sobota, 5 października 2013

"Martwe dusze" - Magdalena Bryja

Wydawnictwo: Replika, 2013.
Liczba stron: 372.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 25.04.2013.
Zakończenie lektury: 30.04.2013.
Moja ocena: 6/10.

Kiedy zagłębiłam się w lekturze "Martwych dusz" i już na samym początku natknęłam się na szczegółowy opis stosunku seksualnego głównych bohaterów, pomyślałam sobie "O, nie! Jeśli to kolejny utwór erotyczny (lub pseudoerotyczny, a takich staram się unikać od czasu zapoznania się ze słynnym Grey'em), to ja wymiękam". Nieco zniechęcona, brnęłam w powieść jednak dalej, dałam jej szansę, poza tym nie lubię zostawiać nieprzeczytanych do końca książek. Jej początek rzeczywiście może odepchnąć, ba, także późniejsze fragmenty mogą do tego doprowadzić. Utwór Magdaleny Bryi jest bowiem niełatwy, przesiąknięty złymi emocjami i kontrowersyjny. Myślę, że wielu czytelnikom nie przypadnie do gustu, ale tym, którzy lubią zagłębić się w trudne i wstrząsające ludzkie dramaty, polecam jego lekturę.

Gizela Browska to kobieta koło trzydziestki, osobista trenerka fitness, swym wysportowanym wyglądem i stylem zachowania bardziej przypomina faceta, a mimo to jest uwikłana w dwa nietypowe związki z mężczyznami. Pierwszy z nich ma charakter romansu opartego głównie na seksie z szefem Gizeli, Robertem Bierzyńskim, drugi natomiast opiera się na skomplikowanych relacjach dziewczyny i biseksualnego policjanta, Marcina Hagnowskiego. Gizela i Marcin rozstają się ze sobą i wracają do siebie na przemian, niepewni swych uczuć, niepotrafiący bezgranicznie zaufać, ale co tu się dziwić, skoro wstrząsająca przeszłość prześladuje ich oboje niczym złowrogi cień. Boleśnie zranieni przez los, odkrywają nawzajem swoje tajemnice, próbując zawalczyć o nowe, lepsze życie. Czy uda im się doświadczyć takowego?

Lektura "Martwych dusz" nie była dla mnie łatwa. Owszem, Bryja posługuje się ładnym i profesjonalnym językiem, ale poruszana przez nią tematyka związana z seksem i przemocą przykleja książce etykietkę "nieco wulgarnej". W dodatku zachowanie głównej bohaterki jest bardzo dalekie od ideału, niejednokrotnie mnie ono irytowało i zniechęcało do dalszego czytania, w wyniku czego musiałam odkładać powieść chociaż na kilka minut, aby wziąć kilka głębszych oddechów i przeanalizować przeczytaną dotychczas treść. Utwór Bryi nie jest też krótki. Może się wydawać, że trzysta siedemdziesiąt dwie strony to niezbyt wygórowana objętość, ale w przypadku Replikowego wydania trzeba liczyć się z niedużą i gęstą czcionką, a to, rzecz jasna, wydłuża czas lektury. Będąc już przy kwestiach technicznych książki, dodam jeszcze, że tu i ówdzie w tekście zabrakło przecinka lub wkradły się literówki, ale nie przeszkodziło mi to jakoś szczególnie w odbiorze powieści.

Fabuła "Martwych dusz" została ukazana w dwóch perspektywach naprzemiennie - w pierwszej osobie czasu teraźniejszego, pod postacią wspomnień, przemyśleń i działań Gizeli, oraz w trzeciej osobie czasu przeszłego, dotyczącej pozostałych bohaterów przewijających się w utworze. Tak jak wspomniałam na wstępie niniejszej opinii, pierwsze rozdziały powieści nie należą do szczególnie intrygujących i wciągających, ale jeśli czytelnikowi uda się przez nie przebrnąć, istnieje duża szansa, że przeczyta całą książkę, bo potem jest coraz lepiej, mimo że w dalszym ciągu kontrowersyjnie, szczerze, brutalnie i szokująco. Na stronicach "Martwych dusz" królują seks, przemoc, alkoholizm i narkotyki. Pomiędzy nimi błąkają się zagubieni ludzie, którzy swymi niecnymi uczynkami potrafią dać nieźle w kość samym sobie lub drugiemu człowiekowi. Zdarza im się łamać prawo, zapomnieć, spaść na samo dno, by móc potem powstać i spróbować naprawić swe dotychczasowe życie. Postaci wykreowane przez Bryję, zwłaszcza Gizela i Marcin, są pełne wewnętrznych konfliktów. Oboje zostali niegdyś skrzywdzeni przez osoby trzecie, co pozostawiło trwałe ślady w ich psychikach. Próby zmierzenia się z tragicznymi wspomnieniami wiążą się w ich przypadkach z wyjściem im naprzeciw, ale, jak się okazuje, nie zawsze jest to proste. Nawet z pomocą bliskiej osoby.

Książka Magdaleny Bryi traktuje o cierpieniu. Potężnym cierpieniu chowającym się za pozornie beztroskimi zachowaniami bohaterów, za ich nieprzemyślanymi działaniami, które sprowadzają na nich wiele zła i budzą zgorszenie u innych osób, także u czytelnika. To powieść o ludzkich potworach, o której nie sposób prędko zapomnieć. Nie wiem, czy kiedykolwiek w przyszłości będę w stanie sięgnąć po podobny do "Martwych dusz" utwór, ale któż to wie? Okładka i opis książki zazwyczaj nie zdradzają zbyt wiele i nie wiadomo tak naprawdę, czego się po niej spodziewać. Doskonałym przykładem jest właśnie powieść Bryi, którą początkowo wzięłam za zwyczajną powieść obyczajową, a która jest plątaniną ludzkich dramatów z kryminałem w tle.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Replika.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.

2 komentarze:

  1. Książka zdecydowanie nie dla mnie, jak napisałaś przesiąknięta złymi emocjami, więc odpuszczam - nie dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może kiedyś, ale teraz potrzebuję czegoś pozytywnego :D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...