poniedziałek, 9 grudnia 2013

"Wody wielkie" - Arne Dahl

Tytuł oryginału: "De största vatten".
Tłumacz: Robert Kędzierski.
Wydawnictwo: Czarna Owca, 2013.
Liczba stron: 424.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 05.11.2013.
Zakończenie lektury: 18.11.2013.
Moja ocena: 5/10.

Arne Dahl, właściwie Jan Lennart Arnald, to szwedzki autor opowiadań i powieści, krytyk literacki, z zawodu literaturoznawca. Obecnie pracuje dla Akademii Szwedzkiej, jest redaktorem czasopisma "Aiolos" i recenzentem w "Dagens Nyheter". Jako pisarz zadebiutował w 1990 roku powieścią "Chiosmassakern", ale dopiero seria kryminałów o Drużynie A zapewniła mu dużą popularność zarówno w jego rodzimym kraju, jak i w wielu innych państwach na całym świecie.

Bardzo nie lubię nie zachowywać chronologicznej kolejności wydań książek danego autora, zwłaszcza jeśli chodzi o serie, cykle z udziałem powtarzających się w nich bohaterów. W przypadku twórczości Dahla, niestety, zrobiłam wyjątek. A wszystko to dlatego, że skusiła mnie Czarna Seria - na ogół przeze mnie tolerowana - w obrębie której po raz pierwszy ukazał się utwór tego szwedzkiego pisarza, utwór u Drużynie A, specjalnej jednostce policyjnej, przeznaczonej do walki z przestępstwami o zasięgu międzynarodowym, utwór będący nie pierwszą, lecz piątą częścią cyklu, o tytule "Wody wielkie". Poprzednie cztery części ukazały się w Polsce w latach 2010-2012 nakładem wydawnictwa Muza, były i nadal są mi obce. Ale, tak jak napisałam wcześniej, skusiłam się, no i zmierzyłam z "Wodami wielkimi", które okazały się zupełnie innym kryminałem niż wszystkie te przeczytane przeze mnie do tej pory. W jakim sensie innym? O tym za chwilę.

Dag Lundmark, policjant o niezbyt kryształowej przeszłości, były narzeczony komisarz Kerstin Holm należącej do Drużyny A, zostaje oskarżony o zabicie afrykańskiego uchodźcy. Podejrzany twierdzi, że działał w obronie własnej, ale śledztwo w tej sprawie wykazuje, iż było zupełnie inaczej. Niemalże w tym samym czasie, jak z oczu policji znika Lundmark, Drużyna A w składzie Kerstin Holm, Paul Hjelm, Arto Söderstedt, Viggo Norlander, Jorge Chavez i Sara Svenhagen wszczyna dochodzenie w sprawie tajemniczego samobójstwa pewnego mężczyzny, który w liście pożegnalnym przyznaje się do popełnienia kilku zbrodni. Pech? Nadmiar obowiązków czy może sprytnie zaplanowana intryga? I jaki związek z tym wszystkim mają afrykańscy emigranci?

Tuż przed rozpoczęciem lektury powieści Dahla byłam wręcz przekonana, że jej fabuła od początku do końca będzie krążyć wokół przestępstw o randze międzypaństwowej - moje myślenie obrało taki kierunek właśnie dzięki wątkowi poświęconemu uchodźcom z Afryki, o którym jest mowa w opisie utworu - może nawet związanych z polityką, tymczasem ci uciekinierzy to niewielki fragment tła najważniejszych wydarzeń mających związek nie tyle ze śledztwem Holm i jej przyjaciół, ile z osobą jej samej. Cała ta kryminalna otoczka "Wód wielkich" to tylko dodatek - pewnego rodzaju gra planszowa budząca wiele pytań i wątpliwości - do obrazu nieźle pokręconych relacji pomiędzy bohaterami, ich prywatnych wynurzeń i siejących niepokój nawiązań do ich przeszłości. Mieszanka iście wybuchowa, jak się patrzy; mnie jednak nie zafascynowała.

Faktem jest, iż styl Dahla jest jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny. Intrygujący, ale trochę wariacki, czasami irytujący. Nieprzyzwyczajona do takowego, nie potrafiłam go zaakceptować. Przez pierwszą połowę książki nudziłam się i jednocześnie bałam, że jej lekturę będę przeciągać w nieskończoność. Drobiazgowa pisanina autora, pełna jakichś filozoficznych rozmyślań bohaterów, zbędnych powtórzeń, wymyślnych metafor i porównań, mimo że oryginalna, nie podchodziła mi za bardzo. Wszelkie wspomnienia i spostrzeżenia poszczególnych postaci dotyczące ich przeszłości rozpraszały nie tylko ich samych, ale też i mnie - podczas nurkowania w "Wodach wielkich". Dopiero gdzieś tak w połowie powieści akcja zaczyna się rozkręcać, pojawia się napięcie, jest więcej zamieszania, intryg, konfliktów interesów powiązanych z tym, co w kryminałach lubię najbardziej, czyli dochodzeniami policyjnymi w sprawie zagadkowych zbrodni. Wszelkie elementy fabuły, które bezpośrednio dotyczą przesłuchań świadków, "połknęłam" bez mrugnięcia okiem, Dahl bowiem bardzo szczegółowo prezentuje podejście Drużyny A do śledztwa, detale omawiania przesłuchań i wspólne analizy zgromadzonych przez nią materiałów. Akcja utworu jest płynna, wydarzenia przechodzą od jednego w drugie z zawrotną prędkością, przez co czasami ciężko mi było się skupić i we wszystkim połapać, na szczęście to, co najistotniejsze, czytelnik jest w stanie wychwycić bez problemu. Od czasu do czasu też może sobie pozwolić na małe rozluźnienie, a to za sprawą świetnych dialogów obfitujących w humorystyczne i cięte riposty. Dla przykładu - szpitalna rozmowa Viggo z poturbowanym włamywaczem, Björnem, powaliła mnie na łopatki.

