piątek, 29 listopada 2013

"Beta" - Rachel Cohn

Tytuł oryginału: "Beta".
Tłumacz: Berenika Janczarska.
Wydawnictwo: Czarna Owca, 2013.
Liczba stron: 316.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 03.11.2013.
Zakończenie lektury: 04.11.2013.
Moja ocena: 6/10.

Istnieje pewna wyspa, rajska wyspa o nazwie Dominium, na której żyją pozornie szczęśliwi ludzie - dzień w dzień napawający się słodkim powietrzem, nudzący się bogacze, niezmęczeni pracą, których w codziennych obowiązkach wyręczają niezwykłe istoty, klony. Klony wyglądające jak ludzie, ale nieczujące, bo niemające duszy, którą posiadają ludzie. Ich rolą jest usługiwać bez najmniejszych oznak protestu, po prostu mechanicznie. Całkiem niedawno słynna doktor Lusardi zajmująca się produkcją klonów wprowadziła na rynek kilka egzemplarzy tychże istot w wersji beta, w wersji nastoletniej, które mogą, choć wcale nie muszą, posiadać jakieś ukryte wady oprogramowania. Jedną z bet jest narratorka powieści Rachel Cohn, szesnastoletnia Elizja, która, wystawiona na sprzedaż w sklepie, z miejsca podbija serce pani Bratton. Ta nadzwyczajnie piękna klonka zamieszkuje w domu Brattonów, a jej głównym zadaniem jest zabawianie, dotrzymywanie towarzystwa "siostrze" Liesel i "bratu" Ivanowi. Nieposiadająca rozległej, kompletnej wiedzy na temat otaczającego świata, Elizja stopniowo poznaje uroki życia na Dominium i odkrywa, że nie jest tak idealnym klonem, za jakiego wszyscy mieszkańcy tej rajskiej wyspy ją uważają. Pojawia się u niej bowiem pamięć, a co gorsza, zalążki różnego rodzaju uczuć, do których przecież nie ma prawa. Wiedząc, że jeśli ów fakt wyjdzie na jaw, będzie czekać ją straszny los, dziewczyna stara się robić wszystko, by ukryć swą nową tożsamość. A nie jest to wcale takie proste, gdy uczucia czasami biorą górę nad rozsądkiem...

Spotkanie z "Betą" było dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem - rzadko sięgam po utwory z gatunku fantastyki i po raz pierwszy miałam do czynienia z antyutopią. Recenzując tę powieść, nie jestem więc w stanie odnieść się do innych lektur o podobnej tematyce i ewentualnie porównać jakieś tytuły. Skupię się zatem tylko i wyłącznie na książce Cohn. Czy zrobiła ona na mnie duże wrażenie? Raczej średnie.

Fantastyczny świat przedstawiony w "Becie" i jej ogólny klimat nie porwały mnie jakoś szczególnie. Tak naprawdę, moim zdaniem, trochę zbyt mało uwagi autorka poświęca przybliżeniu historii wyspy Dominium i jej obecnemu funkcjonowaniu. Czytelnik wie tylko tyle, że kiedyś miały miejsce jakieś Wojny Morskie, poza Dominium istnieje tak zwany Kontynent, a warunki życia w raju, wokół którego krąży fabuła utworu, są ustanawiane przez mieszkających w nim ludzi i na każdym kroku dopasowywane do ich nastrojów i potrzeb. Zabrakło mi większej ilości detali, ciekawostek związanych w powyższymi aspektami. Z drugiej jednak strony doszłam do wniosku, że Cohn miała pod tym względem niewielkie pole do popisu, ponieważ narratorką "Bety" uczyniła Elizję, która została wyposażona w podstawową, najbardziej potrzebną wiedzę, o wielu rzeczach nie ma zielonego pojęcia i dopiero się o nich dowiaduje, przebywając w towarzystwie Ivana i jego przyjaciół. Tym z kolei pisarka poświęca dużo uwagi, choć zupełnie niepotrzebnie. Ci wiecznie narzekający na nudę nastoletni bohaterowie nie robią nic poza... nudzeniem się właśnie, oddawaniem się rozrywkom typu opalanie się, pływanie, granie w nietypowe gry balansujące na pograniczu rzeczywistości i fikcji oraz zażywaniem narkotyków (raksji), które zapewniają im niezły odlot (ataraksję).

"- Kto to jest puszczalska? - dopytuję.
- Dziewczyna, która się puszcza.
- Puszcza? Czego się puszcza? - Wyobrażam sobie, jak Greer się czegoś trzyma i nagle puszcza, ale nie rozumiem, co Ivan mógłby mieć przeciwko temu.
- No, się puszcza, wiesz. - Jego twarz, po biegu czerwona jak burak, teraz purpurowieje. - W łóżku.
Zachodzę w głowę, czego się Greer trzyma i puszcza w łóżku"*.

Pomijając wątek samej Elizji, która, nie da się ukryć, jest całkiem interesującą, czasami zabawną, bo niemającą pojęcia o tym, czym jest sarkazm, co widać na przykładzie wyżej przytoczonego cytatu, postacią, u której kiełkują takie uczucia, jak radość, smutek, pożądanie, przerażenie czy gniew - a jest to bardzo fajnie ukazane - nie można nie wspomnieć o równie ciekawym wątku Tahira, kolegi Ivana, chłopaka zachowującego się w sposób co najmniej podejrzany, który zakochuje się w tytułowej becie z wzajemnością. Z wielką niecierpliwością oczekiwałam pojawienia się Tahira w powieści. Kiedy wreszcie się go doczekałam, zaintrygowały mnie jego losy, a potem nagle... ciach! I kwestia ten niezwykłej miłości Tahira i Elizji odlatuje sobie do innego raju niczym Ivan na raksji, a na pierwszy plan fabuły książki wysuwają się inne, bardziej dramatyczne i sensacyjne wątki typu bunt klonów, plany rebelii, a wraz z nimi nowe postaci, takie jak defekci czy akwenowie, w których nazwach i charakteryzacjach zdążyłam się nieco pogubić. Tak że trochę było mi szkoda Tahira, cieszyłam się jednak, że ostatnie kilkanaście rozdziałów utworu obfituje w coraz to bardziej zaskakujące i pełne napięcia wydarzenia.

Jak na trzysta-parę stron książki, sporo się w niej dzieje, począwszy od wewnętrznych przemian bohaterów, przez uczucia miłości, przyjaźni, aż po bunty, a nawet morderstwa, ale wszystko to jest przedstawione tak po łebkach. I pewnie też dlatego "Betę" czyta się naprawdę szybko. Rachel Cohn zaplanowała już kolejne części traktujące o przygodach Elizji, najprawdopodobniej będzie można mówić tutaj o trylogii. Druga z nich nosi tytuł "Emergent". Czy sięgnę po nią, gdy ukaże się w Polsce? Myślę, że tak, gdyż zakończenie jej poprzedniczki wręcz postawiło mnie na nogi - warto tutaj nadmienić, iż powieść czytałam w pozycji leżącej - i natychmiast zaczęłam ubolewać nad tym, że nie miałam pod ręką następnej części. Czy będzie mi dane po raz drugi poddać się fascynacji feerią barw fioletu, różu i brzoskwini, którymi tak wdzięcznie została okraszona wyspa Dominium? A może wręcz przeciwnie, wraz z Elizją będę musiała zmierzyć się z szarością i ponurym obrazem raju, w którym zapanuje wojna? Mam nadzieję, że odpowiedzi na te oraz inne pytania uzyskam w przyszłym roku kalendarzowym. Byle nie później.

*s.58

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

środa, 27 listopada 2013

2. urodziny bloga

Dokładnie 2 lata temu, 27.11.2011, podjęłam pewną decyzję, której nie żałuję ani trochę i której pozytywnych rezultatów doświadczam po dziś dzień - tak, tak, założyłam tego oto bloga, tajus czyta... . W ubiegłym roku twierdziłam, iż nie wyobrażam sobie opuszczenia tej wspaniałej blogosfery, z którą zdążyłam zżyć się bardzo mocno. I w dalszym ciągu zdania nie zmieniam ;).

Pragnę z całego serca podziękować Wam, drodzy blogerzy, drogie blogerki i drodzy czytelnicy, którzy zaglądaliście na moją skromną stronę, znajdując na niej od czasu do czasu coś dla siebie, tworzyliście fantastyczną atmosferę, wymienialiście ze mną spostrzeżenia na określone tematy, inspirowaliście mnie. Podziękowania należą się też wszelkim wydawnictwom, portalom książkowym i ich przedstawicielom, z którymi miałam (bądź mam nadal) świetny kontakt i dzięki którym ten magiczny świat książek poznałam (i poznaję nadal) od nieco innej strony.

Z okazji drugich urodzin bloga tajus czyta... na kolejny rok życzyłabym sobie dalszych sukcesów związanych z blogowaniem, dużo czasu na czytanie książek, zapału i twórczej weny podczas pisania recenzji. Jeśli owe życzenia się spełnią, będę bardzo usatysfakcjonowana i szczęśliwa :).


A teraz kolej na ogłoszenie wyników konkursu urodzinowego!
Na wstępie muszę jednak napisać bardzo ważną rzecz - 25 zgłoszeń konkursowych, jakie otrzymałam od uczestników, zapewniło mi niesłychaną zabawę. Nie spodziewałam się tak rewelacyjnego obrotu spraw i w dalszym ciągu jestem pod ogromnym wrażeniem wyobraźni, jaka w Was, drodzy uczestnicy, drzemie! W czasie podejmowania decyzji, czyjego autorstwa rozwinięcie "skrótu" TAJUS ma być tym zwycięskim, popadłam jednak w czarną rozpacz! Nie, myślałam, to nie miało być takie trudne! Przyznaję, musiałam w tej sprawie zasięgnąć opinii mojej mamy, której strasznie spodobał się ów konkurs i jego efekty, oraz mojego brata, i troszeczkę udało im się mi pomóc ;).
Zgodnie z regulaminem konkursu, pozwólcie, że najpierw zaprezentuję wszystkie hasła zaproponowane przez osoby, które zdecydowały się wziąć udział w zabawie. Przygotujcie się na przyjęcie niezłej dawki śmiechu, szoku i podziwu razem wziętych!

"Ta Agentka Jest Uczennicą Szatana"
"Tajny Agent Jadący Używaną Skodą"
"Trwogą Analfabety Jest Ujrzeć Słowa"
"Tajemnicza Anonimowa Japonka Ubarwiająca Słowo"
"Tyle Atrakcji Jest U Sary"
"Tyle Atrakcji Jest U Sary"
"Tajna Ambasada Jeżozwierza Umiejącego Szczekać"
"Tajne Apotropaiczne Jestestwo Ukrytej Sukkub"
"Tajemnicza Ale Jakże Urocza Sara"
"Tutaj Akurat Jest Ulica Szczęścia"
"Tajne Almanachy Jarają Uduchowioną Sarę"
"To Autorka Jedynego Ulubionego Stylu"
"Towarzystwo Akceptacji Jamochłonów Ubezwłasnowolnionych Samowolnie"
"Tajne Akta Jakości U Sary"
"Transgalaktyczna Akcja Jedzenia Ulubionych Słodyczy"
"Trochę Apodyktyczna Jednozębna Upośledzona Sprzątaczka"
"Tajny Anonimowy Juhaski Urząd Skarbowy"
"Totalnie Aliteracki JUtopijnie Szczęśliwy"
"Tajna Aborygeńska Jednostka Usuwania Szczęk"
"Tajny Akronim Jakiegoś Utajonego Szpiega"
"Tyci Australopitek Jodłuje Ubijając Skarabeusza"
"Towarzystwo Altruistycznych Jasnowidzów Usługujących Szefom"
"Tchnąca Artyzmem Jadłodajnia Umysłowa Sary"
"Tryliony Atrakcyjnych Jedwabiem Utkanych Słów"
"Tak Analizuję Jadowicie Ukryte Słowa"

I co, bylibyście w stanie wybrać to jedno, najlepsze hasło? A może macie jakichś faworytów? ;)
Sama ostatecznie zdecydowałam się wyróżnić nie jedno, lecz trzy (to i tak zbyt mało!), które spodobały się mnie (i moim "pomocnikom") najbardziej.
I tak:

- I miejsce i nagrodę główną w postaci 5 wybranych przez siebie książek: "Lista marzeń", "Sekrety uczuć", "Beta", "Dom kryty gontem" i "Zły wpływ" otrzymuje Oczarowana Książkami za hasło "Towarzystwo Akceptacji Jamochłonów Ubezwłasnowolnionych Samowolnie";

- II miejsce i wyróżnienie w postaci 1 z wybranych przez siebie książek, "Ogień", otrzymuje Adriana Bączkiewicz za hasło "Trwogą Analfabety Jest Ujrzeć Słowa";

- III miejsce i wyróżnienie w postaci 1 z wybranych przez siebie książek, "Single", otrzymuje Justyna Wilczyńska za hasło "Tajna Ambasada Jeżozwierza Umiejącego Szczekać".

