sobota, 27 kwietnia 2013

"Marzenia nie bolą" - Małgorzata A. Jędrzejewska

Wydawnictwo: Zysk i S-ka, 2013.
Liczba stron: 388.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 10.04.2013.
Zakończenie lektury: 15.04.2013.
Moja ocena: 5/10.

Kiedy przeczytałam opis z okładki książki "Marzenia nie bolą" autorstwa Małgorzaty A. Jędrzejewskiej, pomyślałam, że na pewno mi się ona spodoba. Że na pewno będzie to albo sympatyczna, komediowa powieść obyczajowa z wątkiem tajemnicy, może nawet balansującej na krawędzi kryminału, albo poruszający dramat obyczajowy. Okazało się, że bliżej jest jej temu pierwszemu określeniu, aczkolwiek wycięłabym z niego słowa "sympatyczna" i "komediowa", bo te mi jakoś tutaj nie bardzo pasują. Owszem, było zamiarem autorki uczynienie z utworu zabawnej i intrygującej lektury, ale moim zdaniem nie do końca jej się to udało. Zamiast historii o ludzkich marzeniach i walce z przeciwnościami losu otrzymałam jeden wielki chaos, plątaninę zdarzeń i ogrom bohaterów, przez co tak naprawdę nie wiedziałam, na czym albo na kim skupić się przede wszystkim. Odniosłam wrażenie, że ta książka nie posiada wątku głównego.

Ludmiła Karska, nauczycielka języka polskiego, w dniu swoich czterdziestych siódmych urodzin nakłania kilka najlepszych przyjaciółek do stworzenia "marzennników". Każda z nich sporządza krótką listę marzeń, które mogłyby się spełnić w przeciągu najbliższych sześciu miesięcy. Czego zatem życzy sobie Ludka, samotna matka dwóch synów, która z dnia na dzień odkrywa, że jej zmarł przed laty mąż nie był tak idealny, jak jej się wydawało? O czym marzy Patrycja wychowująca córeczkę z zespołem Downa i borykająca się z uciążliwą matką? A Eliza, która zapomniała już, jak to jest być docenianą żoną i matką? Beata z kolei, zapracowana pani doktor, nie ma czasu na znalezienie towarzysza swojego życia, ale nie ukrywa, że chciałaby w końcu kogoś takiego spotkać. Czy jej się to uda? Pozostaje jeszcze Benia zmagająca się z mężem alkoholikiem, którego kocha i kochać będzie nadal, mimo jego licznych wad. Czy Witek zdoła zmienić się dla niej na lepsze? Odpowiedzi na te pytania należy szukać w powieści obfitującej w zarówno wesołe, jak i smutne wydarzenia, które raz na zawsze zmienią życie powyższych bohaterek oraz pozostałych mieszkańców małego miasteczka, w którym toczy się akcja, Nowego Stawu.

Nie było mi łatwo brnąć przez książkę Jędrzejewskiej z kilku powodów. O pierwszym - nawale występujących w niej postaci i ich różnorodnych perypetii - wspomniałam już na początku tej opinii. Kolejnym jest styl pisarski autorki. Nie mogłam przywyknąć do jej prostego, banalnego, często przesłodzonego wręcz języka. Utwór składa się głównie z bardzo rozbudowanych dialogów, co może byłoby przyjemnym zabiegiem, gdyby w większości nie były one zbędne i dotyczyły głupot. Pisarka przytacza bowiem całkiem niepotrzebne rozmówki rodzinne i pełne sentymentów typu "ale pyszny obiad, stęskniłem się za domowymi obiadami" i rozpisuje się na takie tematy na połowę strony. Przemyślenia bohaterów - to fajne, a to nie, to kiedyś było takie i takie, wszystkie podobne drobiazgi również nie wnoszą nic do fabuły, a potrafią za to wytrącić czytelnika z równowagi albo, co gorsze, zanudzić. Opisów natomiast jest tutaj jak na lekarstwo - Jędrzejewska stosuje je przede wszystkim wtedy, gdy chce przybliżyć sylwetkę któregoś z bohaterów. Co jeszcze rzuciło mi się w oczy, to fakt, iż autorka ma chyba słabość do wielokropków. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że na każdej stronie utworu ten znak interpunkcyjny pojawia się przynajmniej dwa, ale najczęściej dużo więcej razy. "Marzenia nie bolą" to książka, którą dawkowałam sobie przez dobre sześć dni. Kilkakrotnie miałam ochotę odłożyć ją na półkę na dłużej, może nawet już do niej nie wrócić, ale takiego postępowania raczej unikam, więc jakoś brnęłam przez wyżyny i niziny jej treści dalej i dalej.

