sobota, 22 marca 2014

"Wysłanniczka" - Stephen Miller

Tytuł oryginału" "The Messenger".
Tłumacz: Anna Esden-Tempska.
Wydawnictwo: Muza, 2014.
Liczba stron: 448.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 15.03.2014.
Zakończenie lektury: 18.03.2014.
Moja ocena: 7/10.

"Wysłanniczka" jest szóstą i najnowszą powieścią urodzonego w 1947 roku w Karolinie Północnej pisarza, aktora filmowego i telewizyjnego, Stephena Millera. Opatrzona imponującą bibliografią, porusza tematykę terroryzmu z użyciem broni biologicznej, która charakteryzuje się nie tylko niskimi kosztami produkcji, ale i bardzo dużą skutecznością. Na przykładzie epidemii wywołanej zmodyfikowanym wirusem ospy Miller przedstawia - oczywiście fikcyjną - historię ludzi dotkniętych chorobą, walczących z nią, a także tych, którzy przyczyniają się do jej rozprzestrzenienia się w wielu państwach na całym świecie.

Wśród tych ostatnich jest główna bohaterka książki, Daria Vermiglio, młoda kobieta pochodząca z Bliskiego Wschodu. Pozbawiona dobrego, łatwego dzieciństwa i rodziny, przepełniona nienawiścią do krajów Zachodu, decyduje się na samobójczy akt, w którym ma zamiar pociągnąć za sobą w stronę śmierci jak najwięcej osób. Ku jej zdumieniu, jej "szefostwo" nie przygotowuje dla niej ładunków wybuchowych, za pomocą których mogłaby wysadzić się w powietrze na dworcu kolejowym, lecz niepozornego wirusa pewnej potężnej choroby zakaźnej. Zainfekowana, siejąca zarazę poprzez dotyk, a nawet samą swoją obecność, udaje się do Stanów Zjednoczonych, gdzie rozpoczyna misję "ulepszania" świata. Dość szybko jednak zdaje sobie sprawę z tego, że nie każdy człowiek na kuli ziemskiej zasługuje na śmierć. Owszem, jest ona nieunikniona, ale nie zawsze przecież przychodzi tak szybko i nie zawsze wiąże się z bólem i cierpieniem wywołanym przez chorobę, która już od wielu lat nie powinna istnieć, prawda?

Ospa prawdziwa, zwana również czarną ospą, jest jedną z dwóch chorób zakaźnych, które doczekały się eradykacji. Stało się to w roku 1980. Ale wcześniej wielokrotnie przyczyniała się do śmierci milionów ludzi, a także znalazła swe zastosowanie jako broń biologiczna, nic więc dziwnego, że to, o czym opowiada "Wysłanniczka", nabiera kształtu wiarygodności. I tak, jest przerażające, zwłaszcza gdy pomyśli się, że na wirusa - niewidzialnego zabójcę - można by było natknąć się wszędzie i zupełnie nieświadomie. Tak właśnie dzieje się w przypadku wszystkich osób, które mają to nieszczęście zetknąć się z Darią, miłą dziennikarką przypominającą Natalie Portman (właściwie to autor ubzdurał sobie, że Portman mogłaby się wcielić w rolę Darii, gdyby "Wysłanniczka" przybrała postać filmu; trochę irytowały mnie tego typu wstawki, nieco natrętne, jakby Miller pisał scenariusz do filmu - czyżby pragnął, by takowy kiedyś powstał?), co, tak na marginesie, przeczy okładce thrillera, na której modelka wygląda jak skrzyżowanie Megan Fox z Justyną Steczkowską, i, prawdę pisząc, ta druga pasuje mi do wizerunku bohaterki dużo bardziej.

