Tłumacz: Agnieszka Kabala.
Wydawnictwo: Amber, 2013.
Liczba stron: 416.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 01.08.2013.
Zakończenie lektury: 01.08.2013.
Moja ocena: 9/10.
S.J. (Sharon) Bolton to pochodząca z małego miasteczka Chiltern Hills w hrabstwie Oxfordshire powieściopisarka specjalizująca się w thrillerach. Jest autorką siedmiu książek, z których jedna, "Awakening", zdobyła w 2010 roku nagrodę Mary Higgins Clark. Do tej pory w Polsce ukazały się trzy jej pozycje, z niespełna trzydziestoletnią policjantką w roli głównej.
Wydawnictwo Amber nie zawiodło mnie, wypuszczając na rynek kolejną powieść tej pisarki, czyli "Karuzelę samobójczyń". Po świetnych "Ulubionych rzeczach" z niecierpliwością jej wyczekiwałam. Czy okazała się tak dobra, jak jej poprzedniczka? Z jakiego rodzaju potworami ludzkimi musi zmierzyć się Lacey Flint tym razem? Napiszę krótko - zdecydowanie warto sięgnąć po ten kryminał.
Kilka miesięcy po przerażającym śledztwie związanym z naśladowcą Kuby Rozpruwacza inspektor Mark Joesbury prosi Lacey o przyłączenie się jej do pewnej sprawy w charakterze pilnej obserwatorki. Udając nową studentkę Uniwersytetu Cambridge, Laurę Farrow, policjantka ma za zadanie przyjrzeć się bliżej studenckiej społeczności, a w szczególności okolicznościom, jakie mogły i mogą nadal sprzyjać samobójczyniom, także tym potencjalnym. Wraz z psycholog, Evi Oliver, Flint odkrywa, że w ostatnich kilku latach liczba wieszających, topiących i trujących się studentów, a zwłaszcza studentek, drastycznie wzrosła. Dlaczego ci młodzi ludzie decydują się na takie kroki? Czy ich decyzje mają podłoże tylko i wyłącznie psychiczne? Lacey ma nadzieję dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat od jednej z niedoszłych samobójczyń, Bryony, która całkiem niedawno usiłowała dokonać... samospalenia. Niezwykle odważna, nie ma jednak pojęcia, po jak bardzo cienkim lodzie zaczęła stąpać, włączając się do śledztwa. Zło bowiem czai się na każdym - nie tylko jej - kroku.
Brzmi intrygująco, prawda? Napiszę więcej - od "Karuzeli samobójczyń" nie sposób się oderwać! Akcja utworu toczy się w czasach współczesnych, w ciągu zaledwie kilku dni drugiej połowy mroźnego i śnieżnego stycznia. Już sama pogoda w nim panująca sprawia, że tę książkę aż pragnie się czytać w ciepłym łóżku lub fotelu, pod kocem, a jeśli dodać do tego ponury, wręcz straszny ogólny klimat powieści, wniosek nasuwa się jeden - najlepiej darować sobie jej lekturę w nocy. Tak, ów klimat jest niesamowity - niepewność, strach i okrucieństwo dosłownie wiszą w powietrzu w każdym zakątku Cambridge, a mimo to czytelnik - jak zahipnotyzowany - posłusznie podąża śladami głównej bohaterki, która z każdą kolejną godziną spędzoną w okolicach uczelni odkrywa coraz to bardziej fascynujące i, rzecz jasna, szokujące fakty dotyczące zgonów wśród studentów. Żeby było jeszcze ciekawiej, od czasu do czasu w kryminale pojawiają się rozdziały, których treść nawiązuje do wydarzeń sprzed kilkunastu lat, które jeszcze bardziej mącą w głowie odbiorcy i skłaniają go do zadawania kolejnych pytań, a które, jak łatwo się domyślić, w jakiś sposób łączą się z rzeczywistością, z jaką przyszło się zmierzyć nieustraszonej Lacey Flint.
Bolton odznacza się niebywałą wyobraźnią. Naczytałam się sporo thrillerów i czytam je nadal dość często, ale z pewnym przekonaniem, że rzadko który jest lub będzie w stanie mnie porządnie zaskoczyć, znokautować. "Karuzela samobójczyń" była właśnie tym rzadko spotykanym wyjątkiem, który wchłonął mnie w swe pełne grozy i nieobliczalności czeluści już na pierwszej swej stronie, a wypuścił z nich dopiero na ostatniej. Fantastyczne i oryginalne pomysły autorki na ubranie poszczególnych elementów fabuły sprawiają, że nie sposób nudzić się podczas ich zgłębiania, a głowa po prostu puchnie od nadmiaru zbieranych informacji, formułowanych pytań i spostrzeżeń. Wnikliwa lektura książki pozwala bowiem od czasu do czasu na wysnucie trafnych przypuszczeń, co jeszcze bardziej nakręca czytelnika i zachęca go do jak najszybszego dobrnięcia do finału tej obfitującej w tragicznie zdarzenia historii.
Ów kryminał to nie lada gratka dla miłośników psychologii, której wszędzie pełno - na uniwersyteckich wykładach, w pracy policji i psychologów, no i oczywiście w umysłach bohaterów. Mamy do czynienia z borykającą się z demonami z przeszłości i nieokreślonymi uczuciami żywionymi do Marka Joesbury'ego Lacey (to samo można napisać o Joesburym, który wręcz nie może żyć bez swej uroczej podwładnej), obawiającą się tajemniczego prześladowcy psycholog Evi Oliver, a także wszelkimi ofiarami własnych umysłów (czy aby na pewno?), które zakończyły swój żywot z tylko im znanych (jak na razie) powodów.
Jeśli chodzi o niewielkie minusy powieści, jakich się dopatrzyłam, to po pierwsze - błąd w tekście, który sugeruje, że Bryony miała amputowaną raz lewą, a raz prawą rękę. Po drugie, do pełni szczęścia zabrakło mi zakończenia, w którym pisarka wyjaśniłaby, jak potoczyły się dalsze losy kilku postaci, między innymi współlokatorki Lacey (Laury) z akademika i lekarza, Nicka Bella. Być może parę słów na ten temat znajdzie się w kolejnym kryminale S.J. Bolton, kto wie? Jedno jest pewne - po "Zagubionych" sięgnę z całą pewnością i nadzieją na równie fascynującą i pełną napięcia przygodę z posterunkową Flint, jaką przeżyłam w trakcie czytania "Karuzeli samobójczyń". Już nie mogę się jej doczekać!
Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję portalowi IRKA.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.
Baza recenzji Syndykatu Zbrodni w Bibliotece.
Znów wątek Kuby Rozpruwacza hm może za jakiś czas poszukam, ale pomału już ta postać mi się przejada w kryminałach, a raczej porównania do tej osoby, ale nie zmienia to faktu, że kryminały uwielbiam, więc pewnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńPs. Dawno mnie nie było i widzę zmiany na blogu :)
Kwestia Kuby Rozpruwacza pojawia się w "Ulubionych rzeczach". Tutaj mamy do czynienia z dużą liczbą dziewcząt popełniających samobójstwo ;).
UsuńRzeczywiście, trochę sobie poeksperymentowałam :).
Jak najbardziej chcę ją przeczytać. Chociaż raczej zacznę od pierwszej części.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię kryminały, a twórczości tego autora nie miałam okazji jeszcze poznać. Muszę nadrobić. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń