piątek, 18 października 2013

"Dogonić szczęście" - Lucy Gordon

Tytuł oryginału: "The Italian's Wife by Sunset", "The Millionaire Tycoon's English Rose", "The Mediterranean Rebel's Bride".
Tłumacz: Bogusław Stawski, Halina Kilińska, Agnieszka Wąsowska.
Wydawnictwo: Mira, 2013.
Liczba stron: 464.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 17.06.2013.
Zakończenie lektury: 30.06.2013.
Moja ocena: 5/10.

Lucy Gordon, właściwie Christine Sparks Fiorotto, to popularna angielska pisarka romansów. Do dziś napisała ich prawie osiemdziesiąt. Akcja jej utworów rozgrywa się zazwyczaj we Włoszech, gdyż to właśnie tam, w Wenecji, autorka poznała i zakochała się w swoim przyszłym mężu, z którym jest szczęśliwa już ponad dwadzieścia lat.

"Dogonić szczęście" to książkowy zlepek trzech romansów z serii o przystojnych braciach pochodzących z Włoch, które już jakiś czas temu pojawiły się na rynku wydawniczym Harlequina. Każdy z nich przedstawia odrębną historię miłosną jednego z braci, ale dzięki wątkom pobocznym wszystkie łączą się ze sobą, widać, że jest tutaj zachowana ciągłość wydarzeń. Są to romanse, a jak to z romansami zwykle bywa, poruszają kwestię miłości, a także pewne problemy, które przeszkadzają w zachowaniu prawidłowych relacji pomiędzy kobietami i mężczyznami. Czytelnik ma więc do czynienia z różnego rodzaju przeciwnościami losu, tajemnicami, niedomówieniami i specyficznymi charakterami poszczególnych bohaterów, poprzez które ich życie nie zawsze przypomina sielankę.

Pierwsza część książki "Dogonić szczęście", znana również pod tytułem "Ślub w Neapolu", opowiada o losach trzydziestojednoletniego Carla Rinucciego, włoskiego archeologa, który zakochuje się bez pamięci w trzydziestoośmioletniej Angielce, Delli Hadley, popularnej producentce telewizyjnej, która pragnie nakręcić program dokumentalny właśnie z jego udziałem. Oboje wręcz w ekspresowym tempie zostają kochankami, ale już wkrótce pojawiają się między nimi pierwsze zgrzyty - on bowiem zaczyna myśleć o małżeństwie, ona natomiast boi się głębszego zaangażowania z powodu dużej różnicy wieku, jaka ich dzieli, a jaka nie stanowi - według Carla - żadnej przeszkody dla ich związku. Od tej pory między obojgiem jest już tylko gorzej, a czytelnik musi zmagać się z nieustającymi wymianami zdań i kłótniami bohaterów na temat tego, kto pierwszy kogo zostawi lub zdradzi w najbliższej przyszłości, co, niestety, trochę irytuje. Ale za dość urozmaiconą akcję i wzruszające zakończenie stawiam tej historii ocenę 6/10.

W drugiej części, czyli "Włoskim kaprysie", na pierwszy plan wysuwa się brat bliźniak Carla, Rugierro Rinucci, który, jak się okazuje, nie może zapomnieć o dawnej miłości, owianej tajemnicami Angielce, Sapphire. Spędził z nią tylko dwa tygodnie, ale zdążył się w niej zakochać na zabój i... rozczarować, gdy ukochana zniknęła bez słowa. Tymczasem do Włoch przybywa Polly Hanson, pielęgniarka, krewna Sapphire, która ma o niej pewne informacje dla Rugierra. Pojawienie się Polly w życiu tego mężczyzny wywołuje sporo zamieszania, właściwie wywraca je do góry nogami. Ów romans spodobał mi się najbardziej z wszystkich trzech, ponieważ obfituje w sekrety, interesujące przemiany wewnętrzne bohaterów oraz wiele zarówno poruszających (relacje Rugierra i innych członków jego rodziny z Matthew), jak i zabawnych (dociekanie Rugierra tego, kim jest i jaki jest Brian) zdarzeń. "Włoski kaprys" oceniam na pełne 6/10.

Natomiast trzeciej części książki, "Włoskim zaręczynom", postawiłam notę 4/10 - głównie za mało wartką akcję, wypływającą z niej nudę oraz irytację. A wszystko to "dzięki" wiecznie sprzeczającej się parze głównych bohaterów, jaką stanowią Francesco Rinucci oraz Celia Ryland. Ich niekończące się kłótnie i brak wzajemnego zrozumienia i zaufania wynika z prostego faktu - Celia jest niewidoma. Ona nie ubolewa nad swoją ślepotą, wręcz przeciwnie, jest pozytywnie nastawiona do otaczającego ją świata i doskonale sobie w nim radzi. On natomiast nie potrafi przywyknąć do tego, traktuje więc swą partnerkę niemalże jak nieporadne dziecko i zabrania jej wykonywania niebezpiecznych czynności, których, jak na złość, Celia chce spróbować, doświadczyć, takich jak nurkowanie czy skok ze spadochronem. Bohaterowie rozchodzą się i schodzą z powrotem, niby się kochają, ale jedno drugiemu uwielbia robić na złość. Uparci są jak dwa stada osłów. Fabuła kręci się, zataczając kółka nad ich sprzeczkami, co, niestety, nuży i denerwuje odbiorcę. Dopiero pod sam koniec, którego, swoją drogą, nie mogłam się doczekać, pojawia się w miarę interesujący wątek ze śmiercią jednego z członków rodziny Rinuccich i wychodzi na jaw parę intrygujących faktów.

Całość, mimo iż pracowało nad nią trzech tłumaczy, sprawia wrażenie jednolitej - język jest ładny i grzeczny, na ogół dobrze i szybko (oprócz ostatniej części) się ją czyta. Historie przedstawione w poszczególnych częściach książki "Dogonić szczęście" są bardzo zróżnicowane, stwierdziłabym też, że zbliżone bardziej do gatunku powieści (nowel) obyczajowych, bo pozbawione gorących opisów scen erotycznych. Więcej w nich problemów do rozwiązania aniżeli jakichś wielkich namiętności czy miłosnych uniesień. To typowe utwory na chłodne, nudne wieczory, na chwilowe zapomnienie, zatracenie się w pięknych Włoszech i jeszcze piękniejszych (przystojnych) Włochach. Lekturę umilają szczęśliwe zakończenia, których i tak można się spodziewać jeszcze przed sięgnięciem po tę książkę. Lucy Gordon obrała sobie za cel obdarowanie tytułowym szczęściem wszystkie zakochane pary i tak też zrobiła.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Mira.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.

1 komentarz:

  1. Nie słyszałam o tej autorce, ale romansidła czytuję rzadko i własnie zaczyna przygodą z panią Steel i chyba póki co z nią pozostanę w tym gatunku :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...