czwartek, 26 czerwca 2014

"Rok na Majorce" - Anna Klara Majewska

Wydawnictwo: Wielka Litera, 2013.
Liczba stron: 336.
Rozpoczęcie lektury: 01.06.2014.
Zakończenie lektury: 05.06.2014.
Moja ocena: 5/10.

Anna Klara Majewska to polska pisarka, dziennikarka i felietonistka, córka nieżyjącej już fotografki, Zofii Nasierowskiej, i reżysera, Janusza Majewskiego. Autorka poradnika "Jak dobrze wyjść za mąż po czterdziestce" i "Sekretów" napisanych wspólnie z Hanną Bakułą i Anną Ibisz. Dwukrotnie zamężna. Z wywiadu znalezionego w sieci wyczytałam, że Majewska nie znosi fikcji i to, co opisała w powieści "Rok na Majorce", wydarzyło się mniej więcej naprawdę - pisarka w wieku trzydziestu pięciu lat wyprowadziła się z synem na ponad dwa lata właśnie na Majorkę, stąd też jej dobra znajomość tamtejszych rejonów i obyczajów, o których można poczytać w książce.

Jej bohaterką jest trzydziestopięcioletnia Magda Blum, rozwódka, matka dziesięcioletniego Michała, z zawodu architekt wnętrz, ale chwilowo bezrobotna. Po kolejnym nieudanym związku, tym razem z Maxem, hrabią, z którym koniecznie chce ją wyswatać matka, Magda wyprowadza się z Wiednia do Palmy, która może i jest rajem na ziemi, ale niekoniecznie zawsze, o czym kobieta przekonuje się trochę później. Czy hiszpańska wyspa pomoże Magdzie w uporządkowaniu jej dotychczasowego życia? A może w znalezieniu unikalnych przyjaciół i równie unikalnego tego jedynego? Czy Majorka okaże się przyjazna również dla jej rozpieszczonego dziesięciolatka?

Okładka powieści Majewskiej od razu wprowadza czytelnika w wakacyjny, urlopowy nastrój. Aż chciałoby się w następnej chwili znaleźć w otulonym słońcem południowoeuropejskim kraju pełnym zabytkowych miasteczek albo na jakiejś gorącej wyspie otoczonej lazurowymi wodami. Licznych opisów majorkańskich widoków oraz panujących na tytułowej wyspie zwyczajów i obrzędów w utworze nie brakuje, więc przyjemnie było mi przenieść się - wprawdzie tylko w wyobraźni, ale to zawsze jakiś plus - w ciepły klimat, którego chciałabym kiedyś posmakować w rzeczywistości. Na tym praktycznie kończy się urok "Roku na Majorce" związany z porą letnią i wypoczynkiem. Bo, prawdę pisząc, do lekkich, takich typowo przygodowych, zabawnych, na hamak czy plażę bym tej książki nie zaliczyła. Opowiada ona o kobiecych perypetiach dotyczących przede wszystkim mężczyzn. Na pierwszy plan wysuwają się więc romanse, zdrady i ploteczki. Autorka posługuje się specyficznym stylem pisania - trochę dzikim, wariackim, żartobliwym i niepozbawionym ironii, co na dłuższą metę wydaje się męczące lub nawet niesmaczne. Majewska nie stroni od wymyślnych porównań, złośliwych stereotypów (skoro niemiecka para w średnim wieku, to musi być brzydka; jak mężczyzna jeździ ładnym autem i nosi obcisłą różową koszulkę, musi być gejem) oraz różnojęzycznych wstawek, zwłaszcza angielskich, które nie zawsze są tłumaczone na język polski.

