piątek, 21 marca 2014

"I stała się ciemność" - Marcin Wolski

Wydawnictwo: M, 2013.
Liczba stron: 276.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 07.03.2014.
Zakończenie lektury: 15.03.2014.
Moja ocena: 5/10.

Marcin Wolski to polski pisarz, dziennikarz i satyryk. Ukończył historię na Uniwersytecie Warszawskim. W latach 1975-1981 należał do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Przez wiele lat był związany z Programem III Polskiego Radia; dużą popularność zyskała audycja satyryczna "60 minut na godzinę". W 2006 roku został odznaczony przez ówczesnego prezydenta Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, a trzy lata później doczekał się Złotego Medalu "Zasłużony Kulturze Gloria Artis". Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich i Stowarzyszenia Wolnego Słowa. Stały felietonista "Gazety Polskiej" i "Tygodnika Solidarność", a od 2013 roku również publicysta tygodnika "Do Rzeczy". Autor wielu powieści, nowel i opowiadań.

Dokładnie dwadzieścia pięć tych ostatnich mieści się w zbiorze "I stała się ciemność". Dwa pierwsze, najdłuższe, bo liczące po kilkadziesiąt stron, pod koniec lat siedemdziesiątych XX wieku można było usłyszeć w radiu, niestety nie w całości, gdyż zostały przerwane przez wewnątrzradiową cenzurę. Pozostałe opowiadania natomiast pochodzą z magazynu "60 minut na godzinę". To utwory satyryczne, które zahaczają o różne gatunki literackie, takie jak fantastyka czy horror, przez co cały zbiór wydaje się nieźle pokręcony, czasem absurdalny, czasem naprawdę zabawny, a czasem po prostu nudnawy.

W opowiadaniu "I stała się ciemność" otwierającym zbiór o tym samym tytule czytelnik ma do czynienia z niezwykle tajemniczą miejscowością o nazwie Czartowa, która ni stąd, ni zowąd zostaje odcięta od reszty świata i otoczona ponurą i niepokojącą aurą. Z zamiarem napisania reportażu o okolicznym folklorze, przybywa tutaj dziennikarz, Karol Słuszak, ale szybko zostaje on wciągnięty w wir wierzeń i zabobonów mieszkańców Czartowej upierających się, że w miasteczku grasuje diabeł. "Noc miałem ciężką. Nękały mnie senne koszmary, w których stwory jakieś dziwne, kosmate zaglądały do mnie przez okno. Co gorsza cały czas nie miałem pewności, czy to tylko sen"*. Muszę przyznać, że Wolski stworzył całkiem ciekawy świat, w którym siły ludzkie (Powierzchniactwa) ścierają się z siłami diabelskimi istot (Ziemniactwa), których rysopisy nie do końca odpowiadają szatanom z wierzeń pradawnych, dawnych czy obecnych zaprzątających głowy członków społeczeństwa. Nieco odrażający wprawdzie, ale na ogół można dać się mu omamić i przeżyć ze Słuszakiem, Wróblem, Radostem, Liszewskim i Rdzewską zaskakującą, a już na pewno jedyną w swoim rodzaju przygodę z fajnym zakończeniem.

Drugie opowiadanie, "Dziennik znaleziony w taczce", krąży już wokół zupełnie innej tematyki, a mianowicie polityki. Jego bohaterem jest pewien urzędnik państwowy należący do Komitetu Centralnego i chlubiący się omnipotencją (szczególnie na polu matactw, przekrętów i przekupywania wszystkich i wszystkiego), która - wraz z prześladującym go pechem - stopniowo doprowadza go do zguby. Nieoczekiwane zwroty akcji i naszpikowany zabawnymi komentarzami język są najmocniejszymi stronami tego utworu. Nie można w trakcie jego lektury nie parsknąć od czasu do czasu śmiechem.

Nad pozostałymi opowiadaniami rozdrabniać się nie będę, gdyż, jak już wspomniałam wcześniej, jest ich sporo, na dodatek są króciutkie, niektóre ledwie dwustronicowe. Akcja kilku z nich toczy się w pewnym królestwie Amirandy, inne znów opisują przygody zantropomorfizowanych zwierząt, a bohaterami jeszcze innych są ludzie-dziwolągi, a nawet kosmici. Nie wszystkie utwory przypadły mi do gustu. O paru mogę wręcz napisać - mało sensownie wprawdzie, ale liczę na to, iż nie tylko wnikliwy czytelnik mnie zrozumie - że jednym okiem mi weszły, a drugim momentalnie wyszły. Z kolei do tych ulubionych zaliczyłabym te o następujących tytułach: "Smutek spełnianych życzeń", "Pięciu" i "Seryjny" - w przypadku tego ostatniego cieszyłam się, że nawet namiastka kryminału znalazła się w zbiorze Marcina Wolskiego.

W zbiorze może nie pełnym humoru, jak mówi opis, czy grozy, jak sugeruje mroczna okładka, ale dość przyjemnym w odbiorze. Opowiadania czyta się bardzo szybko, gdzieniegdzie absurdalne dowcipy ukryte w ich treści może i są w stanie wywołać uśmiech na twarzy odbiorcy, ale już niekoniecznie zapaść w jego pamięci na długo.

*s.22

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu M.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.

1 komentarz:

  1. Opowiadania do mnie nie przemawiają. Nie mogę się w nich odnaleźć. Więc raczej po tą książkę autora nie sięgnę.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...