Ze zwyciężczyniami już się skontaktowałam drogą mailową, jeszcze raz serdecznie Wam gratuluję, a pozostałym uczestnikom i uczestniczkom bardzo dziękuję za dobre chęci i uczynienie tego konkursu tak bardzo pozytywnym! :)

czwartek, 21 listopada 2013

"Ogień" - Mats Strandberg, Sara B. Elfgren

Tytuł oryginału: "Eld".
Tłumacz: Patrycja Włóczyk.
Wydawnictwo: Czarna Owca, 2013.
Liczba stron: 696.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 01.11.2013.
Zakończenie lektury: 02.11.2013.
Moja ocena: 9/10.

Mats Strandberg to pisarz i publicysta. Zadebiutował w 2006 roku powieścią "Jaktsäsong". Sara Bergmark Elfgren pracowała jako scenarzystka filmowa i telewizyjna. Oboje pochodzą ze Szwecji. W 2011 roku razem napisali "Krąg", pierwszą część fantastyczno-młodzieżowej trylogii. Jak sami twierdzą, podczas jej tworzenia inspirowali się i inspirują nadal takimi tytułami, jak "Miasteczko Twin Peaks", "Nie z tego świata" oraz "Buffy - postrach wampirów". Wytwórnia filmowa Filmlance już wykupiła prawa do całej trylogii.

Po "Ogień" sięgnęłam - całkowicie nieświadomie - dokładnie rok po przeczytaniu "Kręgu", czyli pierwszego listopada. Mimo że druga część trylogii o Engelsfors jest obszerniejsza od swej poprzedniczki - ma prawie siedemset stron - wystarczyły mi dwie noce, by poznać jej treść i... popaść w jeszcze większe uwielbienie związane z wyjątkowymi perypetiami nastoletnich bohaterek, Wybrańców, którym przyszło zmierzyć się z różnego rodzaju niebezpieczeństwami na tle magicznym, z demonami, których celem jest doprowadzenie do zagłady całego świata.

Minoo Falk-Karimi, Anna-Karin Nieminen, Vanessa Dahl, Linnéa Wallin oraz Ida Holmström rozpoczynają kolejny rok szkolny w liceum w Engelsfors. Po wydarzeniach, jakie miały miejsce w "Kręgu", wszystko powróciło do normalności - która obecnie jest dla dziewczyn wręcz na wagę złota - ale, oczywiście, nie na długo. Do Engelsfors przybywają nowi, tajemniczy mieszkańcy, przyjaciel-przewodnik po świecie magii Minoo i jej koleżanek z pewnych przyczyn musi opuścić je na czas nieokreślony, a na dodatek w miasteczku powstaje podejrzane stowarzyszenie, którego celem jest wprowadzenie w nim określonych zmian, uczynienie go lepszym, bardziej pozytywnym. Nastoletnie czarownice wyczuwają zbliżającą się wielkimi krokami katastrofę, której skutki mogą okazać się tragiczne. Zanim jednak dojdzie do jakiejkolwiek konfrontacji Wybrańców z demonami, dziewczęta będą musiały wykazać się silną wolą, cierpliwością, sprytem, a przede wszystkim przyjacielską postawą, pokonując mnóstwo innych przeszkód, jakie postawił i stawia przed nimi nieobliczalny świat magii, a ponadto uporać się z typowymi problemami w szkole, w domu i w miłości.

Zanurzając się w głębinach "Ognia", trochę obawiałam się tego, że po roku czasu nie będę pamiętać wszystkich zdarzeń, o jakich była mowa w poprzedniej części trylogii i jakie przyczyniły się do takiego, a nie innego ukształtowania charakterów głównych bohaterek. Niepotrzebnie się martwiłam. Strandberg i Elfgren bowiem poprowadzili fabułę "Ognia" w sposób, który umożliwił im swobodne wplecenie od czasu do czasu krótkich przypomnień sytuacji, z jakimi musiały zmierzyć się Minoo, Anna-Karin, Vanessa, Linnéa i Ida w ubiegłym roku szkolnym. I to w zupełności wystarczyło. Książka od pierwszej strony zawładnęła moim umysłem, moją wyobraźnią, która natychmiast pogalopowała w kierunku znanego mi już niepokojącego, a jednocześnie fascynującego świata magii, pełnego nieposkromionych nadludzkich mocy i nadprzyrodzonych zjawisk, przeplatanego ze światem niemagicznym, w którym ludzie pokroju rodziców Wybrańców borykają się z codziennymi problemami, nie mając zielonego pojęcia o tym, co dzieje się wokół nich, co dzieje się z ich córkami.

Powieść została napisana bardzo przystępnym językiem, który sprawia, że czyta się ją dobrze i przyjemnie. Zarówno przygody, jak i osobowości młodych bohaterek, są ukazane niezwykle szczegółowo i precyzyjnie. Wszelkie ich emocje, uczucia, wątpliwości czy decyzje dosłownie wyłażą na wierzch, nie da się ich przeoczyć, wręcz przeciwnie - czytelnik ma ochotę pławić się w nich bez końca, bo są tak bardzo obezwładniające, intrygujące, a co najważniejsze, naturalne. Niejednokrotnie w czasie lektury "Ognia" odniosłam wrażenie, że sama należę do Wybrańców i dysponuję supermocą polegającą na operowaniu rozległą wiedzą na temat Minoo i jej przyjaciółek, na czytaniu w ich myślach, na wyczuwaniu ich nastrojów i emocji. Dziewczęta z Engelsfors muszą radzić sobie nie tylko z posiadanymi żywiołami, których racjonalne wykorzystywanie może pomóc, gdy znajdą się w niebezpieczeństwie, ale też z własnymi słabościami, nadziejami - na odwzajemnioną miłość, na odzyskanie szkolnej popularności - oraz kłopotami rodzinnymi, takimi jak niezrozumienie przez rodziców, ich nieustanne kłótnie, zdrady lub życie na pokaz. Takie największe obnażenie emocjonalne każdej z głównych bohaterek jest doskonale widoczne w kilku rozdziałach książki, kiedy to Wybrańcy zostają postawieni przed nie lada wyzwaniem - odnalezieniem się w zupełnie innych rolach - rolach koleżanek - dzięki zamianie ciał. Muszę przyznać, że to jeden z lepszych, choć nieco zagmatwany, elementów "Ognia", który dostarczył mi mnóstwo przede wszystkim zabawy.

Do takich właśnie nowych i zaskakujących zwrotów akcji tej części trylogii należy również zaliczyć wprowadzenie czytelnika przez Strandberga i Elfgren do wydarzeń o zabarwieniu historycznym. Ma on okazję poznać pokrótce historię magii, czarownic i demonów sięgającą nawet XVII wieku. Ponadto niezwykle ciekawym i absorbującym wątkiem powieści jest proces sądowy, który może wyciągnąć poważne konsekwencje wobec jednego z Wybrańców, swego czasu (tutaj warto przypomnieć sobie zdarzenia z "Kręgu") bardzo nieodpowiedzialnego. O którą z dziewczyn chodzi i jak wygląda finał rozprawy, nie zdradzę, rzecz jasna, napomknę tylko, że walka o sprawiedliwość jest bardzo zażarta, a Krąg musi wykazywać się wzajemną lojalnością i zaufaniem, by osiągnąć cel - wygrać.

Czytając "Ogień", ani przez sekundę się nie nudziłam, a żaden z jego wątków nie sprawił, że chciałam zaniechać dalszej lektury. O czymś takim tutaj w ogóle nie może być mowy! Mats Strandberg i Sara Bergmark Elfgren zaserwowali kolejną olbrzymią porcję niebanalnych, czasm szokujących i pełnych napięcia, a czasem zabawnych perypetii Minoo, Anny-Karin, Vanessy, Linnéi oraz Idy, zwieńczonych wzruszającym, a zarazem tak intrygującym zakończeniem, że odbiorca po jego przeczytaniu zaczyna ubolewać nad faktem, iż ostatnia część trylogii o Engelsfors, "Klucz", zostanie w Polsce wydana dopiero za jakiś - dłuższy - czas. Ja sama żałuję, że za mną już "Krąg" i "Ogień". Szczerze zazdroszczę czytelnikom, którzy dopiero rozpoczynają bądź rozpoczną przygodę z Wybrańcami. Polecam gorąco.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Czarna Owca.

poniedziałek, 18 listopada 2013

#4 Hipotetyczne Perypetie Czytelnicze...

...czyli wciel się w rolę hipotetycznego czytelnika i napisz, co by było, gdyby :).


SYTUACJA

 "Tajemnicze przesyłki"
Drugi poniedziałek z rzędu odkrywasz w swojej skrzynce na listy przesyłkę, w której znajdujesz książkę w miarę odpowiadającą Twojemu gustowi. Wszystko wyglądałoby całkiem zwyczajnie, gdyby nie fakt, iż przesyłka znów nie zawiera żadnych danych dotyczących nadawcy, tylko dane odbiorcy - Twoje. To tajemnicze zjawisko zaczyna Cię coraz bardziej intrygować.

CO ROBISZ?

Ja: W moim przypadku sytuacja rzeczywiście byłaby intrygująca, wręcz... niepokojąca! Oczywiście najpierw podejrzewałabym o podsyłanie książek rodziców i brata, mimo iż byłabym całkowicie przekonana, że nie są oni zdolni do wycinania takich numerów ;), ponadto kilka koleżanek, które na pewno bym przepytała. Myślę, że dociekałabym też na poczcie, czy te przesyłki wrzuca do skrzynki listonosz, czy też nie. Jeśli tak - raczej nic bym nie zdziałała, bo taki list mógłby przyjść nawet z drugiego końca Polski. Jeśli nie - kurczę, byłby to sam nadawca albo jego "wysłannik". Wówczas niby-detektyw w mojej głowie zacząłby sugerować nocne (z kolejnej niedzieli na kolejny poniedziałek) polowanie na osobę, która z jakiegoś powodu sprawia mi te książkowe niespodzianki. Mieszkam w ogrodzonym domu jednorodzinnym, więc latem to może jeszcze ukryłabym się w samochodzie albo za jakąś choinką na przykład w namiocie, ale zimą? W oknie siedzieć całą noc? Zadanie raczej nie do wykonania... Ciężka sprawa, ale takie amatorskie dochodzenie byłoby naprawdę niezłą zabawą ;). Pewnie i tak ostatecznie któraś z osób wymienionych przeze mnie na początku tego tekstu przyznałaby się do "winy", a nie na przykład wielbiciel, heh... ;).

