wtorek, 6 maja 2014

"Olvido znaczy zapomnienie" - María Dueñas

Tytuł oryginału: "Misión Olvido".
Tłumacz: Katarzyna Okrasko.
Wydawnictwo: Muza, 2014.
Liczba stron: 432.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 23.04.2014.
Zakończenie lektury: 25.04.2014.
Moja ocena: 7/10.

María Dueñas, pochodząca z Hiszpanii profesor filologii i literatury angielskiej, od kilku lat zdobywa coraz to większą popularność na płaszczyźnie literackiej. Jej pierwsza powieść, którą można uznać za historyczno-szpiegowską, "Krawcowa z Madrytu", sprzedała się w ponadmilionowym nakładzie, zdobyła wiele nagród i stała się podstawą do nakręcenia serialu. Również "Olvido znaczy zapomnienie" z 2012 roku zostało dobrze przyjęte przez krytyków i czytelników, między innymi, dodam skromnie, przeze mnie, a o plusach tejże książki zamierzam opowiedzieć w dalszej części niniejszej opinii.

Mam słabość do utworów o zabarwieniu przygodowym i historycznym pod kątem tajemnic z przeszłości nieżyjących bohaterów, pozostawionych przez nich dziedzictw w postaci spadków, ważnych dokumentów, domów, dworów czy obrazów. Niejednokrotnie tego typu powieści zdarzyło mi się czytać, podążając ciekawymi śladami utkanych w nich historii, i zazwyczaj mnie one nie rozczarowywały. Nie inaczej było z "Olvido znaczy zapomnienie", książką, w której tytułowe zapomnienie jest istotnym, mającym różne oblicza zjawiskiem towarzyszącym postaciom wykreowanym przez Dueñas. Jest wśród nich Blanca Perea, kobieta po czterdziestce, wykładowczyni na jednym z hiszpańskich uniwersytetów, matka młodych dorosłych synów, Pabla i Davida, oraz wkrótce była już żona Alberta, który zostawił ją dla młodszej kobiety i ich nienarodzonego jeszcze dziecka. Doświadczona przez los Blanca pragnie uciec od dotychczasowego życia i zapomnieć o przykrych incydentach, dlatego kiedy nadarza się okazja, by podjąć pracę w Kalifornii, natychmiast ją wykorzystuje. Po dotarciu do Stanów i na ogół niczym niewyróżniającego się miasteczka Santa Cecilia bohaterka zaznajamia się z czekającym ją zadaniem, a potem przystępuje do pracy. Czy porządkowanie spuścizny byłego pracownika tutejszego uniwersytetu, zmarłego kilkadziesiąt lat wcześniej Andrésa Fontany, będzie dla Blanki terapią i pomoże jej spojrzeć na otaczający świat z innej, bardziej pozytywnej perspektywy? Dość szybko okazuje się, że zarówno nowo poznani ludzie, jak i duch ambitnego niegdyś Fontany, rzeczywiście są w stanie wprowadzić do życia Blanki sporo zmian - i to bardzo wartościowych.

"Olvido znaczy zapomnienie" to historie trzech osób - Blanki, Andrésa Fontany, profesora zafascynowanego dawnymi misjami franciszkańskimi, i Daniela Cartera, kiedyś podopiecznego tego pierwszego, obecnie wykładowcy i pisarza - spisane i połączone w spójną całość przez Pereę, o czym świadczy zakończenie utworu. Historia przeplata się tutaj z teraźniejszością, a ściślej rzecz biorąc, Hiszpanią i Kalifornią stojącymi u progu nowego tysiąclecia. Czytelnik ma więc okazję cofnąć się do lat trzydziestych i czterdziestych XX wieku, poznać dzieciństwo i młodość Fontany, okoliczności jego poznania z Carterem i zakochać się w miłosnych kolejach losu tego drugiego - związek Daniela i Aurory uważam za jeden z lepszych wątków zawartych w książce Dueñas. Autorka w skromnej, ale dla mnie odpowiedniej ilości serwuje wiadomości historyczne i kulturalne odpowiednie dla opisywanych w danym momencie czasów - czy to Drugiej Republiki Hiszpańskiej, czy to hiszpańskiej wojny domowej, czy końca lat pięćdziesiątych, kiedy to Hiszpania była jednym z najbiedniejszych krajów w Europie - krajem moralnego konformizmu i kulejącej gospodarki. Natomiast jeśli chodzi o Kalifornię, niezwykle ważne są tutaj misje franciszkanów, które przed śmiercią Fontany były przedmiotem jego badań. Marzeniem profesora było odkrycie ostatniej ich misji zwanej Olvido, niestety nie zdążył tego uczynić. Tak naprawdę nie wiadomo, czy owa misja rzeczywiście istniała. Ale, jak można się domyślić, wzmianki na jej temat wypatrzone w dokumentach zmarłego i zasłyszane od Daniela Cartera, zaczynają intrygować Blankę do tego stopnia, że jej praca przyjmuje wymiar iście przygodowy, pod koniec powieści nawet pełen napięcia. Akcja, tocząca się zazwyczaj powoli, spokojnie i melancholijnie, nabiera wówczas większego tempa. W żadnym jednak wypadku nie określiłabym książki mianem nudnej. Czytało mi się ją dobrze i przyjemnie.

