czwartek, 12 grudnia 2013

"Nie zawrócę" - Jolanta Guse

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2011.
Liczba stron: 224.
Rozpoczęcie lektury: 19.11.2013.
Zakończenie lektury: 20.11.2013.
Moja ocena: 3/10.

Ani zabawna, ani chwytająca za serce, jak sugeruje opis. Dałam się zwieść optymistycznej okładce, mimo iż opinie na temat książki "Nie zawrócę" Jolanty Guse wprawdzie są podzielone, ale jednak z przewagą tych mniej pochlebnych. Z drugiej strony... trochę ponad dwieście stron lektury nie wydawało mi się twardym orzechem do zgryzienia. Nawet nie przeszło mi przez myśl, że zmarnuję na nią dwa długie wieczory. Pozwolę sobie ostrzec Cię, drogi czytelniku, iż w niniejszej opinii na temat utworu Guse znajdziesz kilka spojlerów dotyczących jego treści. Prawdę pisząc, nie da się skonstruować sensownej recenzji, nie zdradzając żadnego wydarzenia z powieści, ponieważ nie jest ona jednolitą historią z wątkiem głównym i kilkoma pobocznymi, lecz chaotycznym zlepkiem wątków pobocznych właśnie, jeśli można je w ten sposób określić.

Z okładkowego opisu można dowiedzieć się, iż główna bohaterka, Laura, zamieszkała w Hiszpanii, zostaje porzucona przez męża dla innej, młodszej kobiety, która na dodatek spodziewa się jego dziecka. Ale w książce cała ta sytuacja nie jest zobrazowana. Autorka wspomina o niej może w dwóch zdaniach. Skupia się bowiem już na przyjeździe Laury do Polski. Ta pięćdziesięcioletnia kobieta czuje się biedna, opuszczona i samotna, zdaje sobie sprawę z tego, że wiele lat temu, wyprowadzając się do Madrytu, utraciła mnóstwo przyjaciół i teraz nie ma na kogo liczyć, no i musi sama zarobić na swoje utrzymanie (dotychczas żyła w luksusie i utrzymywał ją niewierny mąż). Tempo akcji jest oszałamiające - Guse nie skupia się absolutnie na niczym, zdając jakby w pośpiechu relację z życia bohaterki, która ma ogromnego pecha, jeśli chodzi o pracę i facetów. Jedno wydarzenie goni drugie, czytelnik ma wrażenie, że ktoś opowiada o swych perypetiach drugiej osobie, nie zagłębiając się w zbędne (a tak naprawdę istotne) szczegóły i popijając popołudniową kawkę.

Czas w powieści ucieka w mgnieniu oka - bywa, że na jednej stronie mija nawet kilka miesięcy. "Nie zawrócę" to utwór zawierający wątki autobiograficzne i myślę, że pisarka chciała jak najwięcej informacji na swój temat wcisnąć w jak najmniejszą liczbę stron, ale wyszło jej to nieudolnie. Niemalże wszystkie elementy jej historii - czy to przygody, perypetie, czy postaci przez nie się przewijające (których na każdym kroku pojawia się coraz więcej, co wydaje się trochę podejrzane - tak jak Laura nie miała znajomych lub miała, ale samych zawistnych, i nikt nie chciał jej pomóc po jej powrocie do rodzimego kraju, tak potem okazuje się, że ma ich mnóstwo - kolegów z dawnych szkół, prawników, jubilerów i tym podobnych) wyskakują znienacka i równie szybko są urywane, znikają, a Guse ani myśli wrócić do nich później. Odbiorca pobieżnie przygląda się podejmowanym przez Laurę pracom, jej krótkim związkom z nowo poznanymi mężczyznami oraz jej wysiłkom czynionym w celu wydania autobiograficznej książki udowadniającej, iż kobiety po pięćdziesiątce nadal mogą liczyć na szczęście, miłość, kształtować swoje charaktery i realizować własne marzenia. Ale, nie dość, że pisarka niewiele ma na ten temat do powiedzenia poza tym, że kobieta w średnim wieku może sobie pozwalać na dowolny rodzaj ubioru, byle żeby czuła się w nim swobodnie i rewelacyjnie, oraz romanse z młodszymi facetami (główna bohaterka nie świeci przykładem, choć wytrwałości w dążeniu do określonych celów jako takiej nie można jej odmówić), to na dodatek bardzo denerwowały mnie wstawki autorskich przemyśleń na temat książki, jaką ma wydać Laura - wszelkie wyrażenia typu "mam nadzieję, że się spodoba", wychwalanie powieści i sugerowanie czytelnikowi tego, co powinien on w niej ujrzeć, drażniło mnie, a jednocześnie chciało mi się śmiać, gdyż utwór "Nie zawrócę", który zapewne jest odzwierciedleniem tego napisanego przez Laurę, nie jest ani ciekawy, ani pouczający.

