Liczba stron: 472.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami.
Rozpoczęcie lektury: 04.03.2014.
Zakończenie lektury: 06.03.2014.
Moja ocena: 7/10.
Pod pseudonimem Róża Lewanowicz ukrywa się kobieta, której pisanie towarzyszy niemalże od zawsze, ale dopiero teraz zdecydowała się wydać pierwszą powieść. Dlaczego nie pod własnym nazwiskiem? Przede wszystkim ze względu na treść "Porwanej", a raczej pojawiających się w niej bohaterów, których pierwowzorów można szukać w prawdziwym życiu, w otoczeniu pisarki. Wywiad z nią można znaleźć w sieci. Oprócz powyższych informacji wynika też z niego, że Lewanowicz pracuje już nad kolejnymi książkami, w tym kryminałem. Niezmiernie mnie to cieszy, gdyż swoim debiutem literackim, o którym jest niniejsza opinia, udowodniła, że potrafi pisać, a przy tym wciągać czytelnika do krainy swej niebywałej pomysłowości zabarwionej potężnymi intrygami i tajemnicami.
Para głównych bohaterów "Porwanej" to młode stażem małżeństwo Meyerów z Warszawy. On, Łukasz, jest funkcjonariuszem Centralnego Biura Śledczego pracującym obecnie z kilkuosobową ekipą nad ważną sprawą. Ona, Justyna, jest z kolei zatrudniona w korporacji o charakterze analityczno-inwestycyjnym. Ma dość swej pracy. Jej niechęć potęguje się, gdy w biurowcu zaczyna nachodzić ją mężczyzna podający się za jej dawnego kolegę z liceum. Przeczulona na punkcie prześladowców i różnego rodzaju zagrożeń, odznaczająca się niesamowitą intuicją do ludzi, decyduje się odejść z firmy i zachować czujność u boku męża. Ale niedługo potem Justyna zostaje porwana - sprzed bloku, w którym mieszka, na oczach Łukasza i wielu sąsiadów. Nieznani napastnicy wywożą ją w równie nieznane miejsce. Łukasz jest zrozpaczony, ale dzięki pomocy kolegów z CBŚ zachowuje resztki zimnej krwi i rozpoczyna śledztwo. Dość szybko jednak dochodzi do wniosku, że kandydatów na porywacza małżonki może być co najmniej kilku. A czegoś takiego nie spodziewał się w ogóle...
Ja zresztą też nie. Owszem, z opisu powieści Lewanowicz jasno wynika, że jej istotą jest przeszłość głównej bohaterki, ale żeby taka przeszłość! Autorka zaszalała. W pozytywnym sensie, rzecz jasna. Zaimponowała mi swoją wyobraźnią, a przy tym umiejętnością okiełznania jej, dzięki czemu "Porwana" stała się utworem sensownym i w dużej mierze realistycznym. W dużej mierze, bo jednak tu i ówdzie niektóre opisy zdarzeń mogą po prostu wydawać się lekko przesadzone i niewiarygodne. Owo wrażenie jednak ani trochę nie zepsuło mi przyjemności czerpanej z lektury. W jakiś magiczny sposób przepadłam niedługo po jej rozpoczęciu. Nieustające napięcie nie pozwalało mi na oderwanie się od książki. Bardzo niepokojącej książki, muszę dodać. Dosłownie udzielił mi się nastrój czujnej i panikującej Justyny, kiedy ta obawiała się tajemniczego prześladowcy. Nieco później kibicowałam jej i życzyłam wytrwałości, gdy tuż po uprowadzeniu dręczyły ją okropne myśli. "Bała się tak bardzo, że wolała nie żyć, niż przeżywać to, co przeżywa"*. A jeszcze później zaczęłam ją podziwiać. Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie przeobrażenie bohaterki będącej przecież skromną, szarą myszką w prawdziwą, pełną sprytu i inteligencji wojowniczkę żądną zemsty i świętego spokoju dla jej rodziny.
Przemiana przemianą, ale oprócz niej czytelnik jest w stanie dostrzec wewnętrzne rozdarcie, z jakim boryka się Justyna. Kobieta bowiem z jednej strony pragnie normalnego życia - wiecznie kochającego męża i zajścia w ciążę, a z drugiej - jej ożywiona przeszłość wzywa ją do tego, by stała się tą samą osobą, jaką była kilka, kilkanaście lat temu. A rzeczą niemożliwą jest połączenie obu ról i jednoczesne prowadzenie przyjemnego, szczęśliwego i satysfakcjonującego żywota. Jak zakończy się wewnętrzna walka Justyny i czy kontrast jej pragnień ulegnie zmniejszeniu, ujawnia zakończenie powieści, aczkolwiek - na moje oko - nie zalicza się ono do tych całkowicie zamkniętych, co można potraktować jako dodatkową atrakcję utworu.
