Tłumacz: Zofia Łomnicka.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2012.
Liczba stron: 644.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 16.01.2014.
Zakończenie lektury: 17.01.2014.
Moja ocena: 6/10.
Susan Lewis urodziła się w 1956 roku. Jest brytyjską autorką ponad trzydziestu książek, w tym dwóch autobiograficznych. Niegdyś pracowała w telewizji, a jako pisarka zadebiutowała w 1988 roku. Wspiera instytucje pomagające kobietom borykającym się z rakiem piersi i osieroconym dzieciom.
"Wybór niewłaściwego mężczyzny to jak zgubienie losu, na który padła wygrana na loterii. Najpierw są nadzieje, marzenia, perspektywa sięgnięcia do gwiazd. Potem nadchodzi druzgocząca rzeczywistość. Ktoś, kto zgubi los, miałby ochotę się zastrzelić. Gdy rzecz dotyczy mężczyzny, zastrzelić jego (...) Wybór niewłaściwego mężczyzny oznacza rezygnację ze wszystkich wspaniałych okazji, które oferuje ci życie, choć wcześniej uważałaś, że to on jest tą wspaniałą okazją (...) Wybór niewłaściwego mężczyzny to pomyłka, którą popełniasz tylko raz w życiu, a przynajmniej tak ci się wydaje"*. Tak twierdzi, i ma do tego prawo, trzydziestosześcioletnia Susannah, której małżeństwo potoczyło się nie tak, jak trzeba. Mąż Duncan uzależnił się od narkotyków i wylądował w więzieniu, zostawiając ją samą z dzieckiem - córeczką Neve - na utrzymaniu. Teraz Neve ma prawie czternaście lat. Jej matka, niegdyś dobrze opłacana aktorka, finansowo ledwo wiąże koniec z końcem, podejmując się różnych prac, by zaspokoić najważniejsze potrzeby córki. W najgorszych chwilach wspiera ją przyjaciółka od serca, Patsy, oraz stara ciotka, Lola. Pewnego dnia, aby poprawić matce samopoczucie i choć trochę ją uszczęśliwić, Neve wymyśla podstępny plan, w który wciąga także Patsy. Dzięki niemu Susannah nawiązuje ponowną znajomość ze swoim byłym chłopakiem z młodzieńczych lat. Owa znajomość jednak owocuje nie tylko szczęściem Susannah, ale i cierpieniem Neve, która również... zakochuje się w Alanie.
"Trudno zaufać życiu, gdy po pierwszych marzeniach nie został nawet ślad i dawno już przestało się wierzyć, że może zabłysnąć światło, które rozjaśni mrok"**. Mimo niełatwej przeszłości, Susannah udaje się wyjść na prosto. Za sprawą starej-nowej miłości i podjęcia pracy w serialu cieszącym się dużą popularnością wśród widzów bohaterka rozkwita na nowo, ale trochę zbyt szybko zmniejsza swoje zainteresowanie domem i tym, co dzieje się z jej własną córką. A Neve staje się wręcz nie do zniesienia - robi wszystko, by zwrócić na siebie uwagę Alana, by być jak najbliżej niego przy każdej okazji, jawnie zazdrości matce jej nowego partnera i odnosi się do niej z wielką wrogością. Nie podobało mi się to - zarówno samo zachowanie Neve, jak i bierna postawa Susannah, która bardzo słabo stara się ujarzmić nieznośną nastolatkę, czepiając się usprawiedliwień jej poczynań wysnuwanych przez Alana będącego z zawodu psychologiem. Odniosłam wrażenie, że to, co w powieści ma do powiedzenia Alan, jest świętością i wszyscy we wszystkim się z nim zgadzają. Wielka szkoda, bo gdyby nie byli nim tak zaślepieni, zdołaliby dostrzec, że z Neve dzieje się coś złego. Ta młoda bohaterka budziła we mnie różne uczucia, które były praktycznie adekwatne do jej nastrojów. W dalszej części "Goryczy szczęścia" jej rozterki przypominają poruszającą historię zagubionej nastolatki, z której zakpił los i która w momentach największej bezradności nie ma na kogo liczyć - matka zapracowana, ojciec po wyjściu z więzienia również, w dodatku daleko od Londynu, a jedyne, co potrafi Alan, to mącić jej w głowie psychologiczno-filozoficznymi założeniami.