Głupotą było też wprowadzenie do powieści wątku z brylantem - moim zdaniem mało prawdopodobnego, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że ta historia wydarzyła się naprawdę, no ale oczywiście mogę się mylić. Podejmując pracę opiekunki starszej pani, Marleny, Laura poznaje (w skrócie, rzecz jasna) dawne dzieje staruszki (między innymi jej wielką miłość do Aleksandra, która jest jednym z ciekawszych fragmentów wplecionych do utworu), zaprzyjaźnia się z nią, a po jej śmierci otrzymuje małą pamiątkę, której zawartość główna bohaterka odkrywa nieco później. Mimo tego, iż życie Laury po dłuższym czasie pobytu w Polsce zaczyna się wreszcie układać - na nowo zdobywa wykształcenie, kwalifikacje, podejmuje interesującą pracę i kończy pisać autobiografię - kobieta znów wynajduje powód do bycia nieszczęśliwą - nikt nie chce wydać jej książki (nic dziwnego)! Owo nieszczęście osiąga tak olbrzymie wymiary, że, no cóż, trzeba bohaterce pomóc - i wtedy właśnie pojawia się najprawdziwszy brylant podarowany przez panią Marlenę (jej rodzina potulnie zgadza się na to, by pozostał on w rękach obcej osoby, Laury - czy coś takiego rzeczywiście przeszłoby wśród ludzkiej zachłanności, w czasach, gdy każdy spadek dla przeciętnego Polaka jest na wagę złota i rozkładany wręcz na czynniki pierwsze przez całą jego rodzinę?), którego sprzedaż umożliwia Laurze opublikowanie powieści. Przesadzony, wręcz niepotrzebny wątek. No chyba że miał on miejsce naprawdę, wówczas byłabym skłonna przymknąć na niego oko...

Co jeszcze rzucało mi się w oczy i trochę irytowało, to wypowiedzi bohaterów nasączone grzecznym zwracaniem się do siebie po imieniu w stylu "Lauro", "Julio", "Michale". Raczej nie każdy używa na co dzień takich form i zwrotów, prawda?

Bardzo ciekawa byłam zakończenia powieści "Nie zawrócę". W pewnym momencie, gdy Laura już na dobre zaaklimatyzowała się w roli przewodnika i pilota wycieczek, myślałam, że Guse wyskoczy z jakąś wielką miłością romantyczną skierowaną do kierowcy autobusu, jak to było w filmie "Moja wielka grecka wycieczka", ale nie, historia głównej bohaterki potoczyła się inaczej. I bez szału.