Miało być lekko i zabawnie, tymczasem jest denerwująco, ślady dobrego humoru są widoczne tylko gdzieniegdzie (parę sytuacji czy dialogów), a najciekawsze momenty akcji - pod koniec książki. To, że klimat "Roku na Majorce" jest taki, a nie inny, jest zasługą (a może raczej winą) ciężkostrawnych bohaterów wykreowanych przez Majewską. Szczególnie bohaterki głównej, czyli Magdy. Nie potrafiłam jej polubić. Kobieta ta jest na przemian chłodna, niezdecydowana, zła bądź po prostu wredna. Na wiele rzeczy i wielu ludzi narzeka. Niby poszukuje szczęścia, ale robi to nieodpowiedzialnie i byle jak. I w ten sposób wdaje się w relacje z niewłaściwymi osobami, które potem ją ranią i czynią jeszcze bardziej niezadowoloną z życia. Jest lekkomyślna i czasami w gorącej wodzie kąpana. Jej nałogiem są buty, więc każdy okropny moment w życiu Magdy równa się zakupowi nowej pary obuwia, nieważne, że kosztuje ona majątek, i nieważne, że jej przyszła właścicielka żyje z oszczędności. Nie podoba mi się to, jak określa swoją sytuację życiową - uważa, że wychowując dziecko, pracując (tak, tak, z czasem znajduje pracę, a nawet rozkręca własny biznes) i wykonując domowe obowiązki, popada w rutynę. Nie zauważa jednak tego, że jakimś cudem nie brakuje jej rozrywki, bo niemal co wieczór ma czas z kimś się spotkać, wyjść, wyjechać na jakieś spotkanie bądź imprezę, na której zostaje do późnej nocy. A czy przeciętny człowiek, który obraca się w środowiskach rodzina-praca-dom, nie twierdząc, że robi to rutynowo, ma zawsze czas na przyjemności, jakim oddaje się bohaterka powieści? Nie sądzę. Mam wrażenie, że Magda nie potrafi usiedzieć zbyt długo w jednym miejscu. Wszystko, zwłaszcza praca, szybko zaczyna ją nudzić.

Przejdę teraz do kwestii pozostałych postaci przewijających się przez utwór Majewskiej. Co najmniej zastanawiający jest fakt, iż wszystkie (poza Markiem Hamptonem) są, no cóż, owijać w bawełnę nie będę, dziwne - albo posiadają taki charakter, albo osobliwe hobby czy poglądy. Autorka może i chciała urozmaicić nimi swą książkę, ale wydaje mi się, że trochę przesadziła. Mamy w niej mnóstwo przyjaciółek Magdy, które są rozwódkami szukającymi nowych przygód miłosnych albo cierpiącymi na depresję (chyba najgorsza jest Rosa, "wspaniała i idealna" matka, która tylko patrzy, żeby wyrwać jakiegoś faceta - najlepiej artystę - nie może żyć bez seksu, nieobce jej są też narkotyki), mamy także mężczyznę brzydzącego się ludźmi, wiecznie napaloną złotą rączkę, oszusta żyjącego w dwóch związkach partnerskich, faceta, który martwi się o byłą żonę do tego stopnia, że nie potrafi oddać się całkowicie innej kobiecie, upierdliwą matkę Magdy (wątek Bożego Narodzenia z nią w roli głównej to koszmar i masakra!), obłąkaną staruszkę i parę innych. Wspomniany Marek Hampton, fajny gość i niemalże ideał mężczyzny, na tle powyższych bohaterów wydaje się przybyszem z kosmosu. Ale dzięki niemu właśnie fabuła "Roku na Majorce" nabrała nieco normalności i tajemniczości.

Z całą pewnością jest więc to książka zwariowana i "hałaśliwa". Jej przeciętna treść skupia się na damsko-męskich potyczkach, perypetiach i sekretach rodzinnych, prowadzeniu własnej działalności gospodarczej i ogólnym życiu na obczyźnie - nie tylko w przypadku głównej bohaterki, lecz kilku innych osób pochodzących z różnych zakątków Europy. Na kolana nie powali, może srogo rozczarować albo wręcz przeciwnie, poprawić humor. Nie tak dawno wydawnictwo Wielka Litera wypuściło na rynek "Powrót na Majorkę", kontynuację przygód Magdy i jej majorkańskich przyjaciół. Z opisu wynika, że kobieta znowu trochę namiesza (dlaczego? dlaczego?). Czy przeczytam? Może i nie mam nic przeciwko, gdyż bardzo nie lubię porzucać serii czy cyklu książek, ale przy tym nawale utworów, które pragnę poznać, tak szybko pewnie to nie nastąpi. Może nawet nigdy. Cóż, tym razem chyba przeżyję.

6 komentarzy:

  1. Myślałam, że to lektura na wakacje, ale po przeczytaniu recenzji widzę, że nie za bardzo. Chyba jednak podziękuję. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, zdecydowanie nie jest to książka dla mnie. Coś czuję, że przy jej lekturze bym się mocno irytowała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, czyli podziękuję :) Szkoda mi czasu na byle jaką książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja recenzja jest drugą, którą czytam o tej książce... Obydwie wskazują, że nie jest to lektura dla mnie, więc sobie podaruję.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi czasu na takie przeciętne czytadła, chociaż okładka kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam, miejscami całkiem przyjemne, nie żałuję. We fragmentach humorystycznych było naprawdę dobrze - dawno jakaś książka tak mnie nie rozbawiła. Tylko że tych fragmentów było niestety dość niewiele, a bohaterka faktycznie irytująca (czmeu daje się tak łatwo oszukać i odpuszcza wypłatę pieniędzy...).

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...