Liczba stron: 528.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 15.12.2012.
Zakończenie lektury: 18.12.2012.
Moja ocena: 7/10.
Sandra Brown to popularna amerykańska autorka romansów przeznaczonych dla kobiet, a także powieści kryminalnych i historycznych. Ukończyła anglistykę na Texas Christian University. Pierwsze kroki zawodowe stawiała jako modelka i prezenterka telewizyjna. Swoją przygodę z pisarstwem natomiast rozpoczęła w 1981 roku, tworząc książki pod pseudonimem Rachel Ryan, później też jako Laura Jordan, Erin St. Claire, no i pod własnym nazwiskiem. Do tej pory napisała około siedemdziesięciu powieści, z czego zdecydowana większość znalazła się na listach bestsellerów New York Timesa. Łączny nakład jej utworów w trzydziestu trzech językach świata przekroczył siedemdziesiąt milionów egzemplarzy.
Na twórczość Brown miałam ochotę już od dłuższego czasu. Po licznych pochlebnych opiniach dotyczących jej thrillerów, na które natknęłam się w sieci, nie mogło być inaczej, dlatego gdy tylko nadarzyła się okazja, sięgnęłam po "Twardziela" - typowy kryminał, w którym przewija się wątek romansu, czyli to, co chyba większość czytelniczek lubi. Sama nie mam nic przeciwko takiemu połączeniu gatunków. Utwory tego typu bowiem czyta się lekko, a ponadto nie nudzą. I dokładnie to samo mogę napisać o "Twardzielu", zagadkowej historii z obsesją, prześladowaniem i zabijaniem w rolach głównych.
Dodge Hanley to ponadpięćdziesięcioletni prywatny detektyw, raczej samotny i oschły w stosunku do innych ludzi. Na prośbę ukochanej sprzed lat, Caroline, decyduje się jednak pomóc ich dorosłej już córce, Berry, której grozi niebezpieczeństwo ze strony jej byłego kolegi z pracy, obsesyjnie w niej zakochanego. Przed Dodge'em nie lada wyzwanie - próby złapania niemalże nieuchwytnego przestępcy, odbudowanie dobrych stosunków z Caroline, poznanie córki i przyglądanie się temu, jak podrywa ją przystojny zastępca szeryfa, Ski Nyland. Tymczasem prześladowca Berry w dalszym ciągu jest na wolności. Co gorsza, staje się coraz bardziej nieobliczalny i niebezpieczny. Kim jest ów Oren Starks i dlaczego tak naprawdę obrał sobie za swój cel zamordowanie Berry?
Mimo że za mną dopiero jedna powieść Brown, jestem w stanie stwierdzić, iż posiada ona cechy dobrej pisarki kryminałów - posługuje się prostym językiem, sprawnie i sensownie prowadzi akcję, urozmaicając ją podróżami w przeszłość bohaterów, potrafi utrzymać czytelnika w niepewności i zaskoczyć go. Owo zaskoczenie przypisałabym przede wszystkim zakończeniu "Twardziela", które, niestety, nie do końca mnie przekonało z tego względu, iż wcześniej poszczególne wątki fabuły nie dawały nawet mało wyraźnych wskazówek na to, iż utwór zakończy się w taki sposób, w jaki właśnie się zakończył. Odniosłam wrażenie, że przebieg finału został wymyślony przez autorkę jakby w ostatniej chwili.
Pozytywnym punktem książki są natomiast jej bohaterowie. Na początek - Dodge Hanley, wydawać by się mogło, że nieprzyjemny i irytujący człowiek, ale jeśli go poznać bliżej, można wywnioskować, że to dość fajny, acz trochę w gorącej wodzie kąpany, o specyficznym poczuciu humoru gość. I nie miałabym nic przeciwko, gdyby pojawił się w jeszcze jakimś thrillerze Brown. Kolejna ciekawa postać to Berry, młoda, pozornie niczemu winna kobieta, skrywająca interesujące sekrety dotyczące jej sfery uczuciowej i zawodowej. Podobały mi się jej relacje z matkę, choć od czasu do czasu zdawały się one bardzo komplikować. Podobnie do miłosnych przygód zarówno Dodge'a i Caroline, jak i Berry oraz Ski, nie mogę się przyczepić. I cieszę się, że pod względem uczuciowym perypetie tych bohaterów zyskały taki obraz, jaki sobie wyobrażałam. Na koniec nie można nie wspomnieć o Orenie Starksie, który jest chyba najbardziej zagadkową i szaloną postacią w powieści. Jego działania budzą strach i przerażenie, a jednocześnie potęgują ciekawość wyrażaną w pytaniach typu "jak daleko posunie się ten człowiek?" i "czy w końcu uda się policji go złapać?".
"Twardziel" to niezaprzeczalnie dobry kryminał, ale też nie rewelacyjny. Pomijając kwestię zakończenia, o której wspomniałam już wcześniej, uważam, że temu utworowi zabrakło jakby jeszcze większej siły oddziaływania na czytelnika, jakichś komplikacji, jeszcze większego, szokującego "bum!", po którym odbiorca mógłby powiedzieć "wow, to było to!". Niemniej jednak powieść czyta się szybko i przyjemnie, jest więc doskonałym "zabijaczem" czasu, a co za tym idzie, sposobem na nudę i dobrą rozrywkę. Inne książki Sandry Brown z całą pewnością będę miała w przyszłości na oku.
Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Świat Książki.
Baza recenzji Syndykatu Zbrodni w Bibliotece.
Swoją przygodę z utworami tejże autorki rozpoczęłam 3 lata temu i niemalże od razu stała się ona jedną z moich ulubionych autorek romansów. Muszę przyznać, że nie czytałam jeszcze żadnych kryminałów spod jej pióra więc myślę, że najwyższa pora to zmienić. Z chęcią zapoznam się z "Twardzielem" :)
OdpowiedzUsuńTo w takim razie i romansom muszę przyjrzeć się bliżej ;).
UsuńMnie akurat romansowa twórczość tej pani nie przekonała, za to chętnie zajrzę właśnie do kryminałów. Mam ich kilka na półce, choć akurat "Twardziel" po opisie [i recenzjach] nie wzbudził mojego zainteresowania.
UsuńCzytałam wcześniejsze książki autorki, nie rozczarowały mnie, pewnie po tę również sięgnę :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tej autorki "Zasłona dymna" świetny thriller, a na "Twardziela" tez mam ochotę i mam nadzieję że uda mi się ją przeczytać. Od strony romansów autorki nie znam, może kiedyś się zapoznam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Chętnie się z nią zapoznam :-)
OdpowiedzUsuńNie czytałam nic tej autorki, nawet niezbyt kojarzę nazwisko, ale jak nadarzy się okazja to zapoznam się z jej powieściami :)
OdpowiedzUsuń