Tłumacz: Barbara Kowalska.
Wydawnictwo: Amber, 2014.
Liczba stron: 384.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 26.03.2014.
Zakończenie lektury: 27.03.2014.
Moja ocena: 7/10.
J. Lynn to pseudonim Jennifer L. Armentrout "zarezerwowany" specjalnie dla powieści z nurtu new adult. Ta amerykańska pisarka specjalizuje się również w książkach młodzieżowych, które zahaczają o romans paranormalny, fantasy czy science-fiction. W Polsce, jeśli dobrze zauważyłam, zostało wydanych zaledwie kilka jej utworów - trzy z cyklu Lux oraz "Zaczekaj na mnie" otwierająca serię o tym samym tytule. To właśnie ten ostatni jest tematem niniejszej opinii. Opinii z przewagą pozytywów czy może negatywów, jak było to w przypadku niedawno omawianej przeze mnie powieści "Tylko ty" Jasindy Wilder? Uspokajam - pod względem schematu obie są do siebie podobne - młodzi dorośli z problemami stają w obliczu miłości, która te problemy może im pomóc rozwiązać - ale jeśli chodzi o jakość, różnią się między sobą niemalże jak dzień i noc.
Avery Morgansten jest dziewiętnastoletnią dziewczyną z przeszłością, od której pragnie uciec, wyprowadzając się jak najdalej od rodzinnego Teksasu. Ale widmo wydarzeń z imprezy halloweenowej sprzed pięciu lat ciągle ją prześladuje. W dodatku bohaterka nie może się opędzić od mailowych i telefonicznych pogróżek kierowanych pod jej adresem... no właśnie, z jakiego powodu? Cameron Hamilton to supergość, przystojniak, jakich mało, no... chodzący ideał po prostu. Ale z biegiem czasu okazuje się, że i on nie jest tak kryształowy, jak na pierwszy rzut oka się wydaje. Ścieżki ich obojga krzyżują się, kiedy Avery z impetem wpada na Cama na uczelnianym korytarzu. Stopniowo zostają znajomymi, dobrymi sąsiadami, przyjaciółmi, a nawet kimś więcej, jak można się domyślić. Do czasu, gdy sekrety Avery rozrastają się do zdecydowanie zbyt wielkich rozmiarów i stają się jeszcze bardziej uciążliwym ciężarem.
Nietrudno jest odgadnąć, co takiego spotkało główną bohaterkę w przeszłości, ale autorka nie od razu wykłada kawę na ławę. Przybliża za to postać Avery - jej cierpienie, strach i nadzieje na lepsze, normalne życie, które pękają niczym bańki mydlane z błahych - jak na oko przeciętnego człowieka - powodów. Ta dziewczyna sporo przeszła, mając czternaście lat. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że w tak trudnym dla niej okresie nie mogła liczyć na wsparcie najbliższych jej osób, rodziców, którym zależało tylko i wyłącznie na niezepsuciu wizerunku, niesplamieniu skandalami wpływowego, liczącego się w świecie "wyższych sfer" nazwiska. W ich przypadku postawa rodziców wobec własnego - i to potrzebującego - dziecka bardzo mnie oburzyła. Całe szczęście, że rodzina Camerona nie okazała się złożona z samolubnych potworów, bo tego bym chyba nie zniosła.
