piątek, 29 listopada 2013

"Beta" - Rachel Cohn

Tytuł oryginału: "Beta".
Tłumacz: Berenika Janczarska.
Wydawnictwo: Czarna Owca, 2013.
Liczba stron: 316.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 03.11.2013.
Zakończenie lektury: 04.11.2013.
Moja ocena: 6/10.

Istnieje pewna wyspa, rajska wyspa o nazwie Dominium, na której żyją pozornie szczęśliwi ludzie - dzień w dzień napawający się słodkim powietrzem, nudzący się bogacze, niezmęczeni pracą, których w codziennych obowiązkach wyręczają niezwykłe istoty, klony. Klony wyglądające jak ludzie, ale nieczujące, bo niemające duszy, którą posiadają ludzie. Ich rolą jest usługiwać bez najmniejszych oznak protestu, po prostu mechanicznie. Całkiem niedawno słynna doktor Lusardi zajmująca się produkcją klonów wprowadziła na rynek kilka egzemplarzy tychże istot w wersji beta, w wersji nastoletniej, które mogą, choć wcale nie muszą, posiadać jakieś ukryte wady oprogramowania. Jedną z bet jest narratorka powieści Rachel Cohn, szesnastoletnia Elizja, która, wystawiona na sprzedaż w sklepie, z miejsca podbija serce pani Bratton. Ta nadzwyczajnie piękna klonka zamieszkuje w domu Brattonów, a jej głównym zadaniem jest zabawianie, dotrzymywanie towarzystwa "siostrze" Liesel i "bratu" Ivanowi. Nieposiadająca rozległej, kompletnej wiedzy na temat otaczającego świata, Elizja stopniowo poznaje uroki życia na Dominium i odkrywa, że nie jest tak idealnym klonem, za jakiego wszyscy mieszkańcy tej rajskiej wyspy ją uważają. Pojawia się u niej bowiem pamięć, a co gorsza, zalążki różnego rodzaju uczuć, do których przecież nie ma prawa. Wiedząc, że jeśli ów fakt wyjdzie na jaw, będzie czekać ją straszny los, dziewczyna stara się robić wszystko, by ukryć swą nową tożsamość. A nie jest to wcale takie proste, gdy uczucia czasami biorą górę nad rozsądkiem...

Spotkanie z "Betą" było dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem - rzadko sięgam po utwory z gatunku fantastyki i po raz pierwszy miałam do czynienia z antyutopią. Recenzując tę powieść, nie jestem więc w stanie odnieść się do innych lektur o podobnej tematyce i ewentualnie porównać jakieś tytuły. Skupię się zatem tylko i wyłącznie na książce Cohn. Czy zrobiła ona na mnie duże wrażenie? Raczej średnie.

Fantastyczny świat przedstawiony w "Becie" i jej ogólny klimat nie porwały mnie jakoś szczególnie. Tak naprawdę, moim zdaniem, trochę zbyt mało uwagi autorka poświęca przybliżeniu historii wyspy Dominium i jej obecnemu funkcjonowaniu. Czytelnik wie tylko tyle, że kiedyś miały miejsce jakieś Wojny Morskie, poza Dominium istnieje tak zwany Kontynent, a warunki życia w raju, wokół którego krąży fabuła utworu, są ustanawiane przez mieszkających w nim ludzi i na każdym kroku dopasowywane do ich nastrojów i potrzeb. Zabrakło mi większej ilości detali, ciekawostek związanych w powyższymi aspektami. Z drugiej jednak strony doszłam do wniosku, że Cohn miała pod tym względem niewielkie pole do popisu, ponieważ narratorką "Bety" uczyniła Elizję, która została wyposażona w podstawową, najbardziej potrzebną wiedzę, o wielu rzeczach nie ma zielonego pojęcia i dopiero się o nich dowiaduje, przebywając w towarzystwie Ivana i jego przyjaciół. Tym z kolei pisarka poświęca dużo uwagi, choć zupełnie niepotrzebnie. Ci wiecznie narzekający na nudę nastoletni bohaterowie nie robią nic poza... nudzeniem się właśnie, oddawaniem się rozrywkom typu opalanie się, pływanie, granie w nietypowe gry balansujące na pograniczu rzeczywistości i fikcji oraz zażywaniem narkotyków (raksji), które zapewniają im niezły odlot (ataraksję).

