Tłumacz: Martyna Plisenko.
Wydawnictwo: Replika, 2013.
Liczba stron: 308.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 29.03.2013.
Zakończenie lektury: 30.03.2013.
Moja ocena: 7/10.
Nie jestem jakąś wielką miłośniczką fantastyki, książki z tego gatunku czytuję rzadko, więc moja znajomość romansów paranormalnych, wszelkich anielskich istot, a nawet wampirów jest niemalże zerowa. Ale po "Wiecznie żywego" zdecydowałam się sięgnąć. Już wcześniej, gdy ta powieść Isaaca Mariona pojawiła się w Polsce pod tytułem "Ciepłe ciała", nabrałam na nią ochoty. Zaufałam wówczas jej niebywałej popularności i licznym pochlebnym opiniom czytelników na jej temat. Nieważne, że historia w niej ukazana dotyczy zombie. Skoro "Ciepłe ciała" zostały pozytywnie przyjęte przez wielu odbiorców, muszą coś w sobie mieć, myślałam sobie. No i rzeczywiście - oryginalność tego utworu rzuca się w oczy przede wszystkim, a oprócz tego czyta się go lekko i szybko. Nie tak dawno na jego podstawie powstał film "Wiecznie żywy" z Nicolasem Houltem i Teresą Palmer w rolach głównych. W polskich kinach można go oglądać od marca tego roku.
Świat po bliżej nieokreślonej katastrofie. Nikt nie wie, co tak naprawdę się stało i czy istnieje szansa na to, by powrócił on kiedyś do normalności. Ocalała garstka ludzi - Żywi - żyje w ciągłej niepewności, w ciągłym strachu, kryjąc się przed zombie - Martwymi - dla których jedynym pożywieniem są właśnie... ludzkie ciała. Jednym z przedstawicieli Martwych jest R. Jak na zombie - istota w całkiem dobrym stanie, bo w jednym kawałku i bez większych odrażających ran. Gdyby tak go umyć, ładnie ubrać, uczesać i umiejętnie nałożyć na jego twarz grubą warstwę makijażu, trudno byłoby odróżnić go od człowieka. Gdy pewnego dnia R wraz z kilkoma zombie uczestniczy w polowaniu na ludzkie mięso, spotyka Julie należącą do Żywych i... od tej pory już nic nie jest takie, jak dawniej. Dzięki R dziewczyna uchodzi z życiem. Ale jej chłopak, Perry, już nie ma tyle szczęścia. Julie trafia do "siedziby" Martwych. Stopniowo pomiędzy nią a R zaczyna rozwijać się zaskakująca znajomość, która ma szansę przybrać postać czegoś jeszcze dziwaczniejszego - przyjaźni? Czegoś większego, silniejszego? Ale to nie takie proste. Walka pomiędzy Żywymi i Martwymi trwa. A ojciec Julie, groźny dowódca wojskowy, pragnie przetrwać dosłownie za wszelką cenę...
"Wiecznie żywy" zaintrygował mnie już od pierwszej strony. A w ciągu kilku pierwszych minut lektury przekonałam się, że nie będzie mi łatwo się od niej oderwać. Marion za narratora obrał sobie R, który nie pamięta zbyt wielu rzeczy ze swojego życia, nie wie, jak umarł, ani nawet jak ma na imię. Ale to właśnie z jego punktu widzenia czytelnik poznaje jego myśli, poczynania czy też strukturę istnienia, bytowania Martwych. Co rzuca się w o czy i trochę się nie zgadza, to fakt, iż jak na prawie nic niepamiętającego zombie, R ma zbyt wiele do powiedzenia, a i jego przemyślenia na konkretne tematy nie powinny mieć w ogóle miejsca. No chyba, że jako Martwy "żyje" już na tyle długo i zjadł tyle ludzkich mózgów zawierających wspomnienia ofiar, że zdołał sobie przypomnieć większość zasad i aspektów życia Żywych. Język powieści jest prosty, stwierdziłabym nawet, że... ładny i taki przemyślany. Dzięki nim o "Wiecznie żywym" nie trzeba myśleć jako o horrorze - mimo przerażających, krwawych opisów tradycji i zachowań zombie - lecz po prostu utworze przygodowym. Tak naprawdę trudno jest przypasować tę książkę do któregokolwiek gatunku literackiego. Może nawet nie jest to możliwe. Odbiorca bowiem znajdzie w niej kawałek wspomnianego już wcześniej horroru, trochę sensacji, fantastyki, powieści obyczajowej, romansu i czarnej komedii. Jeśli chodzi o samo wydanie powieści, to spodobała mi się jej szata graficzna - okładka, choć filmowa, oraz ryciny z zakresu anatomicznej budowy człowieka, poprzedzające kolejne rozdziały utworu, natomiast co trochę mi przeszkadzało, to całkiem spora liczba literówek, jakie zdołałam wyłapać w tekście.