"Tak jakby chciała się trochę pogimnastykować, ostentacyjnie maszeruje między rzędami. Przesuwa dłońmi po oparciach foteli, niby dla łapania równowagi. To za ciebie, Amir, za ciebie, Ra'id, za mamę, za moje stracone dzieciństwo, za ludzi, którzy mieszkali w tym samym domu co ja, na mojej ulicy... za tych, którzy koczują w namiotach, za głód, za wszystkich, którzy zostali lub będą zabici"*. Daria Vermiglio jest żołnierzem prowadzącym cichą wojnę. Zatrutą strzałą, która ma ugodzić jak największą liczbę ludzi, najlepiej w miejscach wysokiego ryzyka (na lotniskach, w bankach, szkołach, centrach handlowych, bazach wojskowych) najistotniejszych miast Stanów Zjednoczonych, ale też nie tylko tych. I początkowo kobiecie całkiem nieźle to wychodzi. Jest bezwzględna, absolutnie antypatyczna, ale temu raczej nie należy się dziwić, przejawia nawet zachowania typowe dla złośliwego dziecka - ten człowiek jest dla mnie nadzwyczaj chamski i wredny, więc muszę dobić go jeszcze bardziej, dotykając go trzykrotnie, podając mu zainfekowane pieniądze i pokaszlując w jego otoczeniu. W przeciągu paru dni jednak w bohaterce zachodzą pewne zmiany. Obserwując potężne, pożerające człowieka żywcem miasta, takie jak Nowy Jork, oraz te mniejsze, biedniejsze, dostrzega problemy na tle rasowym i kontrast wynikający z przynależności klasowej ludzi, gardzi pogonią za pieniędzmi i modą i mimo że większość jej spostrzeżeń ma wydźwięk negatywny, jest też przerażająco prawdziwa; ciekawi czytelnika, a jednocześnie skłania go do refleksji.

Terrorystka stopniowo zaczyna wpuszczać do swego umysłu lęk i współczucie. Uświadamia sobie, że wyrządzana przez nią krzywda może sięgnąć zdecydowanie zbyt daleko. A na ratunek może być już za późno. "Tuż przed nią starsza kobieta pomaga wejść po stopniach swojemu pewnie ponadczterdziestoletniemu dziecku (...) Daria idzie dalej. Wstrzymuje oddech i stara się nie musnąć nawet ich siedzenia. Przechodzi do następnego wagonu, w nadziei, że jej śmiercionośna aura nie sięgnie tych dwóch kobiet"**. Tak, zaczyna zauważać ludzi, którzy niczym nie zawinili, nie podpadli ani jej, ani jej historii. Gubi się w swych domysłach, popełnia mnóstwo błędów, których potem żałuje, nie znaczy to jednak, że i dla niej można wyskrobać trochę współczucia. Zasługują na nie tylko i wyłącznie osoby, które nieświadomie zostały przez nią skazane na śmierć.

A także Sam Watterman, bohater, z udziałem którego toczy się równolegle do wyżej opisanych zdarzeń akcja związana z działalnością FBI i pochodnych nakierowaną na zapobieganie rozpowszechnianiu się epidemii zabójczej ospy. Wprawdzie rozdziały poświęcone pracy doktora Wattermana, specjalisty od broni biologicznej i ataków bioterrorystycznych, nie zrobiły na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia, bo wydały mi się mało emocjonujące, to jednak osoba samego doktora zdołała mnie zainteresować. Właściwie dał się tutaj we znaki pewnego rodzaju tragizm jego postaci - zmuszony do współpracy nad szalejącym na świecie terroryzmem, mężczyzna zostaje odcięty od normalnego życia u boku żony, a coś takiego nie zwiastuje nic dobrego, niestety.

"Wysłanniczka" to udany thriller (z niezbyt świetnym jednak, nieco chaotycznym zakończeniem), którego lekturze towarzyszą od czasu do czasu strach, napięcie i wzruszenie. Na ogół jest ona przygnębiająca, no ale czego się spodziewać po tematyce, jaką porusza utwór Stephena Millera? Myślę, że warto po niego sięgnąć. Ale - i tutaj ostrzegam - wymagających czytelników może zniechęcić fakt, iż narracja powieści prowadzona jest w czasie teraźniejszym, z kolei miłośników mocno sensacyjnej akcji - jej dynamika reprezentująca raczej średni poziom.

*s.37
**s.138-139

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Muza.

6 komentarzy:

  1. Jakoś do mnie ta książka od początku nie przemawiała, nawet po pochlebnych opiniach. Chyba to po prostu pozycja nie dla mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kompletnie nie przemawia do mnie ta książka niestety. Mam wrażenie ogólnego chaosu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka nie jest chaotyczna, wręcz przeciwnie, jej akcja toczy się raczej spokojnie, dopiero w drugiej połowie nabiera tempa. Skupia się na tym, w jaki sposób główna bohaterka rozprzestrzenia chorobę zakaźną, a więc dokonuje ataku bioterrorystycznego. Równolegle ekipa ważniaków próbuje temu zapobiec. Nic skomplikowanego ;).

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja mam na nią ochotę od chwili gdy pojawiła się w zapowiedziach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O zaskoczyłaś mnie, miałam na tę książkę wielką ochotę, ale widzę że nie ma co się napalać, ale jak spotkam z ciekawości przeczytam.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...