a więc istnienie kosmitów i te sprawy. Pomysły niektórych osób przechodzą ludzkie pojęcie. W tym pełnym żądzy sławy i pieniądza chaosie niewielu ludzi potrafi dostrzec, że doszukiwanie się drugiego dna styczniowej tragedii, którego przecież może nie być, zadaje ból osobom, które straciły w niej bliskich, a także tym, którym przyszło zaopiekować się cudownie ocalałymi dziećmi - wujkowi Jess, babci Bobby'ego oraz kuzynce Hiro.

"Troje" to utwór napisany w nietypowy sposób. Jest to książka o książce, najprościej rzecz ujmując. Ta druga, "wewnętrzna", autorstwa Elspeth Martins, składa się z licznych reportaży, sprawozdań ratowników i służb bezpieczeństwa, wywiadów autorki z członkami rodzin ofiar, zapisów rozmów mailowych czy przeprowadzonych przez Skype'a i innych. Pojawia się w niej więc mnóstwo postaci opatrzonych imionami i nazwiskami, których nie sposób zapamiętać (wszystkich), by potem, w odpowiednim momencie przypomnieć sobie, o kim właśnie jest mowa i kim ten ktoś jest. Niektórych czytelników taka forma prowadzenia narracji może po pewnym czasie lektury zniechęcić do jej kontynuowania bądź zacząć nudzić. Mnie nie przypadły do gustu częste przemówienia pastora Lena (powtarzające się i męczące) oraz fakt, że pisarka nie urozmaiciła stylów wypowiedzi - wszelkie relacje i rozmowy wyglądają tak samo, wszyscy bohaterowie posługują się tym samym sposobem mówienia i pisania, robią to tak samo profesjonalnie, jakby snuli opowieść. Szczególnie rozmowy młodzieży prowadzone za pośrednictwem komunikatora internetowego wydały mi się naciągane i mało rzeczywiste - bo jaki nastolatek w dzisiejszych czasach bawi się w budowanie ładnych i bezbłędnych zdań, pisząc z kimś na czacie lub forum internetowym? Na ogół jednak, muszę przyznać, książkę czytało mi się bardzo dobrze. Niemożliwe było zaniechanie lektury, ponieważ koniecznie chciałam dowiedzieć się, co takiego Lotz zaserwowała w finale. Niestety, napięcie, które wzrastało mniej więcej od połowy powieści, zaczęło stopniowo zanikać, im bliżej zakończenia się znajdowałam. Treść ostatnich stron "Trojga" rozczarowała mnie, gdyż oczekiwałam po całym tym szaleństwie bardziej konkretnych odpowiedzi na pytania, jakie wcześniej narodziły się w mojej głowie.

Minusy utworu Sarah Lotz, o których wspomniałam wyżej, nie przeszkodziły mi w sklasyfikowaniu go jako książki dobrej i wartej uwagi. Bardzo na czasie, bardzo prawdopodobnej i przerażającej. Strach, rozpacz i nadzieja wyrastają na stronach powieści jak grzyby po deszczu. Ludzkie reakcje na śmierć bliskich, ich uczucia i cierpienie są niczym namacalny koszmar, tak bardzo oczywiste i prawdziwe. Niestety nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że istnieje coś takiego, jak współczucie, szacunek czy spokój, jakie należą są ofiarom katastrof lotniczych, ich rodzinom i przyjaciołom. Takie wartości nie mają żadnego znaczenia, gdy w grę wchodzi obłęd, zazdrość bądź szansa na zdobycie zwolenników, popularności, stanie się autorytetem w jakiejś dziedzinie czy po prostu łatwy zarobek. "Troje" to książka jedyna w swoim rodzaju - przypominająca thriller, zagadkowa, bulwersująca, odkrywająca karty ludzkich słabości i fałszywych nadziei. Polecam miłośnikom tematyki dotyczącej groźnych wypadków komunikacyjnych, teorii spiskowych i nietypowych form narracyjnych.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Akurat.

6 komentarzy:

  1. O tak reklama sporo zrobiła dobrego tej książce :) Pomimo kilku już mniej pozytywnych recenzji, ja nadal uważam, że należy zwrócić na nią uwagę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą całkowicie. To z całą pewnością oryginalna pozycja, coś innego :).

      Usuń
  2. Mnie jakoś ominęła ta cała machina promocyjna, choć tytuł tu i ówdzie rzucał mi się w oczy i czułam, że coś jest na rzeczy. Co jak co, ale dobra reklama i wprowadzenie w odpowiedni klimat potrafią zdziałać wiele :)

    Chętnie bym ją przeczytała, zapowiada się - mimo mankamentów - naprawdę intrygująco.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta książka jest recenzowana na bardzo dużej ilości blogów. Książka raczej nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podczas czytania czułam adrenalinę, a moja ciekawość do do książki wzrosła 10000 krotnie! Mam mnóstwo pytań co do dalszej akcji i wydarzeń :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że miałaś zastrzeżenia ale znalazłaś i plusy :) W sumie książka jest niejednoznaczna :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...