piątek, 19 września 2014

"Niechciani" - Yrsa Sigurðardóttir

Tytuł oryginału: "Kuldi".
Tłumacz: Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska.
Wydawnictwo: Muza, 2014.
Liczba stron: 336.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 10.09.2014.
Zakończenie lektury: 11.09.2014.
Moja ocena: 8/10.

Yrsa Sigurðardóttir to urodzona w 1963 roku islandzka autorka kryminałów i książek dla dzieci. Ukończyła studia z zakresu inżynierii budowlanej na Uniwersytecie Islandzkim. Jako pisarka zadebiutowała w 1998 roku. W Polsce do tej pory ukazało się osiem jej powieści, w tym kilka należących do serii, której główną bohaterką jest prawniczka, Þóra Guðmundsdóttir.

Biorąc do ręki "Niechcianych", cieszyłam się ogromnie, mając na uwadze przede wszystkim fakt, iż wreszcie przyjrzę się bliżej fragmentowi twórczości tej autorki, o której przecież naczytałam się wiele dobrego i którą planowałam poznać już od dłuższego czasu. Teraz, po zakończonej już lekturze powyższego utworu, śmiało mogę napisać, że moja radość wspięła się na jeszcze wyższy poziom - czas, jaki spędziłam na jego czytaniu, okazał się bowiem czasem w pełni wykorzystanym, przyjemnym i jednocześnie bardzo niepokojącym. A wszystko to za sprawą niesamowitego klimatu tego kryminału, chwilami przypominającego horror z prawdziwego zdarzenia. I wcale nie mam tu na myśli zjawisk paranormalnych czy fantastycznych potworów, które mogłyby siać przerażenie w umyśle czytelnika. W "Niechcianych" obawę budzi każdy szept wyłowiony z przenikliwej ciemności, każdy szelest w opustoszałym mieszkaniu i cień czający się za oknem, który wydaje się groźniejszy, gdy to okno jest otwarte, a my jesteśmy święcie przekonani, że wychodząc z domu, zostawiliśmy je zamknięte... Jest to książka, w której rozgrywają się dramaty rodzinne, ludzie żyją na granicy zwyczajnego strachu i obłędu, a także uciekają przed ponurą przeszłością, która zawsze zdaje się wyprzedzać ich o krok.

Reykjavík. Óðinn Hafsteinsson, po tym jak jego była żona, Lára, poniosła śmierć, wypadając z okna, dzieli swój czas pomiędzy pracę w państwowym urzędzie kontroli a opiekę nad jedenastoletnią córką, Rún, zmagającą się z traumą po samobójstwie matki. Ale czy rzeczywiście było to samobójstwo? Żeby ostatecznie rozliczyć się z przeszłością, mężczyzna postanawia dokładniej przestudiować akta dotyczące zgonu małżonki. Nie spodziewa się jednak, że zanurzanie się w tej sprawie zacznie się zazębiać z projektem, jaki ma do wykonania w pracy, związanym z raportem z działalności domu wychowawczego Krókur, w którym w latach siedemdziesiątych umieszczano trudną młodzież. Zginęło wówczas dwóch chłopców. Jak do tego doszło? Czy Lára mogła mieć z tym domem coś wspólnego?

Sigurðardóttir naprzemiennie przenosi czytelnika do roku 1974 i czasów obecnych, czyli, jeśli dobrze wyliczyłam, roku 2012. Pierwszy ze wspomnianych okresów robi piorunujące wrażenie. Położony gdzieś na odludziu, owiany śnieżnymi zamieciami Krókur, niemałej powierzchni zimny, obcy i budzący trwogę budynek, w którym oprócz właścicieli i zarazem opiekunów, Lilji i Veigara, oraz pracowników pomocniczych mieszkają nastoletni chłopcy, którzy weszli w konflikt z prawem - wszystko to napawa odbiorcę uczuciem podniecenia wynikającego z nadziei na otrzymanie rewelacyjnego, trzymającego w napięciu kryminału, połączonego z lękliwością będącą efektem ogólnej niespokojnej atmosfery panującej w powieści oraz wyobraźni czytelnika wykraczającej poza wszystko to, z czym miał on do czynienia do tej pory, czytując literaturę dla dorosłych. Zadaniem Óðinna jest sprawdzenie, czy w istniejącym niegdyś ośrodku wychowawczym nie dochodziło do zaniedbania albo łamania prawa przez jego zarządców. I słusznie, bo jak się można domyślić, dochodziło. O tym, jakimi ludźmi byli Lilja i Veigar, dowiadujemy się z relacji Aldís, młodej dziewczyny, która w latach siedemdziesiątych miała to nieszczęście pracować dla tego zgorzkniałego i pełnego agresji małżeństwa. To właśnie ona była świadkiem wielu mrożących krew w żyłach zjawisk i zdarzeń, które wryły się w jej pamięć już na zawsze. Zapewniam, że nie bez powodu ta osadzona w dawniejszych czasach fabuła "Niechcianych" skojarzyła mi się z "Sierocińcem", znakomitym filmem hiszpańskim z gatunku, jakim jest horror.