Jeśli chodzi natomiast o same kreacje bohaterów powieści - nie da się ukryć, trochę odczułam brak znajomości poprzednich części serii o Drużynie A, bo każdy z jej członków ma za sobą pewne doświadczenia - czy to na tle prywatnym, czy zawodowym - o których Dahl raz po raz wspomina i które w mniejszym lub większym stopniu przylgnęły do nich niczym guma do żucia do spodu buta. W "Wodach wielkich" szczególnie jest to widoczne u Kerstin Holm. To ona gra tutaj pierwsze skrzypce, to jej uczucia i problemy są niezwykle dostrzegalne. Nic dziwnego - jej dawny związek z Dagiem Lundmarkiem, brutalem i pijaczyną, któremu obecnie porządnie odwala i który mimo to potrafi zręcznie wodzić za nos całą policję, dał jej się i daje nadal mocno we znaki z przyczyn, jak czytelnik stopniowo się dowiaduje, bardzo szokujących. Trudno wypowiedzieć się nieco obszerniej na ten temat, nie zdradzając istotnych faktów. Napiszę więc tylko, że wątek Holm jest rzeczywiście sprawnie skonstruowany i wart uwagi, ponieważ porusza tematykę zahaczających o wrażliwość ważnych wartości ludzkiego życia. Ale pomimo wszystkich plusów, jakie wyłapałam podczas czytania kryminału Dahla, nie udało mi się zżyć z jego bohaterami, nie tęsknię za nimi i nie wydaje mi się, abym w przyszłości sięgnęła po inne powieści z nimi w rolach głównych. Tym bardziej, że podobno "Wody wielkie" - za sprawą tłumacza, Roberta Kędzierskiego, ale nie tylko - są jedną z lepszych części cyklu traktującego o Drużynie A, a przecież nie do końca trafiły w mój gust.

Ich zakończenie jednak mogę zaliczyć do udanych - niebanalne, nieprzewidywalne niczym osoba Lundmarka - naprawdę nie spodziewałam się, że tak nieciekawie zapowiadająca się książka skończy się w sposób dużo lepszy, interesujący. Lekturę "Wód wielkich" zaproponowałabym miłośnikom thrillerów z dużą dawką psychologii, które odbiegają od utartych schematów i skupiają się nie tak bardzo na morderstwach i śledztwach, jak na psychikach występujących w nich postaci, miłośnikom oryginalności, dziwactw i pokręconych kreacji bohaterów. Styl Arnego Dahla jest inny, ale też nie dla wszystkich. Ja na przykład pozostanę tradycjonalistką, zwolenniczką przejrzystych (w miarę możliwości), niefilozoficznych stylów oraz skomplikowanych i niepozwalających na złapanie głębszego oddechu fabuł kryminalnych pełnych wymyślnych zbrodni.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

8 komentarzy:

  1. Jakoś nie czuję się nią zainteresowana - może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko, co nosi na okładce znamię "czarnej serii" niesamowicie mnie ciekawi. Uwielbiam czarną serię Czarnej Owcy i tylko dopisuję kolejne tytuły do listy książek wartych przeczytania. Chyba dopiszę do niej kolejny tytuł. A raczej kolejną serię.

    Pozdrawiam serdecznie, zapraszam też do siebie "na herbatkę" ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. O autorze dużo słyszałam, więc mam zamiar poznać jego twórczość, ale dobrze wiedzieć, czego powinnam się spodziewać. Postaram się też zacząć od pierwszej części cyklu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jest to raczej moje "must read" tu i teraz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś czytałam z serii o Drużynie A, ale za nic nie powiem, która to była część:) Nie byłam przesadnie oszołomiona, więc nie wiem, czy sięgnę po następną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie mam podobne odczucia do Twoich - po zapoznaniu się z "Wodami wielkimi". Nie ciągnie mnie do pozostałych powieści z Drużyną A w roli głównej...

      Usuń
  6. Drużyna A - he, he ;) Skojarzenie nieuniknione. Okej, to jadę. Jeśli chodzi o serie, to u mnie różnie z tym bywa - zwykle staram się czytać po kolei, tak samo mam z serialami - zawsze oglądam pierwszy odcinek, a nie któryś tam ze środka, jeśli serialu nie znam jeszcze. Ale też bym pewnie zrobiła ten sam błąd, skoro Czarna Owca wzięła się za serię od środka. Stwierdziłabym, że to osobna książka, samodzielna, a nie kontynuacja serii innego wydawcy... Hm, dziwne. Co do samej książki - nie połapałam się w akapicie o fabule. Trochę zagmatwane, za dużo nazwisk. I jak potem piszesz, że tyle wątków... pogubiłabym się. Z pewnością tą książkę powinno się czytać po poprzednich częściach serii. Ogólnie to po lekturze recenzji mam do książki dość ambiwalentny stosunek, bo z jednej strony kusi ta psychologia, ten intrygująco-irytujący wariacki język, wątek afrykański (lubię!) i to zagmatwanie, a z drugiej trochę mnie to wszystko przytłacza. Nie lubię przekombinowanych historii. Powiem więc dyplomatycznie - rozejrzę się za pierwszym "odcinkiem Drużyny A" ;) (nie mogłam się powstrzymać) i wtedy zobaczę. Albo po kolei, albo... wcale.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czarną serię lubię, więc pewnie bym się pokusiła :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...