Liczba stron: 544.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 23.05.2012.
Zakończenie lektury: 26.05.2012.
Moja ocena: 7/10.
Jodi Picoult to amerykańska powieściopisarka, autorka kilkunastu bestsellerów, przetłumaczonych na wiele języków, których łączny nakład na świecie przekroczył już czternaście milionów egzemplarzy. Za całokształt twórczości otrzymała w 2003 roku nagrodę New England Book. Cztery z jej dotychczas wydanych książek doczekało się adaptacji filmowych. W swoich utworach autorka łączy elementy powieści obyczajowej z romansem, psychologią, socjologią i innymi naukami społeczno-edukacyjnymi.
"Linia życia" to dopiero trzecia powieść Picoult, z którą miałam okazję się zapoznać. Niebanalność, kontrowersyjność wywołujące w czytelniku wiele sprzecznych emocji, charakteryzujące książki tejże autorki sprawiają, że bardzo chętnie po nie sięgam. Opisywany w niniejszej recenzji utwór zafascynował mnie, jak dotąd, chyba najbardziej, przede wszystkim ze względu na tematykę dotyczącą trudności, jakie mogą wynikać w trakcie trwania małżeństwa i okresu macierzyństwa. Pisarka w największym stopniu koncentruje się na osobie głównej bohaterki, dla której wychowanie dziecka jest czymś niewiarygodnie trudnym, nawet obcym. Owa tematyka idealnie wpasowała się nie tylko w jeden z moich obecnych przedmiotów na studiach - rodzina w dobie współczesnych przemian - ale też w Dzień Matki, kiedy to miałam sposobność tę lekturę zakończyć.
Paige Prescott nigdy nie miała łatwego życia. W dzieciństwie opuściła ją matka, pozostawiając tylko z ojcem. W młodości popełniła kilka błędów, które zaważyły na reszcie jej życia. Będąc dorosłą, tak naprawdę wcale nie uwolniła się od przeszłości, ale została szczęśliwą żoną szanowanego kardiochirurga. Wydawać by się mogło, że znalazła swoje miejsce w świecie. Wszystko bowiem zaczęło układać się po myśli jej i Nicholasa. Ale to była tylko cisza przed burzą. Burza nadeszła wraz z nieplanowaną ciążą Paige. Zachwycony Nicholas nie mógł pojąć, dlaczego jego żona sceptycznie odnosiła się do swego błogosławionego stanu. Tak też było. Paige, którą kiedyś odtrąciła rodzicielka, nabrała pewności, że nie sprawdzi się w roli matki, nie pokocha swego dziecka i nie będzie potrafiła zapewnić mu odpowiedniej opieki, odpowiedniego wychowania. Po urodzeniu Maxa bohaterka jeszcze bardziej zatraca się w swojej przeszłości, zaniedbuje siebie i swoją rodzinę, nie mogąc opędzić się od nękających ją wyrzutów sumienia. Zdesperowana, postanawia zrobić coś, co sprawi, że jej życie już nigdy nie będzie takie samo - postanawia odnaleźć matkę. Sposób, w jaki tego dokona, przyniesie wiele niepożądanych skutków, ale też otworzy Paige szerzej oczy na otaczającą ją rzeczywistość.
Fabuła toczy się w latach 1985-1993, co zaznaczają poszczególne trzy części, na które jest podzielona treść utworu, ale oprócz bieżących wydarzeń Picoult przywołuje wiele wspomnień z dzieciństwa i młodości bohaterów, co wspaniale współgra ze sobą. Po raz kolejny autorka zachwyciła mnie swoim warsztatem pisarskim, swobodnym, a zarazem szczegółowym, zaopatrzonym w liczne metafory, porównania i epitety pięknym językiem. Historia opisana w "Linii życia", choć niełatwa, wciąga niesamowicie, bo tak naprawdę do samego końca nie wiadomo, jak potoczą się losy głównych bohaterów.
Nie każda kobieta pełniąca rolę matki robi to idealnie. Czy w ogóle któraś jest idealna pod tym względem? Gdyby zapytać o to te kobiety, odpowiedź na pewno brzmiałaby "nie". Macierzyństwo to rzecz niesłychanie trudna, dlatego nawet błahostka może przyczynić się do złego mniemania o sobie kobiety jako matki. Dla części przedstawicielek płci pięknej wychowanie dziecka to dar prosto z nieba. Dla kolejnych może być czystym obowiązkiem. A dla jeszcze innych - utrapieniem. W czasach współczesnych zanika zjawisko instynktu macierzyńskiego. Macierzyństwo staje się świadomym wyborem kobiety. Co jeśli dziecko przyjdzie na świat nieplanowane? A kobieta, która je urodzi, jest kompletnie nieprzygotowana na to, co ją czeka, a w dodatku sama wychowała się w niepełnej rodzinie, co jeszcze bardziej zmieniło jej nastawienie do zjawiska posiadania dzieci? Czy w tym przypadku istnieje jakaś szansa na normalne życie matki i jej potomstwa? Czy ich wzajemne stosunki z góry skazane są na porażkę? Te i wiele podobnych pytań krąży po głowie Paige Prescott, która wraz z pojawieniem się na świecie synka, całkowicie się gubi. Gubi się w małżeństwie, gubi się w myślach o swoim dziecku, gubi się w samej sobie. Przeżywa trudne do zrozumienia chwile, w których niejednokrotnie chciałoby się jej pomóc, "potrząsnąć" ją, nakierować na właściwy tor, uświadomić jej, co tak naprawdę jest ważne w jej życiu i o co powinna walczyć. Jej zachowanie wzbudza w czytelniku rozmaite uczucia, począwszy od współczucia, przez irytację, aż po zrozumienie.