"- Kto to jest puszczalska? - dopytuję.
- Dziewczyna, która się puszcza.
- Puszcza? Czego się puszcza? - Wyobrażam sobie, jak Greer się czegoś trzyma i nagle puszcza, ale nie rozumiem, co Ivan mógłby mieć przeciwko temu.
- No, się puszcza, wiesz. - Jego twarz, po biegu czerwona jak burak, teraz purpurowieje. - W łóżku.
Zachodzę w głowę, czego się Greer trzyma i puszcza w łóżku"*.

Pomijając wątek samej Elizji, która, nie da się ukryć, jest całkiem interesującą, czasami zabawną, bo niemającą pojęcia o tym, czym jest sarkazm, co widać na przykładzie wyżej przytoczonego cytatu, postacią, u której kiełkują takie uczucia, jak radość, smutek, pożądanie, przerażenie czy gniew - a jest to bardzo fajnie ukazane - nie można nie wspomnieć o równie ciekawym wątku Tahira, kolegi Ivana, chłopaka zachowującego się w sposób co najmniej podejrzany, który zakochuje się w tytułowej becie z wzajemnością. Z wielką niecierpliwością oczekiwałam pojawienia się Tahira w powieści. Kiedy wreszcie się go doczekałam, zaintrygowały mnie jego losy, a potem nagle... ciach! I kwestia ten niezwykłej miłości Tahira i Elizji odlatuje sobie do innego raju niczym Ivan na raksji, a na pierwszy plan fabuły książki wysuwają się inne, bardziej dramatyczne i sensacyjne wątki typu bunt klonów, plany rebelii, a wraz z nimi nowe postaci, takie jak defekci czy akwenowie, w których nazwach i charakteryzacjach zdążyłam się nieco pogubić. Tak że trochę było mi szkoda Tahira, cieszyłam się jednak, że ostatnie kilkanaście rozdziałów utworu obfituje w coraz to bardziej zaskakujące i pełne napięcia wydarzenia.

Jak na trzysta-parę stron książki, sporo się w niej dzieje, począwszy od wewnętrznych przemian bohaterów, przez uczucia miłości, przyjaźni, aż po bunty, a nawet morderstwa, ale wszystko to jest przedstawione tak po łebkach. I pewnie też dlatego "Betę" czyta się naprawdę szybko. Rachel Cohn zaplanowała już kolejne części traktujące o przygodach Elizji, najprawdopodobniej będzie można mówić tutaj o trylogii. Druga z nich nosi tytuł "Emergent". Czy sięgnę po nią, gdy ukaże się w Polsce? Myślę, że tak, gdyż zakończenie jej poprzedniczki wręcz postawiło mnie na nogi - warto tutaj nadmienić, iż powieść czytałam w pozycji leżącej - i natychmiast zaczęłam ubolewać nad tym, że nie miałam pod ręką następnej części. Czy będzie mi dane po raz drugi poddać się fascynacji feerią barw fioletu, różu i brzoskwini, którymi tak wdzięcznie została okraszona wyspa Dominium? A może wręcz przeciwnie, wraz z Elizją będę musiała zmierzyć się z szarością i ponurym obrazem raju, w którym zapanuje wojna? Mam nadzieję, że odpowiedzi na te oraz inne pytania uzyskam w przyszłym roku kalendarzowym. Byle nie później.

*s.58

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

6 komentarzy:

  1. Nie jestem znawczynią powieści tego gatunku, ale od czasu do czasu lubię podobną historię poznać, więc myślę, że kiedyś sięgnę po "Betę".

    OdpowiedzUsuń
  2. "Betę" mam już za sobą i również czekam z niecierpliwością na kontynuację, właśnie ze względu na zakończenie, które pozostawiło wiele niedopowiedzeń.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam dużą ochotę przeczytać Betę :) Liczę na to, że w najbliższym czasie uda mi się :) Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po przeczytaniu twojej recenzji mam chęć przeczytać tę książkę:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się fantastyczna seria ::::)

    OdpowiedzUsuń
  6. Eh i znów ta Beta, z chęcią bym zajrzała :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...