To teraz kolej na bohaterów "Wiecznie żywego". Co można o nich napisać? Ci drugoplanowi to rzesza rozmaitych osobników i charakterów, począwszy od nieco zabawnego kompana R, M, przez żądną przygód przyjaciółkę Julie, Norę, aż po niezłego skurczybyka, pana Grigio. A jeśli chodzi o duet tych głównych postaci, Julii i R, nasuwa się odnośnie niego pewne skojarzenie, a mianowicie Piękna i Bestia. Ona - cudowna, żywa, a więc normalna istota ludzka, której nie może się oprzeć nawet Martwy. On - potwór. Brzydki i zły, choć tak nie do końca zły, bo czuje coś bliżej nieokreślonego do Julie. Jeśli czytelnik zanurzy się głębiej w powieść, uświadomi sobie, że istnieje jeszcze kilka podobieństw, które łączą postaci Julie i R z Piękną i Bestią. Nie będę ich tutaj przytaczać, by nie zepsuć innym przyjemności wypływającej z przeczytania pozycji Mariona. Jego pomysł na stworzenie pewnego rodzaju związku pomiędzy Żywą a Martwym to całkiem fajny pomysł, który został przez autora zrealizowany w przystępny, łagodny sposób, nie jakiś ohydny czy obrzydliwy. Znajomości Julie i R raczej się kibicuje, bo to coś innego, nowego i budzącego fascynację.
Ale nie tylko rozwojowi uczuć pomiędzy tym dwojgiem można się przyglądać w "Wiecznie żywym". Jest przecież tutaj jeszcze jedna, istotna sprawa - sprawa życia i śmierci w postapokaliptycznym świecie, w którym nadzieja na lepsze jutro zanika z dnia na dzień w zastraszająco szybkim tempie, bo walka dobra ze złem wydaje się nie mieć końca. Czy istnieje jakiś sposób na jej zakończenie? Poszukiwanie odpowiedzi na to pytanie kosztuje niejedno ludzkie życie, nie wspominając już o "życiu" Martwych. Mimo że zakończenia książki można się mniej lub bardziej domyślić, to i tak przebieg poszczególnych konfrontacji Żywych z Martwymi, zwłaszcza z Kościstymi, czyta się z dużą dozą napięcia. Ale wątek jednej z ostatnich walk, w której uczestniczył ojciec Julii, nie zrobił na mnie jakiegoś piorunującego wrażenie, w wyniku czego całokształt zakończenia powieści Mariona określiłabym mianem "takiego sobie".
"Wiecznie żywy" to książka, którą można opisać wieloma epitetami: oryginalna, ciekawa, intrygująca, wciągająca, dziwna, ale i sympatyczna. Jest ogromną mieszanką gatunków, dlatego też nie da się określić jej jednym słowem. To niecodzienna opowieść o niemożliwej wręcz przyjaźni, miłości w obliczu zagrożenia i beznadziejnej egzystencji. O walce o dobro. O odkrywaniu własnych słabości, możliwości i o trudnych wyborach. Myślę, że najbardziej przypadnie ona do gustu nastolatkom i dorosłej młodzieży. Zachęcam do lektury.
Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Replika.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.
Mam na nią ochotę :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się ta książka podobała. Zgadzam się, że to taki miks gatunkowy, ale dobrze zrobiony :)
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką takiego gatunku,ale chętnie obejrzę film albo przeczytam książkę.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej i wstępnie jestem zainteresowana. Bardzo dobra recenzja! :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję ;).
OdpowiedzUsuńI mnie podoba się Twoja bardzo obszerna recenzja :)
OdpowiedzUsuńJa też nie gustuję w tej tematyce, ale spodobał mi się trailer filmu i dzięki niemu nabrałam ochoty również na książkę. Nawet nie wiedziałam, że 'Ciepłe ciała', o których kiedyś słyszałam i 'Wiecznie żywy' to te same utwory :)
Dziękuję :). Również jestem ciekawa filmu, mam tylko nadzieję, że nie będzie zbyt drastyczny (mam tu na myśli np. sceny pożywiania się Martwych Żywymi, brrr!); kiedyś na pewno go obejrzę :).
UsuńLubię oryginalne i intrygujące książki, dlatego mam ochotę na "Wiecznie żywego".
OdpowiedzUsuńCzytałam i bardzo mi się podobała. Teraz chciałabym obejrzeć ekranizację. Jestem ciekawa, jak też wyszła im ta historia :)
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie film, który planuję obejrzeć, ale nie miałam pojęcia, że powstał na podstawie książki :) Może kiedyś się na nią skuszę :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńNie jestem znawczynią tego typu książek. Ciężko mi jakoś do nich się przekonać i bardzo możliwe, że popełniam duży błąd. Twoja recenzja jest bardzo ciekawa i zachęcająca. Może czas już zmienić swoje poglądy...:)
Ooo... ale się rozpisałaś!:) Ksiązkę bardzo dobrze wspominam:)
OdpowiedzUsuńOstatnio to trafiałam tylko na negatywne opinie tej książki, cieszę się, że w końcu znalazłam inną :)
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć, że zaciekawiłaś mnie :)
OdpowiedzUsuńMnie również :)
UsuńKsiążka mi się podobała, ale uważam, że film jest lepszy. Tak, to jeden z tych przypadków. Reżyser uniknął ,,zadęcia" i zamiast tego dołożył humor, który w postapokliptycznym świecie ogarniętym przez zombie radzi sobie świetnie ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam pojęcia, że jest i film i książka, bo do tej pory słyszałam tylko o filmie i mam zamiar go obejrzeć ! :)
OdpowiedzUsuńCzy dalej posiadasz tę książkę? Nie chciałabyś może się wymienić nią za coś z mojej biblioteczki i książek na wymianę na LC?
Niestety już jej nie posiadam... :(.
UsuńNie jestem fanką tego typu książek. Moda np na wampiry strasznie mnie wpienia i denerwuje. Polecam bardzo wszystkim książkę Wiecznie żywy. Nie myślcie, że to kolejny Zmierzch. To nie książka w takim stylu. Urocza historia z dużą dozą czarnego humoru.
OdpowiedzUsuń