Podsumowując, uważam, że książka Guse, która miała być pełna życia i optymistyczna, okazała się nieco przygnębiająca, tu i ówdzie owszem, wzruszająca, ale poza tym nic niewnosząca. Wszystkie postaci płci pięknej, z Laurą na czele, nie mogą poszczycić się normalnym życiem - borykają się z ogromnymi problemami rodzinnymi i zawodowymi, zdradzają swoich partnerów albo same są przez nich zdradzane. A pisarka, zamiast "pomóc" im te problemy rozwiązać, wspomina o nich w kilku zdaniach, by za chwilę je porzucić, a wszelkie jej rady kierowane do dojrzałych kobiet są bezwartościowe i niczego nowego nie odkrywają. Wielokrotnie w czasie lektury utworu "Nie zawrócę" zastanawiałam się, czy dużo lepiej odebrałabym go, gdybym była dużo starsza, i doszłam do wniosku, że jednak nie. Myślę, że przeciętna czytelniczka jest w stanie sama lub przy pomocy bliskich osób poradzić sobie w niełatwych momentach jej życia - a już na pewno bez udziału w nim książki Jolanty Guse, która nie jest żadnym podnoszącym na duchu poradnikiem, tylko chaotycznym sprawozdaniem z kilku lat wyjętych z życia autorki aka Laury, którą lubi od czasu do czasu dogonić pech, ale i szczęście nie jest jej całkowicie obce.

7 komentarzy:

  1. Ech, omijam, totalnie mnie nie zainteresowało. ,,Nie zawrócę" brzmi jak opowiedziane ,,po łebkach", skrótowo, czyli... niedbale.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty sobie uważaj, bo jak ja skrytykowałam prozę tej pani, oprócz stada anonimów na blogu, musiałam borykać się także z obraźliwymi mailami i skargami do wydawcy, że współpracuje z kimś takim jak ja ;)

    Generalnie wszystko byłoby okej, gdyby nie to o czym wspominasz - opis na okładce to jedno, treść powieści to drugie. Poza tym - tyle tam głupot, że głowa mała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Pani Futbolowa Najmądrzejsza", Pani też niech uważa, wypowiadając się niezbyt pochlebnie na temat tej książki na kolejnym "obcym" blogu ;).
      A tak na poważnie - fantastyczna "dyskusja" wywiązała się pod Twoim postem, wcale się nie dziwię, że chwilami miałaś z niej niezły ubaw. Tymczasem nie zamierzam trząść portkami ze strachu przed tym anonimowym stadem, to mój blog i mam prawo pisać tutaj, co tylko mi się spodoba, ale że do złośliwców nie należę, pisuję szczerze. Powieść "Nie zawrócę" nie spodobała mi się, nie mogłam więc opublikować kłamliwej opinii na jej temat. A tymi skargami od wydawcy to mnie zaskoczyłaś - no, no, na szczęście nie mam tej "przyjemności" z nim współpracować.
      Ponadto książka Guse do nowości już nie należy, wątpię więc, aby mój post wywołał tak wielkie oburzenie wśród internautów, jak u Ciebie ponad 2 lata temu - raczej zaniknie cichaczem wśród innych i nie będę miała okazji pośmiać się z tego i owego ;).
      Dziękuję za sympatyczne ostrzeżenie i pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  3. Szkoda mi czasu na to "dzieło" ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej, a wydawała się taka optymistyczna z opisu...książkę mam na swojej półce :(((

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż biegnę do Futbolowej sprawdzić, co to się działo, robić popcorn? ;) Hah teraz się czuję jak taka stara plotkara, co siedzi w oknie i się gapi ;) No, widzę, że nie porywa, pomijając fakt, że mnie z góry nie zainteresowała - wiadomo - ale "mykałam" po Twoich postach klikając "pokaż starsze" i tak doszłam do komentarza Klaudyny, przez co cofnęłam się do góry i jednak przeczytałam recenzję. Co mnie z miejsca zaalarmowało - przeskakiwanie wątków, nagromadzenie ich, zmiana czasu - to kojarzy mi się z naiwnymi opowieściami młodych, niedoświadczonych autorów, którzy tak jak piszesz chcą jak najwięcej zawrzeć na jak najmniejszej ilości stron... a tu taki kontrast jak np. Gra Geralda Kinga, która trwa kilkadziesiąt godzin (w sensie akcja książki tyle trwa) i nie nudzi... Droga Saro, zatem pozwolisz, że sobie całkowicie odpuszczę, nie dość, że ja takie książki czytuję... góra raz w roku, to jednak jak już się na taką zdecyduję, to wolę jednak wyższą półkę. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...