____

sobota, 16 listopada 2013

"Dom kryty gontem" - Nina Stanisławska

Wydawnictwo: Zysk i S-ka, 2013.
Liczba stron: 300.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 25.10.2013.
Zakończenie lektury: 29.10.2013.
Moja ocena: 6/10.

Śmierć profesora Janusza Brzozowskiego przywołuje do umysłów powiązanych w nim niegdyś osób wspomnienia z przeszłości, niestety niekoniecznie tylko te pozytywne. Robert, właściciel firmy budowlanej, na nowo przeżywa swoją pierwszą, niespełnioną miłość do młodszej, nieżyjącej już córki profesora, Ewy. Starsza córka, Olga, nie potrafi zapomnieć o dzieciństwie i młodości przeżytych pod despotycznymi skrzydłami pijącego, bezwzględnego i niewdzięcznego ojca, poprzez którego musiała wcześnie opuścić dom rodzinny i zająć się tym, co uwielbia do tej pory, czyli sztuką. Niespodziewany spadek po Brzozowskim zasiewa w głowie Olgi ziarna przerażenia, bólu i smutku, ale też nadziei na coś lepszego - w życiu kobiety pojawia się bowiem tajemnicza Lena. Kim ona jest? Co łączy lub połączy akurat tę trójkę ludzi? Odpowiedzi na te oraz wiele innych pytań kryją się w debiutanckiej powieści Niny Stanisławskiej, w tym tytułowym domu krytym gontem, czyli opuszczonym dworku w Ignatówkach.

Książka ta zawiera w sobie wiele przyciągających uwagę elementów, które czynią ją intrygującą (sekrety odbiegającej od ideału rodziny Brzozowskich), wzruszającą (Olga i jej niemożność ucieczki od przytłaczającej przeszłości) i przyjemną (wątek miłosny i ogólny pomysł na fabułę) lekturą. Miłośników opowieści i sag rodzinnych na pewno ona zainteresuje. Czytelnik od początku ma do czynienia z różnego rodzaju tajemnicami i zagadkami do rozwiązania oraz stopniowo poznaje losy poszczególnych bohaterów, także tych już nieżyjących.

Najciekawszą postacią wydaje się Ewa. Jej niedługie życie było pasmem nieoczekiwanych zdarzeń, których następstwa przetrwały wiele kolejnych lat i teraz zmagają się z nimi Olga oraz Robert. Im bardziej zbliżałam się do końca książki, tym usilniej utwierdzałam się w przekonaniu, iż równie interesującą bohaterką jest siostra Ewy. Pięćdziesięciodwuletnia (jej wygląd i energiczne zachowanie w ogóle nie pasowały mi do jej wieku - miałam wrażenie, że czytam o trzydziestolatce) Olga na co dzień maluje obrazy i prowadzi galerię sztuki. Gdy umiera jej znienawidzony ojciec, biedna nie może się pozbierać, ale nie z powodu jego śmierci, tylko lawiny wspomnień, jaką ona wywołuje. Kobieta walczy sama ze sobą, bo z jednej strony żywi wielką urazę do nieżyjącego członka jej rodziny, przez którego cała familia się rozpadła, a z drugiej - próbuje wykrzesać z siebie choć odrobinę współczucia i szansy na wybaczenie profesorowi. To właśnie porządkowanie na nowo życia przez Olgę było głównym czynnikiem wywołującym niejednokrotne pojawianie się łez w moich oczach. Ale taki porządny upust długo wstrzymywanym w sobie emocjom dałam, gdy dotarłam do sceny związanej z obrazem pewnego starca - to był piękny, oczyszczający moment. Rewelacja po prostu.

To może już dość o Oldze, warto przecież wspomnieć o innych elementach "Domu krytego gontem". Po pierwsze, Lena. Niby tajemnicza osoba, ale bardzo szybko można się domyślić, kim jest i dlaczego pojawia się w tej powieści. Stanisławska w ciekawy i przystępny sposób połączyła losy Leny, Olgi, a także Roberta, choć od czasu do czasu udawało mi się przewidzieć ich następne kroki i poczynania. Nie spodziewałam się natomiast pokierowania wątku miłosnego, o którym wspomniałam wcześniej, w negatywną stronę - wszelkie wybuchy złości postaci były moim zdaniem bezpodstawne i po prostu niepotrzebne. Taką, a nawet o wiele bardziej dramatyczną otoczką pisarka mogła otulić historię rodziny Brzozowskich.

Bo, prawdę pisząc, liczyłam na nieco więcej szokujących zdarzeń i odkrywanych prawd. Chciałam szerzej poznać przeszłość profesora Brzozowskiego, jego żony, córek, sąsiadów, a także głębiej zanurzyć się w ich osobowościach i psychikach. Autorka zamknęła swą opowieść w zaledwie trzystu stronach, ale biorąc pod uwagę jej potencjał, sądzę, że byłaby w stanie równie dobrze napisać obszerniejszą i bardziej wnikliwą książkę. Więcej ojca-tyrana, więcej Olgi, więcej Roberta sprzed kilku, kilkunastu lat, a mniej nadpobudliwego psa Leny, który pojawia się niemal na co piątej stronie utworu i który irytował mnie niemiłosiernie - to by było to!

Pomijając fakt, iż "Dom kryty gontem" jest zbyt krótką lekturą, jest naprawdę przyzwoitym i niezwykle udanym debiutem literackim. Od dłuższego czasu marzy mi się napisanie książki o tematyce rodzinnej i gdyby udało mi się kiedyś stworzyć takową na poziomie utworu Niny Stanisławskiej, byłabym bardzo zadowolona. To historia o miłości - rodzicielskiej, siostrzanej, spełnionej, niespełnionej i nieokiełznanej - poszukiwaniu szczęścia i nadziei na lepsze jutro pośród złych wspomnień, które nie chcą się zamazać, i, co bardzo istotne, o wybaczaniu, które w najlepszym wypadku może uspokoić sumienie, pozwolić na odzyskanie równowagi psychicznej i spojrzenie na otaczającą rzeczywistość pod innym kątem. Emocji w powieści nie brakuje - czytelnik musi zmagać się z bólem i tęsknotą głównych bohaterów, z własnym oburzeniem, niedowierzaniem i wzruszeniem, a na dodatek ma okazję cieszyć się szczęściem Olgi, Leny i Roberta, gdy tylko mają oni okazję go doświadczać. To warta uwagi lektura, od której (pomimo wymienionych przeze mnie paru niedociągnięć) nie można się oderwać. Polecam.

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.

środa, 13 listopada 2013

"Nikomu ani słowa" - Andrew Klavan

Tytuł oryginału: "Don't Say a Word".
Tłumacz: Jacek Mikołajczyk.
Wydawnictwo: Sonia Draga, 2009.
Liczba stron: 416.
Rozpoczęcie lektury: 22.10.2013.
Zakończenie lektury: 24.10.2013.
Moja ocena: 8/10.

Andrew Klavan to urodzony w 1954 roku amerykański pisarz, autor powieści sensacyjnych, thrillerów psychologicznych i kilku scenariuszy filmowych. Studiował na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, potem pracował w jednej z nowojorskich gazet (jako reporter) oraz w radio WOR i ABC. Pod pseudonimem Keith Peterson napisał pięć książek. Na początku lat dziewięćdziesiątych publikował (i publikuje nadal) powieści już pod własnym nazwiskiem. Dwie z nich, "Nikomu ani słowa" oraz "Prawdziwa zbrodnia", doczekały się bardzo udanych ekranizacji.

Tak się złożyło, że film "Nikomu ani słowa" obejrzałam jakieś kilka, a może nawet kilkanaście lat temu i zrobił on wtedy na mnie duże wrażenie. Gdzieś tak w zeszłym roku odkryłam, że powstał on na podstawie powieści - zdecydowałam, iż muszę ją przeczytać, tym bardziej że fabuła ekranizacji zdążyła już wyparować z mojej głowy. Pamiętałam tylko wątek szpitala psychiatrycznego, no i pierwszoplanowych aktorów: Michaela Douglasa oraz Brittany Murphy. To zadziałało teraz na moją korzyść - mogłam wyobrazić sobie wygląd Nathana Conrada i Elizabeth Burrows, a także raz jeszcze zostać niejednokrotnie zaskoczoną, czytając książkę Klavana. Bo to dobra książka. Nawet bardzo.

Zaczyna się całkiem niewinnie. Chociaż, powinnam napisać, że wręcz przeciwnie - bardzo źle. Mężczyzna zwany Jajem i jego wspólnik, Maxwell, z jakiegoś powodu mordują Bogu ducha winną kobietę. Chwilę później akcja zaczyna krążyć nad spokojną rodziną Conradów z Upper West Side: psychoanalityka, doktora Nathana Conrada, jego uroczą żoną, Agathą, i ich pięcioletnią córeczką, Jessicą. Na prośbę "sił wyższych" Nathan decyduje się przyjrzeć nowej pacjentce szpitala psychiatrycznego, osiemnastoletniej Elizabeth Burrows, u której zdiagnozowano schizofrenię paranoidalną i która podobno zabiła człowieka, podcinając mu gardło i tnąc go na kawałki. Z dziewczyny trudno cokolwiek wyciągnąć. Ale zafascynowany jej osobą oraz przypadkiem Conrad nie daje za wygraną. Nieco później jednak jego życie wywraca się do góry nogami - Jessica zostaje porwana, a on sam odbiera anonimową groźbę telefoniczną, która zdaje się mieć związek nie tylko z jego córką, lecz również z... Elizabeth Burrows.

Nie ma to jak "stary", dobry amerykański thriller! W tym całym ferworze związanym z kryminałami skandynawskimi nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo tęskniłam za powrotem - choć chwilowym - do sensacyjnej literatury amerykańskiej. "Nikomu ani słowa" to nie do końca tradycyjny utwór z nieznanym sprawcą, którego czytelnik wraz z głównym bohaterem usilnie poszukuje, bo od samego początku wiadomo, kim jest, a właściwie kim są czarne charaktery powieści. Ale to żaden minus - książka bowiem obfituje w wiele innych zagadek. Nie wiadomo tak naprawdę, kim jest Elizabeth, czy rzeczywiście choruje, czy kogoś zabiła, czego chcą od niej porywacze małej Jessiki i w jaki sposób przecięły się ich drogi z drogą nastoletniej dziewczyny. Aby wyjaśnić to i owo, Klavan sięga po niepokojące wydarzenia z przeszłości poszczególnych postaci, które z biegiem czasu zazębiają się ze sobą i tworzą logiczną całość. Mimo zaskakujących od czasu do czasu momentów, akcja toczy się całkiem spokojnie, choć pod olbrzymim napięciem. Pisarz dozuje istotne informacje i szczegółowo przygląda się każdej podejrzanej sprawie. Każdy kolejny rozdział jego kryminału jest coraz bardziej intrygujący. Mimo że byłam trochę śpiąca w czasie jego lektury, nie mogłam się od niej oderwać - niczym zafascynowany robot pochłaniałam jedną stronę po drugiej.