Akcja w tej powieści to istne szaleństwo. Ciężko jest się skupić na którymkolwiek wątku, bo jest ich zdecydowanie zbyt wiele. Tajemnice rodzinne rodem z amatorskiego kryminału, problemy miłosne, wychowawcze, patologie typu pijaństwo i kradzieże przeplatają się ze sobą cały czas. Niby stale coś się dzieje, ale bywają takie momenty, w których ta odrobina napięcia czy zainteresowania wykrzesana z odbiorcy maleje do zera. Postaci jest mnóstwo, można się pogubić w ich imionach i perypetiach, nie da się ukryć, ale jakby tego było mało, zachowanie większości z nich pozostawia wiele do życzenia, kojarzy się z wariactwem, a co za tym idzie, może denerwować i irytować czytelnika. Cała ta historia ze zmarłym mężem Ludmiły wydała mi się jakby absurdalna, łącznie z jej zakończeniem, choć zapowiadała się naprawdę ciekawie. Chyba najbardziej przypadły mi do gustu Patrycja i Beata - o ich przygodach czytałam z wielką przyjemnością i uśmiechem na twarzy. Z kolei wątku Elizy mogłoby w ogóle nie być, bo nic konkretnego on do utworu nie wnosi.

"Marzenia nie bolą" to książka, która, no cóż, rozczarowała mnie. I pod względem językowym, i fabularnym, choć niektóre jej elementy zdołały ją uratować przed postawieniem jej przeze mnie niższej oceny. Ale szkoda. Bo potencjał autorki jakiś tam jest. Byłoby dużo lepiej, gdyby Małgorzata A. Jędrzejewska zrezygnowała z części opisywanych w powieści przygód bohaterów albo zachowała je wszystkie, ale wówczas utwór musiałby zostać dużo bardziej rozbudowany i to przy pomocy zachęcającego i surowszego języka. Bo obecny obraz utworu nie jest doskonały. Czytając go, zupełnie zapomniałam o "marzennikach", o których jest mowa na jego początku. Dopiero na samym końcu się ocknęłam, bo wtedy nagle pisarka o nich przypomina. Wydaje mi się, że poświęca im zbyt mało uwagi. Owszem, wszelkie wydarzenia, w jakich uczestniczy Ludmiła i jej przyjaciółki, zmieniają ich losy, sprawiają, że ich pragnienia faktycznie mogą zostać zaspokojone, ale to wszystko jest przyprószone zbyt małą ilością powagi i serducha, jakie należy włożyć w dążenie do osiągnięcia wyznaczonych celów.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.

8 komentarzy:

  1. Szkoda, że okazała się być dla Ciebie książką przeciętną. Ja mimo wszystko nadal mam chęć ją przeczytać i nie będę się zrażać. Najwyżej będę pluła sobie w brodę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja jednak się skuszę ;)

    Jeśli lubisz Harr’ego Pottera – zapraszam do mnie – autograf samej J.K. Rowling ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wrażenie, że jest to książka jakich wiele. Taka, która niknie we wspomnieniach...

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja sobie ją daruję.Nie przepadam za obyczajami,chociaż jak jest naprawdę dobry to chętnie czytam. Chaosowi mówię:nie:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może będzie okazja by się przeknać na własnej skórze ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Może kiedyś po nią sięgnę, ale na dzisiejszy dzień odpuszczam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Będę się trzymać z daleka od tej książki. Nie dość, że fabuła raczej mnie nie zainteresowała, to na dodatek pod względem językowym jest kiepsko. Maniera z wielokropkami pewnie doprowadzałaby mnie do szału.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...