"Olvido znaczy zapomnienie" jest pewnego rodzaju zbiorem opowieści o różnych - pod względem charakterów, ambicji i zainteresowań - ludziach, ich przygodach, problemach, trudach, miłościach, a także o współczuciu i wybaczaniu. Wszystko kiedyś mija. Ból i cierpienie również. Można utracić miłość i kogoś bliskiego, ale nawet zwyczajne, najzwyklejsze sytuacje następujące później mogą wywołać lawinę nieoczekiwanych, optymistycznych zdarzeń, które rozświetlą życie, pomogą człowiekowi pozbierać się po złych incydentach i odgonić smutne wspomnienia. Ciągle jest nadzieja. Jeśli chodzi o kwestię miłości, przyjaźni czy rodziny, nie należy się poddawać, bo zawsze istnieje szansa na naprawę popełnionych wcześniej błędów lub coś jeszcze lepszego. Nie warto doprowadzać swych uczuć do stanu zgorzknienia (jak jedna z bohaterek utworu, Darla), lecz zachować siłę i być twardym, zwłaszcza gdy ma się dla kogo takim być.

Jeśli ktoś gustuje w książkach o miłości i namiętności, a przy tym pełnych tajemnic, wątków z historią i kulturą (głównie w zakresie literatury) w tle, "Olvido znaczy zapomnienie" Maríi Dueñas powinno mu się spodobać. Również dla czytelników zauroczonych Hiszpanią powieść ta może być nie lada gratką, aczkolwiek niewykluczone, iż niektórzy miłośnicy tego kraju mogą poczuć się rozczarowani zbyt małą ilością hiszpańskiego klimatu. Dla mnie lektura tego utworu była miłym przeżyciem, dlatego w przyszłości, jeśli nadarzy się taka okazja, zwrócę uwagę i na "Krawcową z Madrytu".

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Muza.

14 komentarzy:

  1. Nie wiem, dlaczego dotąd nie zwróciłam na tę książkę uwagi, jest zupełnie w moim guście, uwielbiam takie historie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie też :). Jeśli niespieszne tempo akcji (która mimo tego nie jest nudna) w książkach Ci nie przeszkadza, jest szansa, że powyższa pozycja przypadnie Ci do gustu :).

      Usuń
  2. Jest już w drodze do mnie. Nie mogę się już doczekać...

    OdpowiedzUsuń
  3. Brzmi ciekawie, chyba się skuszę i przeczytam c;

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie przekonałaś :) Z chęcią przeczytam jak tylko nadarzy się okazja.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam podobne podejście do książek z jakąś "tajemnicą z przeszłości" w tle. Uwielbiam je. Niestety jednak odpychają mnie wątki namiętno-romantyczne. Powieść musi mnie w takim wypadku naprawdę wciągnąć, żebym przez nią przeszła. Jednak autorka i jej praca wydają się ciekawe, więc pewnie kiedyś po to sięgnę. Może po tę pierwszą wspomnianą powieść lepiej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz się obawiać romansu rodem z harlequinów, zapewniam :). Jest tutaj trochę miłości "zakazanej", w którą wtrącają się rodzice jednej z bohaterek, ukrytej miłości i namiętności, która nie powinna była nigdy wyjść na jaw, a także uczucia, które nadchodzi wtedy, gdy nadzieja na nie gaśnie. A jeśli chodzi o "Krawcową z Madrytu", nie jestem w stanie Ci poradzić, czy czytać ją najpierw, bo jeszcze jej nie poznałam - ale mnie chyba nie robiłoby to różnicy ;).

      Usuń
  6. Książkę mam już jakiś czas na swojej półce i Twoja recenzja zachęciła mnie do wcześniejszego sięgnięcia po nią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, oby książka przypadła Ci do gustu ;).

      Usuń
  7. W dniu dzisiejszym ta książka podbiła serca blogerów :) To już 3 recenzja którą czytam dzisiaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno czysty przypadek, w końcu książka ukazała się prawie miesiąc temu. Ale skoro te opinie są pozytywne, to dobrze dla niej, autorki i wydawnictwa :).

      Usuń
  8. Uwielbiam wszystko, co związane z Hiszpanią więc książkę przeczytać muszę! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka już za mną i bardzo dobrze ją wspominam :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...