Co bardzo ważne, czytelnik ma tutaj do czynienia ze świetnie wykreowanymi postaciami. Na szczególną uwagę zasługują: Nathan Conrad - zmęczony pracą, nieco schorowany ojciec pięcioletniej dziewczynki, którą kocha bezgranicznie i ponad wszystko, o czym można się przekonać zwłaszcza pod koniec thrillera "Nikomu ani słowa"; Elizabeth Burrows - jedna wielka tajemnicza do odkrycia, którą bardzo, ale to bardzo pragnęłam poznać, dlatego kiedy było już prawie "po wszystkim", rozczarował mnie fakt, iż końcowe sceny utworu skupiają się tylko i wyłącznie na Nathanie i jego córce, a tak interesująca bohaterka, jak Elizabeth, zostaje nagle zepchnięta na boczny tor; ponadto D'Annunzio - detektyw prowadzący śledztwo w sprawie uprowadzenia Jessiki. Ten człowiek jest tak wyrazisty, że aż "czułam" go, czytając książkę. Czytelnicy dobrze ją znający zapewne będą kojarzyć, co mam na myśli, pisząc w ten sposób o tym detektywie, natomiast, ci którzy jej nie znają, być może przekonają się o tym później, gdy zdecydują się po nią sięgnąć.

Żeby nie było tak całkiem pozytywnie w niniejszej opinii, muszę wspomnieć o paru wątpliwościach, jakie dopadły mnie, gdy czytałam utwór Klavana. Po pierwsze, odniosłam wrażenie, że jak na pięciolatkę, Jessica odznacza się zbyt wysoką inteligencją i sprytem - jest to szczególnie widocznie podczas jej próby ucieczki z rąk porywaczy. Po drugie, zakończenie kryminału - nie przekonało mnie pokierowanie losami bohaterów w taki, a nie inny sposób. Moim zdaniem autor trochę się zagalopował i sprawił, że ostatnie rozdziały powieści zyskały mało rzeczywisty wymiar.

Generalnie jednak książka "Nikomu ani słowa" jest bardzo dobra, dlatego też postawiłam jej dość wysoką notę. Ogromne napięcie, mnóstwo tajemnic, niebanalne postaci oraz wątki z psychicznie chorymi osobami to coś, co uwielbiam w thrillerach. Andrew Klavan potrafi zaniepokoić odbiorcę, namieszać mu w głowie, a jednocześnie zaintrygować go do tego stopnia, by wręcz niemożliwe było przerwanie przez niego lektury. Myślę, że to warta uwagi pozycja - dla miłośników sensacji jak znalazł.

Książka przeczytana w ramach Wyzwania z Półki.

piątek, 8 listopada 2013

"Klin" - Joanna Chmielewska

Wydawnictwo: Kobra Media, 2009.
Liczba stron: 230.
Rozpoczęcie lektury: 14.10.2013.
Zakończenie lektury: 14.10.2013.
Moja ocena: 6/10.

Joanna Chmielewska, właściwie Irena Barbara Kuhn, to żyjąca w latach 1932-2013 jedna z najpopularniejszych polskich pisarek, autorka powieści kryminalnych, komediowych oraz książek dla dzieci i młodzieży. Już od najmłodszych lat dużo czytała i marzyła o napisaniu powieści. Nieco później zainteresowała się architekturą i to właśnie na tym kierunku ukończyła studia na Politechnice Warszawskiej, uzyskując tytuł inżyniera architekta. Jako prozaik zadebiutowała w 1958 roku na łamach czasopisma "Kultura i Życie". Z kolei pierwszą książkę - "Klin" - wydała sześć lat później. Od 1970 roku na dobre zajęła się twórczością literacką. W sumie napisała ponad siedemdziesiąt książek, w tym jedenaście dla młodszych czytelników i pięć poradników. Łączny nakład jej powieści w Polsce przekroczył sześć milionów egzemplarzy. W 2004 roku została odznaczona Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Dwa lata później zdobyła Nagrodę Wielkiego Kalibru. Jej ostatnia książka powstała jeszcze w 2013 roku nosi tytuł "Zbrodnia w efekcie".

Niedawna śmierć tej niezwykle płodnej i poczytnej autorki sprawiła, że wielu czytelników zdecydowało się na ponowną (lub pierwszą) lekturę jej wybranych utworów. Podobnie było ze mną. Do tej pory - w dzieciństwie - udało mi się poznać trzy przefantastyczne powieści z cyklu o perypetiach Janeczki i Pawełka, natomiast te dla dorosłych były mi kompletnie obce. Z wielkim zapałem więc rozpoczęłam nową przygodę z Chmielewską, sięgając najpierw po jej debiut, czyli "Klin", który został sfilmowany pod tytułem "Lekarstwo na miłość", a także przetłumaczony na język rosyjski.

Główną bohaterką tej niedługiej opowieści jest Joanna Chmielewska, z zawodu architekt, nieszczęśliwie zakochana w Januszu, pewnym znajomym, który najwyraźniej postanowił zakończyć ich znajomość, nie informując jej o tym. Telefonując z pomocą przyjaciółki do hotelu, w którym miał zatrzymać się Janusz, w celu namierzenia jego osoby, kobieta jest świadkiem zakłóceń na linii telefonicznej i włączenia się do rozmowy tajemniczego mężczyzny. Ów nieznajomy radzi Joannie zapomnieć o wstrętnym ukochanym i zakochać się w kimś innym. Rozentuzjazmowana i zauroczona pięknym głosem rozmówcy bohaterka zauważa w nim potencjalnego kochanka, dlatego też decyduje się na spotkanie z nim w cztery oczy. Czy dojdzie ono do skutku?

"Klin" składa się z dwóch części. Pierwsza z nich skupia się właśnie na nietypowym "romansie" Joanny i jej prywatnym śledztwie dotyczącym mężczyzny poznanego przez telefon, Władysława. Tworząc tę historię, pisarka inspirowała się prawdziwymi wydarzeniami - zakochała się niegdyś bez wzajemności w znajomym o imieniu Janusz, wraz z koleżanką zatelefonowała do hotelu, w którym ów mężczyzna miał przebywać, a podczas ich rozmowy włączył się do niej przypadkowy rozmówca, którego tożsamość Chmielewska pragnęła później poznać. Również druga część powieści, związana z tajemniczą akcją "Szkorbut", została podparta sytuacjami, które miały miejsce naprawdę. Ktoś bowiem kilkakrotnie zadzwonił do szwagra autorki i wypowiedział właśnie takie hasło. Sprawa została zgłoszona na milicję, dziwne telefony ustały, ale nikt nigdy nie dowiedział się, jaka była ich przyczyna.

Mimo że całość wspominam całkiem dobrze - fajny, swobodny styl Chmielewskiej, zdania budowane niby chaotycznie (spontaniczne przemyślenia i rozległe dywagacje Joanny), ale sensownie - muszę przyznać, że o wiele bardziej spodobała mi się pierwsza połowa książki. Od czasu do czasu udało mi się parsknąć śmiechem, ponadto w wielkim napięciu czekałam na finał śledztwa bohaterki, mimo że żadnego rozlewu krwi czy trupów nie uświadczyłam. Z kolei akcja "Szkorbut", telefoniczne pomyłki i rzekome szajki przestępcze już nie do końca mnie przekonały. Może też dlatego, że trochę się zamotałam w tym wszystkim - zarówno Joanny, jak i kilku różnych Januszów, wszędzie było pełno, a zakończenie powieści i tak pozostawiło pewien niedosyt.

Generalnie utwór Chmielewskiej czyta się dobrze, no i szybko. Jego ogromne plusy to przede wszystkim kreacja głównej bohaterki, swoboda językowa i PRL-owski klimat. "Klin" w humorystyczny i zaskakujący sposób pokazuje, do czego mogą doprowadzić niewiedza i uparte poszukiwanie prawdy. Nie zawsze bowiem przynoszą one dobre rezultaty. W przypadku Joanny jest to wręcz lawina niewyobrażalnych pomyłek i katastrof, na szczęście także takich z przymrużeniem oka. Bardzo jestem ciekawa kolejnych utworów tej autorki. Książka "Wszyscy jesteśmy podejrzani" jest następna na mojej liście - podobno jest ona dużo lepsza i zabawniejsza od swej poprzedniczki. Czy rzeczywiście? Nie mogę się doczekać, by się o tym przekonać!

czwartek, 7 listopada 2013

Konkurs urodzinowy u tajus

Witajcie!
Dokładnie za 20 dni - 27.11.2013r. blog tajus czyta... będzie świętował swoje drugie urodziny :).
Z tej też okazji pragnę zaprosić Was do udziału w konkursie, w którym do wygrania są książki.
Poniżej znajdziecie regulamin konkursu, a w nim niezbędne zasady i informacje.
Regulamin konkursu:
1) Organizatorem konkursu jest autorka bloga tajus czyta....
2) Konkurs trwa 20 dni - od 07.11.2013r. do 26.11.2013r. (do północy).
3) W konkursie mogą wziąć udział osoby mieszkające na terenie Polski.
4) Każdy uczestnik konkursu może wziąć w nim udział tylko raz.
5) Sponsorem nagród jest autorka bloga tajus czyta....
6) Nagrodami w konkursie mogą być następujące książki:
- "Literat" - Agnieszka Pruska;
- "Kanalia" - Paweł Pollak;
- "Na złym tropie" - Leena Lehtolainen;
- "Lista marzeń" - Lori Nelson Spielman;
- "Sekrety uczuć" - Barbara O'Neal;
- "Single" - Meredith Goldstein;
- "Beta" - Rachel Cohn;
- "Dom kryty gontem" - Nina Stanisławska;
- "Zły wpływ" - Ramsey Campbell;
- "Portier nosi garnitur od Gabbany" - Lauren Weisberger;
- "Wody wielkie" - Arne Dahl;
- "Powrót" - Hakan Nesser;
- "Ogień" - Mats Strandberg, Sara B. Elfgren;
- "Zabójcze cięcie" - Ellen Byerrum;
- "Michael Douglas. Biografia" - Marc Eliot.

7) Zadania konkursowe:
a) na adres tajus88(at)gmail.com (nie w komentarzu pod tym postem, by uniknąć podkradania pomysłów itp.) wyślij wiadomość zatytułowaną Konkurs TAJUS, uwzględniając w niej następujące 3 podzadania:
- odpowiedź na pytanie: Gdyby nick TAJUS był skrótem, co mógłby oznaczać? Rozwiń skrót TAJUS, podporządkowując pod każdą kolejną literę jeden wyraz (może to być każda część mowy - rzeczownik, czasownik, przysłówek, zaimek itp.) w języku polskim. Co istotne, Twoja odpowiedź nie musi wiązać się z moją osobą czy też czytelnictwem. Może dotyczyć dosłownie wszystkiego. Wysil swoją wyobraźnię i stwórz  jedno najbardziej odjechane, zabawne lub zaskakujące hasło :). Uwaga - Twój pomysł nie zostanie nigdzie przeze mnie wykorzystany, poza opublikowaniem go przeze mnie w poście podsumowującym konkurs na blogu tajus czyta... dnia 27.11.2013r.;
- informację zawierającą tytuły maksymalnie 5 książek wchodzących w skład wymienionych w punkcie szóstym nagród, które chciał(a)byś wygrać;
- Twój podpis - imię i nazwisko lub nick oraz link do bloga, jeśli takowy prowadzisz;
b) zamieść baner konkursowy na swoim blogu, jeśli takowy prowadzisz; oto jego kod:

<a href="http://tajusczyta.blogspot.com/2013/11/konkurs-urodzinowy-u-tajus.html"><img src="http://i972.photobucket.com/albums/ae207/tajus88/konkurs2urodzinyb_zpsbd65e60b.jpg"/></a>

8) Autor/ka hasła, które rozbawi/zaskoczy mnie najbardziej, otrzyma nagrodę w postaci wskazanych wcześniej przez siebie książek.
9) Wyniki konkursu zostaną opublikowane 27.11.2013r., czyli w dniu drugich urodzin bloga tajus czyta..., wówczas w poście podsumowującym konkurs wypiszę wszystkie nadesłane hasła, nie ujawniając ich autorów (z wyjątkiem autorki/a hasła zwycięskiego). Ze zwycięzc(zyni)ą skontaktuję się poprzez zwrotną wiadomość e-mail. Jeśli do końca listopada (do północy) nie otrzymam od niej/go odpowiedzi zawierającej adres do wysyłki, wygrana przepadnie, a ja wybiorę kolejnego zwycięzcę.
10) Wzięcie udziału w konkursie jest równoznaczne z akceptacją regulaminu.