Fabuła książki Lewis jest dość zaskakująca. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, jaki zaserwowała autorka. Myślałam, że będzie to typowy romans, tymczasem "Goryczy szczęścia" bliżej do dramatu obyczajowego, choć niepozbawionego zabawnych elementów. Wątkiem, który wiedzie prym w tym humorystycznym aspekcie, jest znajomość Patsy z nieco dziwnym, acz pociesznym Frankiem, z którym ma okazję pracować w jednej z najbardziej znanych firm kosmetycznych we Francji. Frank to ciekawa postać, niezwykle intrygująca i skrywająca jakieś tajemnice, które chce się koniecznie poznać. Czego mi zabrakło, to tłumaczenia wszelkich kwestii francuskich, jakie pojawiają się w tekście utworu. Nie chciało mi się w trakcie lektury sięgać po słownik; język francuski jest dla mnie całkowicie obcy, dlatego większość zwrotów była dla mnie po prostu niezrozumiała, ewentualnie próbowałam się tego i owego domyślić.
Poza tym książkę czytało mi się sprawnie i szybko, zapewne za sprawą nie tylko interesującej fabuły, która obfituje w wiele mniej lub bardziej pochlebnych zdarzeń, ale też przystępnego języka, w którym jednak zabrakło mi pewnego rodzaju dojrzałości i powagi. Jestem pewna, że gdyby nie ich brak, charakter "Goryczy szczęścia" stałby się jeszcze bardziej smutny i dramatyczny. Uwaga dla potencjalnych czytelników - nie należy obawiać się sporej liczby stron, gdyż każda z nich została zadrukowana dość dużą czcionką i niedużą ilością tekstu. Ponadto, jak już wspomniałam, utwór czyta się szybko i jego objętość jest praktycznie nieodczuwalna. A teraz coś na poprawę humoru, czyli chochliki, jakie ominęła korekta - szczególnie dwa są warte uwagi: błąd składniowy "ja bym je zjadłabym" oraz błąd podpadający pod fonetyczny, czyli słówko "gównie" zamiast "głównie".
"Gorycz szczęścia" Susan Lewis to powieść obyczajowa o urokach i trudach samotnego rodzicielstwa, skutkach, jakie może powodować niedostateczna opieka rodzica nad dzieckiem, o miłości, zauroczeniu, szczęściu, cierpieniu i młodzieńczym buncie. Miłośnicy branży kosmetycznej i aktorskiej również znajdą w tej książce coś dla siebie. Problemy rodzinne i zawodowe jej bohaterów piętrzą się tutaj niczym stosy książek w domach książkoholików. Podczas lektury można się pośmiać, ale i ponarzekać czy podenerwować. Całkiem udany utwór z przyjemnym wstępem, zakończeniem, ale już nie zawsze przyjemnym rozwinięciem. Można się zapoznać.
*s.9
*s.205
Nie przepadam za obyczajówkami.
OdpowiedzUsuńMyślę, że mogłabym się skusić na tę książkę. Zaciekawił mnie wątek zakochania nastoletniej córki w partnerze matki.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu recenzji mam bardzo mieszane uczucia... Okładka z pewnością mi się podoba, a i obyczajówki lubię przeczytać od czasu do czasu... ale tą sobie odpuszczę jeszcze na jakiś czas.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nie słyszałam o tej książce, ale jestem skłonna sie skusić
OdpowiedzUsuńDzięki samej fabule chyba się skuszę, bo wydaje się być niesamowicie ciekawa.
OdpowiedzUsuńhttp://anonymous-reader-reviews.blogspot.com/
książka wydaje mi się dosyć przeciętna i raczej się na nią nie skuszę :)
OdpowiedzUsuń