środa, 29 stycznia 2014

"Easylog" - Mariusz Zielke

Wydawnictwo: Akurat, 2014.
Liczba stron: 352.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 18.01.2014.
Zakończenie lektury: 19.01.2014.
Moja ocena: 7/10.

Mariusz Zielke to polski dziennikarz śledczy i gospodarczy, absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Laureat Grand Press, założyciel Niezależnej Gazety Internetowej, autor kontrowersyjnych i skandalizujących thrillerów, w tym "Wyroku" i "Formacji trójkąta". Jego najnowsza książka to "Easylog" i to o niej właśnie będzie mowa poniżej.

Nie miałabym nic przeciwko postępowi technicznemu, gdyby nie to, że jego tempo z roku na rok jest coraz większe, a jego podstawowym celem staje się już nie ułatwienie człowiekowi życia, lecz uczynienie je wygodnym. Nie, nie jestem staroświecka; w miarę orientuję się we wszelkich nowościach chociażby w świecie elektroniki, wszechobecnych komputerów, sieci internetowych, telefonów komórkowych i ich pochodnych, niektóre z nich akceptując, inne nie, ale przeraża mnie fakt, do czego to wszystko - cały ten technologiczny miszmasz - zmierza. Nie uśmiecha mi się wizja człowieka funkcjonującego w pewnego rodzaju nienamacalności zdominowanej przez inteligentne urządzenia, maszyny i inne twory. W powieści "Easylog" została zaprezentowana namiastka ludzkiego życia na pograniczu rzeczywistości i wirtualności, które z jednej strony może fascynować, z drugiej zaś - budzić pewne obawy i wątpliwości. Ale oprócz tematyki typowo technologicznej czytelnik znajdzie tutaj elementy charakterystyczne dla kryminału czy sensacji, co razem daje niebanalny thriller z misternie utkaną fabułą, w którym do samego końca nie wiadomo, co jest grane, co jest prawdą, a co fikcją, komu ufać, a komu nie.

Główny bohater, trzydziestopięcioletni Ben Stiller, to dawny technolog prężnie działającej korporacji SkyCom. Dawny, bo dziesięć lat temu zginęła jego ukochana, Sally, i po jej śmierci nie był w stanie pracować tam dalej, zwłaszcza że w najbliższym otoczeniu natykał się na ludzi, których uważał za posiadaczy nieczystych sumień. Założył własną firmę Easylog będącą agencją specjalizującą się w obsłudze konferencji i eventów, znalazł sobie nową dziewczynę, Amandę, i wszystko układało się w miarę pomyślnie aż do pewnego dnia, kiedy to Ben zauważa niedaleko jednej z plaż Sally. Niby to niedorzeczne, ale mężczyzna nie może przestać o tym myśleć, tym bardziej że policja decyduje się powrócić do sprawy śmierci dziewczyny. Jakby tego było mało, Stillerem zaczyna się interesować mafia. Dlaczego? Co tak naprawdę wydarzyło się dziesięć lat temu? Czy Sally rzeczywiście została zamordowana, jak twierdzi i zawsze twierdził Ben?

Ów wątek z Sally - jej owiane tajemnicą zniknięcie i ponowne pojawienie się po bardzo długim czasie - momentalnie skojarzył mi się z kryminałem "Nie mów nikomu" Harlana Cobena. Inne wątki z kolei, przede wszystkim te związane z sensacyjnymi pościgami za Stillerem czy mafijnymi porachunkami, minimalnie upodobniły "Easylog" do powieści Simona Kernicka, ale to, co Zielke zrobił z całokształtem swego utworu, to, jak skonstruował fabułę sprytnie manipulującą czytelnikiem, i to, w jaki sposób ją zakończył, jest nieporównywalne. Przynajmniej na tę chwilę mój umysł nie potrafi znaleźć żadnej pozycji literackiej, która mogłaby w pewnym sensie odpowiadać pomysłowości polskiego pisarza. Natomiast jeśli chodzi o jego styl... cóż, nie da się ukryć - Zielke pisze nowocześnie, jak rasowy Amerykanin i pod tym względem jego książka w ogóle nie przypomina polskich thrillerów. I wcale nie chodzi tutaj o to, że akcję autor osadził między innymi w Los Angeles, od czasu do czasu tylko wprowadzając do niej polskie akcenty, po prostu to, w jaki sposób operuje językiem, nadaje tempo akcji i wzbogaca ją o poszczególne wydarzenia, przywodzi na myśl powieści pisarzy amerykańskich czy brytyjskich.

