poniedziałek, 21 października 2013

#2 Hipotetyczne Perypetie Czytelnicze...

...czyli wciel się w rolę hipotetycznego czytelnika i napisz, co by było, gdyby :).


SYTUACJA

"Balkon i pies"
Mieszkasz w bloku na czwartym piętrze. Jest wyjątkowo ładna pogoda, jak na aktualną porę roku, postanawiasz więc oddać się błogiemu lenistwu i spędzić urocze popołudnie na niewielkim balkonie, którego jesteś szczęśliwą/ym posiadaczką/em, z herbatą w jednej ręce i nowiusieńką książką w drugiej. Po zaparzeniu napoju zanosisz jedną pełną filiżankę oraz książkę na balkonowy stolik. Zanim przy nim usiądziesz, przypomina Ci się, że masz przecież w kuchennej szafce paczkę pysznych ciastek, na myśl których już cieknie Ci ślinka, więc natychmiast idziesz po nie. Wracając na balkon, potykasz się o próg balkonowych drzwi i niefortunnie upadasz na stolik, przewracając go, rozlewając przy tym herbatę i rozsypując ciastka. Po pozbieraniu się zauważasz, że czegoś brakuje... no tak, książki! Wychylasz się poza poręcz balustrady i w momencie spojrzenia w dół uświadamiasz sobie, że książkę podnosi z ziemi, a właściwie chwyta ją w zęby jakiś osiedlowy pies i ucieka z nią, gdzie pieprz rośnie!

CO ROBISZ?

Ja: Po pierwsze, wręcz nie wierzę w to, co widzę! Ale próbuję wypatrzeć, w jakim kierunku ucieka pies, po czym, po drugie, sama wybiegam z mieszkania i pokonuję mnóstwo stopni, myśląc przy okazji, co robić dalej. Psów się, niestety, boję, a takich obcych to już w ogóle... Idę jednak w stronę, w którą udał się ten zakichany kundel, pytając napotkanych sąsiadów i przechodniów, czy go widzieli, i mając nadzieję, że gdzieś po drodze, czy to na chodniku, czy pod jakimś krzakiem, tę "skradzioną" książkę znajdę (bo z pyska psa jej przecież nie wyciągnę). I że będzie ona w stanie nadającym się do jej przeczytania ;). W przeciwnym razie resztę tak wspaniale zapowiadającego się dnia będę miała zrujnowaną. A o czytaniu na ukochanym balkonie już chyba nigdy nie będzie mowy...

___

7 komentarzy:

  1. Rzuciłabym się w pogoń za psem, ale bez większej nadziei, że go znajdę lub że książka będzie jeszcze w stanie używalności. Na pewno przeklinałabym swoją niezdarność i miałabym zepsuty humor już na cały dzień.

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawdopodobnie rozejrzałabym się po okolicy za psem, ale nie miałabym nadziei na znalezienie jej. Zła wróciłabym do domu i włączyła ulubiony film na poprawę humoru :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale z nas odważne dziewczyny :) Ja również goniłabym psa aż do utraty tchu :) Jeśli bym go znalazła to na bank książka wróciłaby ze mną do mieszkania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co jak co, ale nowiutka książka miałaby się zmarnować??? ;)

      Usuń
  4. jak to co by było, rzucam się za psem z nadzieją na uratowanie książki, choć tez boję się psów (ugryzł mnie w dzieciństwie jeden taki kundelek)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei (również w dzieciństwie - mieszkało się wtedy właśnie w bloku, więc wokół pełno kundli było) zaliczyłam kilka ucieczek przed atakującymi psami, w tym jedna zakończyła się delikatnym dziabnięciem mnie w okolicach kostki, brrr!

      Usuń
  5. Scena jak z filmu :) co bym zrobiła hm? pewnie bym wyleciała za psem, ale zanim bym zbiegła ze schodów (zakładam, że w bloku nie ma windy) to podejrzewam, że trudno byłoby namierzyć psa, będę uważać jak bedę czytać na balkonie :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...