Serdecznie zapraszam do wzięcia udziału w zabawie!
LNW!
(Liczę Na Was!)
:D

środa, 6 listopada 2013

"Literat" - Agnieszka Pruska

Wydawnictwo: Oficynka, 2013.
Liczba stron: 332.
Oprawa: miękka.
Rozpoczęcie lektury: 12.10.2013.
Zakończenie lektury: 14.10.2013.
Moja ocena: 4/10.

Powieść kryminalną, która miałaby ręce i nogi, nie jest łatwo napisać. Samo wymyślenie mordercy, za którym będą ganiać detektywi, nie wystarczy. Kryminał to niezwykle wymagający gatunek literacki. Jego książkowy przedstawiciel musi być dopracowany w każdym calu, by zachwycać. Dlatego nie może w nim zabraknąć takich elementów składowych, jak wyraziste postaci, nieustające napięcie, konkretne tempo akcji czy genialna zagadka wiążąca się z tym, co najlepsze: z osobą przestępcy, motywami jego działania i przestępstwami. W "Literacie" Agnieszki Pruskiej zdecydowanie brakuje kilku takich właśnie elementów. Zatem nie mogę o nim napisać, że jest dobrym kryminałem.

Zaczyna się niebanalnie. Podczas porannego joggingu pewien mieszkaniec Gdańska znajduje... mumię. Ściślej rzecz biorąc - zmumifikowane zwłoki zaginionej niegdyś kobiety, Wiolety Ludy. Dochodzeniem w sprawie tego nietypowego morderstwa kieruje nadkomisarz Barnaba Uszkier. Mijają dni i tygodnie, a "sprawa mumii" nie zostaje rozwiązana. Po raz pierwszy w historii swej pracy Uszkier ma do czynienia z wyrafinowanym zabójcą, któremu ani się śni dać się złapać. Niedługo potem na głowy gdańskich śledczych spada kolejne morderstwo - tym razem ofiara została otruta i zakopana na nadmorskiej plaży. Czy Uszkierowi uda się namierzyć sprawcę i zachować w ten sposób twarz?

Akcja utworu Pruskiej toczy się niespiesznie przez kilka zimnych miesięcy - od października 2011 roku do końca marca 2012 roku. Jest on podzielony na sześć części, które są niemalże nieodczuwalne - brakuje w nich bowiem rozdziałów, a także większych odstępów między wierszami w tekście w miejscach, gdzie następuje zmiana czasu lub miejsca akcji. To niezbyt wygodny i estetyczny zabieg. A skoro już jestem przy estetyce, muszę wspomnieć, iż nie podobały mi się również rozległe akapity w powieści. Są one jednak uwarunkowane nieudolnym prowadzeniem przez autorkę fabuły, którą osadzono praktycznie w jednym miejscu - na komendzie policji w Gdańsku. Pracy Uszkiera i jego podwładnych w terenie nie uświadczysz w "Literacie", drogi czytelniku. No, może niezupełnie - kilka stron opisujących takową na pewno się znajdzie. Cała reszta natomiast to suche streszczenia i relacje z tego, czego dokonali policjanci "poza fabułą". Odbiorca bowiem nie towarzyszy im w trakcie przesłuchań świadków i rodzin ofiar czy badań zamordowanych osób. Wszystkiego dowiaduje się z wymiany zdań i opowieści pomiędzy aspirantami, podkomisarzami i sierżantami. Oni niemalże przesłuchują siebie nawzajem na komendzie, popijając kawkę i nieustannie wyrażając zniecierpliwienie wynikające z faktu, iż poszukiwany przez nich sprawca nadal jest na wolności. Z punktu widzenia czytelnika przeciętny dzień gdańskiego policjanta wygląda następująco: pobudka --> dojazd na komendę --> wymiana "poglądów" (koniecznie poprzedzona pytaniem "masz coś [nowego]?" skierowanym do współpracowników) --> powrót do domu --> sen. Nie widać (poza paroma wyjątkami) tego, w jaki sposób działa on praktycznie, czyli rozmawia ze świadkami, odwiedza miejsca zbrodni, zbiera dane i użyteczne informacje. Na domiar złego prawie przez całą książkę Pruskiej śledztwo w sprawie seryjnego mordercy, którym, jak można się domyślić już po przeczytaniu jej pierwszej strony, jest tytułowy literat, stoi w miejscu. Nieudolni śledczy, którzy potrafią prowadzić między sobą nawet kilkustronicowe dialogi, często kierują się intuicją, przypuszczeniami i bazują na przydatnych informacjach, które od czasu do czasu spadają im prosto z nieba. Z taką formą pracy policji jeszcze nigdzie się nie spotkałam - doprawdy niewiarygodna!

Przyjrzę się teraz bliżej postaciom wykreowanym przez Pruską. Zacznę może od spostrzeżenia, że autorka ma jakieś dziwne upodobanie w postaci nadawania bohaterom nietypowych nazwisk ujmujących powagi utworowi, który przecież nie jest komedią przygodową - nadkomisarz Barnaba Uszkier, sierżant Gołąb, aspirant Jadlina (nieustannie kojarzący mi się z padliną), podkomisarz Faja, ofiara Angelika Mięsko... Co gorsza, sama gubi się w tych nazwiskach i je przekręca (chyba że jest to wina osoby odpowiedzialnej za korektę) - Angelika Mięsko zmienia się od czasu do czasu w Agatę, z kolei inna ofiara Literata, Hieronim Burczak, występuje również pod nazwiskiem Burczyk. Ogólną charakterystykę postaci pojawiających się w "Literacie" zamknęłabym w jednym słowie - bezbarwni. Pisarka w paru zdaniach naświetla osobowość każdego z gdańskich policjantów - jak długo pracuje w zawodzie, co potrafi i co lubi. Nieco więcej uwagi poświęca Uszkierowi, ale i tak jego osoba wydaje się nijaka - lubi swoją pracę i kocha rodzinę: żonę (której obecność na stronicach powieści jest znikoma) i dwójkę synów, dziesięcioletniego Janka i dwunastoletniego Marka (którzy po szkole nie robią nic innego poza graniem w erpegi). Ach, bym zapomniała o ważnej rzeczy - Barnaba jest jasnowidzem. Tak, zgadza się, jasnowidzem - intuicyjnie przewidział bowiem wybrany przez seryjnego mordercę sposób popełnienia ostatniego morderstwa. Może nie byłoby to aż tak dziwne, gdyby nie fakt, iż Literat to psychol eksperymentujący z najrozmaitszymi metodami zadawania śmierci. I mógł wybrać jakąkolwiek z nich. No, ale najwyraźniej nie było mu dane uciec przed genialną intuicją Uszkiera.

Literat to beznadziejny przypadek psychicznego zabójcy zachowującego się jak walnięty dzieciak, którego bawi uśmiercanie ludzi na różne sposoby. O jego chaotycznych przemyśleniach na temat każdej zaplanowanej zbrodni można poczytać w książce - są one wyszczególnione kursywą. "Tyle jest wypadków. Ludzie giną w nich bez przerwy. Jakbym kogoś potrącił samochodem i udałoby mi się uciec z miejsca zbrodni, mogliby do mnie nie dojść. Nie i jeszcze raz nie! Żadnych przypadków! Świadkowie są wszędzie i mają oczy. To jak to zrobić? Najlepiej, jak bym uderzył go od przodu, pewnie by mu połamało kości miednicy, może kolana i piszczele.  A jak by wyleciał w powietrze, to byłby jeszcze bardziej porozwalany. Ciekawe, ile by żył po czymś takim? (...) Może mogę wybrać jakiś inny sposób? Mogę, czemu nie? Ale nie chcę! Chcę kogoś potrącić samochodem. Muszę spróbować, czy tak się uda kogoś zabić i nie zostać zauważonym. Nie będę miał bezpośredniego kontaktu z ofiarą. Ciekawe, jak to jest..."*. Dziwny gość, prawda? A dlaczego zabija? Niestety, nie było mi dane się tego dowiedzieć. Właściwie... wywnioskowałam, że robi to tak, o, po prostu - z ciekawości i dla frajdy. Jakiś czas temu wpadł na pewien chory pomysł i tak mu już zostało. Kompletnie to do mnie nie przemówiło. Zakończenie książki Pruskiej również bez szału.

Oj, pomarudziłam strasznie, no ale inaczej się nie dało. Obok tak poważnych wad powieści kryminalnej nie można przejść obojętnie. Nie twierdzę jednak, że jest ona beznadziejna. Udało mi się dobrnąć do jej końca i to całkiem sprawnie, to po pierwsze, po drugie - niektóre jej fragmenty (przykładowo nieliczne rozmowy policjantów ze świadkami czy praca w miarę kompetentnego patologa Widockiego) czytało mi się bardzo przyjemnie, a po trzecie - widać, że w Agnieszce Pruskiej drzemie jakiś potencjał. To samo można napisać o jej chęci pisania - z informacji zamieszczonej na tylnej okładce "Literata" jasno wynika, że w przyszłości być może powstanie kolejny utwór z Barnabą Uszkierem w roli głównej - ale dobrze by było, gdyby pisarka podreperowała swój warsztat, jeśli faktycznie zamierza pozostać przy kryminałach. Bo drugiej książki na poziomie "Literata" na pewno bym nie zniosła.

*s.152-153 (pisownia oryginalna zachowana; proszę jednak zwrócić uwagę na zły zapis słów "jakby" i "jakbym")

Za egzemplarz recenzencki uprzejmie dziękuję wydawnictwu Oficynka.
Recenzja napisana dla portalu IRKA.

wtorek, 5 listopada 2013

"W siódmym niebie" - Alyson Noël

Tytuł oryginału: "Fly Me to the Moon".
Tłumacz: Ewa Penksyk-Kluczkowska.
Wydawnictwo: Książnica, 2006.
Liczba stron: 384.
Rozpoczęcie lektury: 07.09.2013.
Zakończenie lektury: 07.09.2013.
Moja ocena: 7/10.

Alyson Noël to urodzona w 1965 roku amerykańska pisarka specjalizująca się w powieściach młodzieżowych. W Polsce bardzo dobrze przyjęła się jedna ze stworzonych przez nią serii, mianowicie "Nieśmiertelni". Po ukończeniu liceum autorka mieszkała przez jakiś czas w Grecji, później przeniosła się do Nowego Jorku, na Manhattan, gdzie rozpoczęła pracę jako stewardessa. Imała się też innych zajęć i zawodów, takich jak opiekunka do dzieci, urzędnik, kierownik biura, producent biżuterii czy recepcjonista. Jest laureatką wielu wyróżnień i nagród literackich. Wielbicielka zwierząt, podróży, muzyki rockowej, bluesowej i jazzowej.

Po książkę "W siódmym niebie" sięgnęłam spontanicznie, pod wpływem nagłej ochoty na przeczytanie czegoś lekkiego i odstresowującego. Po jej opisie wywnioskowałam, że będzie to komedia romantyczna, co mi zupełnie odpowiadało, aczkolwiek w duchu modliłam się, by nie okazała się ona jakąś głupiutką historyjką o rozhisteryzowanej, niemającej szczęścia w miłości trzydziestolatce, która na łamach tych niespełna czterystu stron prześpi się z pięćdziesięcioma facetami. Moje modlitwy zostały wysłuchane. Powieść Noël mnie nie zawiodła.