Wątki poświęcone Óðinnowi i jego córce niczym nie ustępują tym związanym z Aldís i chłopcami. Są tak samo intrygujące i wstrząsające. Tu też chodzi o dobro dziecka, ale niełatwo jest dowieść prawdy o psychicznym stanie Rún, niedopuszczającej do siebie prawie nikogo. Zmarła Lára krąży nad dziewczynką i jej ojcem niczym duch - nawiedza ich w snach, wzbudza w nich poczucie winy i sprawia, że Óðinn, ciągle słyszący jakieś szmery i widzący wywołujące na całym ciele dreszcze cienie w miejscach, w których nie powinny się one pojawiać, zaczyna się poważnie zastanawiać nad tym, czy aby nie popada w szaleństwo. A badanie sprawy śmierci Tobbiego i Einara sprzed prawie czterdziestu lat wcale nie pomaga mu w osiągnięciu stabilizacji umysłowej. Postaci stworzone przez Sigurðardóttir, mimo że przeważnie nacechowane negatywnie, a więc kojarzące się głównie z przerażeniem, wstrętem i smutkiem, stanowią świetne przykłady portretów psychologicznych ludzi doświadczonych przez los - rozczarowanych miłością, dotkniętych stratą kogoś bliskiego, dotkniętych traumą, zgubionych przez własne sekrety, skrywane zbyt długo i głęboko. Nic dziwnego, że później, "gdy dochodzi do przestępstwa, zawsze ktoś ponosi karę, tylko zwykle nie ten, kto zawinił"*.

"Niechciani" to kawał bardzo dobrej, nieprzewidywalnej prozy, w której królują tajemnice, lęk, gniew i choroby psychiczne. Trudno wychwycić w niej momenty, w których zacierają się granice między obłędem a zdrową rzeczywistością. Niełatwo wyłapać, kiedy mamy do czynienia z miłością altruistyczną, a kiedy z egoistyczną. Pozornie dzieje się tutaj niewiele, ale tak naprawdę mnóstwo. Czytelnik wpada w popłoch podczas lektury niemalże każdej strony utworu, wiedziony mylnymi tropami i przemyśleniami wpada w pułapki i jest zaskakiwany. Im bliżej końca, tym jego szok i niedowierzanie są coraz większe. Finał, mimo że tu i ówdzie niedopowiedziany, zapiera dech w piersiach. Yrsa Sigurðardóttir, powołując do życia w tak niebanalnych warunkach tak nietuzinkowych bohaterów, wykonała wspaniałą pracę, którą powinien docenić każdy miłośnik kryminałów i thrillerów, i skutecznie zachęciła mnie do sięgnięcia po inne książki jej autorstwa.

*s.318

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Muza.

9 komentarzy:

  1. Cieszę się, że dobrze wypada, bo czeka wk olejce do przeczytania :D Czytałam tylko jedną książkę tej autorki i miło wspominam, więc liczę na to, że tutaj będzie tak samo, a może nawet lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie mój gatunek, tym razem odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  3. To zdecydowanie coś dla mnie! Już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła przeczytać tę książkę :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczna powieść z mrożącym krew w żyłach zakończeniem! Polecam również ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. W szczególności zainteresowała mnie ta pozycja ze względu na choroby psychiczne, może być całkiem ciekawie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oceniłam tak samo:) Finał naprawdę mnie zaskoczył i lekko wystraszył ;o Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba wiem, komu mogę polecić ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mój apetyt na powieści tej pisarki wzrasta z każdą pozytywną recenzją:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książkę właśnie niedawno nabyłam, teraz czeka na swoją kolej ;) Liczę, że również nie zawiodę się w trakcie czytania :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...