Sekrety tytułowej porwanej - aż dziw, że udało jej się zataić je przed mężem będącym funkcjonariuszem CBŚ - zaliczyć można do nadzwyczajnych i potężnych, w końcu nawiązują one do tematyki wojskowej i różnego rodzaju przestępstw gospodarczych i kryminalnych. Lewanowicz bez skrupułów pisze o przekrętach, fałszerstwach, mistyfikacjach, zdradach, konszachtach z grubymi rybami, żądzy pieniądza oraz przemocy i molestowaniu w środowiskach, w których tego typu czyny powinny być surowo karane, a nie tolerowane.
Ogromną zaletą "Porwanej" są przewijające się w niej postaci. Różnorodne, trzeba zaznaczyć. Czy to pierwszoplanowe, czy drugoplanowe, skutecznie przyciągają uwagę czytelnika - jak nie swoim niebanalnym charakterem, to zachowaniem. Jak nie poczuciem humoru, to tajemniczością. Osoby takie jak Gogol, Bambi i Ziutek wprowadzają do książki nieco luzu i uciechy. Z kolei Krokodyl albo paru kolegów z pracy Meyera pozostają intrygujący do samego jej zakończenia. Mamy też tutaj takie indywidualności, jak Tomek Kotowicz borykający się z przemocą domową ze strony własnej żony, Mirek Lubicki, dobry i godny zaufania przyjaciel Justyny, a także Jacek, zagubiony młody ksiądz. Co rzucało mi się w oczy w czasie lektury powieści, to częste wylewanie łez przez bohaterów - nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że większość z nich jest przedstawicielami płci brzydkiej. Ale to przecież drobiazg, prawda?
Pisarka operuje swobodnym i wiarygodnym językiem. Nie szczędzi długich, szczegółowych, ale za to wyczerpujących i fascynujących wymian zdań między bohaterami. Tak, dialogi dominują tutaj nad opisami, zdecydowanie. Akcja toczy się głównie w Warszawie, a ponadto w Łomży, Poznaniu, Stargardzie Szczecińskim, zahacza nawet o bliskie mi Leszno i Kościan.
"Porwana" Róży Lewanowicz to niezwykle udany debiut literacki - w dalszym ciągu trudno jest mi uwierzyć, że to debiut - z gatunku sensacji, który udowadnia pewną oczywistą rzecz - że od przeszłości nie ma ucieczki. Poza tym przekonuje, iż warto czasem zastanowić się, czy nie lepiej podzielić się swoimi sekretami - zwłaszcza tymi wielkimi i brudnymi - z bliską osobą, by później nie brać na swoje - i tylko swoje - barki całego ciężaru i niebezpieczeństwa, jakie może wiązać się z niechcianym ujawnieniem owych tajemnic. Utwór ten w ciekawy, czasem pokręcony sposób pokazuje też, jak duże rozmiary może przybierać poświęcenie jednej osoby dla drugiej - czy to członka rodziny, czy przyjaciela. Jeśli dodać do tego trochę matactw, szaleńczych pogoni i strzelanin, bez dwóch zdań wyjdzie nam lektura, na której absolutnie nie można się nudzić. Warto się z nią zapoznać, polecam.
*s.100
Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Replika.
Nie wiedziałam, że pisarka ukrywa się pod pseudonimem. Jestem ciekawa, kto to. Książka mnie oczywiście zaintrygowała, mam nadzieję, że niedługo nadarzy się okazja i będę mogła ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńByć może kiedyś spróbuję :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zainteresowałaś:) Na pewno poszukam, bo zapowiada się świetnie.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że autorka pisze pod pseudonimem... Ale bądź co bądź jest to jeden z lepszych (polskich!) debiutów :)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej! Już nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś książka tak barrrrdzo mnie wciągnęła :).
UsuńZainteresowałaś mnie tą książką, będę się za nią rozglądać bo mam ochotę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńOstatnio patrzyłam na tą książkę w bibliotece, muszę się nad nią bardziej zastanowić
OdpowiedzUsuń