Tłumacz: Jolanta Dąbrowska.
Wydawnictwo: Olé, 2014.
Liczba stron: 448.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 12.09.2014.
Zakończenie lektury: 14.09.2014.
Moja ocena: 7/10.
Z racji tego, iż spora część życia Belindy Jones obejmowała i nadal obejmuje podróżowanie, w jej książkach również nie brakuje wątków z nim związanych. Przekonałam się o tym, czytając jeden z jej utworów, "Poza błękitem oceanu". Przyciągnął on moją uwagę przede wszystkim z powodu... tak, dokładnie, Grecji, którą od wielu lat jestem zauroczona, mimo że nie było mi jeszcze dane jej odwiedzić (pozaliteracko, rzecz jasna). Ponadto potrzebowałam na koniec lata zanurzyć się w odprężającej, typowo wakacyjnej lekturze, która przedłużyłaby tolerowane przeze mnie upały i bezchmurne niebo chociaż w moich myślach, mojej wyobraźni. I tak też się stało. Przez bite trzy dni miałam okazję cieszyć się nie tylko promieniami greckiego słońca i błękitem morza, ale też cudownymi widokami kreteńskich i ateńskich zakamarków. No i pewnego przystojnego Greka, trzeba dodać, w końcu jego rola jest tutaj niemała, a jego seksualność nad wyraz demonstrowana. Komu najbardziej zawrócił w głowie ów mężczyzna? Mała podpowiedź - wcale nie chodzi o moją skromną osobę...
Warto też najpierw zauważyć, że to jemu, Alekosowi Diamantakisowi, wpadła w oko pewna kobieta, mianowicie Selena Harper, Angielka pracująca na statkach wycieczkowych. Natarczywe próby poderwania jej podczas jednego z rejsów kończą się dla Alekosa fiaskiem i dorobieniem się etykietki pewnego siebie uwodziciela. Ale on nie daje za wygraną. I sprytnie udaje mu się wykombinować, by część nadchodzącego urlopu Selena spędziła na Krecie w jego towarzystwie, pomagając w prowadzeniu ośrodka sportowego należącego do brata Diamantakisa. Czy Harper, doświadczona podróżniczka niemogąca znaleźć swego miejsca w świecie, będzie potrafiła dostrzec piękno Eloundy, niewielkiej wioski rybackiej, przystopować i choć raz odetchnąć pełną piersią? Czy uświadomi sobie, że wszelkie zamiary Alekosa względem jej upartej osoby są całkowicie szczere i poważne?
Wbrew pozorom "Poza błękitem oceanu" nie kwalifikuje się do banalnych czy ckliwych do bólu romansów. Bardziej jest to powieść przygodowa z wątkiem miłosnym, z której można dowiedzieć się co nieco o pracy w branży turystycznej, o wspomnianej wyżej Eloundzie i jej wartych uwagi okolicach oraz Atenach, bo do tego miasta również akcja na jakiś czas się przenosi. Prawdę pisząc, nie spodziewałam się, że książka Jones rozkręci się na tyle, że uda jej się uciec od utartych schematów charakterystycznych dla romansideł. Na początku bowiem musiałam znosić nieustający sceptycyzm Seleny uważającej Alekosa za łamacza damskich serc, co było jakby głównym punktem fabuły. W porządku, dziewczyna przejechała się na wcześniejszych związkach i do kolejnych podchodzi z dużą dozą ostrożności, ale jej ciągłe złośliwe aluzje i przytyki w stosunku do tego greckiego boga nieodstępującego jej niemalże na krok, sugerujące, że jest on niegodnym zaufania facetem, stawały się z czasem nużące i wydawały zbyt liczne, niepotrzebne. Ale oczywiście znajomość Seleny i Alekosa przeobraża się stopniowo we wzajemne zauroczenie, a następnie miłość. Wówczas zaczynają następować po sobie zdarzenia i zbiegi okoliczności prowadzące do wielu nieporozumień i zwątpienia Harper w jej nową - żywszą, weselszą i szczęśliwszą - wersję siebie, jaką stała się dzięki Alekosowi, który uczulił ją na prostotę i piękno otaczającej natury. Będzie trochę radości, śmiechu, miłych, ale i niemiłych niespodzianek, uczucia bezradności, cierpienia i łez. Z miłością nie warto igrać! Nie dopuszczając jej do siebie, możemy się nieźle sparzyć, kiedy dopadnie nas ze zdwojoną siłą w najmniej spodziewanym momencie lub po prostu za późno...
Oprócz dwójki głównych bohaterów w utworze pojawia się kilka - mniej lub bardziej sympatycznych - postaci drugoplanowych, takich jak Cherry i Jules, przyjaciółki Seleny, oraz poznany przez nią na plaży Greg, rozbrajający swoją nieśmiałością i nieporadnością rozwodnik z Anglii. Niewielki epizod w powieści Jones "zagrała" nawet sama Nia Vardalos, aktorka znana przede wszystkim z ról komediowych w "Moim wielkim greckim weselu" i "Mojej wielkiej greckiej wycieczce", tytułach, które niegdyś zrobiły na mnie pozytywne wrażenie. Pisarka bowiem wplotła w treść swojej historii wątek kręcenia z Vardalos na Akropolu tego drugiego filmu właśnie, co pozwoliło mi utwierdzić się w przekonaniu jeszcze bardziej, że "Poza błękitem oceanu" w kwestii klimatu troszeczkę przypomina "Moją wielką grecką wycieczkę" oraz że na podstawie tej książki mogłaby powstać całkiem ciekawa i warta obejrzenia (jak dla mnie głównie ze względu na zdjęcia Grecji) ekranizacja.
Utwór Belindy Jones to przyjemna i niewymagająca lektura. Okraszona świetnymi przysłowiami i myślami greckich uczonych, z których kilka musiałam sobie zapisać w celu ewentualnego zapamiętania, oraz nie mniej atrakcyjnymi opowieściami i mitami o greckich bogach i innych stworzeniach. Pełna przygód typowych dla urlopowiczów, jak również zaskakujących zwrotów akcji charakterystycznych dla rozterek miłosnych, a więc opieranie się uczuciom, namiętność, pożądanie, zauroczenie, nauka ufania, zazdrość, rozczarowanie, zemsta i te sprawy. Myślę, że powieść "Poza błękitem oceanu" spodoba się wielu miłośnikom (a raczej miłośniczkom) kraju bogów, słońca i oliwek, lekkich, nieprzesłodzonych, z odrobiną humoru historii romantycznych i szczęśliwych zakończeń. Polecam na nudne popołudnia i wieczory.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.