Poważna zmiana, jaka pewnego lata zachodzi w życiu Paige, sprawia, że nie tylko jej świat wywraca się do góry nogami. Jej mąż, syn, a także pozostali członkowie ich rodzin są wystawieni na pewnego rodzaju próby - odrębne dla każdego z nich - dzięki którym otaczająca ich rzeczywistość również ulega zmianie. Nie tylko w kwestii miłości czy bliskości, ale też odpowiedzialności i prawdy. "Linia życia" jako cała powieść to swoistego rodzaju dążenie do prawdy. Prawda ta może albo uszczęśliwić człowieka, albo zniszczyć go. Uzmysłowić to, co wcześniej było dla niego niedostrzegalne, uchronić przed popełnieniem kolejnych błędów, ukoić ból.
Ta książka Picoult jest surowa, wcale delikatna, po prostu szczera, a przy tym ujmująca i tam, gdzie trzeba, wzruszająca. Jej bohaterowie wyróżniają się pod wieloma względami; na duży plus zasługuje przede wszystkim talent Paige do rysowania nieprawdopodobnych portretów ludzkich, ukazujących ich prawdziwe oblicze. To element niemalże magiczny i zarazem zapierający dech w piersiach, który niejednokrotnie mnie poruszył. Niesamowicie mocno można zżyć się z małym Maxem, synem Prescottów, który z wiecznie zapłakanego niemowlaka przeobraża się w zarażającego śmiechem chłopczyka. Postaci są niezwykle wyraziste, a emocje, które je charakteryzują, wypływają z kartek powieści strumieniami, prosto do serca czytelnika.
Podsumowując, uważam, że "Linia życia" Jodi Picoult ma w sobie wszystko, co może zachęcić do jej przeczytania i zachwycić czytelnika. Ma w sobie też garstkę tej mniej pozytywnej mocy, która może sprawić, że poszczególne postaci czy zdarzenia nie będą godne pochwały. Każdy odbiorca jednak ma prawo do własnego zdania. Po tę książkę może sięgnąć zarówno przeciwnik posiadania dzieci, jak i zwolennik tradycyjnych rodzin i wielodzietnych małżeństw, przez co opinie na jej temat nigdy nie będą jednoznaczne. Picoult w ten sposób doskonale udowadnia, że obok jej twórczości nie da się przejść obojętnie. Jej powieści są kontrowersyjne. Takie właśnie mają być i będą, dopóki ostatni człowiek na tej Ziemi ich nie oceni.
Bardzo lubię książki Picoult i oczywiście "Linię życia" mam zamiar przeczytać. Nie wiedziałam tylko, że to jedna z jej starszych powieści. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam "Lini życia", tak jak wielu książek Picoult. Jednak pisarkę lubię i cenię. Na pewno kiedyś sięgnę i po tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki tej autorki, ale mam zamiar to zmienić.:D
OdpowiedzUsuńKolejna świetna książka tej autorki
OdpowiedzUsuńPicoult jest coraz bardziej popularna w blogosferze. Ale dzięki temu poznaje coraz nowe jej książki, które wydają się szalenie ciekawe. Tą pozycję też na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńJak wszystkie powieści Jodi Picoult, także i tę mam w planach:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Książki Picoult są bardzo dobre, jeszcze się na niej nie zawiodłam.
OdpowiedzUsuńautorkę bardzo lubię, więc i po tę książkę z pewnością sięgnę :)
OdpowiedzUsuńnie czytałam jeszcze żadnej powieści tej autorki, ale niebawem zamierzam to zmienić :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tę autorkę i chętnie sięgnę również po tę jej pozycję ;)
OdpowiedzUsuńNiestety nie lubię tej autorki.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię książki Picoult choć tej jeszcze nie miałam okazji przeczytać.Mam nadzieję jednak to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale chętnie zerknę :)
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńAutorkę mam w planach i chyba zacznę od przeczytania "Linii życia" skoro tak chwalisz :)
OdpowiedzUsuńCenie Picoult właśnie za to jak pisze. Tylko, że jej książki muszę sobie dawkować inaczej bym chyba nie dała rady emocjonalnie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie spojrzałam co czytałaś Picoult i polecam Ci jej "Bez mojej zgody". Ja od niej zaczęłam znajomość z pisarką.
UsuńZgadzam się z Tobą w 100% :). I oczywiście jestem bardzo ciekawa "Bez mojej zgody" - film na jej podstawie poruszył mnie do głębi...
UsuńMnie również, ale zapewniam, że książka poruszy Cie jeszcze bardziej niż film.
UsuńSolidnie napisane. Pozdrawiam i liczę na więcej ciekawych artykułów.
OdpowiedzUsuń