Jej główną bohaterkę jest dwudziestoośmioletnia Hailey Lane, która, co ciekawe, pracuje jako asystentka lotu w międzynarodowych liniach lotniczych. Owa praca do lekkich i łatwych nie należy, ale generalnie kobieta jest zadowolona zarówno z niej, jak i całej reszty swojego życia. Oczywiście, do czasu. Pewnego dnia bowiem nakrywa swego partnera, z którym wiązała wielkie nadzieje, na zdradzie. Bardzo szokującej zdradzie, trzeba dodać. Hailey pogrąża się w rozpaczy i traci chęć do życia, ale... od czego są przyjaciele? To właśnie dzięki nim z powrotem staje na nogi i postanawia korzystać z pozytywów, jakie niesie ze sobą praca stewardessy - zagraniczne podróże, wypoczynek na egzotycznych plażach, interesujący pasażerowie płci męskiej... Z każdym kolejnym dniem Lane coraz bardziej utwierdza się w przekonaniu, że ten jeden jedyny gdzieś tam na nią czeka. Czy rzeczywiście? Czy uda jej się znaleźć w tytułowym siódmym niebie, niekoniecznie przy pomocy podróży samolotem?

Bohaterka wykreowana przez Noël to mająca niemałego pecha, ale całkiem sympatyczna młoda kobieta. Może nieco irytował mnie jej bzik na punkcie jej niesfornych, wiecznie rozczochranych włosów, ale poza tym udało mi się ją polubić. Wycinek z jej życia, który czytelnik poznaje dzięki książce "W siódmym niebie", jest pasmem wielobarwnych przygód na tle zawodowym i towarzyskim - raz śmiesznych, a kiedy indziej znowu nieco przygnębiających. Z tym że te humorystyczne to jednak przeważają - niejednokrotnie zaśmiewałam się pod nosem w wyniku nieporadnych lub podstępnych poczynań Hailey, a co za tym idzie, sytuacji, z jakimi przychodziło jej się mierzyć. W utworze pojawia się kilku mężczyzn, których drogi przecinają się z pełną zakrętów ścieżką Lane, każdy z nich sprowadza na nią mniejsze lub większe szczęścia czy też nieszczęścia, co owocuje zabawnymi zwrotami akcji, ale to postać "chłopaka numer dwa" powaliła mnie na łopatki, rozbrajając kompletnie. Tak, tą powieścią zdecydowanie można poprawić sobie humor.

Jej dodatkowym atutem jest przybliżenie odbiorcy charakteru pracy, jaką wykonuje główna bohaterka będąca asystentką lotu, czyli potocznie pisząc, stewardessą. Z przyjemnością zagłębiałam się we fragmentach obrazujących obowiązki spoczywające na Hailey, które na przemian mnie zaskakiwały, rozśmieszały i przerażały. Nie sądziłam, że praca asystenta lotu może być tak trudna i wymagająca. Autorka daje jasno do zrozumienia, iż taki człowiek musi potrafić robić niemalże wszystko, począwszy od gotowania, przez usługiwanie pasażerom samolotu i ich zabawianie, aż po udzielanie im pierwszej pomocy. Bardzo ciekawi mnie, czy wszystko to, o czym wspomina Alyson Noël, wszystkie sytuacje, z jakimi boryka się Lane, miały miejsce naprawdę - w życiu pisarki, która przecież pracowała niegdyś jako stewardessa. Podejrzewam, że tak. I nawet trochę współczuję, choć z drugiej strony cieszę się, że czerpała inspirację z własnych doświadczeń, powołując do życia książkę.

"W siódmym niebie" to utwór bez wątpienia sympatyczny, komediowy, niewymagający, w sam raz na rozluźnienie po ciężkim dniu. Mimo że w pewnym momencie lektury można domyślić się, jak ostatecznie potoczą się miłosne losy Hailey Lane, z dużą dawką przyjemności brnie się przez kolejne strony powieści, aż do samego jej końca. Polecam.

Książka przeczytana w ramach Wyzwania z Półki.

poniedziałek, 4 listopada 2013

#3 Hipotetyczne Perypetie Czytelnicze...

...czyli wciel się w rolę hipotetycznego czytelnika i napisz, co by było, gdyby ;).


SYTUACJA

"Niewdzięczny pisarz"
Na prośbę debiutującego pisarza czytasz podesłaną przez niego książkę z Twojego ulubionego gatunku literackiego, by ją potem zrecenzować. Po wielu dniach męczarni i zakończeniu lektury dochodzisz do wniosku, że, niestety, ale książka jest po prostu fatalna. Będąc jednak osobą szczerą i poważnie traktującą zajęcie, jakim jest ocenianie i opiniowanie tekstów literackich, wystawiasz jej niską notę i piszesz na jej temat niepochlebną recenzję, którą odsyłasz autorowi. Ten nie potrafi przyjąć jej do swej świadomości. Jest Tobą zawiedziony i wypisuje do Ciebie obraźliwe wiadomości e-mailowe, nie mogąc uwierzyć, że jego książka Ci się nie spodobała, co więcej, miałaś/eś czelność ją skrytykować.

CO ROBISZ?

Ja: To proste - nie przejmuję się ani trochę tym, co wypisuje do mnie ów autor. Spełniłam jego prośbę, przeczytałam jego książkę i zrecenzowałam ją szczerze, bo tak właśnie mam w zwyczaju to robić. Jeśli ten człowiek nie zauważył, że mój blog nie jest krainą słodzących recenzji, to już nie mój problem. No, ale co tu dużo pisać, skoro miał o sobie wysokie mniemanie jako pisarzu - pewnie spodziewał się, że jego książka jest ideałem swego gatunku, a tu... niespodzianka! Takiego gościa nie miałabym nawet serca nazwać pisarzem - prawdziwy pisarz (a już zwłaszcza początkujący), który czuje się nim sercem i duchem, nie boi się krytyki, powinien właściwie się jej spodziewać i przyjmować ją godnie, by móc jak najbardziej właściwie ukierunkować swój rozwój w świecie literackim. Powinien też zdawać sobie sprawę z tego, że jego książka nie będzie się podobać wszystkim bez wyjątku. Być może podobną treść zawarłabym w odpowiedzi zwrotnej skierowanej do tego niewdzięcznika, który chciał mnie poniżyć, ale mu się nie udało - czego nie można napisać o poniżeniu siebie samego. Jego adres e-mailowy wpisuję na czarną listę. Gdybym mogła, ostrzegłabym innych blogerów przed tym pseudopisarzem - po co tracić cenny czas na kiepską lekturę i wyczytywanie jego obelg? Mam nadzieję, że chociaż moja recenzja felernej książki zniechęci niektórych z nich do sięgnięcia po nią ;).

____

niedziela, 3 listopada 2013

"Plac dla dziewczynek" - Lena Oskarsson

Tytuł oryginału: "Flickornas torg".
Tłumacz: Zygfryd Radzki.
Wydawnictwo: Czarna Owca, 2012.
Liczba stron: 388.
Rozpoczęcie lektury: 02.09.2013.
Zakończenie lektury: 03.09.2013.
Moja ocena: 5/10.

Kim jest Lena Oskarsson, nie będę wnikać - Szwedka czy Polka, ona czy on, istnieje czy też nie - ważne jest, że pod tym nazwiskiem (a raczej pseudonimem) zostały napisane dwie książki z gatunku thrillera, "Plac dla dziewczynek" oraz "Czarne tango", których akcja toczy się w Szwecji. Pierwszej z nich przyjrzę się bliżej w niniejszej opinii.

W uroczym miasteczku położonym nad jeziorem Skiresjon brutalnie zamordowano szanowaną i na ogół lubianą Karin Frostenson. Zbrodnia stawia na nogi policję i okolicznych mieszkańców, ale śledztwo w jej sprawie niemalże utyka w martwym punkcie. Na prośbę męża zabitej kobiety prywatne dochodzenie wszczyna imigrantka z Polski, Zuza Wolny. Pomimo silnej tęsknoty za chorym bratem i potężnego pragnienia miłości, udaje jej się przeniknąć do pełnego sekretów świata jej sąsiadów i znajomych, ale czy to wystarczy, by schwytać mordercę?

Już od pierwszych stron "Plac dla dziewczynek" mnie zafascynował. A stało się tak za sprawą niebanalnego autorskiego operowania językiem. Jest on niezwykle ciekawy, dokładny, tam, gdzie trzeba surowy, oschły, a gdzie indziej znowu budujący napięcie. Dlatego absolutnie nie zraziły mnie początkowe rozdziały, w których pewna lolitka wdzięczy się do dojrzałego mężczyzny robiącego jej "z ukrycia" fotografie, który być może jest jakimś zboczeńcem albo ojcem nastolatki, albo jednym i drugim, kto to wie? Odpowiedzi należy szukać w dalszej części fabuły książki - ja w każdym bądź razie tak zrobiłam. Zatapiając się w lekturze tego kryminału, poznawałam kolejnych bohaterów, którzy po tym, jak popełniono zbrodnię na jednej z mieszkanek miasteczka, automatycznie stali się podejrzanymi o zamordowanie tej kobiety. Postaci przewijających się przez powieść jest mnóstwo, czego nie można napisać o dialogach. Autor/ka na ogół skupia się na intrygujących, dziwnych i tajemniczych opisach bohaterów. Wszystko byłoby fajnie i pięknie, gdyby nie fakt, że chyba każdy z nich ma bzika na punkcie erotyki i seksu. Jednym słowem - jest zboczony. Zamiast starać się jak najszybciej rozwiązać zagadkę śmierci Karin, ludzie borykają się z własnymi problemami, często właśnie natury erotycznej - a to mają jakieś obleśne zwyczaje, a to chętnie przelecieliby tego czy tamtego, a to znowu nie mogą przestać patrzeć na kobiece uda i wyobrażać sobie świńskich rzeczy. Z każdą kolejną stroną takich "perełek" w tekście jest coraz więcej, a co za tym idzie, odbiorca wyzbywa się pozytywnych uczuć (jeśli takowe istniały wcześniej) żywionych względem poszczególnych postaci.

Pozytywnych elementów w "Placu dla dziewczynek" jest niewiele. Całość bowiem sprawia wrażenie ponurej, przygnębiającej, od czasu do czasu także niesmacznej, ale mimo to całkiem interesującej, w końcu podstawowym celem czytelnika jest poznanie tożsamości przestępcy i motywów jego zbrodniczych działań. Śledztwo w tej sprawie jako tako się toczy, są przesłuchania, wychodzą na jaw zasługujące na uwagę policji i polskiej detektyw-amatorki, a także to, czego nie mogłoby zabraknąć w kryminale, czyli nawiązania do istotnych dla czasów obecnych wydarzeń z przeszłości. Mimo wszelkich niedoskonałości więc książkę czyta się dobrze i raczej nie można się na niej nudzić.

Ale im bliżej końca, tym więcej minusów można wyłapać. W tekście pojawiają się powtórzenia - przede wszystkim w opisach wyglądu pewnych bohaterów. Co jeszcze rzuca się w oczy, to "zamiłowanie" autora/ki do słowa "nabrzmiały" - w utworze niemalże co druga osoba ma nabrzmiałą twarz albo nabrzmiałe oczy. No i najważniejsza rzecz wśród negatywnych elementów powieści - jej zakończenie. Jest ono słabe, nieprzekonywujące i wręcz rozczarowujące. Ostrzegam - tożsamość mordercy jest nie do odgadnięcia. Głowiłam się przez całą lekturę, wymyślałam potencjalne motywy zbrodni, wiążąc je z ewentualnymi podejrzanymi, i figa z makiem z moich wysiłków wyszła. Jakby tego było mało, po zakończeniu czytania "Placu dla dziewczynek" czułam niedosyt - nie wszystko zostało wyjaśnione, kilka pytań, które wcześniej ułożyły się w mojej głowie, pozostało bez odpowiedzi. Szkoda.