Mimo wcześniejszych przeżyć Avery wykazuje zdolność do dzielenia się uczuciami z innymi osobami, ale nie przychodzi jej to łatwo i naturalnie. Przyjaźni się z Jacobem, zwariowanym, wiecznie napalonym, a przez to trochę nie do zniesienia, gejem, oraz Brittany, a także zakochuje się - ze wzajemnością - w Cameronie. J. Lynn w całkiem fajny sposób relacjonuje o ich rozkwitającym związku, począwszy od nietypowych i zabawnych spotkań, upór Cama, przez pierwsze zauroczenie, randki, pocałunki, tęsknoty, aż po szczęśliwy finał, poprzedzony oczywiście problemami wynikającymi z tajemnic Avery, nieporozumień czy braku zaufania. Jak to w tego typu książkach bywa, nie może być przez cały czas idealnie, prawda? Autorka pisze ciekawie, swobodnie (ale nie byle jak), sensownie i, co bardzo ważne, z poczuciem humoru. Żeby nieco uciszyć głosy demonów traumy, z którą borykają się bohaterowie, J. Lynn zaopatruje ich - a zwłaszcza Camerona - w dość duże zasoby dobrego humoru, przez co wiele opisywanych w utworze "Zaczekaj na mnie" sytuacji i dialogów jest naprawdę śmieszna i wywołuje uśmiech na twarzy czytelnika. Cieszę się też, że pisarka - w porównaniu do Jasindy Wilder - wykazała się umiarem podczas kreowania scen intymnych. W jej powieści one nie męczą, nie przytłaczają, nie drażnią.
Wątków pobocznych - tych poza perypetiami miłosnymi duetu Morgansten-Hamilton - nie ma tutaj przesadnie wiele, a jednak książka nie nudzi, ciągle coś się w niej dzieje - są imprezy, wyjazdy do rodzin, spotkania z przyjaciółmi, choroby, a nawet wzmianki o opiekowaniu się domowym zwierzątkiem, jakim jest... żółw. Życie studenckie opisane jest raczej powierzchownie, ale pewnie dzięki temu właśnie robi pozytywne wrażenie.
Całość czyta się szybko i przyjemnie mimo - to już chyba "tradycja" wydawnictwa Amber - licznych literówek pojawiających się w tekście. Książka "Zaczekaj na mnie" bawi, wzrusza i niesie nadzieję. Niełatwa walka bohaterów z przeciwnościami losu, ich siła, cierpliwość i umiejętność podejmowania ryzyka udowadniają, że człowiek jest w stanie się podźwignąć, oderwać się od ponurych, przygnębiających myśli i zbudować nowe życie - wpuścić do umysłu trochę optymizmu, zakochać się, zaufać, przebaczyć, poczuć się bezpiecznie. J. Lynn stworzyła miłą dla oka historię miłosną i poruszającą opowieść o przemianie Avery z zagubionej nastolatki w pewną siebie kobietę. Myślę, że warto przyjrzeć się jej bliżej.
Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Amber.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.
Książkę czytałam i bardzo mi się podobała. Teraz już wiem, że seria ,,Młodzi Dorośli'' idealnie spełnia moje gusta.
OdpowiedzUsuńWidzę, że gatunek robi się coraz bardziej popularny, więc chyba będę musiała się za niego zabrać, tak z ciekawości, mimo że historie miłosne nie należą do moich ulubionych opowieści.
OdpowiedzUsuńLubię takie książki, także myślę,że na pewno mi się spodoba :)
OdpowiedzUsuńJa lubię taki gatunek i chętnie sięgnę po niego (aby mieć choć chwilę wrażenie, że jestem jeszcze taka młoda) :P
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie ten nowy gatunek, jeśli można go tak nazwać, więc na pewno zechcę go poznać. Właśnie pożyczyłam "Zaczekaj na mnie" od koleżanki, zatem niebawem zabiorę się za lekturę. :) Zapowiada się nieźle.
OdpowiedzUsuńTa historia była bardzo przyjemna w odbiorze, jednak szczególnego wrażenia na mnie nie zrobiła. Brakowało mi rozwinięcia niektórych wątków, moim zdaniem autorka nie wykorzystała potencjału swojego pomysłu. Zdecydowanie bardziej polubiłam "Tylko Ty".
OdpowiedzUsuńByć może kiedyś się skuszę - czasem lubię coś takiego lekkiego, żeby się odstresować.
OdpowiedzUsuńMam na nią apetyt
OdpowiedzUsuń