Narracja przeważającej części "Easylog" prowadzona jest w pierwszej osobie - odbiorca widzi świat oczami Bena, który potrafi go nieźle zaintrygować, omamić i oczarować swoją inteligencją i pewnością siebie. Wyjątkami są rozdziały poświęcone członkom mafii - mamy w nich do czynienia z narracją trzecioosobową. Postaci pojawiających się w książce nie ma przesadnie wiele, przez co spokojnie można się połapać, kto jest kim. Dużo gorzej jest już z ich zamiarami i usilnie skrywanymi sekretami, które są odkrywane stopniowo lub dopiero w finale powieści. Mamy więc parę paskudnych kreatur, parę geniuszy i piękne kobiety, czyli wystarczający zestaw charakterów, który można obarczyć udziałem w sensacyjnej rozróbie.

Jej tłem jest wspomniana już na samym początku niniejszej opinii tematyka dotycząca nowoczesnych technologii, niezwykle istotna dla rozgrywających się w thrillerze wydarzeń, jak i szalenie interesująca, absorbująca, a zarazem niepokojąca. Zielke wprowadza czytelnika w świat elektroniki, w którym rządzi nie komputer, lecz urządzenie zwane Wallym ("niesłychane w swojej prostocie połączenie tableta, komputera, telefonu z funkcjami społecznościowymi i siecią. Praca, rozrywka, znajomi - wszystko w jednym miejscu. Do tego niemal prawdziwe wirtualne życie (...) Simply Wally - jak go reklamowano - mówisz i masz, teraz z poleceniami głosowymi"*), i świat Internetu zdominowany nie przez Facebooka, lecz Wallnet, wirtualne środowisko awatarów będących wirtualnymi "ja" ludzi, którzy dali mu się uwieść, napędzane sztuczną inteligencją Wally'ego.
"- Co robi ten awatar? (...)
- Uczy się.
- Uczy?
- Tak. Uczy się twoich zachowań, przyzwyczajeń, zainteresowań, sympatii, a z drugiej strony stara się rozpoznać, co wzbudza twoją niechęć, odrazę, co cię odrzuca, dołuje i czego nie chcesz oglądać.
- Eeee... A po co?
- Żeby pomóc ci się odnaleźć w świecie informacji, a w razie potrzeby zastąpić cię albo asystować przy podejmowaniu decyzji. Może być twoim przyjacielem, pożądanym wrogiem, partnerem w grze lub przeciwnikiem, może cię chronić lub prowokować i szkolić. W zależności od preferencji i ustawień. Jeśli chcesz, może w sieci prowadzić własne życie. Taka elektroniczna maskotka. Twoje wirtualne alter ego. Zabawka, którą kontrolujesz w stu procentach albo tylko w jakimś stopniu. Albo której w ogóle nie kontrolujesz"**. Wszystko to prezentuje się niczym jakaś zaawansowana wersja gry "The Sims". Zaawansowana, ale i niepozbawiona czyhających na gracza niebezpieczeństw w postaci chociażby uzależnienia czy utraty kontroli nad jego prawdziwym życiem. To zabawa, przygoda, Ale tylko pozornie świetna.

Cieszę się, że w całym tym nawale nowości polskiego rynku wydawniczego udało mi się dostrzec "Easylog". Oczywiście, stało się to dzięki zachęcającemu opisowi, bo gdyby nie on i miałabym sugerować się na przykład okładką, z całą pewnością najnowsza powieść Mariusza Zielke byłaby mi przez długi czas - jeśli nie wcale - nieznana. Korekta tekstu również nie pozostaje bez drobnych wad, można bowiem znaleźć w nim literówki typu "Angelina Joli", "skukces", gdzieniegdzie jakiś brak przecinka czy kropki, ale na ogół nie przeszkadzały mi one w lekturze, która i tak, powodowana dreszczykiem emocji i niekończącymi się pytaniami rodzącymi się w mojej głowie, na które koniecznie musiałam poznać odpowiedzi, minęła mi w mgnieniu oka. Nawet, mimo rewelacyjnego zakończenia, żałowałam, że tak szybko. Miłość, tajemnica, zemsta i przebiegłość w doskonałym wydaniu. Książkę polecam osobom, którym nieobce są zagadkowe i nieźle zakręcone thrillery, oraz pasjonatom technologicznych nowinek.

*s.64
**s.228

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję portalowi Business & Culture.

2 komentarze:

  1. Zielke czytałam na razie tylko "Wyrok", ale on już zachęcił mnie do czytania jego innych książek. Więc może i ja jego kolejne dwie nowości tez przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam autora "Wyrok" - podobała mi się, na półce czeka "Formacja trójkąta", ale tą też na pewno będę chciała przeczytać.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...