Wielka szkoda, bo zapowiadało się naprawdę dobrze. Nie da się ukryć, że Lena Oskarsson jakiś tam potencjał posiada. Jeśli książka faktycznie jest polskiego autorstwa, muszę przyznać, że wyróżnia się na tle naszych rodzimych kryminałów, głównie ze względu na styl pisarski autora/ki i jej/go umiejętność budowania akcji poza Polską. Kto wie, może aktualnie przebywa w Szwecji albo zna od deski do deski literaturę skandynawską? Podsumowując, "Plac dla dziewczynek" to nie najgorsza, ale jedna ze słabszych pozycji wchodzących w skład Czarnej Serii wydawnictwa Czarna Owca. Czy przeczytam kolejną powieść Oskarsson, jaką jest "Czarne tango"? Być może - z ciekawości, czy pisarz/ka choć trochę udoskonalił/a swój styl i umiejętność niezbaczania z głównego wątku fabuły.

sobota, 2 listopada 2013

Na co polować w listopadzie...

...czyli wybrane NOWOŚCI  i  WZNOWIENIA książkowe listopada:

"Zimowe sny" - Richard Paul Evans.
Wydawnictwo: Znak.
Data wydania: 04.11.2013.

„Życie jest glebą, nasze decyzje i czyny słońcem i deszczem, ale nasionami są nasze sny”. Joseph nigdy wcześniej nie przywiązywał wagi do snów. Był osobą mocno stąpającą po ziemi – wschodzącą gwiazdą reklamy i dumą ojca, co budziło zazdrość jego starszych braci. Nie przypuszczał, że pewien sen, który od razu zrodził w jego sercu niepokój, okaże się proroczy… Czy Joseph będzie potrafił wykorzystać swój niecodzienny dar czytania przyszłości? Czy sny wskażą mu właściwą ścieżkę? I czy dziewczyna, która skradła mu serce, okaże się godna jego miłości?
"Zimowe sny" to najnowsza powieść bestsellerowego autora Richarda Paula Evansa - wyjątkowa dla polskiego czytelnika. Autor pisał tę książkę w czasie podróży po Polsce i umieścił w niej wiele polskich wątków. Jest to wzruszająca opowieść o tym, że nawet złamane serce może pokochać na nowo, a sny mają tajemniczą moc i potrafią podsunąć rozwiązanie życiowych dylematów.

"Szczęście w cichą noc" - Anna Ficner-Ogonowska.
Wydawnictwo: Znak.
Data wydania: 04.11.2013.

Wieczór wigilijny, za oknem cisza. Pada śnieg, dom pachnie piernikiem i goździkami, na stole dodatkowe nakrycie, może zaraz ktoś przyjdzie...
To wszystko znajdziecie w najnowszej książce Anny Ficner-Ogonowskiej.
Hania pragnie spędzić wigilię z najbliższymi osobami w swym rodzinnym domu. Chce, by było jak dawniej... Zapowiada się wspaniały czas, pełen miłości, mądrych rozmów, rozkochanych spojrzeń i wyśmienitych dań.
Lektura tej magicznej opowieści, w której tradycja staje się jedną z bohaterek, z pewnością rozgrzeje serca i sprawi, że te Święta, choć obchodzone zimą, będą ciepłe i prawdziwie wyjątkowe.
Idealna książka do czytania w bożonarodzeniowy wieczór; doskonały prezent pod choinkę.

"Pretty Little Liars. Sekrety" - Sara Shepard.
Wydawnictwo: Otwarte.
Data wydania: 04.11.2013.

Nikt nie chce mieć wrogów – zwłaszcza takich jak A.
Nadeszły święta. Aria, Emily, Hanna i Spencer mają wiele noworocznych postanowień, lecz A. dopilnuje, żeby dziewczynom nie udało się ich zrealizować.
Cztery przyjaciółki, cztery zakręcone historie i… sekrety, mnóstwo sekretów!
Część z nich wyjdzie na jaw już teraz, część A. zostawi na deser.


"Rany kamieni" - Simon Beckett.
Wydawnictwo: Amber.
Data wydania: 05.11.2013.

Ktoś ucieka… przez pola gdzieś we Francji. W zagajniku parkuje luksusowe audi. W strumieniu usiłuje zmyć krew z fotela, z pasa i rąk… Zaciera wszelkie ślady. Zabiera plecak i odchodzi. I zabiera coś jeszcze… W nieznośnym upale wśród obezwładniającej ciszy i w paraliżującym słońcu idzie przed siebie. Tylko dokąd? Tego nie wie. Nie ma pieniędzy, żadnych planów, za to ma siniaki na twarzy. Dowiadujemy się, że jest Anglikiem. Widzimy, że jest inteligentny i wrażliwy. Domyślamy się, że jest młody. Wiemy, że musi się ukrywać… W desperacji wchodzi do ogrodzonego drutem kolczastym lasu i dociera do wyglądającej na opuszczoną farmy. Prosi o wodę młodą tajemniczą kobietę z dzieckiem na ręku… Nie spodziewa się, jak szybko i w jakich dramatycznych okolicznościach będzie mu dane tu wrócić. I w jak deliryczno-surrealistycznej scenerii, przywodzącej na myśl scenerię największych XIX i XX-wiecznych mistrzów prozy, będzie uwięziony - a może ocalony. To brzydko-piękne odcięte od świata miejsce i jego zagadkowi mieszkańcy są wielką mroczną tajemnicą. Choć w tej nieodgadnionej dziwności wszystko i wszyscy są aż do bólu prawdziwi – w swoich słabościach, porywach szlachetności, w swoich zbrodniach i karach…

"Rodzina Casteel" - Virginia C. Andrews.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 05.11.2013.

Ze wszystkich rodzin zamieszkujących niegościnne dzikie wzgórza Casteelowie są najbiedniejsi i najbardziej pogardzani. Heaven Leigh Casteel jest w swojej rodzinie wyjątkiem. Jakimś cudem ta bystra, ładna dziewczyna, chodząca w łachmanach, żyjąca w wiecznym brudzie i głodzie, terroryzowana przez okrutnego ojca i zmuszana do bezustannej harówki przez macochę, potrafi ocalić marzenia i nadzieję na lepsze życie. Nie tylko dla siebie, także dla swojego brata Toma i młodszego rodzeństwa. Nie traci wiary, że pewnego dnia pokażą światu, jak bardzo są wartościowi i utalentowani, dowiodą, że zasługują na miłość i lepszy los. Kiedy macocha, która nie może już dłużej znieść koszmarnego życia na wzgórzach, ucieka – ojciec wymyśla szatański plan, który może pogrzebać na zawsze marzenia Heaven i pozostałych dzieci…

"Klub Porcelanowej Filiżanki" - Vanessa Greene.
Wydawnictwo: Świat Książki.
Data wydania: 06.11.2013.

Podnosząca na duchu powieść o damskiej przyjaźni, w dowcipnym brytyjskim wydaniu.
Trzy nie mające ze sobą nic wspólnego kobiety poznają się na pchlim targu i ulegają fascynacji tym samym porcelanowym serwisem. Zamiast się kłócić, postanawiają go wspólnie kupić i w rezultacie się zaprzyjaźniają. Jenny, Maggie i Alison stają przed szeregiem trudnych wyborów; czy dzięki różnicom w temperamentach, życiowych doświadczeniach i poglądach podejmą właściwe decyzje?
Wymarzona lektura dla wielbicielek ciepłych i szczerych historii. Najlepiej smakuje przy filiżance herbaty.

"Jedenaście godzin" - Paullina Simons.
Wydawnictwo: Świat Książki.
Data wydania: 06.11.2013.

Młoda kobieta w zaawansowanej ciąży opuszcza centrum handlowe w upalny dzień. Życie upływa jej na zakupach, dbaniu o rodzinę: ukochanego męża Richa oraz dwie córeczki, i oczekiwaniu narodzin trzeciego dziecka. Nagle zostaje ono brutalnie zakłócone przez zdesperowanego młodego człowieka, który porywa Didi. Jakie są jego motywy? Rozpoczyna się morderczy wyścig z czasem, z udziałem policji, FBI i zrozpaczonego Richa. W ciągu kolejnych jedenastu godzin Didi dociera do granic ludzkiej wytrzymałości, mierząc się z koszmarnym przeznaczeniem.
W „Jedenastu godzinach” Simons stworzyła nowy gatunek thrillera, który prowadzi czytelnika do najmroczniejszych zakamarków ludzkiej duszy.

"Obietnica gwiezdnego pyłu" - Priscille Sibley.
Wydawnictwo: Świat Książki.
Data wydania: 06.11.2013.

Matt Beaulieu miał dwa lata, kiedy po raz pierwszy wziął w ramiona Elle McClure, siedemnaście, kiedy pierwszy raz pocałował ją pod niebem usianym spadającymi gwiazdami, i trzydzieści trzy, kiedy się pobrali. Teraz, zbliżając się do czterdziestki, bez reszty oddana sobie para ma wszystko prócz upragnionego dziecka.
Gdy w wyniku tragicznego wypadku Elle popada w stan śmierci mózgowej, Matt jest zdruzgotany. Choć nie może znieść myśli o utracie ukochanej, wie że Elle bała się tylko jednego – długiego, powolnego umierania. Matt jest bliski wyrażenia zgody na odłączenie żony od aparatury podtrzymującej życie, kiedy okazuje się, że Elle jest w ciąży. Matt zmienia zdanie. Wie, ile to dziecko znaczyłoby dla Elle i jest przekonany, że chciałaby dać mu szansę nawet za cenę własnego życia. Matka Matta uparcie twierdzi, że synowa nie chciałaby być sztucznie utrzymywana przy życiu, bez względu na okoliczności. Ich konflikt znajduje finał w sądzie. Cała rodzina – i nie tylko ona – toczy niemożliwy do rozstrzygnięcia spór o prawo do śmierci i o szansę na życie.

"Jack Nicholson. Biografia" - Marc Eliot.
Wydawnictwo: Axis Mundi.
Data wydania: 06.11.2013.

Biografia legendy kina, Jacka Nicholsona.
Wnikliwy portret największego współczesnego aktora świętującego nieprzerwanie sukcesy od początków lat 70., ("Easy Rider", "Lot nad kukułczym gniazdem", "Lśnienie") aż do ostatniego dziesięciolecia, gdy zabłysnął między innymi w "Infiltracji", "Lepiej późno niż później".
To opowieść o jego długiej drodze do wielkiej kariery, a także o zmaganiach w relacjach osobistych, które powodowały wiele zaskakujących zwrotów w jego życiu.

"Wiedeńska gra" - Carla Montero.
Wydawnictwo: Rebis.
Data wydania: 06.11.2013.

Hiszpania, rok 1913. Młoda szlachcianka Isabel przeżywa wielki dramat: nie tylko straciła rodziców, ale też na chwilę przed ślubem zostaje porzucona przez narzeczonego. Na szczęście pomocną dłoń wyciąga do niej ciotka, austriacka arystokratka blisko związana z cesarskim dworem Franciszka Józefa.
Podróży Isabel do Austrii towarzyszą dziwne i niepokojące zdarzenia, a w pozornie spokojnym Wiedniu coraz wyraźniej czuć narastające napięcie. W powietrzu wisi wojna, której starają się zapobiec prowadzący zakulisowe rozmowy dyplomaci, podczas gdy spotykająca się potajemnie orientalna sekta dąży do jej rozpętania za wszelką cenę.
Piękna Hiszpanka wbrew swoim zamiarom rozbudza namiętność kolejnych mężczyzn. Okazuje się, że żadna z osób, z którymi się styka, nie jest tym, za kogo się podaje. Stopniowo dziewczyna staje się elementem twardej męskiej gry, prowadzonej przez agencje wywiadowcze różnych krajów.

