czwartek, 1 maja 2014

"Mimo wszystko Wiktoria" - Renata Kosin

Wydawnictwo: Replika, 2012.
Liczba stron: 328.
Rozpoczęcie lektury: 18.04.2014.
Zakończenie lektury: 21.04.2014.
Moja ocena: 5/10.

Po książkę "Mimo wszystko Wiktoria", pochodzący sprzed dwóch lat powieściowy debiut Renaty Kosin, sięgnęłam z dużym zainteresowaniem i nadzieją na spędzenie miłych chwil z lekką literaturą kobiecą, na co wówczas miałam ogromną ochotę. Śliczna okładka, intrygujący opis, liczne pozytywne opinie na temat tego utworu - czego tu chcieć więcej? Dla mnie jednak okazał się on małym rozczarowaniem. W czasie jego lektury irytowałam się i nudziłam na przemian, od czasu do czasu tylko uśmiechając się i wzruszając. Dlaczego tak, a nie inaczej, nie zupełnie na odwrót? O tym już za chwilę.

Fabuła powieści Kosin opiera się na kilku rodzinach i kilkunastu osobach żyjących w czasach współczesnych, właściwie tych najnowszych. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj przyjaźń trzech doświadczonych przez los, wydawać by się mogło szczęśliwych kobiet - Michaliny Brunik, matki siedmioletniego Jasia i siedemnastoletniego Michała i żony Wiktora, nieco zazdrosnej o własną teściową, Zuzanny Rożeńskiej, właścicielki Domu Otwartego dla Pań słynącego z robótek ręcznych, oraz Gabrieli Dombrowskiej, rozwiedzionej nauczycielki wychowującej nastoletnią Julię. Każda z tych bohaterek boryka się z codziennymi problemami związanymi z obcowaniem z partnerami, opieką nad dziećmi czy pracą zawodową, stając u progu przemian wywoływanych przez zawrotny pęd współczesnego życia i aktualną modę.

W utworze nie brakuje rozmyślań i rozważań przewijających się w nim postaci na tematy dziś nam nieobce. Trudne i łatwiejsze. Tak jak niejeden współczesny człowiek, Michalina i jej przyjaciółki zadają sobie pytanie, czym jest dla nich szczęście, czy do jego pełno potrzebują małżonka, dziecka, wymarzonej pracy, a może wolności, czy warto trzymać się stereotypów, a może lepiej je łamać i pochwalać teorię gender i tak dalej, i tak dalej... Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że powyższe rozważania i rozmowy autorka wciska do fabuły przy każdej nadarzającej się, nawet błahej okazji, zazwyczaj pod postacią rozbudowanych, czasem kilkustronicowych dyskusji poszczególnych bohaterów. Przez to właśnie momentami miałam wrażenie, że czytam nie powieść, lecz coś w rodzaju poradnika, któremu jednak do niego daleko, bo zamiast dawać jakieś konkretne porady i podsuwać ciekawe pomysły, nie wnosi niczego nowego, gdyż niemal każda osoba w książce Kosin ma na poruszany temat inne zdanie. Jedna jest całkowicie przeciwna zdradzie małżeńskiej, druga nie widzi w tym nic złego, a jeszcze inna jest w stanie przymknąć na nią oko, ale pod warunkiem, że ów występek jest właściwie uzasadniony. I tak prawie zawsze - czy w czasie wywodów odnośnie macierzyństwa i zwolnień z pracy czy dzieci, ich szkolnych perypetii i miłosnych zawirowań. Jak tylko jedna z matek kończy filozoficzną wymianę zdań z czternastoletnią (!) córką na temat nihilizmu i komercji, na następnej stronie utworu wdaje się w poważną dyskusję z mężem poruszającą kwestię istoty związku kobiet z mężczyznami, ich ról, celów i wartości. Absolutnie nie tego się spodziewałam, biorąc do ręki "Mimo wszystko Wiktorię" - chciałam powieści lekkiej i przyjemnej (i momentami ona rzeczywiście taka jest), a nie niekończących się dyskusji bohaterów, które mają na celu ukazanie ich mądrości, inteligencji i obeznania w dzisiejszym świecie. Jeśli autorka koniecznie pragnęła o nich napisać, mogła zrobić to w jakimś artykule o gender, w czasopiśmie dla kobiet albo na forum internetowym, gdzie wymiany zdań pomiędzy użytkownikami wyglądają podobnie pod względem zróżnicowania, chaosu i niedokładności, jak dialogi z Michaliną, Zuzanną i Gabrielą w rolach głównych.

Tak jak zwykle nie mam nic przeciwko rozbudowanym dialogom, tak te zaprezentowane przez Kosin trochę mi przeszkadzały. Nawet w przypadku wspomnień z przeszłości bohaterek pisarka często posługuje się ich rozmowami zamiast po prostu opisami. Wygląda to mniej więcej tak: "a pamiętasz, jak...?", "pamiętasz, kiedy byłyśmy...?" - i potem jedna przez drugą zaczyna mówić, jak to było wtedy fajnie i wesoło, ha ha ha. Język, jakim posługuje się Kosin, jest raczej grzeczny i miły, przez co brakuje mi w nim swobody. Ale składam to na karb tego, że "Mimo wszystko Wiktoria" jest literackim debiutem. A kulejąca interpunkcja to zapewne wynik nie do końca idealnej korekty.

Żeby nie było, że książka Kosin jest pozbawiona plusów, pozwolę sobie teraz napomknąć w kilku zdaniach o jej pozytywnych stronach. Jej fabuła ewidentnie wokół czegoś krąży - głównie wokół Michaliny i jej tajemniczego zachowania mającego związek z jej wcześniejszym pobytem w szpitalu, a ponadto pomiędzy miłosnymi wypadkami Gabrieli i rodzinnymi sekretami Zuzanny, po odkryciu których życie tej ostatniej wywraca się do góry nogami. Niektóre wydarzenia okazały się rozbrajająco wzruszające, wówczas myślałam sobie, że dla nich właśnie warto było tę powieść czytać. W dość dużej mierze zrekompensowały mi one wszystko to, o czym pisałam wcześniej. Także zakończenie utworu bardzo mnie zaskoczyło, oczywiście na plus.

"Mimo wszystko Wiktoria" Renaty Kosin to powieść wprawdzie daleka od ideału, o zabałaganionej i zróżnicowanej treści, z której jednak gdzieniegdzie wyłaniają się obrazy warte uwagi, przedstawiające godną pozazdroszczenia kobiecą przyjaźń, poruszające niewiadome z przeszłości członków rodziny, miłość, namiętność, zazdrość, odpowiedzialność, zdolność do popełniania błędów, pomyłek oraz umiejętność wybaczania. Historia o kobietach, ale nie tylko. Dla kobiet i zapewne nie tylko. Liczyłam jednak na coś więcej i mam nadzieję, że dostarczą mi to kolejne książki tej autorki, czyli "Bluszcz prowincjonalny" i "Tajemnice Luizy Bein", których - a szczególnie tej drugiej - jestem bardzo ciekawa.

2 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że więcej spodziewałam się po tej lekturze

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam jeszcze autorki, ale o książce słyszałam i chyba mimo wszystko jak ją spotkam to przeczytam.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...