"Niewidzialny strażnik" - Dolores Redondo.
Wydawnictwo: Czarna Owca.
Data wydania: 06.11.2013.

Po raz pierwszy w Czarnej Serii powieść z elementami fantastyki i mitologii baskijskiej.
W mrocznej dolinie rzeki Baztán zostaje znalezione nagie ciało nastoletniej dziewczyny. Policja szybko ustala związek pomiędzy jej śmiercią a mordem na innych młodych ofiarach. Śledztwo trafia w ręce detektyw śledczej Amaii Salazar. Aby je prowadzić, Amaia wraca do rodzinnego miasteczka, które kojarzy jej się raczej z koszmarami dzieciństwa, niż beztroską idyllą młodości. Jej zmagania ze sprawą brutalnych morderstw angażują ją także osobiście, a wstrząsające zbrodnie ujawniają symbolikę seksualną. Wzdłuż rzeki odnajdują się kolejne ciała, nie pozostawiając detektyw ani chwili wytchnienia. Przerażająca, nierozwikłana tajemnica z dzieciństwa powraca niczym koszmarny sen…
Odizolowana od świata społeczność małego miasteczka, otoczonego gęstwiną lasów przywołuje na myśl klimaty serialu Miasteczko Twin Peaks.

"[bubble]" - Anders de la Motte.
Wydawnictwo: Czarna Owca.
Data wydania: 06.11.2013.

Trzecia część wciągającej trylogii o Grze w Alternatywną Rzeczywistość.
Po wykonaniu serii ryzykownych zadań Henrik Petterson chciałby zupełnie wycofać się z Gry, ponieważ od kiedy się w nią zaangażował, życie jego i jego siostry stale było w niebezpieczeństwie. Kiedy otrzymuje anonimowy SMS z propozycją dalszego uczestnictwa w Grze, uświadamia sobie, że nie udało mu się przed nią ukryć. Wiadomość wytrąca go ze stanu wątłej równowagi, którą z takim trudem wypracował. Sprawę pogarsza fakt, że inwigiluje go policja. Mimo wszystko HP wyznacza sobie jeszcze jeden cel. Chce rozpracować Grę i zdemaskować jej mechanizm, tak aby już na zawsze się od niej uwolnić.

"Żona psychopaty" - Teresa Ewa Opoka.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 07.11.2013.

Kiedy mężczyzna z czułego amanta zmienia się nagle w potwora, kobieta najpierw szuka przyczyn, później próbuje ratować siebie i związek, ale na końcu musi podjąć decyzję.
Majka – młoda, radosna dziewczyna, na początku studiów poznaje Edwarda – mężczyznę, który na każdym kroku okazuje jej swą miłość i uwielbienie. Wkrótce biorą ślub – i nagle wszystko się zmienia. Mąż pokazuje swe prawdziwe oblicze – okrutnego i bezwzględnego psychopaty. Zazdrosnego w nieracjonalny sposób człowieka, który traktuje żonę jak swoją własność. Dla otoczenia Edward jest czarującym kochanym mężem; gdy zostają sami, zmienia się w wyrafinowanego sadystę. Po trzynastu latach męczarni Majka decyduje się odmienić swój los – walczyć o własną godność, spokój dzieci, prawo do szczęśliwego życia. Szybko się jednak przekonuje, jak trudna to będzie walka.

"Puls" - John Lutz.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 12.11.2013.

Morderca jest nienasycony. Jego żądza domaga się wciąż nowych ofiar, a ból, który im zadaje, jest trudny do wyobrażenia. Jest zimny, precyzyjny, szalony i nieobliczalny.
Detektyw Frank Quinn zetknął się już z podobnymi morderstwami. Wiele lat wcześniej podobne obłąkańcze rytuały odprawiał głośny seryjny morderca Daniel Daniele, którego osobowość nie tylko nie znała granic między tym co ludzkie i nieludzkie, ale także… granicy między płciami. 
Czy potwornych zbrodni dokonuje Daniel Daniele, który dziesięć lat temu zniknął bez śladu? A może to dzieło naśladowcy? A jeśli tak, kto naśladuje seryjnego mordercę? Frank Quinn musi odpowiedzieć na te pytania, by zatrzymać falę zbrodni. Falę, która narasta.

"Łabędzi śpiew. Księga I" - Robert McCammon.
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc.
Data wydania: 12.11.2013.

"Łabędzi śpiew" to arcydzieło literatury postapokaliptycznej i niezwykła epopeja grozy, swoim rozmachem przypominająca słynny "Bastion" Stephena Kinga. "Łabędzi śpiew" uznawany jest za jedną z najlepszych powieści o zagładzie ludzkości w historii literatury. Powieść poraża rozmachem i barwną paletą niezwykle wnikliwie nakreślonych postaci, co sprawia, że jest lekturą obowiązkową dla każdego miłośnika literatury postapokaliptycznej na najwyższym poziomie. Powieść została uhonorowana prestiżową nagrodą World Fantasy Award dla najlepszej powieści roku i jest uznawana za najlepszą powieść w dorobku Roberta McCammona, amerykańskiego mistrza grozy, znanego polskim czytelnikom z niezwykłej powieści "Magiczne lata". W odpowiedzi na bezprecedensowo wrogi atak rząd decyduje się użyć broni atomowej. Ameryka, jaką znaliśmy, przestaje istnieć. Teraz wszyscy, od prezydenta USA po nowojorskich bezdomnych, będą walczyć o pozostanie przy życiu. Na pustyni rządzonej przez strach i agresję, zaludnionej przez potwory i samozwańcze armie, każdy z tych, którzy przeżyli Apokalipsę, zostanie uczestnikiem ostatniej bitwy między dobrem a złem - bitwy która zadecyduje o losach ludzkości. Siostra, która w gruzach Manhattanu znajduje dziwny szklany artefakt, będący katalizatorem przemian... Joshua Hutchins, były zapaśnik, który chroni się przed opadem promieniotwórczym na stacji benzynowej w Nebrasce... I ona, dziewczynka obdarzona szczególnym darem, która wędruje wraz z Joshem do miasta w Missouri, gdzie zacznie uzdrawiać. Lecz przedwieczna moc, która zniszczyła Ziemię, wciąż zaciąga rekrutów do swej nieznużonej armii. Nie zawaha się sięgnąć po uzdrowicielkę...

"Lot motyla" - Barbara Kingsolver.
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka.
Data wydania: 19.11.2013.

Dellarobia jest młodą żoną i matką, mieszka na podupadającej farmie, ledwie wiążąc koniec z końcem. Jej życie to pasmo rozczarowań. Pewnego dnia napotyka szokujący widok: jezioro ognia pośród cichej zalesionej doliny. Okazuje się, że jest to stado motyli monarszych, które z niewiadomych przyczyn zjawiło się w wiosce pośród Appalachów. Zjawisko wywołuje wielką konsternację wśród naukowców, przywódców religijnych i dziennikarzy, wywracając życie Dellarobii i okolicznych mieszkańców do góry nogami.

"Posklejana rodzina" - Jane Green.
Wydawnictwo: Sonia Draga.
Data wydania: 20.11.2013.

Przez większość dorosłego życia Andi szukała odpowiedniego mężczyzny i w wieku trzydziestu siedmiu lat wreszcie go znalazła. Ethan – rozwodnik z dwiema córkami, Emily i Sophią – jest oddanym ojcem i jeszcze lepszym mężem. Marząca o macierzyństwie i własnym dziecku Andi do dziewczynek podchodzi z troską, zrozumieniem i miłością. Jednak w oczach dorastającej Emily wciąż pozostaje rywalką w staraniach o względy ojca. Nastolatka nie cofnie się przed niczym, byle zranić macochę, złamać, zmusić do odejścia z ich życia. Konflikty narastają, a Andi zaczyna wątpić, czy ich posklejana rodzina zdoła się kiedykolwiek dotrzeć i czy jej wyobrażenia o rodzinie, miłości i macierzyństwie nie odbiegają za bardzo od rzeczywistości. Napięcie w domu sięga zenitu, kiedy okazuje się, że Emily spodziewa się dziecka…

"Entropia" - Maxime Chattam.
Wydawnictwo: Sonia Draga.
Data wydania: 20.11.2013.

Wyobraźcie sobie świat, nad którym władzę odzyskała natura, gdzie dorośli zamienili się z powrotem w dzikusów, dzieci zaś potworzyły bandy, aby przetrwać, gdzie każdy spacer staje się niebezpieczną wyprawą, a każdy przeżyty dzień urasta do rangi wyczynu. Zapomnijcie o wszystkim, co wiecie, zanurzcie się w Innym Świecie… Od bitwy między Cynikami, Rauperodenem i Malroncją a Piotrusiami upłynęło już kilka miesięcy. Udało się utrzymać kruchy pokój dzięki woli obu stron. Powstała też mocno zhierarchizowana struktura Zjednoczonego Państwa pod władzą Balthazara, a członkowie Przymierza Trojga zajęli w niej ważne funkcje. Bliźniaczki szybko jednak zaczynają podejrzewać, że ktoś próbuje zakłócić ten porządek i zdobyć władzę absolutną. Aby zapobiec katastrofie, muszą odkryć, jakie tajemnice kryje Entropia i kim jest tajemniczy Ggl.

"Komisarz i cisza" - Håkan Nesser.
Wydawnictwo: Czarna Owca.
Data wydania: 20.11.2013.

Piąta książka w kryminalnej serii Håkana Nessera o komisarzu Van Veeterenie - kultowej serii powieści kryminalnych w Szwecji.
Anonimowa kobieta zgłasza zaginięcie niepełnoletnich uczestniczek letniego obozu tajemniczej sekty Czyste Życie. Kim jest nieznana nikomu kobieta i czy mówi prawdę? Co kryje się za fanatycznym przesłaniem przywódcy sekty? Komisarz Van Veeteren podejmuje się sprawy, w której na wszystkie pytania odpowiedzią jest milczenie. Kolejny raz komisarz zdany jest na swoją intuicję.

"Przywróceni" - Jason Mott.
Wydawnictwo: Mira.
Data wydania: 20.11.2013.

Jacob, jedyny syn Harolda i Lucille Hargrave`ów, zginął tragicznie w 1966 roku, w dniu swoich ósmych urodzin. Przez dziesiątki lat, które upłynęły od tamtej pory, osieroceni rodzice przeżywali zarówno smutki, jak i radości. Litościwy czas goił rany, aż w końcu ułożyli sobie jakoś życie. Biegło niezakłóconym rytmem aż do chwili, kiedy stanął przed nimi Jacob – ich syn z krwi i kości. Ten sam uroczy, bystry, ośmioletni chłopiec, którym kiedyś był.
Na całym świecie ci, których kiedyś kochano, a którzy odeszli na zawsze, w niepojęty sposób powracają na ziemię. Nie mają żadnych nadprzyrodzonych zdolności. Są w wieku, w którym umarli, podczas gdy ich bliscy zdążyli się zestarzeć lub ułożyć sobie życie z kimś innym. Przywróceni pragną tylko jednego – odzyskać dawne życie. To, które odebrała im śmierć.
Nikt nie rozumie, jak to możliwe, i dlaczego tak się dzieje.
Nikt też nie potrafi powiedzieć, czy to cud, czy zapowiedź końca.

Muszę przyznać, że sporo ciekawych tytułów zaserwuje nam listopad, ale najbardziej zaintrygowały mnie: "Zimowe sny", "Rodzina Casteel", "Obietnica gwiezdnego pyłu", "Komisarz i cisza" oraz "Przywróceni". A Wam coś wpadło w oko? ;)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...